sobota, 30 czerwca 2018

Czytelnicze podsumowanie miesiąca - czerwiec

Tym razem zacznę nietypowo, bo od przeprosin. Przepraszam was za moją nieregularność na blogu/blogach, która trwa i jeszcze przez chwilę się nie skończy. Mam kłopoty z komputerem - prawdę powiedziawszy mój komputer żyje własnym życiem, jakby to od niego, nie ode mnie zależało, co będzie robione. To on decyduje kiedy się włączyć czy wyłączyć... a myśli tak intensywnie i wolno, że obawiam się, iż może dostać żylaków na mózgu. A ostatnio po prostu stwierdził, że nie będzie się włączał w ogóle. I w związku z tym musi udać się do lekarza, który go opuka i osłucha...
W obecnej chwili mogę korzystać z tak zwanego komputera wspólnego, który jest reliktem... ale choć wolno, to trochę działa. Na pewno przez to wszystko będę miała spore opóźnienia, ale postaram sie szybko nadgonić.
A teraz cieszę się, że udało mi się te parę słów napisać, mając nadzieję, że będzie mi jeszcze dane to opublikować. Prezentuję zatem swoje czytelnicze podsumowanie.


W czerwcu moje półki przyjęły kilka nowych książek. Oto one:

  
 
 
 

Jak widzicie w tym miesiącu wkradło się trochę kolorów. ale to nie jest stan permanentny.

Przeczytałam:
- książek - 9
- stron - 2514, czyli dziennie 84 (tylko)
Szczerze mówiąc przeczytałam więcej, ale tylko tyle udało mi się opisać.

A w wyzwaniach:
Do końca czerwca - Zatytułuj się! - 1 - zaliczone

A jak Wam upłynął czerwiec? Czy jakieś ciekawe książki wpadły w Wasze ręce?

Przypominam, że ciągle można się przyłączyć do wyzwań przeze mnie prowadzonych:Bibliotecznego oraz Czytamy nowości oraz do facebookowej grupyCzytamy prozę amerykańską

Zapraszam również na mój drugi blog > tutaj 

piątek, 29 czerwca 2018

Czekolada - Joanne Harris


Autor – Joanne Harris
Tytuł – Czekolada
Tytuł oryginału – Chocolat
Cykl – Vianne Rocher (tom 1)
Przekład – Zofia Kierszys
Wielka Kolekcja VIVA! Filmowe hity
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
ISBN 83-89571-68-4


Joanne Michèle Sylvie Harris jest angielską pisarką, autorką kilku bestsellerów. Zadebiutowała w 1989 roku powieścią The Evil Seed (Nasienie zła), nie był to jednak debiut udany. Sukces międzynarodowy odniosła dopiero Chocolat (Czekolada).

Powieść Czekolada została sfilmowana w 2000 roku przez reżysera Lasse Hallströma. W filmie można zobaczyć takie sławy jak: Juliette Binoche, Johnny Depp, Carrie-Anne Moss, Judi Dench, Alfred Molina, Lena Olin. Z tej mieszanki musiał powstać dobry film i taki też jest. Oglądałam go kilka razy i w końcu po kilkunastu latach postanowiłam sprawdzić jak to było w książce.
Do małej mieściny na francuskiej prowincji, gdzie czas się zatrzymał, przyjeżdża tajemnicza młoda i piękna kobieta z córeczką. Mieszkańcy Lansquenet ze zdumieniem obserwują, jak Vianne z Anouk odnawiają starą piekarnię na rynku, by urządzić sklep z czekoladą. W dniu otwarcia właścicielka ofiaruje zaglądającym do niej ciekawskim gatunek słodyczy, który każdy z nich lubi najbardziej, jak gdyby znała ich najskrytsze myśli i pragnienia.
Świat ukazany w powieści jest przepełniony obłudą i niechęcią, zwłaszcza dla obcych. Jednak to zdaje się nie zrażać Vianne, która realizuje swój cel. Ale sklep z czekoladą otwarty w okresie postu nie jest chyba dobrym pomysłem. Miejscowy ksiądz ma swoje zdanie i nie brak mu popleczników wśród mieszkańców miasteczka. Oliwy do ognia dodaje fakt, że Vianne stroni od kościoła.

Czekolada porusza trudne i ważne tematy; jest opowieścią o samotności, braku tolerancji i obłudzie. Jest też nade wszystko książką o nadziei i wierze w ludzi, a także o przyjaźni i miłości. I przyznam się wam bez bicia – ta książka smakuje i pachnie czekoladą. To magiczna historia, tak bardzo przepełniona magią, jak jej bohaterka.

A propos bohaterów. Oczywiście najważniejsza i niepodzielnie królująca jest Vianne Rocher, kobieta silna, ale jak każdy z nas mająca słabości. Vianne to wyjątkowa bohaterka. Czarownica? Na pewno trochę – taka jak ja. Polubiłam ją od pierwszej przeczytanej strony. Takie bohaterki to ja lubię i zdecydowanie mogłabym się z nią zaprzyjaźnić. I choć przenosi się z miejsca na miejsce wraz z wiejącym wiatrem, to tak naprawdę potrzebuje stabilizacji. Są też inne postaci i zostały wykreowane bardzo dobrze (za księdza wielkie brawo). No i jest jeszcze Pantoufle, niewidzialny przyjaciel Anouk…
V’la l’bon vent, v’la joli vent 
V’la l’bon vent, ma mie m’appelle…
La Céleste Praline. Chocolaterie Artisanale – próżno szukać w naszych miastach takiego sklepiku – w moim go nie ma, a szkoda. Czerwone geranium w skrzynkach okiennych… na półkach niezliczone czekoladki i bombonierki, owoce kandyzowane, orzechy laskowe… Ślinka leci, gdy czyta się opisy tych wszystkich czekoladowych słodkości. Pozostaje mi tylko życzyć wam wspaniałej lektury i smacznego… enjoy your meal!... bon appétit!

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2018 roku – 59/100, Czytelnicze igrzyska, Dziecięce poczytania, Grunt to okładka, Mini Czelendż, Olimpiada czytelnicza – 227 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 59/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 1,7 = 19,4 cm, W 200 książek dookoła świata – Wielka Brytania, Wyzwanie biblioteczne, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy – tylko jedno słowo, Wyzwanie u Magdalenardo – czarny, Z półki

wtorek, 26 czerwca 2018

Toń - Marta Kisiel


Autor – Marta Kisiel
Tytuł – Toń
Grupa Wydawnicza Foksal/Wydawnictwo Uroboros
ISBN 978-83-280-4515-6

Przesiąknięta krwią i chciwością historia Wrocławia i Dolnego Śląska, rodzinne tajemnice i groza nie z tego świata.
Marta Kisiel, rocznik 1982 – pisarka i tłumaczka, z wykształcenia polonistka. Debiutowała w 2006 roku na łamach internetowego magazynu Fahrenheit opowiadaniem Rozmowa dyskwalifikacyjna. Na swoim koncie ma ukochany przez czytelników cykl Dożywocie (Dożywocie, Siła niższa, Szaławiła) oraz powieść Nomen omen, nominowaną do Nagrody im. Janusza A. Zajdla.

Może wydać się to dziwne, ale do tej pory nasze drogi się nie spotkały. Co prawda w księgarni brałam do ręki książki Marty Kisiel, ale w końcu coś wydawało mi się bardziej interesujące. I wiecie co? – nie rozumiem dlaczego. Wiedziałam, że kiedyś nastąpi ten dzień i przeczytam którąś z jej książek. Ostatnio nawet weszłam w posiadanie swojego własnego egzemplarza Nomen omen, ale w tak zwanym międzyczasie została wydana Toń, więc sami wiecie, że to z tą książką nastąpiło moje pierwsze randez vous z twórczością tej poczytnej polskiej pisarki.
Kiedy Dżusi Stern decyduje się wyświadczyć ciotce przysługę, jeszcze nie wie, ze otwierając drzwi niewłaściwej osobie, uruchomi lawinę wydarzeń, których nie da się już cofnąć. Trzpiotowata dziewczyna, jej poukładana starsza siostra oraz kąśliwa ciotka nieoczekiwanie wplątują się w morderstwo – a to dopiero początek niebezpieczeństw, jakie na nie czyhają. Wszystkie tropy zdają się prowadzić prosto do tajemniczego mężczyzny imieniem Ramzes, o którym w środowisku antykwariuszy mówi się wyłącznie szeptem…
Zacznę od tego, że Toń jest – jak dla mnie – tyglem gatunkowym. Nie umiem orzec czego jest w niej najwięcej, bo otrzymałam powieści: fantasty, obyczajową, kryminalną wymieszane z sobą i tworzące iście wybuchową mieszankę. Nie wiem jakie są wcześniejsze książki polskiej ałtorki*, ale od tej chwili każdą kolejną kupuję w ciemno.

Bohaterowie. Jest ich wielu i akcja książki skupia się na każdym z nich i prawdę mówiąc nikt za mocno się nie wybija na tle innych. A mamy tu prawdziwe bogactwo osobowości i charakterów, bardzo ciekawie zbudowanych: trzy panny Stern – nieco szalona Justyna - dla przyjaciół Dżusi, ułożona i pedantyczna Eleonora oraz pozornie twarda Klara, która potrafi budzić respekt ; tajemniczy antykwariusz Ramzes; nie mniej zagadkowy zegarmistrz Gerd; stara nauczycielka Matylda, całkowicie nie do podrobienia; Karolek – no cóż, po prostu Karolek. A obok tych barwnych postaci, jeszcze jeden bohater – Wrocław, czy jak kto woli Breslau – bo akcja przenosi się także do 1945 roku.

Co dostajemy? Super, jeśli nie hiper ciekawą historię. A podobno Marta Kisiel potrafi jeszcze lepiej pisać. Na pewno to sprawdzę. O tyglu gatunkowym już napisałam, ale przypominam, żeby każdy wiedział czego się spodziewać. Co jeszcze? Morderstwa, tajemnice, skarby i złoto Wrocławia i… podróże w czasie. Ale zapomnijcie o jakichś niesamowitych wehikułach do tychże podróży. Tutaj się tonie…

Toń jawi mi się jako naprawdę świetnie napisana opowieść i mam ochotę na więcej książek Marty Kisiel. Napisana lekko, bardzo przyjemnym i przystępnym językiem ze szczyptą dobrego humoru, który jest jednym ze znaków rozpoznawczych ałtorki. Historia wciągnęła mnie od pierwszej strony i tak już pozostało do samego końca. Co tu dużo gadać, po prostu odpłynęłam, albo – w tym przypadku – zatonęłam. Czy będzie dalszy ciąg? Jeżeli tak, to ja z wielką chęcią będę tonąć dalej.

Jestem pewna, że po Toń sięgną liczni wielbiciele twórczości polskiej ałtorki. Jeżeli jeszcze nie znacie jej książek, to może czas by zmienić ten stan rzeczy. Gwarantuję, że przy lekturze będziecie bawić się przednio. Tak było w moim przypadku. Jeszcze tylko dwa słowa, bo może już czekacie żeby zacząć swoją przygodę z tą historią – warto tonąć.

*Przez własnych czytelników czule nazywana ałtorką (pisownia oficjalna), którą – wbrew ortografii i rozrastającej się pomału bibliografii na koncie – czuje się na wskroś, wylot, przestrzał i okrętkę. A wszystko to przez zwyczaje panujące niegdyś na forum internetowego periodyku „Fahrenheit”, gdzie tym właśnie mianem określono autorów in spe. I chociaż Marta Kisiel tamten etap ma już od pewnego czasu za sobą, to ałtorką w głębi ducha pozostanie po wsze, a nawet wszawe czasy.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 3, Akcja 100 książek w 2018 roku – 58/100, Czytam, bo polskie, Czytelnicze igrzyska, Grunt to okładka, Olimpiada czytelnicza – 316 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 58/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,4 = 17,7 cm, W 200 książek dookoła świata – Polska, Wyzwanie Tropem fantastycznych postaci – wampir, człowiek z mocami, Wyzwanie Czytamy nowości

środa, 20 czerwca 2018

Słowa w ciemności - Patrick A. Fisher


Autor – Patrick A. Fisher
Tytuł – Słowa w ciemności
Wydawca – Patrick A. Fisher
ISBN 978-83-8126-832-5


Miłość ma wiele twarzy… ale jej przeznaczenie jest tylko jedno.
Patrick Arthur Fisher, rocznik 1980; urodził się w Polsce, ale na stałe mieszka w Londynie. Uprawia gatunek literacki, który jest połączeniem gotyk fantasy i elementów teologicznych. Książka Słowa w ciemności ma się pojawić również w języku angielskim, by trafić na rynek anglosaski.

Słowa w ciemności to pozycja, po którą sięgnęłam z czystej ciekawości. Poza tym lubię dawać szansę autorom debiutującym, a także tym, którzy nie są szeroko znani. Poproszona o przeczytanie książki przez autora, zgodziłam się i teraz postaram się podzielić z wami swoimi wrażeniami.

Książkę skończyłam czytać kilka dni temu i cały czas myślę, co by tu o niej napisać. Rzadko zdarza mi się, abym nie miała chociaż zalążku planu. Tym razem – uwierzcie mi – absolutnie nic nie zrodziło się w mojej głowie. Dlatego postanowiłam usiąść przy komputerze w nadziei, że mnie oświeci.

Słowa w ciemności to książka należąca do gatunku szeroko rozumianej fantastyki i faktycznie zawiera elementy teologiczne. Można śmiało powiedzieć, że na teologii się opiera, gdyż głównym bohaterem tej króciutkiej powieści jest kapłan, Albert. Duchowny odbywa posługę w kościele i znany jest z żarliwych kazań. Dobre słowa o księdzu obiegły już okolice i dotarły nawet do pobliskiego zamku. Ksiądz zostaje zaproszony do udzielenia zaślubin królewskiej córce.

Teraz już wiecie czego mniej więcej się spodziewać po książce Fishera (chyba raczej mniej). Na pewno zadajecie sobie pytanie: co było potem? Otóż później ksiądz odbywa dość długą podróż do tegoż zamku – choć wydaje mi się, że powrót był dłuższy – z postojem w karczmie, gdzie raczy się wypoczynkiem, strawą, napitkiem i podziwia młodą śpiewającą dziewczynę. Na zamku dochodzi do pewnego incydentu i oto nasz kapłan jak super bohater idzie na ratunek… W tak zwanym międzyczasie nawiedzają ojca różne majaki czy sny (jak zwał, tak zwał), w których główne role odgrywają piękne niewiasty… No w końcu czemu nie, ksiądz to też mężczyzna.

Książkę czyta się szybko i to jest tak naprawdę jej jedyna zaleta (moim skromnym zdaniem). Przepraszam autora jeśli poczuje się urażony, ale nie mogę inaczej. Dziwnie czyta się, gdy nie ma podstawowych informacji, choćby gdzie i kiedy dzieje się akcja. Przecież nawet jeśli jest to wymyślona kraina, to można ją jakoś nazwać i umieścić w jakichś ramach czasowych. Możliwe, że jest to średniowiecze, ale to mój domysł. Bohaterowie są papierowi, całkowicie nijacy i szczerze mówiąc nie odczuwa się z nimi żadnej więzi. W ogóle książka nie pozostawia po sobie nic, a czytanie nie przysparza żadnych wrażeń. Myślałam, że chociaż zakończenie – ale też nie. Prawdę mówiąc czułam się jakbym została z niczym.

I tak oto dochodzimy do podsumowania. Mogę napisać tylko jedno – niestety, ale nie polecam Słów w ciemności i przyznaję, że mi żal, bo to mogła być pasjonująca lektura. Ale jeszcze nie tym razem.

Dziękuję autorowi

Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 3, Akcja 100 książek w 2018 roku – 57/100, Czytam, bo polskie, Czytelnicze igrzyska, Olimpiada czytelnicza – 174 strony, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 57/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 1,4 = 15,3 cm, W 200 książek dookoła świata – Polska, Wyzwanie czytelnicze Tropem fantastycznych postaci – kapłan, Wyzwanie czytamy nowości, Wyzwanie u Magdalenardo 2 w 1 - szarości

sobota, 16 czerwca 2018

Przyjaciel z szafy - A.F. Harrold


Autor – A.F. Harrold
Tytuł – Przyjaciel z szafy
Tytuł oryginału – The Imaginary
Przekład – Maria Jaszczurowska
Wydawnictwo Literackie
ISBN 978-83-08-06493-1

Możesz wszystko, co tylko sobie wyobrazisz.
Widząc książkę Przyjaciel z szafy na pewno wielu z was pomyśli: oto książka dla dzieci. Owszem, ale nie tylko. Gwarantuję, że nie tylko mali czytelnicy zachwycą się historią stworzoną przez angielskiego poetę, performera i autora książek dla dzieci.

Jestem pewna, że nawet jeśli wy nie mieliście takiego przyjaciela, to znacie osoby, które posiadały przyjaciół wymyślonych. Bo oto moi mili Przyjaciel z szafy to opowieść o takim właśnie wymyślonym kimś. Nie jest to dziwne, można powiedzieć śmiało, że to całkiem normalne. Dziecko wszak nie zna granic wyobraźni… nie zna granic między światem realnym a światem na niby.


Bohaterką książki Harrolda jest Amanda Szuruburska, dziewczynka sympatyczna, energiczna i z niesamowicie bogatą wyobraźnią. Amanda pewnego dnia odkrywa w swojej szafie chłopca, Rudgera. Nie zdziwi nikogo to, że Rudgera widzi tylko Amanda. No dobrze, nie tylko ona. Widzi go również jeszcze jeden ktoś, ale uwierzcie mi, lepiej by było gdyby nigdy nie dowiedział się o istnieniu chłopca. Tym kimś okazuje się pewien osobnik, podający się za ankietera, a towarzyszy mu niezbyt zdrowo wyglądająca dziewczynka. Kim faktycznie jest pan Trznadel (bo tak nazywa się ten osobnik)? Nie zdradzę, ale ci którzy przeczytają Przyjaciela z szafy na pewno się o tym przekonają.

Amanda od chwili poznania Rudgera nie ma już problemu z nudą, nie straszne też wydają się momenty gdy nie ma w pobliżu mamy. Świetnie się razem bawią, przeżywają niesamowite przygody, robią wiele cudownych rzeczy, ograniczonych tylko wyobraźnią Amandy. A raczej powinnam napisać nieograniczonych.


A. F. Harrold zaprasza nas do przeżycia cudownej przygody. Przyjaciel z szafy to wyjątkowa książka, jak tylko wyjątkowy może okazać się przyjaciel, nawet ten wymyślony, a może przede wszystkim on. Całości dopełniają piękne rysunki Emily Gravett.

Przyjaciel z szafy to książka o miłości i prawdziwej przyjaźni, ale przede wszystkim o nieprawdopodobnej sile wyobraźni, która jest w każdym z nas… tylko nie każdy potrafi z niej korzystać. Na początku napisałam, że nie jest to pozycja tylko dla dzieci i podtrzymuję to zdanie.  Książka Harrolda jest mądra i skłania do refleksji. Jestem pewna, że jak już weźmiecie do ręki tę książkę, to będzie wam się trudno z nią rozstać. Ja wsiąkłam w tę historię czasami sielankową, czasem niebezpieczną i nic się nie liczyło tylko ta opowieść.

Poszukujecie książki oryginalnej i nietuzinkowej? Już nie musicie, bo właśnie na nią trafiliście. Przyjaciel z szafy powinien zaspokoić wasze gusty. Sądzę, że do tej książki będziecie nie raz wracać. Ja na pewno. Z czystym sumieniem polecam Przyjaciela z szafy wszystkim, którzy tak jak ja lubią pielęgnować w sobie ukryte dziecko. Wspaniale spędziłam czas z książką Harrolda, czego i wam życzę. Przyjemnej lektury.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 2, Akcja 100 książek w 2018 roku – 56/100, Czytelnicze igrzyska, Dziecięce poczytania, Łów słów – przy, Olimpiada czytelnicza – 232 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 56/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2 = 13,9 cm, W 200 książek dookoła świata – Wielka Brytania, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy – osoba, Wyzwanie u Magdalenardo 2 w 1 - szarości

czwartek, 14 czerwca 2018

Broken Silence - Natasha Preston


Autor – Natasha Preston
Tytuł – Broken Silence
Seria – Silence, tom 2
Przekład – Karolina Pawlik
Wydawnictwo Feeria Young
ISBN 978-83-7229-747-1


Natasha Preston wdarła się na listy bestsellerów swoją debiutancką powieścią Uwięzione, która okazała się interesującą lekturą. Niestety kolejna książka, Silence rozczarowała mnie. Jednak postanowiłam przeczytać kontynuację, bo Silence niewątpliwie potencjał posiadała.

W pierwszej części poznajemy Oakley i Cole’a, parę nastolatków, którą mimo niemoty Oakley łączy coś wyjątkowego. Dziewczyna zawsze i w każdej sytuacji może liczyć na swojego przyjaciela, którego darzy (z wzajemnością) coraz silniejszym uczuciem. Niestety najważniejszy wątek tej powieści zszedł na drugi plan wyparty rozterkami i problemami tych dwojga młodych ludzi.

Broken Silence zaczyna się cztery lata po wydarzeniach kończących część pierwszą serii. Oakley z mamą i bratem wracają do Anglii z Australii. Zbliża się termin procesu jej ojca, a dziewczyna ma być głównym świadkiem oskarżenia. W końcu nadszedł też czas by zamknąć ten rozdział swojej historii, która jest zbyt bolesna, nawet po upływie lat. Oakley musi stawić czoła także chłopcu… mężczyźnie, którego skrzywdziła wyjeżdżając z Anglii. Jak na jej powrót zareaguje Cole? Kochała go przed wyjazdem. Prawdę mówiąc nadal go kocha. Tylko czy uczucia Cole’a w czasie tak długiej rozłąki się nie zmieniły?


Miałam nadzieję, że druga część serii okaże się lepsza od pierwszej. A co otrzymałam? Poza kilkoma kartkami, w których autorka przedstawiła rozprawę sądową Broken Silence nie jest niczym innym, jak romansem dla nastolatek. A szkoda, bo historia, która zrodziła się w głowie Natashy Preston miała niebywały potencjał. Tak sobie gdybam, ale może zamiast dwóch książek należało napisać jedną? A tak czytelnik dostaje do rąk przesłodzoną historię dwójki młodych ludzi, którzy co drugą kartkę wyznają sobie miłość. Pozwolicie, że dołączonego opowiadania (bonus dla czytelniczek) nie będę komentować, bo nie warto.

Podobnie jak w przypadku Silence, tak i tutaj brytyjska pisarka zastosowała narrację pierwszoosobową, oddając głos naprzemiennie Oakley i Cole’owi. Przyznaję, że dzięki temu opowieść jest spójna i nie posiada luk. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to kolejna książka, która mnie niemiłosiernie wymęczyła i przez większość czasu nudziłam się jak przysłowiowy mops. Nie tego oczekiwałam, miałam nadzieję, że kontynuacja okaże się lepsza.

Bohaterom przybyło kilka lat, ale momentami wydaje się, że ciągle są nastolatkami z tamtym rozumem. Co prawda Oakley w końcu mówi i jest w stanie zmierzyć się z przeszłością, ale moim zdaniem brak jej determinacji. Cole chwilami zachowuje się i mówi jakby czas stanął w miejscu. Mam jeszcze jedno zastrzeżenie. Główni bohaterowie na początku są pełni rozterek, bo nie wiedzą jak zareaguje druga strona po rozłące. Nie widzieli się i nie kontaktowali ze sobą cztery długie lata. I co? Po prostu sielanka. Rozumiem, że nadal coś do siebie czują, ale to nienaturalne, że po takiej przerwie zachowują się jakby nie minął nawet jeden dzień. Przecież tak naprawdę to są innymi ludźmi. Ale może się mylę…

Po lekturze Broken Silence jednego jestem pewna, jeśli będzie jakaś kolejna część, to ja mówię pas. Nie chcę już podobnej historii. Najnowsza powieść Natashy Preston mnie nie zachwyciła, ale uważam że może się spodobać młodym czytelniczkom z mniej wyrobionymi gustami. Celowo napisałam „czytelniczkom”, gdyż sądzę że głównie dziewczęta sięgną po tę książkę i to one podejmą ostateczną decyzję: czytać czy nie…

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 1, Akcja 100 książek w 2018 roku – 55/100, Czytelnicze igrzyska, Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza – 384 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 55/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,7 = 11,9 cm, W 200 książek dookoła świata – Wielka Brytania, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie u Magdalenardo 2 w 1 - błękit

poniedziałek, 11 czerwca 2018

Rok piętnasty - Joanne Dragonfly


Autor – Joanne Dragonfly
Tytuł – Rok piętnasty
Wydawnictwo Witanet
ISBN 978-83-65482-82-2


Joanne Dragonfly to pseudonim trzydziestosześcioletniej początkującej pisarki. Swoją pasję do literatury, a następnie do pisania odkryła w czasach wczesnego dzieciństwa. Z powodzeniem brała udział w konkursach literackich i poetyckich. Ukończyła warsztaty dziennikarskie dla młodzieży. Pisała poezję i opowiadania, ale głównie do szuflady. Rok piętnasty to jej literacki debiut.

Jest rok 15. Czas wystartował od nowa. Nastąpiła islamizacja Europy. Ziściły się najgorsze sny. Miejsce obecnej Europy zajmuje Druga Europa (mało oryginalne). Tych, którzy się nie podporządkowali nowej rzeczywistości czeka śmierć, albo pobyt w obozie. Właśnie w jednym z takich obozów, gdzieś w Bawarii rozpoczyna się akcja tej książki. Poznajemy Sarę, osiemnastoletnią dziewczynę, która praktycznie nie zna innego życia, niż to obozowe. Jest tutaj już piętnaście lat. Świat na zewnątrz praktycznie dla niej nie istnieje. Wspomnienia ciotki pobudzają jej wyobraźnię, ale nie potrafią wydobyć z pamięci żadnych obrazów. Jako trzylatka straciła obojga rodziców. Została sama z bratem. I taki jest początek, który daje nadzieję na ciekawą książkę. A później…

Romeo i Julia Drugiej Europy? Trochę tak. Ona – Sara, chrześcijanka, „niewierna”. On – Aleksander, wyszkolony wojownik, islamista. Czy to możliwe, aby coś połączyło tę dwójkę, tak bardzo różnych od siebie młodych ludzi? Ale los przewrotny bywa i w pewnym momencie drogi Sary i Aleksandra krzyżują się. Może to wydawać się dziwne, że wychowani w nienawiści do siebie i do swoich kultur młodzi zakochują się w sobie. Rok piętnasty pod tym względem trochę przypomina Romeo i Julię, gdzie wbrew wszystkiemu i wszystkim dwójkę młodych bohaterów połączyło głębokie uczucie. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że historia Joanne Dragonfly będzie miała inny finał.


Co myślę o tej książce? O ile możliwy wydaje mi się podobny scenariusz, o tyle nie sądzę, aby islamiści „restartowali zegary”. Dla nich najważniejsze są podstawy wiary i prędzej byłabym w stanie zaakceptować fakt, że czas liczony jest dalej od 610 r.n.e. czyli od objawienia wersetów Koranu Mahometowi. Ale to w końcu fikcja literacka, choć mnie się wydaje w tym punkcie mało prawdopodobna.

Ogólny zarys powieści przypomina przepowiednię Nostradamusa, który to przewidział najazd islamu na Europę w dwudziestym pierwszym wieku. Myślę, że autorka mocno zainspirowała się tą wyrocznią. Czyli ja to widzę tak: Joanne Dragonfly wzięła trochę z dramatu Williama Szekspira i z przepowiedni Nostradamusa; połączyła to i powstała książka.

Książkę czyta się szybko, co jest zasługą nieskomplikowanego stylu początkującej pisarki. Zakończenie można traktować jako otwarte i bardzo możliwe, że będzie jakaś kontynuacja. Tylko, czy będą chętni żeby ją poznać? Ja w obecnym momencie naprawdę nie wiem. Rok piętnasty mnie nie zachwycił, ale jest napisany lekko i jestem pewna, że znajdą się chętni (a raczej chętne – bo ta książka kierowana jest przede wszystkim do kobiet). Za dużo w niej romansu, za mało zarysu historycznego, o którym mowa. A szkoda. Powieść Joanne Dragonfly jest przewidywalna i z całą pewnością nie jest niczym odkrywczym.

Czy polecać? Oto jest pytanie. Rok piętnasty może się podobać wielbicielom romansów, do których ja niestety nie należę. Chociaż książka mnie nie zafascynowała, to nie mogę też napisać, że czas z nią spędzony jest całkowicie stracony. Sami więc podejmiecie decyzję czy dać szansę debiutantce czy nie.

Dziękuję autorce


Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2018 roku – 54/100, Czytam, bo polskie, Czytelnicze igrzyska, Olimpiada czytelnicza – 185 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 54/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 1,4 = 9,2 cm, W 200 książek dookoła świata – Polska, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy – czas, liczba, Wyzwanie u Magdalenardo – fiolet

piątek, 8 czerwca 2018

Ostatni Namsara - Kristen Ciccarelli


Autor – Kristen Ciccarelli
Tytuł – Ostatni Namsara
Tytuł oryginału – The Last Namsara
Cykl – Iskari, tom I
Przekład – Dorota Dziewońska
Wydawnictwo IUVI
ISBN 978-83-7966-041-4


Niektórzy z was znają mnie już na tyle, że wiedzą iż prawie nigdy nie wybieram książek sugerując się okładkami. Tym razem jednak, gdy tylko zobaczyłam szatę graficzną wiedziałam, że ta książka musi być moja. A gdy dodatkowo przeczytałam o czym jest, nie miałam żadnych wątpliwości. Słowo „smoki” przyciągnęło mnie jak magnes.

Kilka słów o autorce. Kristen Ciccarelli pochodzi z półwyspu Niagara w Ontario. Od dziecka była zafascynowana książkami, smokami i bohaterkami posługującymi się niesamowitą bronią. Napisała Ostatniego Namsarę dla dziewczyny, którą kiedyś była (i nadal czasem bywa). Ostatni Namsara jest jej debiutem literackim, a historię zaczęła przelewać na papier mając zaledwie siedemnaście lat.
Na początku był Namsara – zrodzony z nieba i ducha – który wszędzie, gdzie się pojawił, przynosił miłość i śmiech. Lecz gdzie jest światło, tam musi być ciemność. Dlatego była też Iskari – zrodzona z krwi i blasku księżyca. Niszczycielka. Przynosząca śmierć.

Kilka słów o fabule, ale dzisiaj nietypowo. W powieści Ostatni Namsara ważną rolę odgrywają opowieści, więc postaram się wam opowiedzieć.

Żyła kiedyś dziewczynka, a na imię miała Asha. Była królewską córką. Problemy ze snem sprawiły, że jej matka snuła jedną opowieść po drugiej. Ale te bajania zaczęły stopniowo wysysać życie z królowej, aż doprowadziły do jej śmierci. Wtedy opowieści zostały zakazane jako niebezpieczne. Jednak dziewczynka była nimi zafascynowana i nie była w stanie z nich zrezygnować. Znalazła wiernych słuchaczy – smoki. Smoki uwielbiały legendy, potrafiły się też za nie zrewanżować. Jednak te opowieści powodowały to, że smoki rosły w siłę. Ojciec Ashy postanowił zaatakować jednego ze smoków, wykorzystując do tego celu dar dziewczynki. Nie wszystko wypadło tak jak się tego spodziewał i dziewczynka została potwornie poparzona smoczym ogniem. Od tego momentu król sączył jad w serce Ashy. Dziewczyna, gdy dorosła na żądanie ojca zaczęła zabijać smoki. Ludzie usuwali jej się z drogi, bali się jej, a imię Asha zaczęło odchodzić w zapomnienie. Oszpeconą bliznami teraz (często ze strachem) nazywano Iskari.

Tyle mogę wam zdradzić. Jeśli macie ochotę dowiedzieć się co było dalej, musicie sięgnąć po Ostatniego Namsarę.

A teraz kilka słów o głównej bohaterce. Ashy nie polubiłam od razu. Nie mogłam znieść tego, że zabija bez mrugnięcia okiem smoki, które w pewien sposób jej zaufały. Ale trzeba oddać Ciccarelli, że wykreowała bardzo silną, niezależną bohaterkę, choć jakby się zastanowić, to zaczyna się w to wątpić. Iskari jest silna, ale Asha, ukryta za maską przynoszącej śmierć jest osobą z niską samooceną i pełną słabości. Pozostałe postaci również zostały w miarę starannie stworzone, nawet takie, które niczego nie wnoszą do poznawanej historii.

Debiutancką powieść Kristen Ciccarelli czytało mi się rewelacyjnie i bardzo szybko.  Powiem wam, że niezwykle przyjemnie spędziłam z nią czas, odpoczęłam, zrelaksowałam się a tego w tym momencie potrzebowałam. Każde odłożenie książki, choć na chwilę, sprawiało mi prawie fizyczny ból. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że to pierwszy tom z zapowiadanej trylogii Iskari. Już nie mogę się doczekać kontynuacji i chciałabym wiedzieć co jeszcze przyszykowała dla swoich czytelników kanadyjska pisarka.

W kilku słowach, żeby zachęcić niezdecydowanych, co was czeka. Tajemnice, intrygi, zdrada, przyjaźń, miłość, niebezpieczeństwo. Opowieści, Pradawny i… oczywiście smoki. Brzmi dobrze, prawda? Nawet lepiej niż dobrze. Jest fantasty. Jest przygoda. Jest nawet wątek romansowy, trochę kulawy, ale zawsze. Czyli jaki z tego wniosek – dla każdego coś dobrego.

Dla kogo Ostatni Namsara? Nie trudno zgadnąć, że dla każdego wielbiciela fantastyki. Dla tych z was, którzy poszukują naprawdę ciekawego debiutu. Dla starszych nastolatków, ale też dla całkiem dorosłego czytelnika. Pozostaje mi mieć nadzieję, że się nie zawiedziecie. Sądzę, że warto dać szansę początkującej pisarce. A ponieważ uważam, że wiele osób to okładkowe sroki, więc ze względu na piękną okładkę książka powinna cieszyć się popularnością.

I jeszcze dwa słowa – gorąco polecam.

Dziękuję

Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 3, Akcja 100 książek w 2018 roku – 53/100, Czytelnicze igrzyska,  Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza – 416 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 53/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,2 = 7,8 cm, W 200 książek dookoła świata – Kanada, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie Tropem fantastycznych postaci – smok, król, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy – osoba, Wyzwanie u magdalenardo 2 w 1 – szarości