środa, 29 listopada 2017

Dzisiaj premiera - Skazaniec, tom VI. Liczba życia - Krzysztof Spadło

Autor – Krzysztof Spadło
Tytuł – Skazaniec, tom VI. Liczba życia
Cykl – Skazaniec
Wydawnictwo KAGO
ISBN 978-83-948059-1-3


Pisząc swoje wyznania, dochodzę do wniosku, że muszę opowiedzieć wam o mało znanych rewirach więziennego życia, ukrytych w cieniu, zepchniętych na margines, obwarowanych zmową milczenia i regułach owianych tajemnicą. Gdybym miał skupić się na sprawach związanych tylko z grypserką, musiałbym na to poświęcić setki stron, albo i jeszcze więcej. Natomiast moim celem jest ukazanie, jaką ewolucję przeszło to środowisko we wronieckim więzieniu począwszy od chwili swojego rozkwitu w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych, aż do dnia mojego wyjścia na wolność.
Liczba życia to szósty już tom świetnego cyklu Skazaniec Krzysztofa Spadło oraz moje kolejne spotkanie z bohaterami tych niesamowitych powieści. Szósty tom, który ukazuje się właśnie dzisiaj, po pięciu miesiącach od piątego tomu Zawsze mnie kochaj. Nie spodziewałam się, że tak szybko przyjdzie mi powrócić na więzienne korytarze…

Oczywiście akcja Liczby życia dzieje się, jak we wszystkich częściach, w murach Centralnego Więzienia we Wronkach, a rozpoczyna się w roku 1952. Tytułowym skazańcem [nadmieniam, bo może ktoś nie zna tego cyklu(?)] jest Stefan Żabikowski, dla znajomych i przyjaciół Ropuch. Stefan jest z Kalisza [mojego rodzinnego miasta], a skazany został na karę dożywotniego więzienia. Mężczyzna skończył pięćdziesiątkę, więc chyba zdajecie sobie sprawę jak długo już garuje. Nadal pracuje w więziennej stolarni, dzięki czemu ma możliwość pracy zarobkowej. A jak wiadomo powszechnie pieniądz rządzi światem, zwłaszcza w więzieniu.

W najnowszym tomie Skazańca Krzysztof Spadło zaznajamia nas z podkulturą grypsujących. Do tej pory myślałam, że grypsujący posługują się do rozmowy rękoma, migając podobnie jak ludzie niemi lub piszą liściki maczkiem. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo złożony jest język grypserów. Ile różnych całkiem nowych słów znajduje się w ich słowniku. Powiem wam, że trzeba  mieć nie lada łeb żeby to wszystko opanować. Ja zrobiłam sobie ściągawkę, z której musiałam od czasu do czasu korzystać.
W obliczu jakiekolwiek niebezpieczeństwa, nieważne czy to ma miejsce w celi, na peronie czy na promenadzie, Człowiek nigdy nie powinien się bać lub załamywać. Po prostu bez względu na okoliczności nie wolno mu pękać. Po drugie, żaden z Ludzi nie powinien przyznać się do popełnienia przestępstwa lub przewinienia, które godzi w więzienny regulamin. Nawet jeśli ktoś zostałby przyłapany na gorącym uczynku, to jego obowiązkiem jest iść w zaparte i wszystkiemu zaprzeczać.
Razem z Ropuchem przeżywamy dole i niedole życia za kratami i co tu kryć – tak długiego pobytu w odosobnieniu, że już prawie się nie pamięta jak wygląda istnienie na wolności. Stefan nauczył się bytowania w murach więzienia, przywykł, co nie znaczy, że nie chciałby się znaleźć po drugiej stronie murów. Większość swojego życia odbył jednak jako skazaniec odsiadujący wyrok. Mijają dni, miesiące, lata, a nasz bohater „tkwi na posterunku”. Zmieniają się pory roku, jedni więźniowie wychodzą na wolność po odbyciu kary, inni umierają, kolejni trafiają za kraty. C’est la vie.

Nie wiem czy z nudów, czy może żeby udowodnić innym osadzonym jakim charakterniakiem się jest, niektórzy z więźniów wpadają naprawdę na bardzo głupie pomysły. Wyobraźnia podsuwa im takie rozwiązania, że skóra cierpnie jak się to czyta, ale więcej nie napiszę żeby nie psuć wam przyjemności z lektury. Powiem tylko, że mają chłopiny inwencję iście twórczą. Jednak nie próbujcie tego w domu…  Jednym z wyjątków, którym nie wpadają tak durne pomysły do głowy, jest właśnie Stefan. Może dlatego, że potrafi wykorzystać czas. Prawie zachłannie czyta książki, a nawet uczy się ich na pamięć…

Jak w każdej książce, tak i w tej Krzysztof Spadło przemyca prawdziwe wydarzenia ważne dla Polski i dla świata, które dzieją się poza murem wronieckiego więzienia, m.in.: śmierć Józefa Stalina; John Fitzgerald Kennedy zostaje 35. prezydentem Stanów Zjednoczonych;  wyścig kosmiczny między Stanami a ZSRR czyli współzawodnictwo w eksploracji kosmosu…

Liczba życia to książka, która mimo że została zakwalifikowana jako dramat sensacyjny, wymyka się wszelkim podziałom i nie można jej włożyć do jednego worka z żadnym z gatunków. Ta książka to prawdziwy tygiel literacki – jest pamiętnikiem, dramatem, powieścią historyczną i obyczajową w jednym.

Skazaniec jest cyklem wyjątkowym, opowiadającym historie życia, które możemy sobie tylko wyobrażać (i oby tak było). Seria posiada świetnie wykreowanych, bardzo różnorodnych bohaterów. Jednych lubi się od pierwszego zdania, innych się nie znosi. Ale trzeba o nich powiedzieć jedno, są realistyczni, tacy z krwi i kości, o ciekawych i nietuzinkowych charakterach. Dzięki tym powieściom mamy okazję poznać codzienną egzystencję więźniów oraz warunki panujące w zakładach penitencjarnych.

Kiedyś napisałam takie zdanie, które tutaj pragnę przytoczyć, bo pasowało kiedyś, pasuje teraz i w przyszłości będzie jak znalazł: Nasuwa się jeden wniosek na temat więźniów. Największym więzieniem są dla siebie oni sami, a nie mury ich otaczające. Poprzez ograniczenia ich ciała stają się tak naprawdę celami. Zamykając się w sobie budują więzienia dla swoich ciał i umysłów. Chyba przyznacie mi rację, że przebywanie w zamknięciu nie jest ani łatwe, ani przyjemne, a gdy się odsiaduje taki wyrok jak główny bohater, to szkoda gadać.

Cykl Skazaniec (dosłownie każda z książek) ma w sobie coś, co sprawia, że z niecierpliwością czeka się na kolejną część. Już dzisiaj żałuję, że niedługo musi się skończyć. To taki rodzaj opowieści, że chce się przeczytać od razu, zachłannie. I powiem wam, że gdy już się zacznie lekturę, to nie da rady przerwać. Mnie każdy kolejny tom wciąga niezmiennie, zatracam się w nim. Prawie całkowicie znikam dla świata.

Autor odpowiednio i bez zarzutu stopniuje napięcie, żeby czytelnik się nie znudził i nie prędko odkrył w czym rzecz. Przez to książkę przeżywa się bardziej, a z chwilą odwrócenia ostatniej kartki jest się całkiem rozdartym. Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić was w progi wronieckiego więzienia, byście mogli tak jak ja przeżyć swoją „przygodę” z Ropuchem i innymi osadzonymi. Zdecydowanie polecam.

Za możliwość przeniesienia się znów do Wronek dziękuję Krzysztofowi Spadło


Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytam, bo polskie, Czytam nie tylko Amerykanów!, Czytelnicze igrzyska 2017, Gra w kolory, Grunt to okładka, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 151/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,5 = 24,7 cm, W 200 książek dookoła świata – Polska, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie Wiedźmy - osoba

niedziela, 26 listopada 2017

Informacyjnie - rozstrzygnięcie rozdania

Minęło 10 dni naszej zabawy. Do wygrania była książka Mroczne zakamarki Kary Thomas. Dziękuję wszystkim za uczestnictwo :)

Oto lista osób, która wzięła udział w rozdaniu i numerki do was przypisane:
  1. Krzysztof
  2. Krzysztof
  3. Marta
  4. Marta
  5. Edziorka
  6. Edziorka
  7. Paweł 
  8. Paweł
  9. Karolina 
  10. Karolina
  11. Basia
  12. Basia
  13. Beata
  14. Beata
  15. Sklerotyczka
  16. Edyta
  17. Edyta
  18. Dominika
  19. Marcin
  20. Marcin
  21. Mariusz
  22. Mariusz
  23. Julia
  24. Julia
  25. Dorota
  26. Dorota
  27. Melisa
  28. Melisa

Jak zwykle  skorzystałam ze strony losowe.pl i oto numery zwycięzców:

nr 26 - Dorota
nr 14 - Beata

Gratuluję dziewczyny i proszę o kontakt - monweg@wp.pl


sobota, 25 listopada 2017

Dziewczyna z Dzielnicy Cudów - Aneta Jadowska

Autor – Aneta Jadowska
Tytuł – Dziewczyna z Dzielnicy Cudów
Cykl – Nikita, tom 1
Seria – Imaginatio [SQN]
Wydawnictwo Sine Qua Non
ISBN 978-83-7924-620-5

Okładka książki Dziewczyna z Dzielnicy Cudów

W świecie naszej rodzimej fantastyki coraz istotniejsze miejsce zajmuje Aneta Jadowska, autorka heksalogii o Dorze Wilk, policjantce i wiedźmie w jednej osobie. Do tej pory jednak tylko raz sięgnęłam po jej twórczość. Konkretnie po Ropuszki czyli pierwszy tom  serii Dora i Witkac. Teraz miałam okazję zapoznać się z kolejnym cyklem, dzięki uprzejmości portalu dla recenzentów CzytamPierwszy.pl
Są przyjazne i urocze miasta alternatywne. I jest Wars – szalony i brutalny – oraz Sawa – uzbrojona w kły i pazury. Pokochasz je i znienawidzisz, całkiem jak ich mieszkańcy. Jak ona. Nikita. To tylko jedno z jej imion, jedna z jej tajemnic. Jako córka zabójczyni i szaleńca chce od życia jednego – nie pójść ścieżką żadnego z rodziców. Choć może być za późno.
Wars i Sawa to jak chyba wiecie postaci  z legendy o powstaniu Warszawy. Posiłkując się imionami  tych osób Jadowska stworzyła dwa alternatywne miasta, w których na pewno nie chciałabym zamieszkać. Nikita do tej pory kojarzyła mi się tylko z jedną osóbką, mianowicie z filmem Luca Bessona. Młoda złodziejka i narkomanka otrzymuje propozycję nie do odrzucenia i zaczyna zabijać na zlecenie dla agencji rządowej. O ile miasta mają się nijak do mądrej legendy polskiej, o tyle można się doszukiwać podobieństwa książkowej i filmowej bohaterki. Ile Nikity jest w Nikicie? Tytułowa Dzielnica Cudów to wyjątkowa część miasta. Wyjątkowość ta polega na tym, że przez pewne magiczne przekształcenia czas zatrzymał się dla niej w latach trzydziestych ubiegłego wieku.

Fantastyka i kryminał w jednym – to lubię. Jadowska uwiodła mnie Ropuszkami i ten romans trwa dalej dzięki Dziewczynie z Dzielnicy Cudów. Ciągle cierpię na chroniczny brak czasu, aby zatopić się w sławnej już heksalogii. Ale kiedyś na pewno to nadrobię.

Wracając do najnowszego „dziecka” polskiej pisarki, przyznaję że opowieść mnie wciągnęła, a raczej pochłonęła. Wsiąkłam i "obudziłam się", gdy przeczytałam ostatnie zdanie. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że podczas lektury nie było ze mną kontaktu. Żywe tempo i zawrotna akcja nie pozwolą wam się nudzić, a czytanie stanie się prawdziwą przyjemnością.
Moje imię… Cóż, brzmi nieźle. I jest równie fałszywe jak wszystkie inne, które mogą znać. Nie jestem Carmen, Nikitą, Sarą. Żaden z moich dowodów tożsamości nie uwzględnia tego prawdziwego. Sama już prawie zapomniałam, jak ono brzmi. Ostatni raz moja matka zwróciła się nim do mnie, kiedy miałam trzy lata. „Nie możesz nikomu powiedzieć, że tak się nazywasz. Od dziś jesteś Sarą”.
Główna bohaterka, tym razem Nikita, bo tak naprawdę miała tyle tożsamości, że dziw iż się jej nie myli. Trzydziestoletnia kobieta, odważna, energiczna i zdecydowana na wszystko. Te cechy przydadzą się jej teraz, gdyż właśnie została uprowadzona Zelda, piosenkarka z renomowanego klubu Pozytywka, a sprawę ma prowadzić właśnie Nikita. Dostaje co prawda wsparcie w postaci Robina, ale nie wiadomo czy faktycznie będzie on pomocny.

Nikita „pracuje” dla elitarnej grupy o nazwie Zakon Cieni. Przez swoją matkę, która notabene jest Matką Przełożoną zakonu, została wychowana twardą ręką. Wieczne przeprowadzki odcisnęły się na charakterze kobiety – stała się nieufna i nieczuła. Choć te cechy akurat w jej profesji stają się zaletami.
Każda matka nabywa wiedzę o czułych punktach własnej pociechy. Po prostu wie, co powiedzieć i zrobić, by dzieciaka zażenować, zdenerwować czy rozzłościć. Zwykle towarzyszą temu różne miłe rzeczy, jak bezwarunkowa miłość i wsparcie.
Dziewczyna z Dzielnicy Cudów to akcja i magia. Ci z was, którzy czytali serię o Dorze Wilk wiedzą, że taka mieszanka to znak rozpoznawczy Anety Jadowskiej. W książce, podążając za bohaterką natkniecie się na wiedźmy i na zmiennokształtnych. Ale natraficie też na wzmianki o innych fantastycznych istotach: wampirach, wilkołakach czy aniołach. Mówię wam - będzie się działo.

Niezdecydowanych i tych z was, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z autorką zapraszam do świata przez nią stworzonego. Sądzę, że się nie zawiedziecie i pokochacie nie tylko Nikitę, ale też inne wykreowane postaci. Moje drugie randez-vous z Anetą Jadowską uważam za bardzo udane. Książka okazała się świetnie skonstruowana, ciekawa i pełna humoru. Przyznaję, że Jadowska zarobiła w mojej skromnej osobie kolejną wielbicielkę swojego talentu. Cudowna historia – i fantastyka i kryminał – oba gatunki przenikają się, splatają i tworzą wspaniałą opowieść, którą się chłonie. Nuda na pewno wam nie grozi, a istnieje możliwość niedospania.

Przygotowani na spacer po Warsie, Sawie i Dzielnicy Cudów?

Gorąco polecam.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam, bo polskie, Czytam fantastykę, Czytam nie tylko Amerykanów!, Czytelnicze igrzyska 2017, Dziecięce poczytania, Grunt to okładka, Olimpiada czytelnicza, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 150/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,5 = 22,2 cm, W 200 książek dookoła świata - Polska

środa, 22 listopada 2017

Palamedes - Piotr Matywiecki

Autor – Piotr Matywiecki
Tytuł – Palamedes
Biuro Literackie
ISBN 978-83-65125-63-7


Piotr Matywiecki urodził się w 1943 roku w Warszawie. Przez lata pracował w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie. Działał w „Solidarności”. Współpracował z czasopismami literackimi, w tym z „Twórczością”. Przez ponad czterdzieści lat od debiutu wydał kilkanaście tomików poetyckich oraz kilka zbiorów eseistycznych. Był wielokrotnie nominowany do najważniejszych nagród literackich w kraju – aż pięciokrotnie do Nagrody Literackiej Nike (trzy razy w finale) – a także nagradzany m.in.: Nagrodą Literacką Gdynia, Wrocławską  Nagrodą Poetycką Silesius czy Nagrodą Literacką m.st. Warszawy. W tym roku ukazało się opus magnum poety, budowany od ponad trzydziestu lat poemat Palamedes.

W tym miejscu potrzebne jest wprowadzenie wyjaśniające, kto to jest ów Palamedes. Zapewne wszyscy znacie mity związane z wojną trojańską; każdy kojarzy klasyczny epos Homera, czyli Iliadę. Otóż, Palamedes był jednym z uczestników bitwy o Ilion, którego cechowała niezwykła roztropność. Ojcem jego był Nauplios, król Eubei, a nauczycielem nieśmiertelny król centaurów, Chejron. To dzięki Palamedesowi albo raczej przez niego Odyseusz wziął udział w wojennej wyprawie Achajów. Odkrył mianowicie podstęp króla Itaki, który chciał uniknąć walki udając szaleństwo. Odyseusz poprzysiągł Palamedesowi zemstę i już pod murami Troi podrzucił mu mieszek z trojańskimi monetami, oskarżając o zdradę. Wyrokiem była śmierć przez ukamienowanie. Nauplios, gdy dowiedział się o śmierci syna, postanowił wybudować fałszywą świątynię na klifie, tak by powracający statkami spod Troi Gracy rozbili się o skały. Nie pamiętacie tego bohatera z Iliady? Nic dziwnego, ponieważ tam Palamedesa nie znajdziecie, Homer o nim nie wspomina. Pojawił się dopiero w późniejszych poematach pohomeryckich, a także w traktatach filozoficznych .

Napisałam, że tekst był budowany, a nie pisany, gdyż poemat Matywieckiego stanowi świątynię Palamedesa, istniejącą w wielu wymiarach, kilku którym  chciałabym poświęcić trochę uwagi. Jednym z tych wymiarów jest tekst, posiadający mocną podstawę i wiele misternych wykończeń. Kolejnym wymiarem będzie mit, czyli również tekst, tyle że w formie najbardziej podstawowej – poemat stanowi jego wielką interpretację. Następny wymiar to sztuka; sztuka architektoniczna, sztuka pisania, mówienia i wszelkiego obrazowania świata. I może jeszcze człowiek jako ostatni z opisywanych wymiarów.

Zacznę od wymiarów tekstu i mitu. Matywiecki nie wykorzystuje opowieści o Palamedesie, by dokonać zwykłej reinterpretacji. Poeta buduje swój poemat od podstaw, opierając się na informacjach o Palamedesie; mit jest dla niego fundamentem i stelażem świątyni, którą dopiero stworzy. Matywiecki wychodzi daleko przed i za granicę mitu, nadbudowuje nowe sensy, wytycza wewnętrzne korytarze historii, które mają oddać całe jej złożoność i wagę dla cywilizacji. Palamedes nie jest jedynym bohaterem poematu. Wśród najważniejszych postaci pojawiają się także Odyseusz, Nauplios, Chejron, Zeus, a także Homer, którego milczenie na temat Palamedesa stanowi powracający motyw w tekście. Poezja przeplata się z fragmentami eseistycznymi, traktatowymi, a twórca odkrywa przed czytelnikiem swoje rozważania nad skutkami śmierci tytułowego bohatera.

Sztuka stanowi w Palamedesie wymiar, wydaje mi się, szczególnie ważny. Ukamienowanie Palamedesa, więc niejako zwycięstwo podstępu Odyseusza, zmienia pojmowanie i uprawianie sztuki. Matywiecki zwraca na to uwagę niejednokrotnie, sztuka Palamedesa odnosi się do natury, jest harmonijna, wywodzi się z nauk Chejrona, opiera się na prawdzie. Śmierć Palamedesa kończy epokę prawdy i rozpoczyna epokę kłamstwa, którego symbolem staje się Odyseusz. Dlatego też świątynia, którą zbudował Nauplios, jest fałszywą świątynią.

Człowiek zmienia się wraz z uśmierceniem Palamedesa, jego odkrycia nie wiążą się już z porządkiem rzeczy, ale dążą do chaosu. Ludzkość wybrała Odyseusza, czyli oszustwo dla otrzymania własnej korzyści, dokonania zemsty za ujawnienie tchórzostwa. Matywiecki najlepiej dostrzega tę granicę, która oddzieliła prawdę od kłamstwa i dlatego też Homer milczy o Palamedesie, gdyż prawda pozostaje niema, a fałsz krzyczy najgłośniej.

Palamedes stanowi wyjątkowe dzieło, choć muszę przyznać, że była to dla mnie wymagająca lektura. Erudycja Matywieckiego oraz jego przenikliwość połączone z talentem do pięknego pisania zaowocowały tekstem nie tylko oryginalnym, ale także niosącym wielką mądrość. Cieszę się, że mogłam przeczytać ten poemat i poznać historię Palamedesa, czego i wam wszystkim życzę.

Dziękuję

Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytam, bo polskie, Czytam nie tylko Amerykanów!,  Czytelnicze igrzyska 2017, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 149/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2 = 19,7 cm, W 200 książek dookoła świata – Polska, Wyzwanie Wiedźmy - osoba

wtorek, 21 listopada 2017

Dobra córka - Karin Slaughter

Autor – Karin Slaughter
Tytuł – Dobra córka
Tytuł oryginału – The Good Daughter
Przekład – Dorota Stadnik
Wydawnictwo HarperCollins
ISBN 978-83-276-3067-4


Karin Slaughter jest amerykańską pisarką, autorką powieści kryminalnych i thrillerów. Debiutowała w 2001 roku i w swoim dorobku ma już dwadzieścia książek, z których większość stała się bestsellerami. Mimo tego po raz pierwszy sięgnęłam po jej powieść.
Dwadzieścia osiem lat temu matka Charlotte i Samanthy została zamordowana na ich oczach. Żadna z dziewczynek nigdy nie zdradziła, co jeszcze wydarzyło się podczas brutalnego napadu na ich dom. Tragiczne wydarzenie zniszczyło więzi rodzinne, każda z sióstr poszła swoją drogą. Samantha robi karierę w Nowym Jorku, Charlotte prowadzi kancelarię w rodzinnym miasteczku. Życie płynie dalej, ale nagle wszystko zaczyna iść źle. Charlotte jest świadkiem dwóch brutalnych morderstw, które wstrząsają lokalną społecznością. Angażuje się w sprawę, nie podejrzewając, że przy okazji odkryje cała prawdę o0 rodzinnej tragedii sprzed lat. Siostry muszą połączyć siły, by raz na zawsze zamknąć tamten rozdział życia.
Tekst, który znalazł się na tylnej okładce chyba wystarczy, żeby mieć ogólne pojęcie o tym, co się kryje za tytułem Dobra córka. Postaram się skupić na ogólnej ocenie tej książki. Naczytałam się wiele pochlebnych opinii na temat amerykańskiej pisarki i po przesianiu ich przez sito miałam dosyć duże oczekiwania. Jednak najnowsza powieść Slaughter mnie nie porwała i przeczytałam ją trochę na siłę.

Alfred Hitchcock powiedział, że film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. To zdanie można zastosować również do gatunku literackiego, który sławę przyniósł Amerykance. Zaczyna się co prawda morderstwem, ale później napięcie spada i zaczyna wiać nudą. Później zaciekawienie czytanym tekstem wraca, ale nie jest to powieść, bez której nie można żyć i na pewno za miesiąc będę musiała się sporo napocić, żeby sobie przypomnieć o co w niej chodziło.

A miało być tak pięknie. Szwedzka autorka powieści kryminalnych Camilla Läckberg napisała rekomendację na okładce Dobrej córki: Mrożący do szpiku kości thriller o mrokach przeszłości. Talent i serce Karin Slaughter trzymają przy lekturze od pierwszej do ostatniej strony. No cóż, można się było spodziewać naprawdę wiele po takich słowach. Niestety to tylko słowa – opinia pozytywna dla koleżanki po fachu. Mam całkiem odmienne odczucia.

Cała książka jest przegadana, a filozoficzny i medyczny bełkot działał na mnie jak płachta na byka. Zdecydowanie za dużo tego. Co prawda powieść ratuje zakończenie, ale to chyba za mało, jak na książkę liczącą ponad pięćset pięćdziesiąt stron. No i są jeszcze liczne retrospekcje, które dodają historii realizmu i rozwiewają na chwilę przedłużającą się nudę.

Podsumowując, uważam że wielbicielom talentu Karin Slaughter Dobra córka może się podobać. Jednak ja od thrillera oczekuję znacznie więcej. Nie miałam dreszczy z wrażenia ani nie wbiło mnie w fotel. Sądzę, że gdyby książka została odchudzona o jakieś dwieście stron, wyszłoby to z korzyścią dla niej. Nie byłoby rozwlekłej opowieści o niczym. Jestem pewna, że nie prędko wezmę do ręki kolejną książkę Slaughter. 

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

Cztery pory roku, Czytelnicze igrzyska 2017, Dziecięce poczytania, Gra w kolory, Olimpiada czytelnicza, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 148/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,6 = 17,7 cm, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie Wiedźmy - osoba

czwartek, 16 listopada 2017

Szczęście w miłości - Kasie West

Autor – Kasie West
Tytuł – Szczęście w miłości
Tytuł oryginału – Lucky in Love
Przekład – Jarosław Irzykowski
Wydawnictwo Feeria Young
ISBN 978-83-7229-690-0


O wygranej, przegranej i… miłości
Od września w Polsce można wygrać naprawdę duże pieniądze w loterii EuroJackpot. Na pewno zastanawiacie się teraz po co o tym piszę. Jest powód. Bohaterka najnowszej powieści Kasie West całkiem spontanicznie, nie wierząc w możliwość wygranej, kupuje los na loterię. Olbrzymie jest zaskoczenie dziewczyny, gdy okazuje się, że to właśnie ona trafia najwyższą wygraną – pięćdziesiąt milionów. No dobra, nie pięćdziesiąt, a trzydzieści z hakiem (po odliczeniu podatków). Przyznacie, że to góra kasy. Co zrobi osiemnastolatka z tak wielkimi pieniędzmi? Czy ten nieprawdopodobny majątek ją zmieni?

Główną bohaterką i narratorką książki Szczęście w miłości jest Madeleine, w skrócie Maddie. Dziewczyna  jest w ostatniej klasie liceum i przed nią jedna z najważniejszych decyzji w życiu – wybór uczelni. Maddie jest zdolna i jak sama mówi, całe życie pracowała na to, aby dostać się do najlepszej szkoły. Niestety jej rodzice nie mogą łożyć na utrzymanie i czesne. Wygrana na loterii spada więc jak z nieba, a przecież łatwiej być trafionym przez piorun w czasie burzy…

Czy pieniądze dają szczęście? Kasie West próbuje odpowiedzieć na to pytanie. I przypuszczam, że nie każdemu spodoba się scenariusz napisany przez Amerykankę. Chociaż wiadomo powszechnie, że duże pieniądze to mnóstwo nowych znajomych, którzy nie zauważali nas do tej pory. Czy Maddie będzie umiała przesiać starych dobrych przyjaciół od tych nowych?

Szybko okazuje się, że mimo iż otacza ją tłumek wielbicieli, którzy klepią po plecach, robią zdjęcia, chcą pożyczyć kasę, to tak naprawdę nikomu nie może ufać. Chociaż nie. Jest jedna osoba, na której dziewczyna może polegać. Jedna osoba, która nie wie o wygranej. Seth jest przyjacielem Maddie. Razem pracują w miejscowym zoo. Chłopak od dawna jest zauroczony nastolatką i próbuje zwrócić na siebie jej uwagę. Nie wie jeszcze, że też nie jest jej obojętny. Czy związek tych młodych ludzi ma szansę zaistnieć?

Szczęście w miłości jest lekko napisaną i ciekawą historią. Mimo iż to powieść dla młodego odbiorcy jestem pewna, że zainteresuje też starszych czytelników. Mnie się podobała. Każda kolejna powieść Kasie West jest dla mnie miłą odskocznią od monotonii dnia codziennego.

To moje kolejne, już szóste spotkanie z twórczością amerykańskiej pisarki specjalizującej się w powieściach dla młodzieży. Od bardzo dawna nie jestem młodzieżą (nawet mój syn jest już całkiem dorosły), ale niezmiernie lubię czytać książki dla młodych czytelników. Odpoczywam przy nich, odprężam się, uspokajam. Kasie West tworzy interesujące historie, które się pochłania w bardzo krótkim czasie. Nie jest inaczej w przypadku Szczęścia w miłości. Nawet nie wiem, kiedy przewróciłam ostatnią kartkę.

Czekając na kolejną powieść Kasie West polecam gorąco Szczęście w miłości. Książka ta osłodzi paskudny dzień i nada się świetnie na szare, deszczowe listopadowe czy grudniowe wieczory.

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytamy powieści obyczajowe, Czytelnicze igrzyska 2017, Olimpiada czytelnicza, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 147/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,1 = 14,1 cm, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie Czytamy nowości

wtorek, 14 listopada 2017

Rozdanie u monweg

Dawno nie było u mnie żadnego konkursu, bo tez nie miałam za bardzo ku temu sposobności. Cały czas nadrabiam powstałe przez chorobę zaległości. Ale do rzeczy.

Dzisiaj zapraszam Was na kolejne na moim blogu rozdanie. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat będziecie mieli szansę wygrać dwa egzemplarze thrillera Kary Thomas Mroczne zakamarki > moja opinia


Co trzeba zrobić?

Zgłosić się pod tym postem. Zostawić adres mailowy [nie jest to warunek konieczny, ale ułatwia poinformowanie ewentualnego zwycięzcy]. 

Polubić stronę wydawnictwa moją. Łatwizna prawda: zgłaszasz się, "polubiasz" i masz szansę na książkę :)

Dodatkową szansę na wygraną będą miały osoby, które biorą udział w wyzwaniach przeze mnie organizowanych [Bibliotecznym i Czytamy nowości]. 

Za każde udostępnienie banera [muszę zobaczyć link] czeka na Was dodatkowy los.

Rozdanie będzie trwać w dniach 15.11.2017 – 24.11.2017 do północy.


Zapraszam i życzę powodzenia :)

Pocałunek żelaza - Patricia Briggs

Autor – Patricia Briggs
Tytuł – Pocałunek żelaza
Tytuł oryginału – Iron Kissed
Cykl – Mercedes Thompson
Przekład – Dominika Schimscheiner
Wydawnictwo Fabryka Słów
ISBN 978-83-7574-734-8


Pocałunek żelaza to trzecia odsłona cyklu o zmiennokształtnej Mercedes Thompson amerykańskiej pisarki, tworzącej powieści urban fantasy. Jest to również moje trzecie spotkanie z twórczością Patricii Briggs – kolejne udane.
Nos na wiatr Mercy! Uroczysko to nie miejsce dla grzecznych dziewczynek.
Można różnie mówić (czy pisać) o Mercedes, ale zdecydowanie nie jest grzeczną dziewczynką. Nie jest dobrym materiałem na kurę domową. Nie dla niej typowe dla płci pięknej prowadzenie domu. Mercedes lubi pobrudzić sobie rączki – dosłownie i w przenośni. Na co dzień naprawia samochody we własnym warsztacie, a od czasu do czasu (no dobra, pewnie znacznie częściej) pakuje się w różne kabały. Taka z niej zadziorna i charakterna kobietka.
Pradawni stronią od ludzi. Wolą swoje rezerwaty, ludzkość nie jest jeszcze gotowa na ich poznanie. Rządzą się własnymi regułami, ich prawo jest twarde i szybkie… ale nie zawsze sprawiedliwe. Mercy spłaca dług zaciągnięty u swojego mentora, Mrocznego Kowala. Pośród istot, które od wieków żyją w cieniu tajemnicy musi wytropić bestialskiego mordercę, ale sekrety Uroczyska i Pradawnych powinna zostawić w spokoju. Dla własnego dobra.
Jedną z moich słabości czytelniczych są książki fantasy, gdzie można spotkać wampiry, wilkołaki, elfy… i inne niezwykłe istoty; gdzie z każdej strony wyziera magia. Seria Patricii Briggs wpasowała się w mój gust wyśmienicie. Bardzo dobrze się stało, że mam okazję poznawać kolejne tomy, wznowionej serii o Mercedes Thompson. Tylko, niestety, okładki nie przypadły mi do gustu.

Nie zamierzam wyjawiać o czym jest ta część, bo boję się, że popłynę i zdradzę zbyt wiele. Trzecia część, a amerykańska pisarka nie zwalnia i nie osiada na laurach. Widać, że nie zamierza odcinać kuponów od swojej sławy. Pocałunek żelaza jest równie dobrą książką, jak wcześniejsze z tej serii. Nadal bardzo lubię Mercedes i mogłabym się z nią zaprzyjaźnić. Z taką przyjaciółką można podbijać świat. To silna, twarda i odważna babka, prawie zawsze radząca sobie sama z różnymi problemami.

Każdy z bohaterów Briggs jest interesującą osobą (?) Nie są to papierowe postaci, które można spotkać na kartach wielu książek. Tutaj każdy z bohaterów jest kolorowy, z własną historią i charakterkiem nie do podrobienia. Nie jest to romans paranormalny, choć akurat w tej części trochę więcej się dzieje w sprawach damsko-męskich.

Przyznaję, że całkiem sporo już napisano książek o wilkołakach, wampirach, innych zmiennokształtnych, ale powieści Patricii Briggs wymykają się schematom. To książki dla dorosłego czytelnika, nie dla niedojrzałych nastolatek i już samo to skłania do sięgnięcia po cykl o Mercedes Thompson.

Trzecia odsłona cyklu jest, jak się zapewne domyślacie, opowieścią świetną, a samej książki się nie czyta – ją się pożera. Uważam, że będzie wprost idealna na długi jesienny wieczór (piszę wieczór, gdyż nie sądzę żeby ktoś czytał ją dłużej). Ostrzegam, że przy historii o wyjątkowej pani mechanik można zarwać nockę, więc przed lekturą naszykujcie sobie okład na spuchnięte i podkrążone oczy.

Pocałunek żelaza, jak i wcześniejsze książki serii uważam za bardzo ciekawe i nie pozostaje mi nic innego jak polecić ją wielbicielom fantasy i niezwykłych istot. W tej chwili nie mogę przestać myśleć o kolejnej części, a tę gorąco polecam.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytam fantastykę, Czytelnicze igrzyska 2017, Olimpiada czytelnicza, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 146/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,8 = 11 cm, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie Wiedźmy

sobota, 11 listopada 2017

Mroczne zakamarki - Kara Thomas

Autor – Kara Thomas
Tytuł – Mroczne zakamarki
Tytuł oryginału – Darkest Corners
Przekład – Radosław Madejski
Wydawnictwo Akurat
ISBN 978-83-287-0631-6



Mam ostatnio szczęście do thrillerów i do debiutujących pisarzy. A właśnie debiutem jest powieść Mroczne zakamarki młodej amerykanki. Kara Thomas jest również autorką scenariuszy m. in. dla Warner Brothers Television. Mieszka na Long Island z mężem i… kotem.

Prowincjonalne miasteczko Fayette w Pensylwanii staje się sceną dla wydarzeń opisanych w thrillerze amerykańskiej pisarki. Główna bohaterka, Tessa wraca po dziewięciu latach do miejscowości swojego dzieciństwa. Dziewczyna będzie musiała zmierzyć się z przeszłością, która kładzie się cieniem na teraźniejszości. Właśnie powrócił morderca, okrzyknięty „Potworem znad rzeki Ohio”. Jak to możliwe, skoro Wyatt Scotes odsiaduje wyrok? Czy Tessa i jej przyjaciółka Callie (wówczas ośmiolatki) pomyliły się wskazując Wyatta jako winnego brutalnych zabójstw na młodych dziewczynach?

Mroczne zakamarki to  niezły wielowątkowy thriller psychologiczny, jednak z żalem przyznaję, że książka mnie nie porwała, choć przeczytałam ją dosyć szybko. Ale gdy usiadłam by napisać o niej kilka słów pojawiła się bariera. Kompletna pustka w mojej chorej głowie. Ta powieść składa się z przeciwieństw – dobrze się czyta, ale wieje nudą. Wszystko jednak rekompensuje zakończenie.

Narrację Kara Thomas oddała głównej bohaterce. To dzięki niej i jej wspomnieniom poznajemy przeszłe wydarzenia. Szkoda tylko, że przez większość książki prawie nic się nie dzieje. I tu widać niedopracowanie opowieści przez debiutantkę. Historia miała niesamowity potencjał, ale nie został on wykorzystany. Nie można przecież bazować tylko na zakończeniu, w którym upchnięte zostało dosłownie wszystko.

Przez całą lekturę miałam nieoparte wrażenie, że czytam książkę dla młodzieży. Nie ma nic złego w takich pozycjach i często czytuję literaturę młodzieżową, ale nie na to się szykowałam – przyznacie, że okładka, tytuł i rekomendacja na okładce nie wskazują na młodych czytelników. Sądzę, że Mroczne zakamarki przemówią właśnie do nich.

Lubię wielowątkowość w fabule. Tutaj jednak brakowało mi zdecydowanego głównego wątku. Chyba, że z rozmysłem autorka postanowiła zastosować układ równoległy. Nie jestem pewna czy to wyszło książce na dobre, bo ciężko się skupić i wybrać, który wątek jest przewodni, najważniejszy: morderstwo; poszukiwania siostry i matki; przeszłość i teraźniejszość.

To co udało się osiągnąć młodej pisarce to mroczny klimat, gęsta atmosfera, tajemnice i zagadki. Powiodło się jej także prawie bezbłędnie nakreślić małą społeczność niewielkiej miejscowości.  Niestety coś za coś. Jak napisałam wcześniej brakuje tu tempa. Według mnie w czasie lektury wychodzi lichość charakterystyki bohaterów i ogólna mierność fabuły. Zemścił się niedopracowany pomysł.

Podsumowując. Jeśli szukacie książki, o której długo nie zapomnicie, a czytanie będzie prawdziwą przyjemnością, to chyba powinniście poszukać innego tytułu. Ale końcowy wybór pozostawiam wam.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytelnicze igrzyska 2017, Dziecięce poczytania, Gra w kolory, Olimpiada czytelnicza, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 145/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3 = 8,2 cm, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie Czytamy nowości