środa, 31 stycznia 2018

Czytelnicze podsumowanie miesiąca - styczeń

Styczeń ledwo się zaczął (szampanem i fajerwerkami), a już się skończył. Miałam nadzieję, że czas trochę zwolni w nowym roku, ale jednak nie. Mam wręcz wrażenie, że gna jeszcze szybciej. Na pewno nie pomaga aura - jest ponuro, szaro-buro, często deszczowo i wietrznie. Słowem - paskudnie. Listopad w styczniu?


Oto książki, które przeczytałam w styczniu:

 

 

 

  

Przeczytałam:
- książek - 8
- stron - 3218, czyli dziennie - 103

Jak wiecie nie potrafię sobie odmówić i biorę udział w wielu wyzwaniach. Nic się nie zmieniło w tym roku. A tak sobie poradziłam (lub nie) wyzwaniowo:
Do czerwca - Zatytułuj się! - 0

Słabo to wygląda jak na początek roku. Może później będzie trochę lepiej. Dobrze jest pobijać swoje własne rekordy :)

A jak Wam minął pierwszy miesiąc roku?

Zapraszam do przyłączenia się do wyzwań przeze mnie prowadzonych: Bibliotecznego oraz Czytamy nowości

Zapraszam również na mój drugi blog > tutaj 



niedziela, 28 stycznia 2018

Fashion Victim - Corrie Jackson

Autor – Corrie Jackson
Tytuł – Fashion Victim
Tytuł oryginału - Breaking Dead
Przekład – Agnieszka Patrycja Wyszogrodzka-Gaik
Grupa Wydawnicza Foksal/Wydawnictwo W.A.B.
ISBN  978-83-280-4814-0


Na wstępie muszę się z wami podzielić nie tym o czym jest ta powieść, ale o tym w jaki sposób trafiła w moje ręce. Otworzyłam przesyłkę i moim oczom ukazała się niepozorna książka, która zrobiła na mnie niesamowite wrażenie, gdyż była opasana taśmą policyjną. Taką taśmę można zobaczyć na miejscach zbrodni… Spowodowało to dreszczyk emocji i dało nadzieję na dobrą lekturę.

Corrie Jackson jest dziennikarką z piętnastoletnim stażem. Pracowała między innymi dla Harper’s Bazaar, The Daily Mail, Grazia i Glamour. Fashion Victim to jej debiut literacki, ale też (zapowiadana) pierwsza z serii książek o dziennikarce Sophie Kent.


Akcja powieści została osadzona w stolicy Anglii, Londynie, a zaczyna się bezpośrednio przed London Fashion Week. Sophie Kent zagłębia się w sprawę morderstwa młodej Rosjanki Natalii, modelki, która przyjechała do Londynu po lepsze życie. Pracująca dla The London Herald Sophie nie wie jeszcze jak bardzo ryzykowna jest „zabawa” w śledczego. Dziennikarka z trudem radzi sobie z tragiczną śmiercią brata i sprawę morderstwa (później morderstw) traktuje jako odskocznię od własnych problemów. Tylko czy to na pewno dobra droga?

Świat mody kojarzy się zwyczajnym zjadaczom chleba z luksusem, błyskiem fleszy i blichtrem. A jak jest faktycznie? Corrie Jackson trochę odziera ten wyjątkowy światek z błyszczącej otoczki, pozbawiając nas złudzeń. Alkohol, narkotyki, zmuszanie do seksu i przemoc to tylko wierzchołek góry lodowej. Ten świat, który niektórym kojarzy się z wielkimi pieniędzmi, biżuterią, futrami jest tak naprawdę wstrętny, okrutny i brudny.

Corrie Jackson, co nie dziwi, obsadziła w głównej roli dziennikarkę. I choć tematyka przypomina mi troszeczkę Wołanie kukułki Roberta Galbraitha, to różnic między tymi dwiema książkami jest bardzo dużo. Począwszy od głównego bohatera, a na dopracowaniu skończywszy. Wspólna dla obu książek jest świat mody. Fashion Victim jest debiutem, jednak dobrze rokującym na przyszłość.

Jestem pewna, że przy lekturze Corrie Jackson nie będziecie się nudzić. Książkę cechuje wartka akcja, która ani na chwilę nie zwalnia tempa. Jak na debiut, fabuła jest spójna i naprawdę może zająć na kilka godzin. Piszę, że na kilka, ponieważ lektura nie zajmuje dużo czasu, a jest to niewątpliwie zasługą lekkiego pióra dziennikarki. Momentami ta lekkość kłóciła mi się z brutalnymi morderstwami zawartymi w powieści, ale może taki był zamysł początkującej pisarki.

Główna bohaterka, której Corrie Jackson oddała głos, jest ambitna, zdeterminowana i jak przystało na dobrą dziennikarkę, świetnie radzi w kontaktach z innymi ludźmi. Sophie jest tego typu osobą, którą raz się uwielbia, a w drugim momencie najchętniej kopnęłoby się ją w tyłek. Ale zdecydowanie jest jakaś, nie kryształowa a przez to prawie realna, autentyczna.

Fashion Victim jest z jednej strony mrocznym thrillerem, z drugiej całkiem niezłym kryminałem, więc książka powinna znaleźć swoich zwolenników pośród wielbicieli tych gatunków literackich. Mnie ten debiut przekonuje i mam ochotę na ciąg dalszy, mając oczywiście nadzieję na jeszcze lepszą „rozrywkę”.

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

ABC czytania – wariant 2, Akcja 100 książek w 2018 roku – 8/100, Czytelnicze igrzyska 2018, Olimpiada czytelnicza – 384 stron, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 8/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3 = 24,7 cm, Świat kultury 2018 – zabójstwo, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie Czytamy nowości

piątek, 26 stycznia 2018

Magia kąsa - Ilona Andrews

Autor – Ilona Andrews
Tytuł – Magia Kąsa
Tytuł oryginału – Magic Bites
Przekład – Anna Czapla
Seria z Kate Daniels
Wydawnictwo Fabryka Słów
ISBN 978-83-7964-225-0


Świat po magicznej apokalipsie. W Atlancie eksplodowała Moc i zablokowała całą istniejącą technologię. Teraz magia pojawia się kiedy chce, bez ostrzeżenia i wtedy technologia dosłownie zamiera powodując utraty elektryczności oraz katastrofy (spadają samoloty, psują się samochody). To tutaj – w tym dziwnym świecie przyszło żyć bohaterce powieści, Kate Daniels. Kim jest Kate, pozostaje nawet po lekturze bardziej w sferze domysłów. Wiadomo na pewno, że magia krąży w jej krwi i uwielbia walkę, zwłaszcza mieczem.

Słów kilka o autorach serii. Ilona Andrews to faktycznie pseudonim pisarski małżeństwa Ilony i Andrew Gordonów. Piszą przede wszystkim powieści z gatunku urban fantasy, a ich styl jest połączeniem fantasy, horroru oraz magii. To moje drugie, ale chyba nie ostatnie spotkanie z tą parą amerykańskich pisarzy.
Po pierwsze, nie należę do graczy zespołowych, po drugie, jestem raczej niezdyscyplinowana, a po trzecie, mam problem z autorytetami. 
(…)a na dodatek brakuje mi specjalistycznej wiedzy, żebym mogła zrozumieć, co do mnie mówiłeś przez ostatnie 5 minut. Nie znoszę, kiedy czuję się jak laik. To zbyt dużo dla mojego kruchego ego.
Bohaterka serii Kate Daniels przypomina mi trochę inną główną kobiecą postać, a mianowicie Mercedes Thompson z cyklu powieściowego Patricii Briggs. Obie panie cechuje wyjątkowa odwaga, nie mdleją w męskich ramionach, są silne, twarde i trudno byłoby ich nie polubić. Obie serie przeznaczone są dla dorosłego czytelnika. Nie ma tutaj młodzieńczych miłostek, pierwszego seksu i uniesień czy skradzionych pocałunków. Są  za to pełnokrwiści bohaterowie, wyjątkowi i nie papierowi.

Mam taką małą czytelniczą słabość (być może niektórzy nazwą to zboczeniem) – bardzo lubię powieści fantasy, gdzie można spotkać wampiry, elfy, czarownice, wilkołaki i inne łaki. Nigdy nie wyrosnę z takich książek, a wampiry w literaturze szczególnie lubię. Jednak wampiry u Andrews są inne, a ich prawdziwe oblicze mocno odbiega od tego, w którym możemy się zakochać (zapomnijcie o pięknych bohaterach Wywiadu z wampirem). Magia kąsa jak się domyślacie świetnie wpisała się w mój czytelniczy gust. Dostałam to co chciałam i czego oczekiwałam – dużo niezwykłych istot fantastycznych.

Pierwsza część serii skupia się głównie na odnalezieniu mordercy Grega, przyjaciela rodziny i opiekuna Kate oraz rycerza Zakonu Rycerzy Miłosiernej Pomocy. Podczas śledztwa dowiadujemy się o hierarchii panującej w Rodzie i Gromadzie (wampiry i zmiennokształtni). Dowiedzenie się prawdy nie będzie łatwe, a zdecydowanie bardzo niebezpieczne. Kate będzie musiała często korzystać z magii, ale także nie rzadziej z miecza.

Magia kąsa jest książką, którą czyta się bardzo szybko. No, może trochę opornie idzie część wprowadzająca, ale jest konieczna żeby czytelnik wiedział o co chodzi. Połączenie urban fantasy i postapo wychodzi jej na dobre. I choć może się wydawać, że takich książek jest wiele, to i tak chce się ją poznawać.

Magia kąsa to całkiem udany początek serii, dająca nadzieję na więcej i lepiej. Sporo walki i niebezpieczeństwa, na szczęście przełamanego ciętym językiem bohaterki oraz specyficznym humorem, który momentami zmusza do roześmiania się. Przyznaję bez bicia, że z wielką chęcią nadal będę poznawać ten świat gdzie magia i nowoczesne technologie się uzupełniają... przenikają... a może niszczą.

Magię (która) kąsa polecam czytelnikom młodszym i starszym. Uważam, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Mnie opowieść o Kate obdarzonej Darem przekonała i rozpaliła ochotę na ciąg dalszy. Książka umiliła mi czas i bardzo sympatycznie spędziłam z nią kilka chwil – czego i wam życzę. I choć nie jest to literatura z najwyższej półki,  to chyba warto poświęcić trochę czasu i dać szansę tej serii. Jestem bardzo zadowolona, że Fabryka Słów postanowiła wznowić ten cykl i mam nadzieję, że tym razem dojdzie do więcej niż pięciu tomów.

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

ABC czytania – wariant 3, Akcja 100 książek w 2018 roku – 7/100, Czytelnicze igrzyska 2018, Olimpiada czytelnicza – 438 stron, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 7/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,8 = 21,7 cm, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie czytelnicze: Tropem fantastycznych postaci, Wyzwanie Czytamy nowości

czwartek, 25 stycznia 2018

rozdanie u monweg


Zapraszam Was na kolejne rozdanie na moim blogu. Dzięki uprzejmości wydawnictwa W.A.B. będziecie mieli szansę wygrać egzemplarz najnowszej powieści Zygmunta Miłoszewskiego Jak zawsze > moja opinia


Co trzeba zrobić?

Zgłosić się pod tym postem. Zostawić adres mailowy [nie jest to warunek konieczny, ale ułatwia poinformowanie ewentualnego zwycięzcy]. 

Polubić stronę wydawnictwa moją. Miło mi będzie jeśli zostaniesz obserwatorem mojego bloga. Łatwizna prawda: zgłaszasz się, "polubiasz" i masz szansę na książkę :)

Dodatkową szansę na wygraną będą miały osoby, które biorą udział w wyzwaniach przeze mnie organizowanych [Bibliotecznym i Czytamy nowości]. 

Za każde udostępnienie banera [muszę zobaczyć link] czeka na Was dodatkowy los.

Rozdanie będzie trwać w dniach 26.01.2018 – 04.02.2018 do północy.


Zapraszam i życzę powodzenia :)

środa, 24 stycznia 2018

Jak zawsze - Zygmunt Miłoszewski

Autor – Zygmunt Miłoszewski
Tytuł – Jak zawsze
Wydawnictwo W.A.B.
ISBN 978-83-280-3607-9


Zygmunt Miłoszewski, pisarz uniwersalny. Z powodzeniem porusza się po różnych gatunkach literackich. Kryminał – trylogia z Teodorem Szackim (Uwikłanie, Ziarno prawdy, Gniew), horror – Domofon, książka dla dzieci – Góry Żmijowe, powieść sensacyjno-przygodowa – Bezcenny… i opowiadania. Co tu dużo gadać, czego się nie dotknie, zamienia się w złoto. Miłoszewski jest często nagradzanym pisarzem. Na swoim koncie ma m. in. Nagrodę Wielkiego Kalibru czy Paszport Polityki. Jego książki ukazały się również za granicą, przetłumaczone na kilkanaście języków.

Miałam już do czynienia z twórczością Miłoszewskiego. Przeczytałam trylogię kryminalną z prokuratorem Szackim w roli głównej oraz powieść Bezcenny. Przyznam, że byłam bardzo zaskoczona jego nową odsłoną. Autor kryminałów i komedia romantyczna? Ale do tego stopnia podobały mi się wcześniejsze jego książki, że i tej postanowiłam dać szansę. Czy dobrze zrobiłam?

Gdyby można było przeżyć swoje życie jeszcze raz… Komu nie zdarzyło się nigdy o tym pomyśleć. Ja myślałam wielokrotnie. I nawet wiem (gdybym miała taką możliwość) w którym momencie życia chciałabym się wtedy znaleźć. Jestem pewna, że wiele decyzji i spraw załatwiłabym inaczej. Oczywiście myślę tutaj o tym żeby przenieść się, ale z tym rozumem, który mam teraz. Ale, ale, na pewno zastanawiacie się dlaczego o tym piszę. W takim razie do rzeczy.
Zawsze się bronisz przed przeszłością, uciekasz do przodu. A to przeszłość decyduje o tym, kim jesteśmy i kim będziemy, czy to ci się podoba, czy nie.
Jak zawsze to historia Grażyny i Ludwika, małżeństwa z pięćdziesięcioletnim stażem. Po upojnej nocy rocznicowej wspomaganej koronkową bielizną i viagrą, obudzili się w zupełnie innej rzeczywistości. Dosłownie. Przenieśli się pięćdziesiąt lat wstecz do roku 1963. Ale ta Polska sprzed pół wieku prawie w niczym nie przypomina tej, w której już było dane im żyć. Znaleźli się w alternatywnej wersji świata. Przeszłość jeszcze raz, daje im szansę na zmiany. Jak się w niej znajdą?

Komedia ironiczno-romantyczna o narodzie, który dostaje szansę przeżycia jeszcze raz swojej historii, ale jakże różnej od tej, którą znamy z podręczników i lekcji. Polska przedstawiona w krzywym zwierciadle, zniekształcona. Nic nie jest takie, jakim było kiedyś. Nie ma „sojuszu” ze Związkiem Radzieckim, a na czele państwa stoi Eugeniusz Kwiatkowski. Miłoszewski z tej opowieści wychodzi obronną ręką i nie można oddać mu tego, że jest świetnym obserwatorem i krytykiem zjawisk społecznych.
Przeszłość jest wszystkim, przyszłość to zbiór pobożnych życzeń i zazwyczaj chybionych wyobrażeń.
Najnowsza powieść Miłoszewskiego świetnie wpisała się w mój nastrój i w pogodę za oknem. Lekko napisana historia dwójki ludzi w podeszłym wieku, ale w młodych i jędrnych ciałach, z historią i Warszawą w tle. Książka zmusza czytelnika do refleksji nad przyszłością, przeszłością, rzeczywistością. Pomysłowa opowieść, napisana dowcipnie, ale i prowokacyjnie. Widać, że autor sam poczuł się w tym nowym dla siebie gatunku, jak ryba w wodzie. I to się czuje, czytając.

Moje kolejne spotkanie z twórczością Zygmunta Miłoszewskiego uważam za udane i godne polecenia. Ciekawi bohaterowie, interesująca historia, Warszawa przedstawiona tak, jakby się ja oglądało własnymi oczami. Uważam, że po Jak zawsze mogą sięgnąć nie tylko liczni wielbiciele jego talentu. JAK ZAWSZE polecam gorąco.

Dziękuję



Jeżeli jesteście zainteresowani tą książką, a nie posiadacie jeszcze własnego egzemplarza, to zapraszam jutro na rozdanie, w którym Jak zawsze będzie można wygrać :)


Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 2, Akcja 100 książek w 2018 roku – 6/100, Czytam, bo polskie, Czytelnicze igrzyska, Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza – 480 stron, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 6/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,7 = 18,9 cm, Świat kultury 2018 – miasto, W 200 książek dookoła świata – Polska, Wyzwanie Czytamy nowości

czwartek, 18 stycznia 2018

Nieczułość - Martyna Bunda

Autor – Martyna Bunda
Tytuł – Nieczułość
Wydawnictwo Literackie
ISBN 978-83-08-06427-6



Trzy siostry szły ramię w ramię, but w but. Wędrowały przez mroki okupacji i koszmar powojennej Polski.
Próbowano odebrać im wszystko: miłość, rodzinę, szczęście.
By przetrwać, zdecydowały się na rzecz najtrudniejszą. Na NIECZUŁOŚĆ.
Gdy skończyłam czytać Nieczułość nie mogłam wyjść z podziwu, że to debiut. Debiut, który jestem tego pewna będę pamiętać bardzo długo i niewątpliwie jeszcze do niego wrócę. Powieść to wyjątkowo dojrzała i dopracowana w każdym, nawet najdrobniejszym szczególe. Zachwyca, ale też niepokoi i przeraża. Ale takie było życie, trudne nie do opisania, zwłaszcza dla kobiet.

Martyna Bunda nie jest jakąś tam nowicjuszką. Dziennikarka, związana z tygodnikiem Polityka. Za swoje teksty została dwukrotnie nominowana do nagrody Grand Press. Nie wiem czy Nieczułość wyniesie ją na szczyt, ale wcale bym się nie zdziwiła, gdyby tak się stało. Ja będę czekała z niecierpliwością na kolejną powieść Bundy. Mam nadzieję, że nie przyjdzie mi długo czekać.

Dziewcza Góra na Kaszubach staje się sceną dla większości wydarzeń zawartych w powieści Nieczułość. Bohaterkami są trzy siostry: Gerta, Truda i Ilda oraz ich matka Rozela, przez których koleje losów prowadzi nas opowieść snuta niespiesznie przez Martynę Bundę. Towarzyszymy im podczas drugiej wojny światowej oraz w ciężkim okresie powojennym. Pojawiają się też (na chwilę) męscy bohaterowie, ale stają się tłem dla historii bohaterek. Ich pojawienie się często nie wróży nic dobrego. Ale kobiety zawsze potrafią się podnieść, nawet po najbardziej okrutnych przeżyciach.

Bunda głos oddaje kolejno swoim bohaterkom, dzięki czemu mamy możliwość bardziej dogłębnego poznania każdej z kobiet. Wyłania się z tego obraz kobiet silnych, odważnych i zdesperowanych. Słownik PWN mówi, że nieczułość to niezdolność okazywania uczuć i mała wrażliwość na coś. A jakie są bohaterki tej powieści? Zdecydowanie nie są niezdolne do okazywania uczuć, choć często skrywają swoje pragnienia za maską obojętności. I są wrażliwe, jednak odnosi się wrażenie, że bardziej na cierpienie zwierząt niż ludzi.

Nieczułość to opowieść słodko-gorzka, ale niezwykle piękna i jestem ciekawa jaki będzie ten rok skoro już w styczniu trafiam na taki diament. Przyznacie, że daje nadzieję na więcej wspaniałej literatury. I oby tak było. Historia czterech bardzo interesujących bohaterek wciąga, ale i wzrusza. Zwyczajna – niezwyczajna rodzina… zwykła – niezwykła powieść…

Książka Martyny Bundy zachwyciła mnie. To powieść kompletna, a przyznaję, że bardzo rzadko zdarza mi się być aż tak zaczarowaną. Ostatni raz podobne wrażenie zrobiła na mnie książka Zulejka otwiera oczy. Ogromnie się cieszę, że mam okazję poznawać tak wspaniałe, zapadające w pamięć historie. Nieczułość trafia w tym momencie na listę książek, które z czystym sumieniem będę polecać innym czytelnikom. I choć nie jest to książka łatwa i często doprowadza do tego, że zaciska się w pięści ręce, to zdecydowanie polecam wszystkim. Kobietom i mężczyznom, młodszym i starszym.

Czytajcie, bo naprawdę warto.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

ABC czytania – wariant 2, Akcja 100 książek w 2018 roku – 5/100, Czytam, bo polskie, Czytelnicze igrzyska, Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza – 348 stron, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 5/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3 = 15,2 cm, W 200 książek dookoła świata – Polska, Wielkobukowe wyzwanie – lista biała, Wyzwanie Czytamy nowości

poniedziałek, 15 stycznia 2018

Fake it - Sandra Nowaczyk

Autor – Sandra Nowaczyk
Tytuł – Fake it
Wydawnictwo Feeria Young
ISBN 978-83-7229-711-2


Fake it to druga po Friendzone powieść młodziutkiej, bo siedemnastoletniej pisarki. Sandra pisze o młodych ludziach w swoim wieku, bo też ich problemy są jej najbliższe. Zdaję sobie sprawę, że na półkach w księgarniach zalega mnóstwo podobnych opowieści, ale ile z nich zostało napisanych przez tak młode osoby? Niewiele, a może żadna. I już ten fakt skłania do chęci zapoznania się z punktem widzenia nastolatki. Zatem książki w dłonie i dajmy szansę młodości. Sprawdźmy co chce nam przekazać.

Fake it to moje drugie spotkanie z twórczością Sandry Nowaczyk. Friendzone było zaskakująco dobrym debiutem (zaskakującym, biorąc pod uwagę wiek autorki). Nie mogło być inaczej, musiałam przeczytać kolejną książkę. I cóż mogę powiedzieć świeżo po lekturze – nie zawiodłam się. Nie jestem nastolatką i na pewno mam zakłócony odbiór takich powieści, ale przecież nie tak dawno mój syn miał naście lat, więc potrafię spojrzeć na takie historie trochę inaczej. A poza tym kiedyś też miałam siedemnaście lat i marzenia, że też będę pisać książki.

Sara Sparks, która woli by zwracano się do niej po nazwisku, jest bohaterką najnowszej powieści Sandry Nowaczyk. Siedemnastolatka do dziesiątego roku żyła jak w bajce. Brak kłopotów finansowych, niezłe mieszkanko i kochający rodzice – czego więcej potrzeba dziecku do pełni szczęścia? Jednak wszystko się w jednym momencie diametralnie zmieniło. Matka Sparks postanawia pewnego dnia odejść i opuścić córkę i męża. W głowie dziesięciolatki powstaje scenariusz, który od tej pory pielęgnuje jak relikwię. Dziewczyna uważa, że stała się bezpośrednią przyczyną odejścia mamy. Od tej chwili żyje w poczuciu winy i wyrzutów sumienia.

Sparks od lat planuje pewien dzień, który właśnie ma nastąpić. Chce odebrać sobie życie, bo nie widzi sensu w jego kontynuacji. Napisała nawet pożegnalny list… Przewrotny los ma jednak inne plany i stawia na drodze Sparks nieznajomą nastolatkę. Czy to spotkanie może pokrzyżować plany Sparks? Nie, nie zdradzę. Jeśli chcecie się dowiedzieć, to musicie przeczytać Fake it.

Cóż mogę napisać o najnowszej powieści Sandry Nowaczyk? Nie jest źle napisana, choć uważam, że jest przegadana. Jednak biorąc pod uwagę wiek autorki (tak, ja znowu o tym wieku) sądzę, że należy dać jej szansę i zdecydowanie obserwować dalsze „poczynania”. Postaci są wykreowane poprawnie, ale wszystko to nie jest ważne i schodzi na dalszy plan. Najważniejszy jest temat książki, bo przecież młodzi ludzie też zmagają się z wieloma problemami, nie zawsze sobie z nimi radząc, a my dorośli nie w pędzie codzienności nie zauważamy tego, że z naszymi pociechami dzieje się coś złego. Nie mamy czasu, albo chęci żeby poświęcić im minimum uwagi. Często zdani są tylko na samych siebie. Nie zawsze zdarza się natrafić na bratnią duszę, jak było w przypadku bohaterki tej książki.

Długotrwała izolacja, której dobrowolnie poddała się główna bohaterka może prowadzić do myśli prześladowczych czy samobójczych, a z całą pewnością do depresji. Poznając Sparks odnosi się wrażenie, że jest to osobowość depresyjna, która piętrzy problemy i słucha podszeptów swojego umysłu. Tematyka sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko i z ciekawością (co dalej?). Jednak po dojściu do zakończenia ma się ochotę porwać książkę na strzępy. Dobrze, że potrafię nad sobą panować.

Fake it jest powieścią dla młodzieży i (niestety) znajdzie się na pewno sporo osób, które będzie się identyfikowało ze Sparks. Z oczywistych powodów starsi czytelnicy mogą zwyczajnie nie poczuć klimatu tej książki. Historia przedstawiona przez Sandrę wywołuje emocje, często skrajne. Sądzę, że sporej ilości młodzieży ta powieść się przypadnie do gustu. Ja na razie twórczość Sandry „kupuję” i jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej. Tymczasem Fake it polecam młodym ludziom i ich rodzicom.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

ABC czytania – wariant 1, Akcja 100 książek w 2018 roku – 4/100, Czytam, bo polskie, Czytelnicze igrzyska, Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza - 288 stron, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 4/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,2 = 12,2 cm, W 200 książek dookoła świata – Polska, Wyzwanie Czytamy nowości

środa, 10 stycznia 2018

Jasna godzina. Dziennik życia i umierania - Nina Riggs

Autor – Nina Riggs
Tytuł – Jasna godzina. Dziennik życia i umierania
Tytuł oryginału – The Bright Hour. A Memoir of Living and Dying
Przekład – Dorota Malina
Wydawnictwo Literackie
ISBN 978-83-08-06403-0

Jasna godzina Dziennik życia i umierania

Śmierć to nie koniec świata – zwykła żartować moja mama, kiedy zdiagnozowano u niej nieuleczalną chorobę.
Jasna godzina to debiut, a najsmutniejsze jest, że już żadnej książki napisanej przez Ninę Riggs nie będzie dane nam nigdy przeczytać. Bo debiut to dobry, nawet bardzo dobry. Choć przyznaję, że niezmiernie trudno jest oceniać tego typu literaturę. Bo przecież książka ta powstała z potrzeby serca i dlatego by była pamiątką po matce i żonie, dla synów i męża. Żeby mogli przypominać sobie jak niezwykłą, odważną, mądrą i kochającą kobietą była Nina.
Nina Riggs, młoda mama, żona i poetka, podświadomie wie, że jej kolej w końcu nadejdzie. Pochodzi z silnie obciążonej genetycznie rodziny – jej matka, dziadek, ciotki i kuzynowie umarli na raka. Gdy ma 37 lat, staje twarzą w twarz z nowotworem. Złośliwy rak piersi. Jedna mała plamka.
Czytając przypominałam sobie inną książkę, którą czytałam prawie trzy lata temu. Myślę tu o Chustce Joanny Sałygi. I Joanna i Nina zmagały się z chorobą, z którą bardzo rzadko się wygrywa – rakiem. Obie zaczęły pisać bloga, choć wpisy Joasi były z reguły krótkie. Nina pisała teksty dłuższe, takie prawie opowiadania. Cudownie się czytało obie książki i obie posiadają taki ciężar, że nie każdy będzie mógł spokojnie przebrnąć przez lekturę.

Jasna godzina to historia życia i umierania, ale napisana bez patosu, bez zadęcia, zwyczajnie, prosto. Nina jawi się jako osoba wyjątkowa z poczuciem humoru, który nie opuszczał jej aż do końca. Potrafiła cieszyć się życiem, każdą nawet najdrobniejszą rzeczą i chwilą. Nina pięknie pisała o życiu, walce z chorobą, o umieraniu, o bólu, ale także o codziennych radościach, o tym co jest dla niej najważniejsze: synowie, mąż, matka, rodzina.
Błyskotliwa, rozbrajająco zabawna i głęboko poruszająca „Jasna godzina” uczy, jak kochać każdego dnia, nawet kiedy coś idzie nie tak. To książka o spojrzeniu śmierci prosto w twarz, a także niezwykle udana próba pogodzenia się z losem. Swoisty balsam dla duszy i forma modlitwy. Nina pisze bez zbędnego patosu, dzieląc się z czytelnikami swoją codziennością. Uczy, jak doceniać przyjemności i nie tracić pogody ducha.
Książka Niny sprawi, że poczujecie radość. Riggs napisała pięknie o swojej rodzinie, miłości do natury, literatury i życia. Mimo wielu chemioterapii, mastektomii i pogarszającego się zdrowia, książka przepełniona jest humorem. Może to wydać się to niektórym osobom dziwne, ale to właśnie humor może pomóc w takiej sytuacji. A ciągłe umartwianie się na pewno nie pomaga.

Czytając tę niesamowitą książkę, piękny pamiętnik będą w was szaleć różne emocje. Poczujecie strach, radość, rozpacz, pogodzenie z chorobą i ze śmiercią. Historia krótkiego życia Niny przypomni, jak należy pielęgnować każdy dzień.

Przyznam się wam, że bardzo trudno było mi napisać te kilka słów. Jasna godzina nie jest łatwą lekturą i zdaję sobie sprawę, że nie nadaje się dla każdego. Lekko napisana książka o ważnych sprawach nie pozostawi nikogo obojętnym. Nie pozostaje mi nic innego, jak gorąco polecić ten pamiętnik życia i umierania innym czytelnikom.
„Jasna godzina” miała być dziedzictwem, które Nina zostawi naszym chłopcom, Freddy’emu i Benny’emu. Mam nadzieję, że kiedy dorosną, wielokrotna lektura pomoże im lepiej zrozumieć, jak bardzo ich kochała. Jestem pewny, że Nina chciałaby podziękować naszym synom i mnie. Byliśmy świetnie zgranym zespołem, a praca Niny w dużej mierze polegała nie na pisaniu, tylko na tworzeniu fundamentów pod nasze przyszłe życie.
Nina zawsze lubiła poranki. Zanim zachorowała, już o wschodzie słońca zrywała się z łóżka i odsłaniała żaluzje, nawet kiedy zdarzyło nam się mieszkać w hotelu przy pustyni, a okna wychodziły na wschód. Nie zdziwiło mnie więc, że zmarła tuz przed wschodem słońca, o szóstej rano 26 lutego.
John Duberstein
Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

ABC  czytania – wariant 2, Akcja 100 książek w 2018 roku – 3/100, Czytelnicze igrzyska, Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza – 368 stron, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 3/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,3 = 10 cm, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie u magdalenardo „2 w 1”, Wyzwanie Wiedźmy

sobota, 6 stycznia 2018

Jej ostatni oddech - Robert Dugoni

Autor – Robert Dugoni
Tytuł – Jej ostatni oddech
Tytuł oryginału – Her Final Breath
Cykl – Tracy Crosswhite
Przekład – Lech Żołędziowski
Wydawnictwo Albatros
ISBN 978-83-81250447-4


Robert Dugoni jest amerykańskim pisarzem, którego książki zostały przetłumaczone na kilkanaście języków i wydane w ponad dwudziestu krajach. Dwie z jego powieści były nominowane do nagrody Harper Lee. Jej ostatni oddech to druga książka z detektyw Tracy Crosswhite w roli głównej, i jest kontynuacją Grobu mojej siostry. Niestety nie przeczytałam wcześniejszej powieści i momentami tego żałowałam. Jednak po lekturze uważam, że można przeczytać książkę i nawet się za bardzo nie pogubić. Jej ostatni oddech to moje pierwsze spotkanie z twórczością Dugoniego.

We wcześniejszej książce Tracy straciła siostrę i prawdę mówiąc jeszcze się nie otrząsnęła. Nie ma jednak czasu na zbyt długą żałobę, bo już czeka na nią kolejne zadanie. Północna częścią Seattle wstrząsają morderstwa młodych kobiet. Policja podejrzewa, że jest to dziełem seryjnego mordercy, którego nazwała Kowbojem z powodu specyficznego pętania sznurem swoich ofiar. Niestety zabójca nie pozostawia żadnych śladów, więc trudno jest trafić na jego trop. Tracy zaczyna przypuszczać, że również stanie się jego celem. Ale żeby zbliżyć się do rozwiązania sprawy trzeba  zacząć poszukiwania w przeszłości, lecz komuś najwyraźniej zależy żeby stare dochodzenia pozostały zamknięte. Czy Tracy uda się rozwikłać zagadkę i znaleźć Kowboja?

Thriller? Według mnie raczej kryminał. I to taki, który od początku nie wciąga, a wręcz nudzi nieśpiesznym tempem. Później jest znacznie lepiej, ale trudno mi stwierdzić żeby był to rasowy kryminał z górnej półki. Choć czytałam już lepsze Jej ostatniego oddechu nie oceniam najgorzej.

Lubię kobiece bohaterki. Detektyw Crosswhite pracująca w sekcji ciężkich przestępstw kryminalnych jest kobietą silną, charyzmatyczną, odważną i zaangażowaną. Do tego Tracy da się lubić i można się z nią utożsamiać, nie będąc samej śledczą. Pani detektyw jest wszak istotą z krwi i kości, która oprócz sukcesów, ponosi także porażki i miewa różne słabości. W rozwiązaniu sprawy wspiera ją adwokat Dan, który prywatnie jest jej partnerem.

Jej ostatni oddech czytało mi się nierówno. Raz bardzo ciężko było mi przebrnąć przez opowiadaną przez Dugoniego historię, innym razem czytanie sprawiało mi naprawdę czystą przyjemność. Książka napisana jest niemiarowo, więc trudno określić ją jednoznacznie – dobra… zła… Jednak sądzę, że czytelnicy lubiący ten gatunek literacki będą zadowoleni (mniej lub bardziej). Czy sięgnę w przyszłości po kolejną powieść amerykańskiego pisarza, tego nie wiem. Być może tak, ale nie będę miała parcia.

Czy polecać Jej ostatni oddech? Osobom, które przeczytały Grób mojej siostry i się im podobało, zdecydowanie polecam. Czytelnikom, którzy zęby na kryminałach zjadły może ta książka nie przypaść do gustu, lub będą mieć podobne odczucia do moich. Jeśli jednak chcecie dowiedzieć się kto jest Kowbojem krępującym swoje ofiary, to nie czekajcie i przeczytajcie tę książkę, ale od siebie dodam, że radzę najpierw wziąć do ręki pierwszą część opowieści z dzielną panią detektyw.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 1, Akcja 100 książek w 2018 roku – 2/100, Czytelnicze igrzyska, Olimpiada czytelnicza – 400 stron, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 2/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3 = 6,7 cm, Wyzwanie Czytamy nowości