Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Bukowy Las. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Bukowy Las. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 8 maja 2018

To, co widzę bez ciebie - Peter Bognanni


Autor – Peter Bognanni
Tytuł – To, co widzę bez ciebie
Tytuł oryginału – Things I’m Seeing Without You
Przekład – Magda Białoń-Chalecka
Wydawnictwo Bukowy Las
ISBN 978-83-8074-055-6

Siedemnastoletnia Tess rzuca liceum, ponieważ nie potrafi normalnie funkcjonować, od kiedy dowiedziała się, że nie żyje Jonah – chłopak, z którym od paru miesięcy codziennie wymieniała żartobliwe i czułe SMS-y, tweety i maile.
Mimo, że nie jestem od bardzo dawna nastolatką lubię książki młodzieżowe. Zdarzają się wśród nich pozycje bardzo dobre i niestety bardzo złe. Ale z reguły dostarczam sobie sporą dawkę rozrywki. Po powieść Petera Bognanni  To, co widzę bez ciebie sięgnęłam zachęcona wiadomością umieszczoną na okładce, że przypomina inną książkę, która bardzo mi się podobała – Gwiazd naszych wina. No cóż ja podobieństwa wielkiego nie widzę.

Bohaterka historii Bognanniego Tess Fowler po rzuceniu szkoły przeprowadza się do Minneapolis do swojego ojca. To może nie być łatwa zmiana w jej życiu. Ojciec mieszka trochę po spartańsku a zajmuje się organizowaniem nietypowych pogrzebów. Ale to właśnie pomoc przy pogrzebach może stać się skutecznym sposobem na to, by dziewczyna pogodziła się ze stratą, a przy okazji dowiedziała się przez co tak naprawdę przechodzi.

Może dlatego, że młodzieżą nie jestem, a książka jest niewątpliwie kierowana do nich – może właśnie dlatego nie bardzo rozumiałam żal towarzyszący Tess. Przecież na dobrą sprawę dziewczyna w ogóle nie znała Jonaha. Spotkali się na żywo tylko raz, a ich kontakty ograniczały się do komunikacji online.

Największym moim problemem z tą książką był fakt, że choćbym nie wiem jak się starała, nie udało mi się polubić głównej bohaterki. Nie potrafiłam zainteresować się czytaną historią Tess i automatycznie nie umiałam wczuć w tę opowieść. Jestem zdania, że młodzi ludzie, którzy muszą się postawić w sytuacji, gdy ktoś bliski umiera i radzić sobie z bólem po stracie będą inaczej odnosić się do tego przez co przechodzi Tess.

Byłam kilkakrotnie bliska odłożenia książki na półkę, by więcej do niej nie wracać. Jednak postanowiłam doczytać, ale niestety nie jestem zachwycona. Nie jest to lektura, którą będę pamiętać za kilka miesięcy. A szkoda, bo po informacji na okładce miałam nadzieję na bardzo ciekawą opowieść. Chyba muszę zweryfikować swój gust czytelniczy i zacząć ograniczać się do pozycji przeznaczonych dla mojej grupy wiekowej. Chociaż prawdę mówiąc rzadko bywam aż tak rozczarowana. Nie znajduję w tej książce niczego, do czego chciałabym powrócić. Ciekawy wydaje mi się tylko tytuł.

To, co widzę bez ciebie to książka o depresji, samobójstwie, żalu i radzeniu sobie ze stratą, ale także o miłości i poszukiwaniu siebie. Uważam jednak, że nie do końca Bognanni wykorzystał potencjał jaki dawała ta historia. Ja chyba po kolejne książki amerykańskiego pisarza nie sięgnę (a na pewno nie od razu). Myślę, że powieść Bognanniego może przypaść do gustu młodszym czytelnikom i im ją polecam. Nieco i dużo starsi odbiorcy mogą czuć się zawiedzeni. Do was należy decyzja czy dać szansę debiutującemu na polskim rynku Amerykaninowi.

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 1, Akcja 100 książek w 2018 roku – 40/100, Czytelnicze igrzyska, Łów słów 2018, Olimpiada czytelnicza – 296 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 40/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,3 = 7,2 cm, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie Czytamy nowości

wtorek, 13 lutego 2018

Moja siostra Rosa - Justine Larbalestier


Autor – Justine Larbalestier
Tytuł – Moja siostra Rosa
Tytuł oryginału – My Sister Rosa
Przekład – Magda Białoń-Chalecka
Wydawnictwo Bukowy Las
ISBN 978-83-807-4100-3

A gdyby najbardziej przerażającą osobą, jaką w życiu spotkałeś, była twoja dziesięcioletnia siostra?
Pomyślicie w tym momencie zapewne „co ona pisze –dziesięciolatka – niemożliwe”. A jednak możliwe. Rosa jest ślicznym dzieckiem, wygląda jak mały aniołek z burzą jasnoblond loków. Potrafi uwieść prawie każdego samym swoim spojrzeniem i rozbroić uroczymi dołeczkami w policzkach. Jak nie kochać takiej cudnej istotki? Ale Rosa nie jest taka słodka jakby się mogło wydawać. Krótko mówiąc Rosa jest małą psychopatką.

Historię poznajemy z punktu widzenia Che, siedemnastoletniego brata Rosy. Chłopak od momentu gdy dziewczynka przyszła na świat jest nią zauroczony. Bardzo kocha swoją młodszą siostrzyczkę, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, że nie wszystko jest z nią w porządku. Dziwne jest to, że odbiegające od normalności zachowania dziesięciolatki zauważa tylko jej brat. Wiecznie zapracowani rodzice nie wiedzą, że coś się dzieje, a każdą anomalię tłumaczą różnymi sposobami. Całkowicie pozbawiona empatii Rosa jest bardzo inteligentnym dzieckiem i wykorzystuje miłość, którą otacza ją Che. Dziewczynka potrafi obejść wszystkie przeszkody i znaleźć luki w każdym zakazie. Cały czas jest na etapie testowania granic, jak daleko może się posunąć i okręcania sobie wokół palca rodziców i innych dorosłych.

Che jest jej całkowitym przeciwieństwem. Chłopak tak naprawdę chciałby tylko czterech rzeczy: sparować (trenuje boks), ale zabraniają mu tego rodzice; znaleźć dziewczynę; wrócić do domu (Australii, a ze względu na pracę rodziców, co kilka miesięcy przenoszą się z miejsca na miejsce – obecny „przystanek” to Nowy Jork); i ostatnia sprawa, najtrudniejsza do zrealizowania – utrzymać Rosę pod kontrolą. Co prawda dziewczynka jeszcze nikogo fizycznie nie skrzywdziła, ale Che zdaje sobie sprawę, że jest to tylko kwestią czasu. Czy nastolatkowi uda się chronić innych przed Rosą?

Powieść Justine Larbalestier potrafi mocno wstrząsnąć czytelnikiem. Książka przeraża i wywołuje ciarki przechodzące nie tylko po plecach, ale po całym ciele. Moja siostra Rosa to bardzo zajmująca i frapująca lektura. Dzięki lekkiemu pióru australijskiej pisarki, książkę czyta się szybko – nie przesadzę gdy napiszę, że jednym tchem. Jeżeli jednak macie ochotę na nagłe i nieoczekiwane zwroty akcji, to nie jest tego typu książka. Historia jest przejrzysta, napisana płynnie i przystępnie; nie ma tutaj dłużyzn ani niepotrzebnych przydługich opisów.

Moja siostra Rosa nie jest typowym thrillerem. Według mnie książka w połowie bardziej przypomina powieść obyczajową ze świetnie zarysowaną warstwą psychologiczną. Kreacje bohaterów przyciągają, jednak najbardziej magnetyzująca jest postać dziesięcioletniej Rosy, niezdolnej do poczucia winy, ciągle manipulującej innymi, egoistycznej dziewczynki. Może to dziwne, ale właśnie Rosa została (jak dla mnie) przedstawiona najciekawiej. Intryguje i przeraża, zachwyca, niepokoi i zwyczajnie wkurza. Psychopata – dorosły, napawa strachem; psychopata – dziecko, zatrważa, ale i fascynuje. I tak jest w tym przypadku.

Powieść Justine Larbalestier pobudza wyobraźnię i wywołuje całą gamę, często sprzecznych emocji. Jeżeli szukacie książki, która was wciągnie od pierwszej strony to zdecydowanie polecam Moją siostrę Rosę. Poznajcie dziecko mające prawdziwego diabła za skórą.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 2, Akcja 100 książek w 2018 roku – 14/100, Czytelnicze igrzyska 2018, Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 14/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,3 = 16 cm, W 200 książek dookoła świata – Australia, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy - osoba

niedziela, 11 lutego 2018

Żółwie aż do końca - John Green


Autor – John Green
Tytuł – Żółwie aż do końca
Tytuł oryginału – Turtles All the Way Down
Przekład – Iwona Michałowska-Gabrych
Wydawnictwo Bukowy Las
ISBN 978-83-8074-127-0


Żółwie aż do końca to moje czwarte spotkanie z twórczością amerykańskiego pisarza. Wcześniejsze randez vous odbyłam z powieściami Papierowe miasta, 19 razy Katherine i Gwiazd naszych wina. Dwie historie stworzone przez Greena zostały przeniesione na ekran. Jak wiecie nie jestem nastolatką, ale niezmiernie podoba mi się wyobraźnia Greena. Green pisze książki ważne i mądre. Czy będzie tak i tym razem?

Główną bohaterką i narratorką najnowszej powieści Greena jest szesnastoletnia Aza Holmes. Aza nie jest taką całkiem zwyczajną nastolatką. W jej głowie żyją "demony". Dziewczyna cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne (OCD) czyli inaczej mówiąc nerwicę natręctw.
Liczba mikrobów w moim biomie jakieś tysiąc razy przewyższa liczbę ludzi na całej Ziemi, a ja czasem mam wrażenie, że czuję, jak we mnie żyją, mnożą się i umierają (…) Przyznaję, że mam pewien problem lękowy, ale z drugiej strony, cóż jest nieracjonalnego w przejmowaniu się faktem, że jest się wielką kolonią bakterii obleczoną w skórę?
W świecie, w którym w pewnym sensie zamknęła się nastolatka nie ma miejsca na przyjaźń. Całe szczęście, że dziewczyna ma prawdziwą przyjaciółkę, Daisy, która rozumie i akceptuje „dziwactwa” Azy. To właśnie dzięki Daisy Aza angażuje się w poszukiwania zaginionego miliardera Russela Picketta. Nie myślcie sobie, że Aza ma za mało problemów z sama sobą, ale gra jest naprawdę warta świeczki – stawka jest wysoka, sto tysięcy dolarów wszak piechotą nie chodzi. W związku z tym Aza musi odświeżyć znajomość z Davisem, synem miliardera.

Żółwie aż do końca to najbardziej osobista książka w dorobku Johna Greena. Pisarz „obdarzył” główną bohaterkę problemami, z którymi sam musiał się zmierzyć. Aza, tak jak on wcześniej, zmaga się z chorobą, którą ciężko sobie poradzić i trudno jest zaakceptować. Ta książka jest przejmująca i intrygująca, ale jednocześnie dodająca otuchy. Najnowsza powieść Greena to historia o rodzinie, przyjaźni, pokonywaniu przeciwności losu, ale także o miłości. Miłości, która jest mądra (może trochę za mądra jak na nastolatki) i nieprzesłodzona.
„Zakochać się” to dziwne określenie, podobne do „zakopać się” – jakby się grzęzło w ruchomych piaskach i nie mogło temu zaradzić. Nie grzęźniesz tak w przyjaźni, gniewie czy nadziei. Tylko w miłości.
John Green po raz kolejny przekonuje mnie, że warto go czytać. Nie pisze książek o niczym, a z pełnym zrozumieniem tego, co dzieje się z młodymi ludźmi. Autor nie ubarwia i nie koloryzuje. Jego proza jest szczera, przekaz prosty, styl lekki i bardzo przystępny. Bohaterowie nie są papierowi, są postaciami z krwi i kości z ciekawymi charakterami. Każda z książek Greena jest historią barwną i mądrą, skłaniającą czytelnika do przystanięcia i zastanowienia się nad życiem.
Ale naprawdę przerażające nie jest kołowanie coraz szerszą spiralą, tylko coraz węższą. Taką, która się zacieśnia. Byciem wciąganym w wir, który kurczy i kurczy twój świat, aż w końcu kręcisz się w miejscu, uwięziony w celi, która na dokładnie twoje rozmiary, a na koniec uświadamiasz sobie, że wcale nie znajdujesz się w celi. Ty jesteś celą.
Nadal pozostaję pod urokiem amerykańskiego pisarza, gorąco polecam i skłaniam do rozpoczęcia przygody literackiej z jego twórczością. Sądzę, że się nie rozczarujecie.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 2, Akcja 100 książek w 2018 roku – 13/100, Czytelnicze igrzyska 2018, Olimpiada czytelnicza – 304 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 13/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,3 = 12,7 cm, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy - zwierzę

środa, 6 grudnia 2017

Podtrzymując wszechświat - Jennifer Niven

Autor – Jennifer Niven
Tytuł – Podtrzymując wszechświat
Tytuł oryginału – Holding Up the Universe
Przekład – Donata Olejnik
Wydawnictwo Bukowy Las
ISBN 978-83-8074-071-6

Podtrzymując wszechświat

Przejmująca historia o znajdowaniu osoby, która widzi cię takim, jakim jesteś naprawdę.
Podtrzymując wszechświat to najnowsza powieść Jennifer Niven amerykańskiej pisarki, a moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. I powiem wam szczerze, że mam ochotę na jeszcze.
Wszystkim się wydaje, że dobrze znają Libby (…). Nikt jednak nie zadaje sobie trudu, żeby dojrzeć cokolwiek poza jej wagą, poznać ją tak naprawdę. Po śmierci mamy Libby zajadała się w czterech ścianach swojego domu w towarzystwie załamanego ojca i własnego smutku. Teraz dziewczyna wraca do szkoły, jest gotowa na nowych przyjaciół, miłość, na wszystko, co życie ma jej do zaoferowania.
Ona – Libby Strout, kiedyś najgrubsza nastolatka Ameryki. On – Jack Masselin, chłopak cierpiący na rzadką przypadłość, prozopagnozję. Krótko mówiąc Jack nie rozpoznaje twarzy, nawet jeśli zna kogoś od bardzo dawna. To oni są głównymi bohaterami opowieści Jennifer Niven oraz naprzemiennie jej narratorami.
Wszystkim się wydaje, że dobrze znają Jacka. Owszem, to popularny i lubiany uczeń, ale i osoba, która nauczyła się nie rzucać w oczy. Nikt nie zna wielkiego sekretu Jacka (…). Jack potrafi zaprojektować i zbudować niemal wszystko, ale nie jest w stanie zrozumieć, jak działają trybiki jego własnego mózgu.
Trudno o tak bardzo niedopasowaną parę jak Libby i Jack (na pierwszy rzut oka, oczywiście). Ona zmagająca się z nadwagą, w pewien sposób napiętnowana, wywołująca ogólne zaciekawienie, ale nie w dobrym tego słowa znaczeniu. On jest popularnym chłopakiem, mającym przyjaciół, ale tak naprawdę nikt go nie zna. Na skutek głupiego żartu Libby i Jack zwracają na siebie uwagę i nie będzie nadużyciem jeśli napiszę, że zaczyna łączyć ich przyjaźń… a może coś więcej (?)

Wszelkie odmienności są postrzegane przez społeczeństwo w sposób nieprzychylny, a zbyt często opresyjny. I obojętnie gdzie rzecz się dzieje, tak po prostu jest na całym świecie. Libby musi żyć z łatką, która przylgnęła do niej kilka lat temu. Owszem schudła, ale nadal jest duża i zdaje sobie z tego sprawę. Bardzo chciałaby być postrzegana w inny sposób, ale pewnych spraw nie da się przeskoczyć. Jack natomiast z powodzeniem ukrywa swoją ułomność i chyba nie ma się co dziwić. Bardzo możliwe, że byłby traktowany jak dziwadło, a na pewno ciekawostkę.

Podtrzymując wszechświat to bardzo zajmująca lektura. Ciekawa przez tematykę, ale też przez przyjemny w odbiorze styl autorki. Powieść dotyka ważnych, nie tylko dzisiaj, problemów. Problemów, z którymi radzą sobie tak nastolatki, jak i osoby dorosłe: akceptacja otoczenia,  brak tolerancji, spełnianie marzeń.

Bohaterowie powieści Niven są dobrze wykreowani i trudno nie polubić tej dwójki nastolatków. Jack jest, mimo popularności, pogubiony. Libby natomiast przebojowa, odważna, choć czasami pocą jej się z nerwów ręce. Libby można pokochać, bez względu na wiek. To taki typ bohaterki, za którą trzyma się kciuki.

Podtrzymując wszechświat jest książką dla młodzieży, ale uważam, że nie tylko. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie, bo podobne problemy zdarzają się cały czas w normalnym życiu i nie każdy potrafi sobie z nimi radzić jak ta wyjątkowa para nastolatków. Opowieść Jennifer Niven jest wartościowa, nietuzinkowa, oryginalna i szczerze polecam ją innym czytelnikom.

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytamy powieści obyczajowe, Czytelnicze igrzyska 2017, Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 154/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3 = 11 cm, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie Czytamy nowości

niedziela, 23 lipca 2017

Sekta z Wyspy Mgieł - Mariette Lindstein

Autor – Mariette Lindstein
Tytuł – Sekta z Wyspy Mgieł
Tytuł oryginału – Sekten På Dimön
Trylogia – ViaTerra
Przekład – Urszula Pacanowska Skogqvist
Wydawnictwo Bukowy Las
ISBN 978-83-8074-051-8

Sekta z Wyspy Mgieł

Mariette Lindstein urodziła się i wychowała w szwedzkim Halmstad. Jako młoda dziewczyna planowała karierę dziennikarską. Niestety, w wieku dziewiętnastu lat trafiła do Kościoła scjentologicznego. Udało jej uciec w 2004 roku. Wyzwoliwszy się w końcu spod władzy scjentologów postanowiła opisać swoje doświadczenia i wyjawić prawdy na temat nadużyć, których była ofiarą. Sekta z Wyspy Mgieł to jej debiut i jednocześnie pierwsza część elektryzującej trylogii.
Na wyspie u wybrzeża Szwecji osiedlił się  ruch New Age. Jego charyzmatyczny przywódca, Franz Oswald, opracował naukę ViaTerra, która ponoć ma przywracać spokój ducha i naturalną równowagę ciała. Ruch ma magnetyczną moc przyciągania celebrytów i ludzi władzy.
Sofia Bauman jest główną bohaterką powieści Sekta z Wyspy Mgieł. Dziewczyna niedawno skończyła studia, a także toksyczny związek z chłopakiem, nie bardzo wie co zrobić ze swoim życiem. Razem z koleżanką biorą udział w odczycie, który prowadzi nie kto inny, jak Franz Oswald. Mężczyzna robi na dziewczynie piorunujące wrażenie, jest męski, przystojny, charyzmatyczny. Sofia daje się oczarować piękną wizją, którą roztacza przed nią Oswald i przyjmuje jego ofertę pracy.

W taki sposób trafia na spowitą mgłą wyspę, osnutą tajemnicami. Piękna posiadłość, spokój i cisza na początku sprawiają dziewczynie niebywałą radość. Niestety z biegiem czasu zdaje sobie sprawę z poświęceń i wyrzeczeń; przestaje być szczęśliwa i zaczyna orientować się, że ten obiecywany raj na ziemi jest sektą. Żałując pochopnie podjętej decyzji, chciałaby się wycofać i wrócić do normalnego życia. Ale tak się składa, że nikt nigdy nie opuścił ViaTerra, którego „strzeże” ogrodzenie pod napięciem.

Każda sekta ma własną ideologię, cechy i reguły funkcjonowania. Różnice są jednak bardzo subtelne. Podstawą działania sekty jest psychomanipulacja osób wewnątrz organizacji, jak i potencjalnych członków. Ofiarami najczęściej są osoby młode, które poszukują odpowiedzi na pytania o sens życia, szukający własnej drogi. Nie jest inaczej w przypadku ViaTerra. Absolutna dyscyplina, pełne zaangażowanie i całkowite podporządkowanie guru – Oswaldowi. Jak to brzmi? Prawdziwy koszmar – bo gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla człowieka.

Sektę z Wyspy Mgieł czyta się niemal błyskawicznie, a jest to niewątpliwie zasługą przystępnego języka jakim posługuje się szwedzka autorka. Zdecydowanie nie jest to obiecywany fenomen na miarę Millennium Stiega Larssona, ale przyznaję, że czytałam z dużym zainteresowaniem. Można się dowiedzieć o mechanizmie działania sekty,  manipulacji, dezinformacji i w końcu wzbudzaniu poczucia winy, wstydu, lęku. Chwilami zastanawiałam się, jak to możliwe dać sobie tak wyprać mózg, momentami zwyczajnie trafiał mnie szlag i byłam bliska rzuceniem książki w kąt, ale koniec końców niczemu przecież nie była winna.

Mariette Lindstein przelała na papier to przez co sama przeszła. Powieść, mimo iż jest debiutem uważam za bardzo dobrą. Sądzę, że jest w niej wszystko, co powinno się znaleźć. Napisana ciekawie, niespiesznie, ale nie nużąco. Daje nadzieję na świetną kontynuację, na którą z niecierpliwością będę wyczekiwać.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

Bezsenne wyzwanie – demoniczne spotkania, Czytelnicze igrzyska 2017, Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 107/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 4,2 = 37,7 cm, W 200 książek dookoła świata – Szwecja, Wielkobukowe wyzwanie – północny wiatr, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy – miejsce, Zatytułuj się - S

czwartek, 20 kwietnia 2017

Nowe śledztwa Klary Schulz. Tajemnica Nathaniela - Nadia Szagdaj

Autor – Nadia Szagdaj
Tytuł – Nowe śledztwa Klary Schulz. Tajemnica Nathaniela
Cykl – Nowe śledztwa Klary Schulz
Wydawnictwo Bukowy Las
ISBN 978-83-8074-036-5



Z cząstką twórczości Nadii Szagdaj miałam okazję się zapoznać przy okazji powieści Love… a bez niej tylko mrok. Książka spodobała mi się na tyle, że gdy tylko nadarzyła się okazja postanowiłam przeczytać kolejną. Tym razem wybór padł na pierwszą część cyklu Nowe śledztwa Klary Schulz. Po przeczytaniu niestety stwierdzam, że zdecydowanie wolę książki sensacyjne rozgrywające się współcześnie [oczywiście oprócz klasyki, którą uwielbiam], a kryminały retro to nie jest do końca moja bajka. Jednak przyznaję, że to intrygująca lektura.

Mamy rok 1913, Breslau. Trwa właśnie śledztwo w sprawie tajemniczych samobójstw prostytutek, które prowadzi Gabriel Hübschner. Postanawia do współpracy zaprosić panią detektyw Klarę Schulz. Kobieta nie doszła do siebie po strzelaninie, w której o mało nie straciła życia. Nie radzi sobie ze sobą [jest uzależniona od leków przeciwbólowych], więc nie dziwi, że nie ma zamiaru się w nic angażować. Ale gdy znika jej przyjaciółka Inge, postanawia wkroczyć do akcji.
Tego dnia Klara czuła się, jakby miała opuścić ziemski padół. Od rana piekielnie bolała ją głowa. Tabletki skończyły się na dobre. Ona natomiast po każdym łyku swojej ulubionej kawy miała wrażenie, jakby ktoś rytmicznie uderzał ją w głowę siekierą. A przynajmniej tak to sobie wyobrażała.
Sądzę, że lepiej by było gdybym przeczytała wcześniej trylogię kryminalną Kroniki Klary Schulz. Przyznaję, że brakowało mi pewnych informacji i momentami czułam się jak dziecko we mgle, a bardzo nie lubię tego stanu rzeczy.

Lubię kryminały i czytuję. Jedne mnie zachwycają, po inne nigdy już nie sięgnę. Zastanawiacie się zapewne, gdzie znajduje się miejsce na kryminały retro Nadii Szagdaj. Otóż chyba gdzieś pośrodku. Zgadzam się, że pierwsza część Nowych śledztw Klary Schulz to całkiem dobrze skonstruowana powieść kryminalno-obyczajowa. Bohaterowie, których z powodzeniem można by przenieść w dzisiejsze czasy, nie są jednowymiarowi, ale tacy z krwi i kości. Chyba mogłabym się z nimi zaprzyjaźnić, szczególnie z tytułową bohaterką Klarą.

Mimo tego, że nie jestem fanką kryminałów retro, to tę książkę nawet nieźle mi się czytało. Interesująco prowadzone śledztwo, retrospekcje, które nie nużą, a rozjaśniają ciemniejsze plamy i oczywiście intryga, zasługująca na pochwałę. Muszę jeszcze wspomnieć o lekkim i przyjemnym dla czytelnika stylu Nadii Szagdaj.
Całe życie przeszło jej przed oczami. Złapała się za szyję. Czuła ciepłą krew przeciekającą przez palce. Nie mogła nabrać oddechu. Gorąca maź zalewała jej płuca, napływała do przełyku i ściekała na śnieg. Panicznie próbowała złapać powietrze, lecz nie była w stanie. Tonęła. Dusiła się, dławiła. Połykała krew, czując w ustach jej metaliczny smak.
Powieść przeplatana jest fotografiami Breslau z czasu, w którym toczy się jej akcja. Przyznaję, że cudownie było przenieść się dzięki nim na uliczki Wrocławia z początku XX wieku.

Dla kogo Tajemnica Nathaniela? Oczywiście dla miłośników kryminałów, szczególnie tych, których akcja nie przebiega współcześnie, ale także dla wielbicieli twórczości młodej polskiej pisarki Nadii Szagdaj. Uważam, że jeszcze nie raz sięgnę po jej powieści. Polecam serdecznie.

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytam, bo polskie, Czytelnicze igrzyska 2017, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 53/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,3 = 25,3 cm, W 200 książek dookoła świata – Polska, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze 2017 - osoba

sobota, 8 kwietnia 2017

Dzięki za tę podróż - Tommy Wallach

Autor – Tommy Wallach
Tytuł – Dzięki za tę podróż
Tytuł oryginału – Thanks for the Trouble
Przekład – Nina Wum
Wydawnictwo Bukowy Las
ISBN 978-83-8074-050-1

Dzięki za tę podróż

Dzięki za tę podróż to moje drugie spotkanie z twórczością amerykańskiego pisarza i muzyka Tommy’ego Wallacha. Wcześniej miałam niewątpliwą przyjemność przeczytania jego debiutu literackiego Przed końcem świata.

Dzięki za tę podróż to powieść z gatunku young adult o młodzieży i dla młodzieży. Bohaterem jest siedemnastoletni Parker Santé, który zmaga się z problemami z samym sobą. Nastolatek jest wycofany i od tragicznej śmierci ojca nie wypowiedział ani słowa. Chłopakowi na niczym nie zależy, wagaruje, nie zamierza iść na studia, za to lubi przesiadywać w holu hotelowym, przyglądać się ludziom w nim mieszkającym, czasem ich okradając.

Wszystko się zmienia pewnego dnia w Halloween, gdy poznaje piękną srebrnowłosą dziewczynę. Zelda, bo tak ma na imię nastolatka (?) jest fascynująca, ale robi wrażenie, że na niczym jej nie zależy, nawet na pieniądzach, które chciał ukraść Parker. Dziewczyna twierdzi, że ma więcej lat niż na to wygląda, a do tego zamierza popełnić samobójstwo. Co z tego wyniknie?
Czekam na pewien telefon. Kiedy zadzwoni, oddam te pieniądze pierwszemu potrzebującemu, którego spotkam. A potem wsiądę w kolejkę, pojadę na most Golden Gate i skoczę z niego.
Powieść Wallacha napisana jest w narracji pierwszoosobowej, dzięki czemu mamy nieograniczony dostęp do tego, co się dzieje w głowie Parkera. Poznajemy jego myśli, uczucia, refleksje, obawy czyli wszystko to, co pozwala nam lepiej zrozumieć i poznać chłopaka.

Bohaterowie powołani do życia przez Tommy’ego Wallacha nie są idealni, ale nie sposób ich nie polubić. Zagubiony Parker, któremu wszystko wisi i który jest uwięziony z własnymi słabościami. Szalona, ale bardzo inteligentna Zelda, która ma zadanie zmienić nastawienie do życia Parkera. Cudowna dwójka, nie pospolita i taka, którą się pamięta po zamknięciu książki.
Czemu wszystkie złe rzeczy zajmują w naszych mózgach o wiele więcej miejsca niż te dobre? Czy każdy tak ma, czy to tylko ja? Znasz odpowiedź?
Nie mogę nie wspomnieć o kilku króciutkich opowiadaniach zręcznie wplecionych w fabułę książki. Są przepiękne, choć niestety nie kończą się happy endem. Dodają treści dodatkowego, nieuchwytnego smaczku.

Dzięki za tę podróż jest napisaną z niebywałą lekkością historią o przyjaźni i miłości. Na całe szczęście nie jest ckliwa, co mogłoby popsuć zamierzony efekt. To książka o pokonywaniu własnych słabości i ograniczeń. A także o znalezieniu sensu w życiu.
A może (i jakkolwiek maleńkie byłoby prawdopodobieństwo, pochylcie się nad nim, proszę), może naprawdę spotkałem na swojej drodze dziewczynę urodzoną dwa i pół wieku temu w Kassel, w Niemczech? A ona odmieniła moje życie w ciągu jednego weekendu, mimo że ja nie zdołałem odmienić jej…
Powieść Wallacha zdecydowanie polecam wielbicielom powieści obyczajowych oraz literatury młodzieżowej, choć jestem zdania, że nie jest to książka wyłącznie dla młodego czytelnika. Drugie spotkanie z twórczością amerykańskiego pisarza uważam za bardzo udane i pozostaje mi teraz oczekiwać na kolejne.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytamy powieści obyczajowe, Czytelnicze igrzyska 2017, Dziecięce poczytania, Grunt to okładka, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 44/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,1 = 5,7 cm, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie Czytamy nowości

sobota, 4 marca 2017

Przed końcem świata - Tommy Wallach

Autor – Tommy Wallach
Tytuł – Przed końcem świata
Tytuł oryginału – We All Looked Up
Przekład – Iwona Michałowska-Gabrych
Wydawnictwo Bukowy Las
ISBN 978-83-8074-049-5

Przed nadejściem Ardoru pozwalaliśmy, by identyfikowały nas etykiety – sportowiec, szmata, obibok, kujon. Potem spojrzeliśmy w niebo i wszystko się zmieniło. Powiedzieli, że asteroida dotrze do Ziemi w ciągu dwóch miesięcy. Mieliśmy dwa miesiące na to, by pozbyć się etykietek. Dwa miesiące, by stać się czymś więcej niż dotąd, czymś, co przetrwa, nawet gdy wszystko się skończy. Dwa miesiące, by naprawdę życ.
Jak będzie wyglądał koniec świata? Na pewno wielu z was się nad tym zastanawiało. Czy wypali się słońce i życie na Ziemi się po prostu skończy? Czy nastąpi Wielki Wybuch, czy Wielkie Rozdarcie? A może tak, jak w powieści Tommy’ego Wallacha koniec czeka nas przez tajemniczą asteroidę?

Błędem jest, jeśli myślicie, że ta książka to fantastyka. Nic bardziej mylnego. Przed końcem świata to całkiem niezła powieść obyczajowa o młodzieży i dla młodzieży. Plus należy się Wallachowi za udany debiut literacki. A wszyscy wiemy, że debiuty bywają różne, ten jest naprawdę dobry.

Tematyka książki jest często wykorzystywana w literaturze i filmie, więc nie było łatwo zainteresować czytelników tak popularnym problemem. Wallachowi ten zabieg się udał. Obsadził w rolach głównych młodych ludzi, którzy dopiero wchodzą w dorosłość. Bohaterów mamy czworo, dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Anita, trochę wycofana, w planach ma studia w Princeton. Eliza, nie ciesząca się najlepszą reputacją, najchętniej opuściłaby rodzinne Seattle. Peter jest szkolną gwiazdą koszykówki, ale wbrew utartym schematom nie jest pusty i zadufany w sobie. I Andy, miłośnik metalu i punku, któremu nie bardzo zależy na tym co będzie, byleby było zioło. Razem z tą czwórką przeżywamy cztery tygodnie do… apokalipsy(?)
Wyszedł w noc. Czuł się innym człowiekiem: wszystkie oczywistości zniknęły ze światłem. Niebo nad głową było obce w swojej doskonałości: na oberżynowym fiolecie lśniła jedna jasna gwiazda, niebieska niczym szafir, niczym okruch popołudnia, który ktoś zapomniał wytrzeć.
Najpierw pojawiła się na niebie niby-gwiazda, ale jakaś inna i nie świeci biało-żółtym światłem tylko na niebiesko. Trudno nie zwracać na nią uwagi. Okazuje się, że jest to asteroida Ardor, która zmierza w stronę Ziemi. W mediach podają, że najpewniej dojdzie do zderzenia, a do tego momentu zostało około ośmiu tygodni. Czym jest niecałe dwa miesiące, gdy ma się osiemnaście lat i dopiero zaczyna się życie? I w sumie o tym jest ta książka. O życiu w cieniu zagłady.
Gdyby nie Ardor, nie zaprzyjaźniłby się z Anitą, ani z Elizą. Może asteroida przewracała wszystko do góry nogami. Popularni staną się niepopularni. Wariaci posiądą Ziemię.
Czworo bohaterów, tak bardzo różnych, zbliża się do siebie i zaprzyjaźnia. W normalnych warunkach, na pewno nawet by się nie polubili.  Próbują jakoś radzić sobie z zaistniałą sytuacją, tak jak potrafią. Dzieci przestają uczęszczać do szkoły, dorośli chodzić do pracy, zaczynają się akty wandalizmu, wzrasta przestępczość. Razem z bohaterami książki przyglądamy się panice, chaosowi i niszczeniu świata.
Pomyślała o rzeczach, które pragnęła zrobić w życiu. Wszystkie żywoty, które chciała przeżyć, objawiły jej się niczym koślawe ścieżki wiodące w skrytą w cieniu przyszłość oświetloną niewielkimi plamkami światła: pierwszy dzień studiów, pojednanie ze zwariowana mamą, pierwszy prawdziwy chłopak […], pierwsza wystawa w Nowym Jorku […], ślub […], pierwsze dziecko […] Artykuły w czasopismach. Profesura. Romans. Morze Śródziemne. Wnuki.
Jak czwórka bohaterów spędzi pozostały czas? Może go upamiętnić – tylko dla kogo? Tymczasem łapią się na tym, że odliczają dni do końca, obliczają ile zostało im wschodów i zachodów słońca, ile… Czego nigdy już nie zrobią, nawet takich rzeczy, o których marzyli od dziecka. Co uczynią ze swoimi nadziejami i uczuciami. Jak mają przeżyć te ostatnie dni młodzi ludzie, gdy widzą, że dorośli, na których powinni polegać sobie nie radzą?

Przed końcem świata to całkiem udany debiut literacki, napisany lekko i przystępnie. Czyta się bardzo szybko i płynnie. Bardzo się cieszę, że przede mną druga powieść Tommy’ego Wallacha Dzięki za tę podróż. Mam nadzieję na równie dobrą rozrywkę. Tymczasem zapraszam was do przeżycia końca świata z bohaterami tej powieści. Polecam szczególnie młodzieży oraz wielbicielom powieści obyczajowych.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytamy powieści obyczajowe, Czytelnicze igrzyska 2017, Na tropie, Olimpiada czytelnicza, Pochłaniam strony, bo kocham tomy, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 28/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,1 = 7,1 cm, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie Czytamy nowości

środa, 24 sierpnia 2016

Love... a bez niej tylko mrok - Nadia Szagdaj

Autor – Nadia Szagdaj
Tytuł – Love… a bez niej tylko mrok
Wydawnictwo Bukowy Las
ISBN 978-83-64481-90-1
Młoda dziennikarka i autorka widmo, Ina Fisher wraca do swego mieszkania we Wrocławiu z krótkich londyńskich wakacji. Po bolesnym zderzeniu z rzeczywistością topi smutki w alkoholu. Następnego dnia budzi się z dziwnym przeczuciem, które kieruje ją na stronę policyjnej bazy osób zaginionych. Tak właśnie Ina dowiaduje się, że kilka dni wcześniej zniknęła bez śladu jej dawna szkolna koleżanka. Choć nigdy się szczególnie nie lubiły, Ina postanawia zająć się sprawą zaginionej kobiety, licząc, że w końcu uda się jej napisać duży artykuł pod swoim nazwiskiem i uwolnić od ciężaru pracy na cudze konto. Nie podejrzewa jednak, że to, czego się dowie, zarówno o byłych kolegach z liceum, jak i samej sobie, poprowadzi ją o wiele dalej, niż zakładała, a śledztwo, którego się podejmie, okaże się początkiem drogi wiodącej w mrok.

Wrocław, odpychający, brudny i szary, nie taki jaki znamy z folderów i kartek pocztowych. Taki Wrocław przedstawia nam Nadia Szagdaj w swojej nowej powieści. I to taki Wrocław staje się sceną dla misternie utkanej intrygi. Love… a bez niej tylko mrok to thriller psychologiczny, mroczny i trzymający w napięciu do ostatniej strony.

Bohaterką powieści jest dziennikarka freelancerka, pracująca dla brukowców, które karmią się brudem tego świata. Ale Ina Fisher ma ambicje stać się rozchwytywaną dziennikarką. A pomóc jej w tym ma zaginięcie szkolnej koleżanki, Agnieszki. Gdyby tak udało się rozwiązać zagadkę zniknięcia młodej kobiety, wtedy powstałby naprawdę wartościowy materiał. Niestety życie nie jest usłane różami i wszystkie tropy prowadzą donikąd. Podejrzany zaś wydaje się każdy. Agnieszka miała wyjątkowy talent do narobienia sobie wrogów. Nikt jej nie lubił, większość się jej bała, a każdy cieszy się, że zniknęła. Niezbyt pomaga też policjant Olaf Bieniek, z którym Ina nawiązuje płomienny romans.

Powolna początkowo treść ustępuje miejsca szybko posuwającej się akcji, szykując czytelnika na zakończenie, które wbija w fotel. Interesująco napisana książka, w której bohaterka jest często całkowicie bezradna i zdezorientowana, albo natrafia na mur z milczenia lub niedomówień. Oprócz tematu przewodniego, czyli zaginięcia młodej kobiety, autorka zafundowała nam temat poboczny, który w pewnym momencie wydał mi się ciekawszy od prowadzonego śledztwa. Tematem tym jest przemoc w rodzinie, pokazana na przykładzie przyjaciółki Iny. Tym, którzy czekają na miłosne uniesienia, śpieszę donieść, że takowym nie uraczycie. Romans jest, ale chwilami przypomina bardziej przeciąganie liny. Po jednej stronie mamy Inę, rozwódkę, która chciałaby faceta na stałe. Z drugiej zaś Olafa, rasowego policjanta, trochę gburowatego i oschłego, któremu chyba nie zależy na trwałym związku. Jest trochę seksu, ale wszystko pięknie się równoważy.

Love… a bez niej tylko mrok to całkiem sprawnie napisany thriller. Nie miałam okazji dotąd poznania twórczości Nadii Szagdaj, ale odrobiłam pracę domową i wiem, że jest autorką trylogii Kroniki Klary Schultz. Co więcej, w wolnej chwili zamierzam przeczytać te książki. Słusznie więc wnioskujecie, że ta powieść bardzo dobrze wpisała się w mój gust czytelniczy.

Dla kogo Love…? Przede wszystkim dla wielbicieli thrillerów psychologicznych i powieści kryminalnych. Dla osób, które nie lubią opowieści zbyt oczywistych i historii podanych na tacy. W końcu dla fanów twórczości Nadii Szagdaj. Jeżeli chcecie poczuć się jak dziecko we mgle, nie wahajcie się. Polecam gorąco.

Dziękuję


Znalezione obrazy dla zapytania bukowy las wydawnictwo

Książka bierze udział w wyzwaniach:


52/2016 – 124/52,  Czytamy nowości, Historia z trupem, Kiedyś przeczytam 2016, Kryminalne wyzwanie, Motyw zdrady w literaturze, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 124/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,3 = 24,6 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata - Polska