Pokazywanie postów oznaczonych etykietą piosenki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą piosenki. Pokaż wszystkie posty

sobota, 10 czerwca 2017

Duszny kraj - Bob Dylan

Autor – Bob Dylan
Tytuł – Duszny kraj
Przekład –  Filip Łobodziński
Biuro Literackie
ISBN 978-83-65125-43-9

 
Kiedy w ubiegłym roku ogłoszono laureata literackiej Nagrody Nobla, w środowisku rozgorzała dyskusja, czy uhonorowanie piosenkarza najważniejszym, najbardziej prestiżowym wyróżnieniem w literackim świecie było słuszną decyzją. Komitet noblowski w uzasadnieniu przyznania nagrody napisał, że laureat zasłużył na nią przez „tworzenie nowych form poetyckiej ekspresji w ramach wielkiej tradycji amerykańskiej pieśni". I choć nie milkną głosy, że ten werdykt jest błędem, to niewątpliwie świeżo upieczony noblista zmienił rozumienie amerykańskiej piosenki.

Robert Allen Zimmerman, czyli Bob Dylan, amerykański muzyk, piosenkarz i co dla nas najważniejsze autor tekstów, poeta. Swój sceniczny pseudonim, a później formalnie zmienione nazwisko, wziął od słynnego walijskiego poety, Dylana Thomasa. W ciągu swej ponad półwiecznej kariery nagrał trzydzieści albumów studyjnych, z których wiele miało niebagatelne znaczenie dla muzyki popularnej u było wielkim wydarzeniem społecznym. Jego twórczość została uhonorowana chyba wszystkimi możliwymi nagrodami muzycznymi, a albumy znalazły się na listach najlepszych w historii. W tym roku do rąk polskich czytelników trafił pierwszy większy zbiór wierszy, które pełniły funkcję tekstów piosenek, przetłumaczonych przez Filipa Łobodzińskiego.
Słuchajcie mnie wy, jakikolwiek wasz los, 
oto fala nadciąga, zaleje ten ląd 
więc zrozumcie, to koniec, potop zmiecie was stąd 
jeśli chcecie ocalić głowy 
lepiej uczcie się pływać, bo pójdziecie na dno 
oto czasy nadchodzą nowe 
(Czasy nadchodzą nowe/The Times Are a Changin’)
Na tom Duszny kraj składa się ponad sto trzydzieści piosenek amerykańskiego barda. Filip Łobodziński zauważa, że tak naprawdę utwory Dylana są nieprzetłumaczalne, nie tylko na polski, ale także w pewnym sensie na angielski. Poeta w swych tekstach odwołuje się do współczesnych mu realiów, bazuje w dużej mierze na Biblii i nawiązuje do tradycji, kultury i historii Stanów Zjednoczonych oraz kolonizatorów. Wiele kontekstów w dosłownym tłumaczeniu byłoby dla polskiego czytelnika zupełnie niezrozumiałe, dlatego też tłumacz nazywa swoje przekłady „wyrobami dylanopodobnymi”. Dzięki pracy Łobodzińskiego możemy na nowo poznać twórczość Dylana, który przyswaja teksty tak, aby były bardziej polskie. I tak na przykład otrzymujemy utwór tytułowy, którego tytuł w oryginale to Mississippi albo też Highway 61 Revisited, przetłumaczony na Autostrada A2 na nowo. Niezwykle cenne jest to, że każdy wiersz opatrzony został przez Łobodzińskiego komentarzem na końcu książki.
Mamo, otrzyj mi z twarzy krew 
dość mam wojny, łez i kul 
ciężko mówić, wszędzie czerń 
chyba już pukam do nieba wrót 

Puk puk pukam do nieba wrót 
(Pukam do nieba wrót/ Knockin’ on Heaven’s Door)

W Dusznym kraju odnajdziemy najważniejsze, najlepiej znane piosenki Dylana, ale też te mniej kanoniczne utwory. Łobodziński zebrał w tomie teksty z lat 1962 – 2012, a więc mamy do czynienia z bardzo oszczędnym wyborem, jak na pięćdziesiąt lat płodnej pracy twórczej Dylana. Podczas lektury niejednokrotnie łapałam się na tym, że czytam wiersze zgodnie z rytmem i melodią piosenek. Nie jest to chyba dziwne, gdyż utwory Dylana współistnieją z muzyką. Przecież Dylan nawiązuje do wspaniałej tradycji wędrownych śpiewaków i poetów, to na nich w jakimś stopniu wzorował swoją twórczość. Amerykański muzyk zabiera czytelników do początku wszelkiej literatury i opowieści, kiedy utwory były wyśpiewywane przy ogniskach i na pałacowych  dziedzińcach. Polecam czytać słuchając oryginalnych piosenek w wykonaniu noblisty.
Więc jak to jest 
no, jak to jest 
gdy wokół pusto tak 
gdy dom daleko masz 
i przezroczystą twarz 
jak błądzący łach? 
(Jak błądzący łach/Like a Rolling Stone)

Dziękuję

Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytelnicze igrzyska 2017, Gra w kolory, Kitty’s Reading Challenge – pod pseudonimem, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 83/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,5 = 16,2 cm, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie Czytamy nowości

sobota, 12 marca 2016

Stoję, czuję się świetnie - Kora

Autor – Kora
Tytuł – Stoję, czuję się świetnie
ISBN 978-83-63129-75-0

Stoję, stoję, czuję się świetnie  
Nie muszę siedzieć, nie muszę leżeć
Czuję się świetnie, ach jak wspaniale 
Nie muszę siedzieć, wcale ach wcale 
Czuję się świetnie, ach jak przyjemnie 
(Stoję, czuję się świetnie)

Olga Sipowicz albo Kora, jak kto woli; poetka lub piosenkarka, pozostawiam wam wybór; książka poetycka/zbiór tekstów piosenek Maanamu (niepotrzebne skreślić). Tak naprawdę w tych trzech przypadkach obie możliwości nachodzą na siebie, są ze sobą zbieżne. Nie zmienia to jednak faktu, że mam problem. Nie wiem, jak pisać o zbiorze (najbezpieczniejsze sformułowanie) tekstów Stoję, czuję się świetnie. Czy traktować utwory  jako wiersze, czy też jako piosenki. Oddajmy głos Marcie Podgórnik, która dokonała wyboru i opatrzyła całość posłowiem:

Tymczasem, mamy do czynienia z wierszami. Tylko i aż. Wielu kolegów po piórze skrzywi się i brzydko popatrzy na mnie, że biorę piosenki za wiersze. A ja zwyczajnie nie widzę różnicy. Przecież my, pisarze z Bożej łaski, też tańczymy, a oni, muzycy, przecież czasem coś czytają. Niby jedziemy na tym samym wózku. Więc w czym  problem?

Ano w tym, że chyba ta różnica gdzieś tam jest. Może to i gra na spostrzegawczość typu Gdzie jest Wally?, ale różnicy się doszukać można. A przynajmniej ja ją widzę. Ba, widzi ją także sama Marta Podgórnik: niektórych wierszy się nie da zaśpiewać (albo lepiej powiedzieć, że niektóre wiersze lepiej recytować niż śpiewać), a niektórych piosenek nie idzie czytać (małe kłamstewko, idzie przeczytać, jak się człowiek w sobie zaprze). I chyba tu właśnie jest pies pogrzebany. Teksty były pisane z myślą o ich późniejszym wykonaniu wokalnym, więc nie powinno nikogo dziwić, że stanowią dość specyficzne zjawisko poetyckie. Jeśli ktoś jest fanem Maanamu, na pewno nie raz i nie dwa zamiast czytać zacznie nucić pod nosem znane melodie.

Twój dom wśród setek innych domów 
Z szarymi drzwiami, z szarym balkonem 
Jeśli cię dręczą szare sny 
Zapukaj do mych szarych drzwi 

Tysiące twarzy, setki miraży 
To człowiek tworzy metamorfozy 
(Szare miraże)

Co do mnie, nie jestem wielbicielką ani Maanamu, ani Kory. Czytając teksty zdarzało mi śmiać, czy też raczej podśmiewać. Być może nie dostrzegam głębi znaczeniowej utworów Olgi Sipowicz, ale moim zdaniem większość pio… wróć, wierszy nie ma większego sensu, a ich głównym zadaniem jest zapełnienie słowami kolejnych taktów całkiem niezłej muzyki. Niemniej jednak nie mogę nie powiedzieć o tych kilku utworach, które uważam za, powiedzmy, bardziej przemyślane lub po prostu bardziej wartościowe od reszty. Owszem, są takowe, i warto się z nimi zapoznać, bo trzymają w miarę wysoki poziom. Podsumowując, sądzę, że zamiast czytać, w tym wypadku lepiej zwyczajnie posłuchać piosenek. Fanom Kory polecam z czystym sercem.

A na koniec fragment jednego z wierszy, który do mnie trafił.

Ulice mgłami spowite, toną w ślepych kałużach 
Przez okno patrzę znużona, z tęsknotą myślę o burzy  
A słońce wysoko, wysoko świeci pilotom w oczy 
Ogrzewa niestrudzenie zimne niebieskie przestrzenie
  
Czekam na wiatr, co rozgoni 
Ciemne skłębione zasłony 
Stanę wtedy naraz 
Ze słońcem twarzą w twarz 
(Krakowski spleen)
Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach: