Jul Łyskawa
Prawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców
Wydawnictwo Czarne
ISBN 978-83-8191-964-7
Siedem. Tyle lat zajęło autorowi napisanie Prawdziwej historii Jeffreya Watersa i jego ojców, jednego z najbardziej niebanalnych polskich debiutów powieściowych ostatnich lat.[1]
Niewielkie fikcyjne miasteczko Copperfield w Stanach Zjednoczonych i historia a raczej saga rodziny Hartów, których życie związane jest z drewnem, rozgrywa się na przestrzeni stu lat. Nie dziwi mnie, że autorowi zajęło to siedem lat. Ale dzięki temu, oczywiście według mnie, otrzymaliśmy debiut fenomenalny.
Umiejscowienie w niewielkim miasteczku jest świetnym pomysłem. Wielkie aglomeracje nie mają w sobie tego wyjątkowego klimatu, a fikcyjność pozwoliła na więcej swobody twórczej. W małych miasteczkach ludzie się znają, obserwują, każdy o każdym może coś powiedzieć.
Rozciągnięcie akcji na przestrzeni stu lat dała autorowi mnóstwo możliwości, aby pokazać zmiany zachodzące, nie tylko w owym miasteczku, ale w ogóle w Stanach Zjednoczonych (i nie tylko) oraz by pokazać lepiej rozwój postaci. Pozwala to również na pełniejsze zrozumienie dynamiki rodzinnych relacji i wpływu, jaki różne wydarzenia wywierają na kolejne pokolenia.
J.Ł.: Opowieść w postmodernizmie jest sprawą drugorzędną. Tam chodzi przede wszystkim, o zabawę, mieszanie gatunków i pochwałę formy(...) Czytelnik może docenić fajna zabawę, ale po przeczytaniu książki nie powie: „Ale to była fajna historii!” A Ja chciałem opowiedzieć fajną historię.[2]
Muszę przyznać, że to była „fajna historia”. Fascynująca i złożona, z twórczym podejściem do konwencji literackich i talentem autora do budowania bogatych, wielowarstwowych opowieści. Powieść otrzymała dodatkową głębię, ostrość i urok przez prześmiewczość/satyrę na rzeczywistość, społeczeństwo, politykę amerykańską, ale nie tylko. Pokazuje to po raz kolejny talent Łyskawy do łączenia różnych wątków i tematów w sposób zarówno zabawny, jak i refleksyjny.
Muszę zaznaczyć jedną rzecz, na którą zwróciłam uwagę i o której w wywiadzie jest mowa. Podejście Łyskawy do odmienności (wszelkich odmienności) jest godne podziwu. Autor traktuje różnorodności naturalnie, nieistotnie, w kontekście tego, kim są bohaterowie, a skupia się na ich działaniach, charakterach czy relacjach. Pokazuje to prawdziwą inkluzywność i może wpływać na czytelników, uczyć akceptacji oraz otwartości na różnorodność w codziennym życiu.
J.Ł.: Ja piszę fikcję. Książka zrodziła się w mojej wyobraźni. Mogę sobie wyobrażać wszystko. I to nie tylko. Gdy jestem pisarzem gatunkowym, piszącym o gwiezdnych wyprawach na obce planety, ale także gdy piszę współczesną powieść. [3]
Łyskawa przyznaje, że nigdy w Stanach nie był, a jego powieść jest fikcją literacką. Jednak czytając nie odnosi się takiego wrażenia. Historia wydaje się bardzo autentyczna i ma tak głęboką historię osadzoną w Stanach Zjednoczonych, że to może tylko świadczyć o niebywałym talencie i ogromnej wyobraźni Jula Łyskawy. Jestem ciekawa czy w przypadku kolejnej powieści uda mu się równie dobrze przekraczać granice i zbudować podobnie przekonującą opowieść.
J.Ł.: Moja książka jest miszmaszem popkulturowym. Chciałem stworzyć tło, które jest w pełni zrozumiałe dla Polaków, czyli Amerykę z filmów, telewizji i literatury, w której czujemy się bardziej swojo niż w PRL-u. Chciałem stworzyć kliszę, nad którą nie trzeba się głębiej zastanawiać, i która nie odrywa od tego, co się w książce dzieje, zarówno jeśli chodzi o bohaterów, jak i o formę. Oczywiście to wszystko, o czym mówię, to spłycenie Stanów. Ja jednak nie chciałem napisać książki w duchu amerykańskim.[4]
Bardzo dobrze ujęte – to faktycznie miszmasz. I bardzo dobrze to się autorowi udało, bo w niektórych momentach czytelnik może odczuwać jakby przeniósł się na plan filmowy Miasteczka Twin Peaks czy Przystanku Alaska. Podobieństwo nasuwa mi się w związku z klimatem, tajemniczością, charakterystycznymi postaciami i troszkę surrealizmem. A właśnie – postaci u Łyskawy. Świetna narracja, rozpisana jako wielogłos, w którym nie można się pogubić, bo każda z postaci została potraktowana indywidualnie. Każdy otrzymał swój własny, niepodrabialny język i w ten sposób, wystarczy zerknąć i od razu wiadomo czyją kwestię się czyta. Pozwala to na większe zaangażowanie w opowiadaną historię i lepiej poznać charakter poszczególnych postaci.
Możecie w tym momencie zastanowić się, gdzie jest tytułowy Jeffrey Waters? Można powiedzieć, że wszędzie. To on jest kwintesencją tej historii, kształtującą fabułę. Justyna Sobolewska z „Polityki” twierdzi, że Waters reprezentuje pewien rodzaj archetypu bohatera, jest symbolem walki z własnymi demonami. Zgadzam się z tym. Jeffrey Waters „został postawiony” w centrum tej opowieści. Jego losy inspirują i oddziałują na inne postaci oraz wpływają na rozwój fabuły. Dariusz Nowacki z „Gazety Wyborczej” zwraca uwagę na emocjonalną złożoność Watersa i że jest postacią, której wybory są zarówno inspirujące, jak i tragiczne, co sprawia, że czytelnik może się z nimi utożsamiać na wielu poziomach.
Podsumowując Prawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców to rewelacyjny debiut, ale stanowiący wyzwanie dla wielu czytelników. Owszem, książka jest świetnie napisana, pełna humoru, ale przez strukturę, dość skomplikowaną, nowatorskie podejście do wielu tematów oraz wielowymiarowość. Jest to powieść unikalna, zapadająca w pamięć, zdecydowanie godna polecenia oraz wystawiania bardzo wysokich not.
monweg
[1][2][3][4] z wywiadu dla Kultury Liberalnej – z Julem Łyskawą rozmawiała Anna Wyrwik
Dziękuję
Prawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców - Jul Łyskawa do kupienia na Bonito
W ramach wyzwań: Przeczytam 120 książek w 2024 roku – 81/120; Barwne czytanie – kolorowy; Mierzę dla siebie – 3,5 cm; 520 stron; Pod hasłem – NEUTRAL, czyli inna bajka; Trójka e-pik – zaległość – na fali
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz