Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura niemiecka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura niemiecka. Pokaż wszystkie posty

piątek, 13 sierpnia 2021

wtorek, 23 lutego 2021

Elfy, część 1 - Bernhart Hennen, James Sullivan

 

Autor – Bernhart Hennen, James Sullivan

Tytuł – Elfy, część I

Tytuł oryginału – Die Elfen

Przekład – Małgorzata Wilk

Wydawnictwo Fabryka Słów

ISBN 978-83-7574-874-1

poniedziałek, 20 stycznia 2020

Lennard Malmkvist i osobliwy mops Buri Bolmena - Lars Simon


Lars Simon
Lennart Malmkvist i osobliwy mops Buri Bolmena
Lennart Malmkvist und der ziemlich seltsame Mops des Buri Bolmen
Cykl – Lennart Malmkvist (tom 1)
Przekład – Anna Krochmal, Robert Kędzierski
Wydawnictwo Initium
ISBN 978-83-66328-06-8

sobota, 24 listopada 2018

Pierwszy Róg. Drugi Legion - Richard Schwartz


Richard Schwartz
Pierwszy Róg
Das erste horn. Das Geheimnis von Askir I
Drugi Legion
Die zweite Legion. Das Geheimnis von Askir II
Cykl – Tajemnica Askiru – tom I i II
Przekład – Agnieszka Hofmann
Wydawnictwo Initium
ISBN 978-83-62577-68-2
ISBN 978-83-62577-78-1


Debiutujący na polskim rynku wydawniczym Richard Schwartz (pseudonim literacki) jest urodzonym we Frankfurcie nad Menem niemieckim pisarzem. Autor ma dyplom z elektrotechniki i informatyki, ukończył też szkolenie mechanika samolotowego. Imał się różnych zajęć: pracował na stacji benzynowej, poczcie, jako programista i mechanik. Obecnie poświęca się w pełni fantastycznym światom, które w nocy przenosi na papier.

czwartek, 13 lipca 2017

Malarz młodych dziewcząt - Monika Feth

Autor – Monika Feth
Tytuł – Malarz młodych dziewcząt
Tytuł oryginału – Der Mädchenmaler
Przekład – Hanna Odziemkowska
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
ISBN 978-83-10-11922-3



Monika Feth jest niemiecką pisarką i dziennikarką. Obok literatury dla dorosłych pisze również książki dla dzieci i młodzieży. Karierę pisarską rozpoczęła w 1980 roku. Mieszka w wiosce w pobliżu Kolonii w górach Eife. Jej książki zostały przetłumaczone na ponad dwadzieścia języków. To moje pierwsze spotkanie z jej twórczością, choć nie ma się co dziwić, ponieważ dopiero dwie jej powieści zostały przetłumaczone na język polski.
Ilka znika bez śladu. Jej chłopak szaleje z niepokoju, a Jette, która nie zdążyła jeszcze dobrze poznać Ilki, ma złe przeczucia. Policja działa po omacku, więc Jette rozpoczyna dochodzenie na własną rękę. Wkrótce wpada na trop ciemnego rozdziału z przeszłości Ilki. Kim tak naprawdę jest ta dziewczyna?
Rodzina Ilki brała udział w wypadku, w którym zginął ojciec dziewczyny. Matka przeżyła silne załamanie nerwowe i kontakt z nią jest bardzo utrudniony. Ilka mieszka ze swoją ciotką, gdzie powoli dochodzi do równowagi. Jej chłopak Mike jest dla niej wielkim wsparciem. I mimo tajemnic i dramatu, który miał miejsce w przeszłości wszystko mogłoby się ułożyć. Niestety pewnego dnia dziewczyna znika.

Malarz młodych dziewcząt rozpoczyna się dość interesująco a akcja trzyma w napięciu, lecz później już nie jest tak dobrze. Niestety fabuła jest chwilami do bólu przewidywalna i to psuje odbiór powieści. Brakowało mi elementu zaskoczenia, bo wszystko jest podane na tacy i z góry wiadomo jakie zakończenie na nas czeka, czyli szału nie ma.

Mam wrażenie, że najlepiej została wykreowana postać Rubena. Feth stworzyła portret psychopaty niesamowicie. Poznajemy człowieka, którym rządzi chora miłość, człowieka, który jest zdolny na wszystko byle tylko jego marzenia się spełniły. Mimo iż postać mężczyzny jest zdecydowanie negatywna, to wzbudza on w czytelniku (przynajmniej tak było w moim przypadku) bardzo różne od przerażenia, a nawet wstrętu do (i to jest zadziwiające) smutku i żalu.

Wydarzenia poznajemy z perspektywy kilku bohaterów, dzięki czemu historia stworzona przez Monikę Feth staje się bardziej interesująca. Ten rodzaj narracji pozwala na dogłębniejsze poznanie całej opowieści. Jednak, jak już wspomniałam, najciekawsze było dla mnie poznawanie historii oczami Rubena. Szkoda, że inne postaci nie zostały zbudowane tak świetnie, jak on.

Powieść Moniki Feth czyta się bardzo dobrze i szybko, choć sama się dziwię, że tak jest. Pomysł na książkę bardzo ciekawy, ale mam wrażenie, że nie został do końca wykorzystany. Szkoda. Na pewno plusem jest okładka, która niewątpliwie przykuwa uwagę. Ogólnie jestem trochę rozczarowana Malarzem młodych dziewcząt. Chyba spodziewałam się czegoś więcej. Ale podobno nie można mieć wszystkiego.

Zastanawiam się czy polecać wam tę powieść. I wiecie co, naprawdę nie wiem, chyba każdy sam musi podjąć decyzję. Ale na jej obronę muszę dodać, że podobno Malarz młodych dziewcząt jest powiązany z wcześniejszą powieścią Feth Zbieracz truskawek. Zakładam, że książka bardziej by mi się spodobała gdybym poznała obie powieści. Może jeszcze to zrobię.

Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytelnicze igrzyska 2017, Grunt to okładka, Kitty’s Reading Challenge – autor ma moje imię, Książkowa podróż, Łów słów, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 103/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,5 = 23,8 cm, W 200 książek dookoła świata – Niemcy, Wyzwanie biblioteczne – wariant II, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy – osoba, Z półki, Zatytułuj się - M

wtorek, 27 czerwca 2017

Pan. Sekretne dziedzictwo króla elfów - Sandra Regnier

Autor – Sandra Regnier
Tytuł – Pan. Sekretne dziedzictwo króla elfów
Tytuł oryginału – Das geheime vermächtnis des Pan
Cykl – Pan, tom 1
Przekład – Anna Bień
Wydawnictwo Adamada
ISBN 978-83-7420-866-6

Pan Sekretne dziedzictwo króla elfów - Książki

Okładka obiecywała opowieść o wysłanniku króla elfów. Spodziewałam się przyjemnej, lekkiej fantastyki. A co dostałam? Przez siedemdziesiąt pięć  procent książki jest to najzwyklejsza powieść obyczajowa dla młodzieży, która z magią i fantasy ma bardzo niewiele wspólnego. Byłam trochę zawiedziona, ale przyznam, że warto było czekać, bo zakończenie jest niezłe.

Felicity Morgan ma osiemnaście lat i nie wyróżnia się niczym specjalnym. To po prostu zwyczajna, przeciętna dziewczyna, która ma mocno zaniżoną samoocenę. Jest może ku temu powód. City [bo tak ją nazywają] niezbyt atrakcyjnie się ubiera, nosi aparat na zębach, z włosów często robi jej się kołtun, a do tego spóźnia się na lekcje i zdarza się, że czuć od niej alkoholem. Jednak dziewczyna nie pije, jedynie pomaga matce w prowadzeniu mało popularnego pubu, w którym jedynymi klientami są ciągle ci sami goście, w liczbie trzech. Wyśmiewana przez klub pięknych i popularnych, należąca do klubu frajerów, na których zawsze i w każdej sytuacji może liczyć.

Lee Fitzmor jest nowym uczniem w klasie Felicity. Przystojny jak marzenie, wyglądający jak model, skupia na sobie uwagę wszystkich dziewcząt w szkole, przede wszystkim śmietanki towarzyskiej. Jednak Lee o dziwo interesuje się właśnie City. Zaprzyjaźnia się z dziewczyną i jej znajomymi, siada z nią w ławce i nawet po szkole zaczyna spędzać z nią czas. Jest coś co niepokoi Felicity. Każdy dotyk Lee jest dla niej jak lekkie kopnięcie prądu. Do tego zaczyna mieć dziwne wizje, w których przenosi się w inne miejsca. Czy to jest w ogóle możliwe i czy Felicity to faktycznie zwyczajna osiemnastolatka?

Znacie na pewno taki schemat występujący w literaturze [najczęściej młodzieżowej] i w wielu filmach. Popularny i super przystojny chłopak próbuje zrobić z przeciętniaczki królową balu. Tutaj jest podobnie. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i dzięki licznym różnym znajomościom Lee, Felicity zaczyna zmieniać się z brzydkiego kaczątka w całkiem interesującego łabędzia. Zaczyna biegać, traci trochę tłuszczyku i przyciąga uwagę płci przeciwnej. Taki szablon – ona typowy Kopciuszek, on królewicz na białym koniu.

Sekretne dziedzictwo króla elfów to moje pierwsze spotkanie z twórczością niemieckiej pisarki fantasy Sandry Regnier, która ma na swoim koncie trzy trylogie. Jedną z nich jest Pan napisany w 2014 roku, za którego otrzymała nagrodę od czytelników niemieckiego internetowego serwisu społecznościowego dla miłośników literatury LovelyBooks.

Sandra Regnier wykreowała postaci nierówno. W pierwszej części [tej obyczajowej] bohaterowie nie zachwycają, ale sądzę, że młodszym odbiorcom mogą przypaść do gustu. Felicity jest niegłupia, dowcipna, ale zahukana. Uważam, że można ją polubić. Lee to na całe szczęście nie typowa znakomitość i myślę, że niejedna dziewczyna będzie do niego wzdychać. W drugiej części, która wydaje się całkiem odrębna i inna główne postaci też się zmieniają, na lepsze. Ale musicie przeczytać, żeby dowiedzieć się więcej.

Powieść Sandry Regnier czytało mi się bardzo dobrze i niezwykle przyjemnie spędziłam z nią czas. Odpoczęłam, zrelaksowałam się i po chwilach kiedy musiałam na chwilę odłożyć książkę z ogromnym zadowoleniem do niej wracałam. Jest schematyczna to prawda, ale to nie psuje odbioru powieści. Radzę się nie nastawiać na fantastykę, która gości w książce na ostatnich stu stronach i jest napisana naprawdę nieźle. Na tyle zadowalająco, że mam ochotę na kolejną część i będę czekała na nią z niecierpliwością. Gorąco polecam.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytam fantastykę, Czytelnicze igrzyska 2017, Gra w kolory – zielony, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 94/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,1 = 44,7 cm, W 200 książek dookoła świata – Niemcy, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy – osoba, Zmierz się z tytułami - król

piątek, 16 czerwca 2017

Złota różdżka, czyli bajki dla niegrzecznych dzieci - Heinrich Hoffmann

Autor – Heinrich Hoffman
Tytuł – Złota różdżka, czyli bajki dla niegrzecznych dzieci
Tytuł oryginału – Der Struwwelpeter oder lustige Geschichten und drollige Bilder
Adaptacje tekstów – Anna Bańkowska, Karolina Iwaszkiewicz, Zuzanna Naczyńska, Adam Pluszka, Marcin Wróbel
Wydawnictwo Egmont Polska
ISBN 978-83-281-2438-7


Heinrich Hoffmann, niemiecki pisarz, ilustrator i psychiatra, urodzony w 1809 roku we Frankfurcie nad Menem. Światową sławę przyniosła mu książka dla dzieci Der Struwwelpeter (Staś Straszydło) z 1844 roku, którą ozdobił własnoręcznie wykonanymi ilustracjami. W 1858 roku Hoffmann opracował nową wersję książki ze zmienionymi ilustracjami, na której bazują wszystkie następne wydania, do dziś.

Wydanie tejże książki dla dzieci zostało opatrzone wstępem Michała Rusinka i ilustracjami Justyny Sokołowskiej. Zatrzymajmy się na chwilkę przy ilustracjach obrazujących wierszyki zawarte w książce. Szczerze mówiąc są okropne. Nie byłyby takie, gdyby wykonało je dziecko, wówczas byłyby nawet interesujące. A może właśnie taki był zamysł. Oczywiście nie mam pojęcia jakie obrazki zdobiły karty pierwszego wydania [te oryginalne, wykonane przez autora]. Może są zbliżone. Jednak przyznaję, że ilustracje Sokołowskiej współgrają z czytanym tekstem.


Książka Der Struwwelpeter zrobiła karierę nie tylko w Niemczech, ale na całym świecie i doczekała się przekładów na ponad 40 języków. Stała się również prekursorką nowego gatunku tekstów zwanego „struwwelpetriadami”, w których zawarty jest ten sam schemat fabularny – nieposłuszeństwo i wyolbrzymiona kara – dotyczy już nie tylko dzieci, ale także dorosłych, na przykład polityków.

Książka powstała jako prezent na gwiazdkę dla trzyletniego synka autora. Została napisana, gdyż Hoffmann nie mógł znaleźć nic interesującego, ani godnego uwagi dla malca. Kupił zeszyt, napisał wierszyki, opatrzył rysunkami i tak powstała książka, którą prawie od razu zainteresował się zaprzyjaźniony wydawca i postanowił wydrukować w formie książki. Od tej chwili książka Hoffmanna ukazała się w ponad 540 wydaniach, w tym również w języku Braille’a, a także została dwukrotnie sfilmowana w 1955 i 2010.


A co można znaleźć w tej wyjątkowej i niespotykanej książeczce? Otóż mamy tutaj dziesięć wierszy, dziesięć historii o dzieciach. Dzieciach nieposłusznych, a właśnie nieposłuszeństwo było według Hoffmanna największą dziecięcą przewiną. Utwory Hoffmanna opierają się ściśle na satyrze. Piętnują rzeczywistość, starając się poprawić to co złe. Każdy z wierszy ma za zadanie napiętnowanie dziecięcych przywar i nakłonienie niegrzecznych dzieci do zmiany postępowania. Utwory Hoffmanna uważane są za purnonsensowe, czyli dowcipne, w których komiczny efekt rodzi się z zaskakująco nielogicznego, absurdalnego wręcz skojarzenia pojęć.

Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni do bajek dla dzieci grzecznych, w takich których co prawda często roi się od obłudy, okrucieństwa, fałszu, ale za to prawie zawsze dobrze się kończą. Bajki napisane przez Hoffmanna są inne i bardzo oryginalne. Dziewiętnastowieczne teksty zostały zaadaptowane do naszych obecnych, polskich realiów. Adaptacji z sukcesem podjęli się tłumacze, redaktorzy, pisarze: Anna Bańkowska, Karolina Iwaszkiewicz, Zuzanna Naczyńska, Adam Pluszka, Marcin Wróbel oraz Michał Rusinek.


Myślę, że większość bajek was rozbawi, choć uprzedzam, że nie kończą się dobrze [w końcu nie są przeznaczone dla dzieci grzecznych]. Straszna historia o Hani i zapałkach, O Konradzie, co obgryzał paznokcie, O złym Szymku, O Filipie, co się bujał to tylko kilka tytułów z dziesięciu zamieszczonych w książce Złota różdżka.

Zastanawiam się jednak, czy ta książeczka powinna być czytana małym dzieciom. Nie każde jest tak wytrzymałe psychicznie, aby książka nie poruszyła najczulszych strun i nie doprowadziła w efekcie do płaczu. Horror o dzieciach dla dzieci – chyba trochę tak. Ale większym dzieciom, młodzieży i dorosłym jak najbardziej polecam.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytelnicze igrzyska 2017, Dziecięce poczytania, Gra w kolory – biały, Kitty’s Reading Challenge – ma więcej niż 100 lat, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 86/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 1,5 = 23,2 cm, W 200 książek dookoła świata – Niemcy, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy – kolor, metal

wtorek, 18 kwietnia 2017

Spisek sykstyński - Philipp Vandenberg

Autor – Philipp Vandenberg
Tytuł – Spisek sykstyński
Tytuł  oryginału – Sixtinische Verschwörung
Przekład – Sława Lisiecka
Wydawnictwo Sonia Draga
ISBN 978-83-7508-059-9

Spisek sykstyński - autor

Philipp Vandenberg nazywany jest niemieckim Danem Brownem. Autor powieści historycznych, thrillerów o tematyce teologicznej oraz książek popularnonaukowych dotyczących historii, przede wszystkim starożytnej i archeologii. Jest autorem ponad 30 powieści, które zostały przetłumaczone na 34 języki i rozeszły się w nakładzie ponad 23 milionów egzemplarzy.

Spisek sykstyński nie jest najlepszą jego powieścią, ale jest na tyle interesujący, aby polecić go innym. Trwa renowacja dzieł Michała Anioła, zdobiących sklepienie Kaplicy Sykstyńskiej. Odkryte zostają litery wkomponowane w sceny fresków. Po ułożeniu ich w całość, nie przedstawiają żadnej wartości, gdyż tworzą napis, który jest pozbawiony sensu. Jakie jest przesłanie artysty, który tworzył w XV i XVI wieku? Do wyjaśnienia zagadki wytypowany zostaje prefekt Kongregacji Nauki Wiary Joseph Jellinek. Co kryje w sobie tajemniczy napis i czy może on zachwiać posadami chrześcijaństwa?
Promienie listopadowego słońca wnikały przez wysoko umieszczone okna, rozświetlając geometrię kunsztownej podłogi. Akt Stworzenia autorstwa Michała Anioła spoczywał otulony łagodnym mrokiem i tylko tu i ówdzie wyzierała z pozbawionej światła przestrzeni czyjaś wyciągnięta ręka lub nierozpoznawalna twarz.
Lubię twórczość Vandenberga, ale tę powieść czytało mi się trochę jak po grudzie. Powodem tego było dość dużo odniesień do łacińskich sformułowań. Byłoby dobrze, gdyby przypisy znajdowały się na każdej stronie, a jest tylko słowniczek określeń łacińskich na końcu książki. Nie ułatwia to lektury, niestety. Przyznaję, że jak już się wczytałam, wgryzłam w tekst, to nie było najgorzej. Ale czytałam już lepsze książki niemieckiego pisarza.
Przed marmurową barierą chóru wzrok kardynała pomknął mimo woli w górę, by jeszcze raz zatrzymać się na oglądanym już po tysiąckroć Akcie Stworzenia, na proroku Jonaszu, zwiastunie Zbawiciela, na oddzieleniu światła od ciemności, na Bogu, który tworzy planety i życie roślin, na oddzieleniu ziemi od wód  i wyciągniętym palcu Boga Ojca obdarzającego Adama duszą, potem na zbudzonej do życia Ewie i wreszcie na obojgu uwodzonych przez Szatana pod postacią węża.
Akcja Spisku sykstyńskiego toczy się w bardzo zamkniętym, hermetycznym środowisku dostojników kościelnych. Oprócz jednej z najsławniejszych Kaplic na ziemi, odbywamy podróż do niedostępnych dla zwykłych śmiertelników archiwów i bibliotek, gdzie wejście mają tylko nieliczni. Bohaterami tej powieści są, jak nietrudno się domyślić, dostojnicy watykańscy, kardynałowie i duchowni.

Jak to u Vandenberga bywa, jest interesująco, są tajemnice, intrygi, spiski i zagadki do rozwiązania. Akcja powieści przyspiesza pod koniec, a zakończenie naprawdę zaskakuje. Od pierwszych stron książka może trochę nużyć, ale po wczytaniu nie powinno się mieć problemów ze zgłębianiem tekstu. Opowieść może niektórych szokować, ale należy pamiętać, że jest to przecież fikcja literacka. Jednak czy na pewno? W końcu za murami Watykanu ukrytych jest tyle tajemnic, że „uwolnienie” ich mogłoby faktycznie zniszczyć wiarę i doprowadzić do upadku religii.

Lektura, która daje do myślenia. Zdecydowanie tak. Ile w niej prawdy, a ile fikcji? Każdy sam musi odpowiedzieć na to pytanie. Mimo pewnych niedociągnięć i odrobiny znużenia polecam zwłaszcza wielbicielom gatunku i miłośnikom twórczości Dana Browna.



Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytelnicze igrzyska 2017, Książkowa podróż, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 52/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2 = 23 cm, W 200 książek dookoła świata – Niemcy, Wyzwanie biblioteczne – wariant 2, Z półki

sobota, 26 listopada 2016

Serce z popiołu - Kathrin Lange

Autor – Kathrin Lange
Tytuł – Serce z popiołu
Tytuł oryginału – Herz zu Asche
Trylogia – Serce ze szkła
Przekład – Miłosz Urban
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA
ISBN 978-83-287-0403-9


Serce z popiołu to ostatnia odsłona trylogii Kathrin Lange Serce ze szkła zainspirowanej powieścią Rebeka Daphne du Maurier. Trochę teatralna fabuła thrillera dla młodzieży właśnie dobiega końca. Dlatego nie skupię się tylko na tej konkretnej części, lecz podsumowaniem całości. Zacznę nietypowo dla siebie, bo od okładek. Niektórym z was okładki książek Lange przypadły do gustu. Mnie niezbyt przekonały. Jawiły mi się, przez owo serce na każdej z nich, jako trochę tanie romansidła i w moim odczuciu nie ratowały ich gotyckie motywy roślinne. Na szczęście z typowymi romansami nie mają nic wspólnego, choć generalnie uczucie tutaj również odgrywa ważną rolę.

Charlie żyje. Dziewczyna, która przez dwie części uważana była za zmarłą, jednak żyje. Nastolatka, która prawie zniszczyła życie swojego narzeczonego, nie zginęła roztrzaskana na skałach pod klifem, z którego spadła, nie utonęła też w odmętach wodnych. Przeżyła i po miesiącach nieobecności, kiedy wszystko wracało już do normy, wróciła i zaczyna siać zamęt.
Jakie to uczucie, kiedy wszystko, co wydawało się prawdą, w jednej chwili zmienia się w pył? Gdy wszystko, co wcześniej budziło w tobie strach, nagle przestaje mieć znaczenie, bo nagle rzeczywistość staje się znacznie gorsza niż najstraszniejszy koszmar?Do dziś zadaje sobie pytanie, dlaczego w tamtym momencie, kiedy wszyscy staliśmy na skraju urwiska, nie znalazłam w sobie dość siły. Tamtego dnia powinnam skoczyć w otchłań. Nie ukrywam, ze chciałam to zrobić.
Stabilny związek między głównymi bohaterami trylogii Juli i Davidem, może nie wytrzymać tych rewelacji. Zwłaszcza, że Charlie nie zamierza zasypiać gruszek w popiele i stawia sobie za zadanie ponowne zdobycie chłopaka. Duch Madeleine Bower, obecny w poprzednich częściach, znów daje o sobie znać, „uderza” ze zdwojoną siłą i próbuje wpędzić Juli w obłęd. Czy jedynym wyjściem z tej sytuacji jest zakończenie bliskości zrodzonej z prawdziwego uczucia? Czy David zostawi Juli, by chronić jej życie?

Niestety nadal uważam, że najsłabszą stroną książki są postaci stworzone przez Kathrin Lange. Przykro mi, ale zwłaszcza główni bohaterowie mnie nie przekonują. Coś mi w nich zgrzyta, do końca nie wiem co, ale jeśli pojawiają się jakieś wątpliwości, to coś musi być na rzeczy. Żadna z przedstawionych postaci nie wydaje mi się na tyle ciekawa czy intrygująca, abym chciała się z nią utożsamiać.

Serce z popiołu klimatem przypomina mi Serce ze szkła. Jest znów mrocznie, duszno i tajemniczo. Powraca, wyczekiwana przeze mnie we wcześniejszej odsłonie, atmosfera posępności i przygnębienia. Niemiecka autorka ma niebywale lekkie pióro, dzięki czemu kartki same się przewracają, a lektura ponad czterystustronicowej książki to bagatela. Istnieje możliwość zarwania nocy, bo od książki naprawdę ciężko się oderwać.
Serce w mojej piersi jest na najlepszej drodze, by znów stanowiło całość. Dobrze się z tym czuję. Może znikną kiedyś z niego wszystkie pęknięcia, lecz w głębi duszy się domyślam, że zostanie na nim cieniutka otoczka szarego popiołu. Szczypta bólu. Ale i z tym się pogodziłam.
Powieść Serce z popiołu, tak jak całość, polecam przede wszystkim młodszym odbiorcom, bo właśnie do młodzieży ta trylogia została skierowana. Sądzę jednak, że i starszym czytelnikom historia stworzona przez Lange może się spodobać. Serię polecam tym z was, którzy lubicie thrillery w mrocznym klimacie, a także miłośnikom gotyckich powieści z dreszczykiem.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 170/52, Czytam Young Adult, Czytamy nowości, Dziecinnie, Gra w kolory, Historia z trupem, Kiedyś przeczytam 2016, Motyw zdrady w literaturze, Olimpiada czytelnicza, Pod hasłem 2016, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 170/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,1 = 35,6 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata - Niemcy

czwartek, 21 lipca 2016

Heaven. Miasto elfów - Christoph Marzi

Autor – Christoph Marzi
Tytuł – Heaven. Miasto elfów
Tytuł oryginału – Heaven. Stadt der Feen
Przekład – Ewa Spirydowicz
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA
ISBN 978-83-287-0114-4
Londyn jest jego miastem. Ponad dachami brytyjskiej stolicy osiemnastoletni David znalazł swój drugi dom. Tylko tutaj czuje się wolny i może zapomnieć o swojej niechlubnej przeszłości. 
Pewnej nocy na jednym z dachów spotyka dziwną i piękną dziewczynę. Ma na imię Heaven i błaga o pomoc. Twierdzi, że właśnie wycięto jej serce. Choć David nic z tego nie rozumie i nie dowierza słowom Heaven, postanawia jej pomóc. W szpitalu lekarz potwierdza, że Heaven naprawdę nie ma serca. W ten sposób rozpoczyna się ich wspólna niebezpieczna przygoda. Przeżyją tylko wtedy, gdy uda im się poznać tajemnicę Heaven.

Co zapowiada ta tajemnicza, niebrzydka, połyskująca srebrem okładka? Niby nie wybiera się książek po okładkach, ale miło, gdy cieszą oczy. A ta moje ucieszyła. Nie powiem, że na tym koniec, ale historia snuta przez Christopha Marziego mnie nie powaliła na kolana. Jest to przyzwoicie napisana powieść obyczajowa z rozbudowanym wątkiem fantastycznym: elfy, duchy, gwiazdy…

Od początku czegoś mi w tej opowieści brakowało. Nawet po przeczytaniu książki nie wiem czego. Może jakiegoś elementu zaskoczenia, żebym otworzyła usta ze zdziwienia lub chociaż powiedziała wow! Niestety, nic takiego się nie stało. Dostałam do rąk książkę po prostu dobrą, ale nie genialną czy wybitną. A chciałoby się…

David Pettyfer i Heaven Mirrlees, chociaż może powinnam napisać Heaven i David. Dwójka nastolatków na granicy dorosłości. Spotykają się, a raczej wpadają na siebie na dachu pewnej londyńskiej kamienicy. Jakby nie można było normalnie jak ludzie po trotuarze… David woli jednak przemieszczać się, utrudniając sobie życie, po dachach. Heaven natomiast uwielbia oglądać niebo, a zwłaszcza tę jego część, która kiedyś zniknęła. Heaven w momencie spotkania z Davidem, nie jest w dobrej kondycji i twierdzi, że ktoś wyciął jej serce. Już chyba wiecie o jakiej kondycji mowa, bo przecież bez tego mięśnia, żyć się nie da.
Nie można żyć bez serca – stwierdził i starał się nie myśleć, że przecież nie czuł tętna. Trzymał dłoń na jej piersi; przez cieniutki materiał bluzki musiałby cos wyczuć. Ale jednak… nie, to niemożliwe. – Nie można żyć bez serca – powtórzył. – A co dopiero, biegać i uciekać.- Wiem – odparła załamana. Z jej oczu spływały łzy, zamarzały na policzkach, zmieniały się w kryształki lodu. Starła je zniecierpliwiona. – A jednak tu stoję, prawda?
Ścigani przez tajemniczego i bardzo niebezpiecznego Quilpa, Scrooge’a, Droopa, Heepa, czy jak mu tam, usiłują dokopać się do przeszłości dziewczyny i jej rodziny. Udaje im się dojść do wniosku, że dziwne obecne zdarzenia mają związek z zaginięciem kawałka nieba wiele lat temu.

Heaven. Miasto elfów to dziwna powieść. Niby współczesna, teraźniejsza, ale jakaś taka  trochę staromodna. Nie wątpię, że jest to zasługą talentu prozatorskiego niemieckiego pisarza. Marzi pisze lekko, ale i wyrafinowanie, dlatego książkę pochłania się błyskawicznie. Heaven. Miasto elfów przesycone jest baśniowością, którą tak lubię w literaturze. Niech nie zmylą was tytułowe elfy. Nie są to postaci jakie znacie z powieści Tolkiena… ale sami się przekonacie. Może ta różnica wynika z tego, że w dosłownym przekładzie mowa jest o mieście wróżek, ale przecież nie ja jestem tłumaczem.
Po śmierci mojej mamy kawałek nieba wrócił na miejsce. Kawałek nocnego nieba. Doszło do tego owego pamiętnego dwudziestego piątego listopada, gdy River Mirrlees zniknęła bez śladu (…) Ale nie całe niebo wróciło na miejsce, tylko kawałek (…) Dlaczego? Bo ja żyję. Bo we mnie żyje cząstka serca mojej matki. Przekazała mi je. Rosło we mnie przez te wszystkie lata. I dlatego żyję.
Heaven. Miasto elfów jest przyzwoicie napisaną powieścią; gdybym wystawiała oceny, to w skali sześciostopniowej dałabym mocne cztery. Czyli ocenę dobrą. Szkoda, że mnie nie zachwyciła, a była taka możliwość, bo z taką tematyką się chyba jeszcze nie spotkałam. Historia snuta przez Marziego miała niebywały potencjał, ale jak napisałam na początku czegoś mi w niej zabrakło. A po pisarzu nagradzanym i z tak dużym dorobkiem chyba spodziewałam się trochę więcej.

Uważam, że osobom zaczytanym w fantastyce Heaven. Miasto elfów może się nie spodobać lub potraktują powieść dość niesprawiedliwie. A do niej trzeba podejść, jak do literatury młodzieżowej, kierowanej do młodszej młodzieży. Starzy wyjadacze, którzy na fantasy zjedli zęby, nie będą zapewne zachwyceni. Jednak niewykluczone, że opowieść Marziego przypadnie do gustu pewnej grupie czytelników. Ja ze swej strony polecam.
Żadna opowieść, która zaczyna się jak baśń, nigdy tak naprawdę się nie kończy. Trwa dalej, nawet gdy opadnie kurtyna. David Pettyfer, który jako pasażer na gapę przyjechał z Cardiff do Londynu, wiedział o tym najlepiej.
Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 111/52, Czytam fantastykę, Czytam Young Adult, Czytamy nowości, Dziecinnie, Historia z trupem, Kiedyś przeczytam 2016, Motyw zdrady w literaturze, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 111/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,5 = 26,1 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata - Niemcy

sobota, 4 czerwca 2016

Serce w kawałkach - Kathrin Lange

Autor – Kathrin Lange
Tytuł – Serce w kawałkach
Tytuł oryginalny – Herz in Scherben
Seria – Serce ze szkła
Przekład – Miłosz Urban
ISBN 978-83-287-0261-5

Serce w kawałkach. Tom 2
Po pięciu miesiącach pobytu w Bostonie David postanawia, ze musi raz na zawsze rozliczyć się z przeszłością. Wraca na przeklętą wyspę Martha’s Vineyard, a zmartwiona Juli podąża za nim. David chce przypomnieć sobie tragiczne wydarzenia poprzedzające śmierć Charlie. Jedyne, co pamięta, to echo wystrzału. Obawia się najgorszego – że to on zastrzelił narzeczoną. Kiedy policja trafia na kobiece szczątki w morzu, Juli ogarnia zwątpienie. Co naprawdę wydarzyło się zimą na klifie? I jaką rolę w tym wszystkim odegrał David?
Czy jak bohaterowie tej powieści powróciłabym na przeklętą wyspę? Moja odpowiedź brzmi: na pewno nie, a z całą pewnością nie tak szybko. Pięć miesięcy to zdecydowanie za mało czasu, aby otrząsnąć się z szoku po wydarzeniach, które miały miejsce w pierwszej części Serce ze szkła. Tym bardziej zdziwiona byłam, gdy przeczytałam, że David i Juli zdecydowali się ponownie wybrać na Marta’s Vineyard. Ja broniłabym się rękoma i nogami.
Skończyła się zima i mamy początek bardzo ciepłego lata. Atmosfera wyspy zmienia się z niegościnnej, chłodnej, wietrznej na bardziej wakacyjną. Jednak nie znaczy to, że duch Madeleine Bower odpoczywa. Klątwa ma się cały czas dobrze i na każdym kroku daje o sobie znać.

W tej części David, który wydaje się być już wyleczony, postanawia wrócić na wyspę po odpowiedzi na dręczące go pytania. Chłopaka prześladuje niejasna wizja śmierci Charlie. Zaczyna się złowieszcze i niewytłumaczalne przyciąganie przez przeklęte klify, które na swoim koncie mają już kilka ofiar. Czy duch Madeleine pozwoli Davidowi i Juli wrócić do Bostonu, czy też uwięzi ich na wyspie? Na domiar złego zostają znalezione w wodzie kobiece szczątki i trwają badania, aby potwierdzić jej tożsamość. Czy to możliwe, że to zwłoki Charlie?
Nie wierzyłam w duchy, lecz z jakiegoś powodu zawsze dawałam sobie wmówić ich istnienie. Nie miałam za to żadnych powodów, by nie wierzyć w zmiany, które Sorrow wywoływało we mnie i w Davidzie. Dopiero co tu przyjechaliśmy, a już byliśmy na najlepszej drodze, by wrócić do dawnych zwyczajów. Miałam wrażenie, że ponura aura tego smutnego, starego domu rozszerza się i na nas.
Początkowo trochę senna i powolna akcja pozwala nam przyzwyczaić się do zdarzeń i bohaterów wcześniejszej części. I cóż, przyznaję, że  Serce w kawałkach czytało mi się równie dobrze, jak Serce ze szkła. Lange nie osiadła na laurach i udało jej się mnie ponownie zainteresować. Jednak jedna rzecz się powtarza, niestety. To główni bohaterowie powieści, których nie bardzo lubiłam w pierwszym tomie, teraz również nie dali się polubić. Irytowali mnie, zarówno David, jak i Juli. Ich niezdecydowanie prześladowało mnie nawet po odłożeniu książki.

Akcja Serca ze szkła osadzona była w zimowej i mrocznej atmosferze. Przyznacie, że podobny nastrój, budzący grozę zdecydowanie trudniej oddać w lecie, gdy świeci słońce, a niebo jest błękitne. Autorka, aby nas straszyć czy wywoływać niepokój, wiele akcji przenosi w pory nocne. I mimo tego, że jest ciepło, można poczuć razem z bohaterami nieprzyjemny dreszcz przebiegający po plecach.
Sztywnym ruchem obróciłam się na pięcie i ruszyłam schodami na piętro, lecz w połowie drogi moim ciałem wstrząsnęły znajome zimne dreszcze. Tym razem były jednak tak silne, że musiałam się przytrzymać poręczy. Momentalnie przypomniałam sobie strach, który mnie ogarnął w hangarze na pomoście, lecz tamto było niczym w porównaniu z lodowatą falą tutaj. Wydawało mi się także, że słyszę złośliwy chichot Madeleine, równie podły i pełen tryumfu jak w moim koszmarze.
Mrocznego, a zarazem romantycznego thrillera dla młodzieży część druga. Oczywiście Serce w kawałkach polecam młodym czytelnikom, bo do nich kierowana jest ta zawiła historia. Polecam także tym, którzy w thrillerach się lubują [sądzę, że się nie zawiodą]. Powieść także dla tych z was, którzy lubią mroczny, gotycki klimat i ciarki biegające po ciele.
W tej samem chwili policzki mu poszarzały, oczy straciły blask, a rysy się wyostrzyły jak zimą. Jak to w ogóle możliwe?! Nieraz słyszałam, że ktoś postarzał się z dnia na dzień, lecz uważałam, że to tylko takie powiedzenie. Teraz jednak, spoglądając na Davida, byłam gotowa przysiąc, że to możliwe. Bolało mnie serce, na którym pojawiało się coraz więcej pęknięć.
Czy ponownie wybierzesz się na Martha’s Vineyard?

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 88/52, Czytam opasłe tomiska – 416 stron, Czytam Young Adult, Dziecinnie, Historia z trupem, Kiedyś przeczytam 2016, Motyw zdrady w literaturze, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 88/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata - Niemcy