wtorek, 31 lipca 2018

Czytelnicze podsumowanie miesiąca - lipiec

Upalny lipiec za nami. Przed nami - przynajmniej na początku - równie upalny sierpień. Strasznie znoszę tę pogodę. Nie nadawałabym się w tropiki. Zastanawiam się, czy w ogóle można lubić to, co dzieje się w klimacie. Dlaczego nie może być tak normalnie do 25 stopni. Wtedy dałoby się żyć. Mimo wszystko czytelniczo nie poszło mi tak źle.


Moje półki w lipcu wzbogaciły się o kilka nowych tytułów.

 
 
 
 
 

Przeczytałam:
- książek - 11
- stron -  4580, czyli dziennie 148

A w wyzwaniach:
A jak Wam upłynął lipiec? Czy jakieś ciekawe książki wpadły w Wasze ręce?

Przypominam, że ciągle można się przyłączyć do wyzwań przeze mnie prowadzonych:Bibliotecznego oraz Czytamy nowości oraz do facebookowej grupy Czytamy prozę amerykańską

Zapraszam również na mój drugi blog > tutaj 

sobota, 28 lipca 2018

Błękit - Maja Lunde


Autor – Maja Lunde
Tytuł – Błękit
Tytuł oryginału – Blå
Cykl – Kwartet klimatyczny
Przekład – Anna Marciniakówna
Wydawnictwo Literackie
ISBN 978-83-08-06538-9


Maja Lunde to norweska pisarka, która w 2015 roku podbiła świat powieścią Historia pszczół. Książka została przetłumaczona na 31 języków i znalazła się na szczytach list bestsellerów. Nasuwa się pytanie: czy Błękit powtórzy sukces wcześniejszej książki? Lunde do tej pory pisała książki dla dzieci, Historia pszczół to był jej debiut dla dorosłych czytelników. Warto dodać, że debiut wyjątkowy. Opowieść o pszczołach bardzo przypadła mi do gustu i już w momencie gdy odkładałam książkę byłam pewna, że sięgnę po jej kontynuację.
Signe i David. Ona norweska aktywistka środowiskowa, on francuski uchodźca klimatyczny. Ona żyje w naszych czasach, on w niedalekiej przyszłości. Ona chce uchronić planetę przed ludzką zachłannością, on ponosi konsekwencje krótkowzroczności poprzednich pokoleń. Ich losy złączy niespodziewany splot wydarzeń. I... woda.

Rok 2017: Signe skończy niebawem siedemdziesiąt lat, lecz wyprawy morskie nie są jej straszne. Samotnie opuszcza rodzinną miejscowość w zachodniej Norwegii i wyrusza w rejs, by spotkać się z mężczyzną, którego niegdyś kochała. Tylko ona, łódź i osobliwy ładunek.

Rok 2041: David czuje się nieprzygotowany do roli ojca, a mimo to musi sam zaopiekować się swoją małą córką. Razem uciekają przez nękaną suszą Europę. Kiedy w opuszczonym ogrodzie w głębi lasu znajdują żaglówkę, wszystko się zmienia.

Zmiany klimatu – codziennie mamy z nimi do czynienia. Robi się coraz cieplej i wszystko w przyrodzie odbywa się bardziej intensywnie. Nawet nie chce mi się myśleć, że mogłoby braknąć zapylających kwiaty pszczół, ale jeszcze gorsza byłaby wizja bez wody. Niestety jest to możliwe. Już dzisiaj zasoby wody pitnej kurczą się w zastraszającym tempie. I przykro mi to pisać, ale ilu z nas z ręką na sercu powie, że oszczędza wodę. W większości domów woda leje się strumieniami, jakby jutra miało nie być. Ale następnym razem, gdy będziecie myć zęby pomyślcie o tym, że w tym przyszłym świecie będą żyły nasze dzieci.


W Historii pszczół mieliśmy do czynienia z trzema oddzielnymi opowiadanymi naprzemiennie historiami. W Błękicie akcja biegnie na dwóch płaszczyznach czasowych. Mamy teraźniejszość i nie tak bardzo odległą przyszłość – rok 2017 i 2041. Oczami Signe obserwujemy postępujące zmiany klimatyczne na świecie, ale przede wszystkim w jej najbliższym środowisku. Bardzo boli to Signe, tym bardziej, że jako młoda kobieta była aktywną „ekolożką”. Za chwilę przenosimy się prawie ćwierć wieku do przodu i wraz z Davidem oglądamy zniszczenia jakie poczyniły zmiany klimatyczne, susza, pożary.

Właśnie teraz, gdy piszę te słowa potężny pożar grasuje w miejscowościach niedaleko stolicy Grecji. To tragedia, w której do tej pory zginęło ponad dziewięćdziesiąt osób, a to nie koniec ofiar. Drzewa płonęły jak zapałki. W obliczu tej tragedii wizje, które w swoich książkach przedstawia nam Maja Lunde wydają się jeszcze bliższe i przez to bardziej prawdopodobne.

Na pewno zastanawiacie się, co też wspólnego może łączyć historie, które dzieli miejsce oraz ćwierćwiecze. Tego niestety nie zdradzę, bo przecież musi zostać jakiś znak zapytania, żeby i dla was ta książka okazała się interesująca, a momentami nawet zaskakująca. Ale nietrudno się domyślić, że tematem wspólnym jest degradacja środowiska, zmiany klimatu i brak... wody. Ach, zapomniałabym jest jeszcze Błękit...

Ciekawa jestem co będzie tematem następnych tomów cyklu. Można się co prawda domyślać, ale lepiej poczekać na to, co Maja Lunde dla nas naszykuje. I jestem pewna, że będą to ciekawe i wciągające historie. Chociaż uważam, że Błękit jest troszkę słabszy od Historii pszczół, to muszę przyznać, iż obie książki zasługują na uwagę i zmuszają czytelnika do przemyśleń.

Oczekując na kolejną powieść Norweżki zapraszam was do lektury Błękitu. I oczywiście polecam tę książkę każdemu, dla kogo ważne jest, co się dzieje z naszym globem. Jednocześnie mam nadzieję, że taka wizja, choć prawdopodobna, nie stanie się naszym udziałem.

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2018 roku – 70/100, Czytelnicze igrzyska, Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza – 430 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 70/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,5 = 34,4 cm, Świat kultury 2018 – klimat, W 200 książek dookoła świata – Norwegia, Wyzwanie czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy – tylko jedno słowo, Zatytułuj się 2 - L

środa, 25 lipca 2018

Pokuta - Ian McEwan


Autor - Ian McEwan
Tytuł - Pokuta
Tytuł oryginału - Atonement
Przekład - Andrzej Szulc
Wydawnictwo Albatros
ISBN 978-83-8125-115-0


Dziś będzie mowa o książce jednego z najważniejszych brytyjskich pisarzy po roku 1945. Ian McEwan obchodzący w tym roku swoje 70. urodziny widnieje na liście najbardziej wpływowych ludzi kultury w Wielkiej Brytanii według „The Daily Telegraph”, a jego twórczość doczekała się już ponad dziesięciu ekranizacji, w tym trzech w ubiegłym roku. McEwan jako pierwszy ukończył kurs kreatywnego pisania Malcolma Bradbury’ego, twórcy Homo historicus. Z uwagi na tematykę swoich początkowych powieści zyskał przydomek Ian Makabra, ale od dłuższego czasu nie pasuje on do twórczości angielskiego pisarza. Był wieloletnim przyjacielem innego wybitnego brytyjskiego pisarza i publicysty, Christophera Hitchensa. Choć McEwan zdobył Nagrodę Bookera w 1998 roku za Amsterdam, to chyba najbardziej znaną jego powieścią pozostaje wydana w roku 2001 i kilka lat później sfilmowana z rewelacyjnym skutkiem (ekranizacja została nagrodzona Oscarem, dwoma Złotymi Globami oraz wieloma innymi nagrodami) Pokuta.

Powieść składa się z czterech części, które można traktować niemal jako osobne dzieła, zamknięte narracje, jednak ich wymowa staje się pełna dopiero gdy się je wszystkie połączy. Mimo wielkiej historii w tle, dla czytelnika najważniejsza pozostaje ta niewielka historia trojga ludzi, których przyszłe losy zostały uwarunkowane przez jedno wydarzenie. Mamy zatem dwie siostry z bogatej, arystokratycznej rodziny Tallisów: dorosłą już Cecilię oraz nastoletnią Brionny, a także syna służącej Robbiego Turnera. Jest rok 1935, więc nie trzeba chyba mówić, jak układały się wtedy stosunki między państwem a służbą; delikatnie mówiąc rodzinie Tallisów na pewno nie spodobałby się romans najstarszej córki ze zwykłym wyrobnikiem. Jednak Cecilia i Robbie kochają się, a ich uczucie musi być utrzymywane w tajemnicy. Brionny, która jest początkującą pisarką i ma bujną, żeby nie powiedzieć wybujałą, wyobraźnię, nakrywa siostrę wraz z młodzieńcem podczas intymnego spotkania, a jej umysł nawet nie stara się trzymać fantazji na wodzy. Mówi się, że ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła, w tym wypadku ciekawość jednej osoby sprowadzi nieszczęście na trójkę. Gdy w domu Tallisów dochodzi do tragedii, Brionny wskazuje winnego zbrodni, który winą nie powinien zostać obarczony. Decyzja trzynastolatki jest brzemienna w skutki, zaważy na dalszym życiu dwojga kochanków i samej dziewczyny.

McEwan w Pokucie czerpie z narracyjnych osiągnięć i tradycji literackich XIX i XX wieku, wykorzystując techniki strumienia świadomości (kłaniamy się, Panie Joyce) czy monologu wypowiedzianego. Autor, jak wcześniej pisałam, podzielił tekst na cztery części, a każda z nich różni się stylistycznie i zrzuca ciężar narracyjny na inną postać. McEwan misternie tka swoją opowieść, dbając o najdrobniejsze szczegóły. O wartości literackiej Pokuty świadczą niezwykłe umiejętności pisarza, które możemy zaobserwować co najmniej na trzech poziomach: fabularnym, stylistycznym i etycznym. Poziom pierwszy zdaje się najbardziej oczywisty, wynika nawet z pobieżnej lektury – angielski twórca wplata intymną opowieść w wielką historię, zarysowując nie tylko dokładnie sylwetki bohaterów, ale także świat, w którym się poruszają; przeplata on miłość, wojnę i poszukiwanie drogi do odpokutowania winy. Na poziomie narracyjnym i stylistycznym McEwan także zachwyca, korzystając z różnych technik prowadzenia narracji, rozciągając przyśpieszając czas akcji, czerpiąc z tradycji realizmu, naturalizmu i psychologizmu, wrzucając jeszcze do powieści wątek autotematyczny daje niezwykły popis możliwości, a jednocześnie nie popisuje się przed czytelnikiem. I w końcu nie sposób nie docenić rozważań, które autor Amsterdamu snuje wokół winy i jej odpokutowania. Czy można zadośćuczynić ludziom, którym odebrało się wspólną przyszłość? Co należy zrobić, by zagłuszyć głos sumienia, nie pozwalający zapomnieć o błędzie, który zaważył nie tylko na naszym życiu?

Pokuta jest wyjątkową powieścią, do której warto wracać po latach, by móc zaobserwować, jakie zmiany zaszły w nas, w naszym myśleniu i światopoglądzie na ich przestrzeni. Polecam wam gorąco tę książkę, która zapewni letnią porą coś więcej, niż tylko chwilę rozrywki. Mam nadzieję, że historia opowiedziana przez McEwana zachwyci was w równym stopniu, jak mnie.

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2018 roku – 69/100, Czytelnicze igrzyska, Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza – 400 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 69/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,5 = 30,9 cm, W 200 książek dookoła świata – Wielka Brytania, Wielkobukowe wyzwanie – lista czarna – między stroną a ekranem, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy – tylko jedno słowo


poniedziałek, 23 lipca 2018

Kirke - Madeline Miller


Autor – Madeline Miller
Tytuł – Kirke
Tytuł oryginału – Circe
Przekład – Paweł Korombel
Wydawnictwo Albatros
ISBN 978-83-8125-304-8


Matka – Wiedźma – Bogini – Kreatorka – Niszczycielka – Potwór – Kobieta – Wyrzutek – Kirke

Madeline Miller, amerykańska powieściopisarka urodzona w Bostonie. Studiowała łacinę i grekę, jest wielbicielka i znawczynią Szekspira. Ukończyła Uniwersytet Browna, gdzie zdobyła dyplom licencjackim, a potem magisterski z filologii klasycznej. Studiowała także nauki społeczne na uniwersytecie w Chicago oraz dramaturgię na Yale. Od piętnastu lat uczy w liceum i prowadzi zajęcia teatralne. Mieszka w Pensylwanii. Jej debiutancką powieść Achilles. W pułapce przeznaczenia uhonorowano w 2012 roku prestiżową Nagrodą Orange i przetłumaczono na 25 języków.

Kirke długo nie wiedziała, kim jest. Urodziła się wśród bogów, lecz była dla nich zbyt mało potężna. Zbyt mało piękna. Zbyt mało okrutna. Wszyscy myśleli, że nie żadnej mocy. Lecz kiedy spotkała pierwszego śmiertelnika, stało się jasne, że drzemie w niej siła, która może zagrozić wszystkim bogom. A wtedy zaczęli się jej bać.

Po pierwsze – przepiękne wydanie. Śliczna okładka uzbrojona w obwolutę (równie piękną). Wydawnictwo dołożyło wielu starań i książka prezentuje się naprawdę wspaniale. Gdy ją zobaczyłam od razu zapikało moje czytelnicze serce. Nawet nie brałam pod uwagę tego, że mogę nie mieć jej w swojej biblioteczce. A do tego jeszcze mitologia, którą bardzo lubię.

Kirke, córka boga słońca Heliosa i okeanidy Perseidy. Siostra Ajetesa i Pazyfae. Jaka jest Kirke? Od dziecka wyszydzana przez rodzeństwo, a nawet przez matkę, lekceważona i niezauważana przez ojca. Uznawana za głupią dziewczynkę z beznadziejnym, skrzekliwym głosem. W niczym nie przypomina członków swojej rodziny i chyba nie posiada żadnych zdolności. Niekochana i w końcu odrzucona. Osamotniona wśród tłumu bogów. Jednak odnajduje w sobie siłę i staje się dla nich zagrożeniem. Skazana na wygnanie i na samotność na wyspie Ajai.

Madeline Miller swoją opowieścią zabrała mnie w bajeczną  i magiczną podróż. W towarzystwie bogów spędziłam cudownie czas. Kirke do tej pory znaliśmy tylko w mitu o Odyseuszu. Miller skupia się całkowicie na tej wyjątkowej postaci, bogini, czarodziejce. Mamy możliwość poznania Kirke od dzieciństwa. Dzieciństwa, które nie było usłane różami.

Na kartach powieści jednak nie spotykamy tylko Kirke. Jak to w mitologii, natrafiamy prawie na każdego ważniejszego boga m.in.: Heliosa, Posejdona, Apollo, Atenę... Ale oprócz nich natykamy się na Odyseusza, Dedala, Scyllę, Jazona, Minosa, a także na syna Kirke, Telegonosa. Książkę czyta się jak piękną i ciekawą baśń o bogini jedynej w swoim rodzaju, o bogini bardziej ludzkiej niż boskiej.

Madeline Miller nakreśliła swoją opowieść lekko, z wyczuciem i ogromną wyobraźnią. Wybór Kirke jako bohaterki i narratorki historii uważam za nader udany. Wszyscy znamy mity: o Prometeuszu, o Herklesie, o Dedalu i Ikarze, o Tezeuszu i Ariadnie czy o Wojnie Trojańskiej. Rzadko kto, nawet jeśli czytał mit o Odyseuszu zapamiętał Kirke, która rok więziła króla Itaki. A tu proszę powstała książka właśnie o wróżbitce i czarodziejce.

Kirke to zbeletryzowana forma mitologii. Niezwykle czarowna i emocjonująca. Przed nami sierpień, który wydaje mi się idealny na poznanie tej opowieści. Ja czytałam swój egzemplarz na działce, więc sądzę, że jest to lektura, która świetnie nadaje się na plażę czy  do parku.

Nie wiem czy każdemu spodoba się tak jak mnie najnowsza powieść Miller. Mam jednak nadzieję, że głosów na tak będzie zdecydowanie więcej. Po lekturze Kirke nabrałam ochoty na wcześniejszą książkę Amerykanki Achilles. W pułapce przeznaczenia. A w oczekiwaniu na kolejną powieść Madeline Miller, Kirke gorąco polecam, nie tylko wielbicielom mitów.

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 3, Akcja 100 książek w 2018 roku – 68/100, Czytelnicze igrzyska, Dziecięce poczytania, Grunt to okładka, Olimpiada czytelnicza – 416 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 68/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,5 = 27,4 cm, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wielkobukowe wyzwanie – lista biała – za siódmą górą, za siódmą rzeką, Wyzwanie Tropem fantastycznych postaci – mag, wiedźma, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy – osoba, Wyzwanie u Magdalenardo 2 w 1 - kolor złoty

piątek, 20 lipca 2018

Srebrna dziewczyna - Leslie Pietrzyk


Autor – Leslie Pietrzyk
Tytuł – Srebrna dziewczyna
Tytuł oryginału – Silver girl
Przekład – Joanna Dziubińska
Wydawnictwo IUVI
ISBN 978-83-7966-042-1


Leslie Pietrzyk – kobieta o swojsko brzmiącym nazwisku jest amerykańską pisarką, która do tej pory opublikowała dwie powieści Pears on a Willow Tree oraz Year and a Day. Ukończyła studia z zakresu pisania w języku angielskim i kreatywnego pisania. Mieszka w Aleksandrii i uczy w programie Masters in Writing na Uniwersytecie Johna Hopkinsa.

Postanowiłam przeczytać Srebrną dziewczynę zachęcona opisem książki. Nie miałam żadnych oczekiwań, gdyż kompletnie nic nie wiedziałam o jej autorce, a tym bardziej o jej twórczości. Praktycznie do teraz, gdy siadam i zaczynam pisać tę opinię, nie mam pojęcia jaki kształt faktyczny ona nabierze. Biję się z myślami, bo nie bardzo wiem, co mam napisać.

Siedzę i patrzę na migający kursor. Siedzę tak już godzinę i nic.

Po dwóch godzinach postanowiłam się poddać – spróbuję jutro.

Znów siadam, tym razem z mocnym postanowieniem rozpoczęcia i zakończenia opinii.

Pudło. Mam napisany tylko nagłówek. Bardzo kiepsko.

Do trzech razy sztuka. Tym razem musi się udać.

Moje podejścia do skrobnięcia kilku zdań na temat Srebrnej dziewczyny przypominają mi męczarnię jaką przeżyłam w trakcie jej czytania. Porównać je mogę również do tego, co myślę o tej książce. A moje odczucia nie są jednostronne. Nie zakochałam się w historii przedstawionej przez Leslie Pietrzyk, chociaż z drugiej strony książka została napisana poprawnie i tutaj nie mam zarzutów. Język jakim posługuje się Amerykanka jest dość plastyczny, ale będzie się mylił ten, kto pomyśli, że to lekka lektura na lato. Otóż nie. Absolutnie nie.

Srebrna dziewczyna jest opowieścią przyciężkawą i mnie czytało się ją okropnie. Od dawna nie miałam takiego problemu z żadną książką. Prawdę mówiąc myślałam kilkakrotnie, że jej nie przeczytam. Nie lubię jednak zostawiać niezałatwionych spraw, więc wzięłam się w garść i zmusiłam się do zakończenia. No właśnie, zmusiłam.

Bohaterką i narratorką powieści Leslie Pietrzyk jest bezimienna dziewczyna. Nie, nie jest bezimienna z własnego wyboru tylko z wyboru autorki. W sumie nie wiem dlaczego, może zabrakło pomysłu... a może ma stać się dla nas niewidzialna, bo ważna jest jej historia nie ona. Dziewczyna rozpoczyna studia, w związku z czym przenosi się z małej miejscowości gdzieś w Iowa do Chicago. Mieszka z Jess, która stanowi jej całkowite przeciwieństwo. Jess jest ładna, przebojowa i pochodzi z zamożnej rodziny. No tak, przeciwieństwa się przecież przyciągają.

Akcja książki przenosi nas do Chicago lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. To wtedy w 1982 roku śmierć poniosło kilka osób po spożyciu środka przeciwbólowego, który został zatruty cyjankiem. Co ciekawe do momentu, gdy Srebrna dziewczyna została napisana nie wykryto winnego. Na bazie tej tragedii Leslie Pietrzyk osnuła własną opowieść.

Bezimienna narratorka prowadzi nas przez swoje życie, które nie było do tej pory ani łatwe, ani przyjemne. Autorka nie stroni od trudnych, a nawet wstydliwych tematów. Obok postaci odgrywających w tej powieści główne role równorzędnym bohaterem jest miłość. Ale nie obawiajcie się, to nie jest książka o romantycznych uniesieniach, a owa miłość przedstawiona w Srebrnej dziewczynie ma wiele barw, ale też wiele odcieni szarości.

Mimo tego, że wydawać by się mogło, że książka amerykańskiej pisarki jest dobra, ja mam ciągle bardzo mieszane odczucia. Wspomniałam, że nie czytało mi się jej dobrze, ale to mało powiedziane. To było jak orka na ugorze. Brak chronologii, częste zagmatwania w tym przypadku się nie sprawdziły. Lubię retrospekcje w książkach czy filmach, ale tutaj wkradł się potworny chaos, który niestety z powodzeniem zakłócał mi odbiór czytanej historii. Brak ciągłości bywa dobry, ale nie w tym przypadku.

Na okładce można przeczytać: Są rzeczy, o których nie mówi się głośno. I takie, o których boimy się nawet myśleć... Ta książka jest właśnie o nich. Zgadzam się z tą opinią. Ale to o czym się głośno nie mówi różni się od tej prawdy przekazanej nam przez Leslie Pietrzyk. Mnie ta powieść wymęczyła. Ciągle łapałam się na tym, że myślę: kurczę, co ja czytam? Dotrwałam jednak... Czy żałuję? Nie wiem, naprawdę. Czy polecać? Po raz drugi nie wiem. Przejrzałam opinie o tej książce i chyba jest niewiele osób takich jak ja, których ta historia nie porwała. I daleka jestem od zachwytów. Może Srebrna dziewczyna trafiła do mnie w nieodpowiednim momencie, a może po prostu to nie jest książka dla mnie. Tylko, że ja w przeciwieństwie do niektórych osób potrafię się do tego przyznać.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 2, Akcja 100 książek w 2018 roku – 67/100, Czytelnicze igrzyska, Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza – 392 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 67/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,9 = 23,9 cm, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy – metal, osoba

wtorek, 17 lipca 2018

Mój mąż i ja - Ingrid Seward


Autor – Ingrid Seward
Tytuł – Mój mąż i ja
Tytuł oryginału – My Husband and I
Przekład – Joanna Lipińska
Wydawnictwo Feeria
ISBN 978-83-7229-755-6


Ingrid Seward jest redaktorem naczelnym Majestywiodącego miesięcznika obejmującego wszystkie aspekty brytyjskich, europejskich i innych rodzin królewskich na całym świecie. Uznawana jest za jednego z najwybitniejszych pisarzy, komentatorów i biografów specjalizujących się w rodzinie królewskiej i cieszy się szczególnym związkiem z Królewskim Domem. Wydała ponad 20 książek. Obecnie jest królewskim komentatorem Good Morning America w sieci ABC.
Ona – młoda i z królewskiego rodu. On – przystojny, ale dużo uboższy młodzieniec w marynarskim mundurze z monarszej rodziny z dalekiego, małego kraju. Brzmi bajkowo? Ta książka to prawdziwa opowieść o związku wbrew wszystkim, nawet wbrew samemu sobie. O szczerym uczuciu, które musi iść w parze z dyktatem konwenansów. O rozczarowaniu, kiedy już wiadomo, że nawet życie prawdziwej księżniczki nie jest bajką.

A owa nie-bajka zaczyna się w 1947 roku, kiedy to Elżbieta i Filip powiedzieli sobie sakramentalne tak. Czytając, można się poczuć jakby się brało udział w tej podniosłej uroczystości. Dziennikarze rozstawieni w strategicznych punktach, z których mieli najlepszy widok komentowali ten wyjątkowy ślub.

Jak we wstępie napisała autorka, siedemdziesiąta rocznica ślubu to szczególnie dobry moment na przedstawienie historii królewskiej pary, zwłaszcza w kontekście zmian, które dzieją się na świecie.

Na początku wszyscy zadawali sobie pytanie, czy grecki książę prawie bez grosza przy duszy i królewna będąca najlepszą partią na świecie to dobry pomysł na związek? Jednak niepotrzebnie się martwiono. Królowa i książę Filip dopasowali się niedługo po wejściu w związek małżeńskim i dzięki temu ich małżeństwo okazało się niezwykle udane. Cały czas są sobie bardzo bliscy, nawet po tak długim czasie. Ale nie myślcie, że zawsze była tylko sielanka.

Podczas trwania małżeństwa Elżbieta i Filip byli świadkami różnych burzliwych momentów w historii Wielkiej Brytanii, począwszy od okresu po wojnie, do równie mrocznych dni czasów terroryzmu, w których teraz przyszło nam wszystkim żyć. Obserwowali jak ich dzieci dorastają, zakładają własne rodziny, rozwodzą się oraz jak znajdują szczęście u boku nowych partnerów. A teraz stali się obserwatorami życia swoich wnuków i prawnuków.

Obecnie na świecie żyje 12 rodzin królewskich i książęcych (Hiszpania, Andora, Belgia, Niderlandy, Luksemburg, Monako, Liechtenstein, Norwegia , Dania, Szwecja). Jednak wydaje mi się, że najbliższe nam jest Królestwo Wielkiej Brytanii. To stamtąd odbieramy najwięcej doniesień. A bywają też takie osoby, które żyją życiem pary królewskiej i jej rodziny. Śledzą śluby i narodziny kolejnych potomków. Nie dziwi więc, że z chęcią czytamy o możnych tego świata. Bo czyż to nie jest jednak jak w bajce. Współczesnej bajce.

Powinniśmy pamiętać, że Polska też kiedyś miała królów, królowe, książąt. I trochę szkoda, że to już minęło. Dzisiaj pozostały nam filmy kostiumowe, historyczne i oglądanie relacji z dworu brytyjskiego i oczywiście czytanie takich publikacji, jak Mój mąż i ja.

Ingrid Seward dołożyła starań by książkę czytało się dobrze. Nie są to tylko suche fakty, a każda opisana sytuacja została bardzo obrazowo przedstawiona, dzięki czemu ma się wrażenie uczestnictwa w większości zdarzeń. Jednak uważam, że jeśli są wśród was osoby, które śledzą życie brytyjskiej rodziny królewskiej, to nie dowiedzą się z tej biografii dużo więcej, niż już wiedzą. Wydaje mi się, że jest to publikacja dla osób, które nie znają za bardzo realiów i zwyczajów panujących w tych kręgach.

Książka Mój mąż i ja jest rzetelnie napisana, przystępnym językiem, więc nikt nie powinien mieć problemu z przyswojeniem jej treści. Zainteresowanych życiem królowej Elżbiety, księcia Filipa i ich rodziny zapraszam do lektury.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 2, Akcja 100 książek w 2018 roku – 66/100, Czytelnicze igrzyska, Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza – 320 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 66/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,5 = 21 cm, W 200 książek dookoła świata -Wielka Brytania, Wielkobukowe wyzwanie – lista czarna – giganci, Wyzwanie Czytamy nowości, Zatytułuj się 2 - S

piątek, 13 lipca 2018

Sekret listu - Lucinda Riley


 Autor – Lucinda Riley
Tytuł – Sekret listu
Tytuł oryginału – The Love Letter
Przekład – Paweł Lipszyc, Anna Esden-Tempska
Wydawnictwo Literackie
ISBN 978-83-8125-276-8


Lucinda Riley, irlandzka pisarka, autorka powieści obyczajowych, spośród których największą popularnością wśród czytelniczek na całym świecie cieszą się Dom orchidei oraz cykl Siedem Sióstr. Od 1982 roku Lucinda próbowała swoich sił jako aktorka, występując w teatrze i grając w produkcjach telewizyjnych. Pod swoim prawdziwym nazwiskiem Lucinda Edmonds napisała osiem książek. Postanowiła zrobić sobie krótką przerwę, po której powstała powieść Dom orchidei. To była pierwsza książka, z której Riley była zadowolona. Każda kolejna od tego momentu trafiała na światowe listy bestsellerów.
Śmierć wielkiego aktora Jamesa Harrisona wywołuje poruszenie nie tylko w Wielkiej Brytanii. Dziennikarka Joanna Haslam, idąc na nabożeństwo żałobne, w którym ma uczestniczyć wiele słynnych osób, liczy na smakowite kąski mogące poprawić jej pozycję w redakcji. Tymczasem uwagę dziennikarki odciąga pewna staruszka, uniemożliwiając jej polowanie na sensację.
Rozczarowana Joanna nie ma pojęcia, że dzięki nieznajomej otwiera się przed nią szansa na odsłonięcie długo skrywanej tajemnicy, która może wstrząsnąć monarchią. I nie wie, że są ludzie, którzy nie cofną się przed niczym, żeby tylko nie dopuścić, aby pewien napisany przed laty list miłosny wpadł w niepowołane ręce.

James Harrison był przez całe życie w posiadaniu pewnego listu, którego strzegł jak oka w głowie. Po jego śmierci rozpętuje się prawdziwe piekło, bo każdy, dosłownie każdy chciałby ten list dostać w swoje ręce. Joanna Hastam staje przed możliwością rozwikłania jednej z najpilniej strzeżonych tajemnic ubiegłego wieku, z którą związek ma... monarcha brytyjski.

Powieści Lucindy Riley charakteryzują się lekkością pióra, dużą wyobraźnią uzupełnioną o wiedzę historyczną oraz precyzyjność i drobiazgowość opisów. Nie wiem, jak jest z innymi czytelnikami, ale w moim przypadku kartki same się przewracają, a lektura książki nie zajmuje wiele czasu – prawdę mówiąc czyta się błyskawicznie. Poza tym każdą książkę Riley biorę w ciemno i jeszcze się nie zawiodłam.

Bardzo dobrze wykreowani bohaterowie, robią wrażenie jakby za moment mieli wyjść z kart książki i wpaść do mnie na herbatkę (przynajmniej takie jest moje wrażenie). Nie sposób nie polubić, choć trochę, Joanny z tym jej dziennikarskim nosem, który lubi wtykać tam, gdzie nie powinna.

We wcześniejszych książkach (Dziewczyna na klifie oraz trzy części Siedmiu Sióstr) Riley ubarwiała powieść obyczajową, bardziej lub mniej rozbudowanym wątkiem romantycznym. W Sekrecie listu dochodzi nam jeszcze wątek kryminalny, po którym irlandzka pisarka porusza się równie sprawnie.

Każda kolejna książka Lucindy Riley to przepiękna okładka, tak jest i w tym przypadku. Jestem pewna, że tak zwane okładkowe sroki rzucą się na tę powieść. Wydawnictwo Albatros dołożyło wiele starań, żeby publikacje książek Riley były idealne. Sami stwierdźcie, czyż nie ta okładka nie cieszy oczu. A wydawnictwo po raz kolejny mnie zaskoczyło, bo oprócz książki w paczce znajdowała się puszka z herbatką Earl Grey i przepis na ciasteczka.

 
 
 

Ale co ja tam o okładce. Najważniejsze jest to co czai się między okładkami. A zawartość jest doprawdy zacna. Na ponad pięciuset stronach jesteśmy świadkami nieprzewidywalnej, wciągającej, pełnej intryg i tajemnic historii. Lektura absorbuje od pierwszych stron i tak już zostaje do samego końca. Irlandka tym razem daje nam wielowątkową, zajmującą, bardzo klimatyczną opowieść, z trudnymi wyborami, zakazanymi romansami i zagmatwanymi tropami, które autorka co jakiś czas nam podrzuca..

I choć klimat, do którego Riley nas przyzwyczaiła jest troszkę odmienny od tego, co do tej pory miałam okazję poznać, to przez książkę płynie się z nurtem i możliwe jest zarwanie nocy. Troszeczkę brakowało mi tutaj magii Siedmiu Sióstr, ale za to Riley pokazała nam nową twarz. Czy lepszą? To musicie ocenić i rozważyć sami. Ja tę Riley kupuję w całości i oczywiście Sekret listu gorąco polecam.

Dziękuję

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2018 roku – 65/100, Czytelnicze igrzyska, Dziecięce poczytania, Łów słów – kret, list, Olimpiada czytelnicza – 512 stron, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 65/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,5 = 18,5 cm, W 200 książek dookoła świata – Irlandia, Wyzwanie Czytamy nowości, Zatytułuj się 2 - R


środa, 11 lipca 2018

Niespłacone długi - Petros Markaris


Autor – Petros Markaris
Tytuł – Niespłacone długi
Tytuł oryginału – Lixiprothesma Dania
Cykl – Trylogia kryzysu
Seria – Zbrodnia w cieniu Akropolu
Przekład – Przemysław Kordos
Oficyna Literacka Noir sur Blanc
ISBN 978-83-6561-370-7

Ateny, lato 2010 roku. Mieszkańcy z wypiekami na twarzy śledzą kolejne mecze Mundialu, ale miasto dusi fala upałów oraz przeciągający się kryzys finansowy. Mimo to opowieść rozpoczyna się od szczęśliwego wydarzenia: ateński policjant, inspektor Charitos, wydaje za mąż swoją jedynaczkę. Ale radość nie trwa długo, ponieważ pojawia się morderca, który na celownik bierze bankowców. Najgorsze, że zabójcą może być praktycznie każdy – połowa ateńczyków ma pożyczki, zaś wielu z nich spóźnia się ze spłacaniem kolejnych rat. Charitos i jego ludzie próbują uspokoić sytuację, zanim runie system bankowy.

Petros Markaris jest scenopisarzem, prozaikiem i tłumaczem. Od 1964 roku na stełe mieszka w Atenach. Jest autorem scenariuszy do filmów Teodorosa Angelopulosa, m.in. Aleksander Wielki, Spojrzenie Odyseusza, a przede wszystkim wielu poczytnych kryminałów, które zostały przetłumaczone na wiele języków. Jego ulubionym bohaterem jest ateński policjant Kostas Charitos, który wystąpił już w dziesięciu powieściach.

Po powieść Petrosa Markarisa sięgnęłam w idealnym momencie. Akcja akurat dzieje się w trakcie trwania Mundialu i teraz po ośmiu latach też mamy Mundial, a aura również jest gorąca i duszna. Dla nas Polaków dodatkowo temat wszelkich kryzysów gospodarczych jest dość bliski, więc poruszanie się po powieści greckiego pisarza powinno być łatwe.

Mundial Mundialem, ale właśnie ktoś, z niezbyt wyszukanym poczuciem humoru postanawia zabawić się w Boga i przez dekapitacje pozbawia życia bankowców. Autor jednak nie wdaje się zbytnio w szczegóły, więc nie mamy podanych na tacy widoków z miejsc zbrodni. Sprawą tych morderstw zajmuje się Kostas Charitos, inspektor ateńskiej policji, o którym mogę powiedzieć tylko tyle, że go polubiłam.
Dziwny to kryminał. Przypominał mi niezmiennie przewodnik po Grecji, po Atenach, nawet z czasem potrzebnym na przebycie jakiejś drogi. Może kiedyś odwiedzę kraj Sokratesa i właśnie jako podręczne itinerarium użyję Niespłaconych długów.

Książkę czyta się niełatwo (celowo nie użyłam stwierdzenia, że trudno, bo tak nie jest). Jak na kryminał to tempo jest nieśpieszne, a czasami nawet senne. Brakowało mi elementów zaskoczenia, dreszczyku podniecenia przy przewracaniu kolejnych kartek. Do tego cała paleta obcobrzmiących (dla nas) greckich nazwisk – tych wszystkich -tosów, -kasów, -losów... - nie ułatwiała lektury, a osoby (przynajmniej na początku książki) zlewały mi się w jedno.

Zapomnijcie o Grecji jaką znacie z filmów dokumentalnych czy folderów turystycznych. W powieści Petrosa Markarisa to nie zabytki są najważniejsze. Nie odwiedzimy pięknych plaż przy nowoczesnych hotelach. Czas spędzamy z komisarzem Kostasem Charitosem w upale, w zaułkach, w korkach blokujących ulice...

Nie jest to książka rewolucyjna, raczej ciekawostka literacka, bo wcześniej nie miałam okazji by poznawać grecką literaturę zbyt często, a kryminał pochodzący z miejsca narodzin filozofii był dla mnie zagadką.

Mimo wszystko pierwszą część Trylogii kryzysu uważam za dość udany eksperyment i bardzo możliwe, że kiedyś sięgnę po resztę.  Niespłacone długi to książka dla wiernych wielbicieli kryminałów, ale także dla miłośników Grecji (a może przede wszystkim).

Dziękuję

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2018 roku - 64/100, Czytelnicze igrzyska, Olimpiada czytelnicza – 368 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 64/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,6 = 15 cm, Świat kultury – gospodarka, W 200 książek dookoła świata – Grecja, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy - przymiotnik

poniedziałek, 9 lipca 2018

99 dni lata - Katie Cotugno

Autor – Katie Cotugno
Tytuł – 99 dni lata
Tytuł oryginału – 99 days
Przekład – Anna Dobrzańska
Wydawnictwo Feeria Young
ISBN 978-83-7229-758-7

Dwaj bracia, jedna dziewczyna i trzy złamane serca...

Patrick był pierwszą miłością Molly i mieli zostać razem na zawsze... ale potem zakochała się w Gabie. Jego starszym bracie. Kiedy wszystko wyszło na jaw, całe miasto ją znienawidziło. Dlatego ostatnią klasę liceum spędziła w szkole z internatem. Teraz wraca do domu na lato. Przed nią długie 99 dni, podczas których będzie musiała zmierzyć się z dawnymi przyjaciółmi i obecnymi wrogami, prawdą i plotkami o sobie, a Gabe i Patrick nie pozwolą jej o sobie zapomnieć...

Zaczęło się lato i na tę okoliczność postanowiłam przeczytać jakąś lekką historię. Mój wybór, po zapoznaniu się z ofertą wydawnictwa, padł na 99 dni lata. Tam lato, tutaj lato... ale czy to wystarczy żeby zachwycić się powieścią amerykańskiej pisarki?

Molly zniszczyła wszystko, co tylko dało się zrujnować. Z Patrickiem związana była od dziecka. Jego bliscy traktowali ją jak członka rodziny. Zdawało się naturalne, że w pewnym momencie Molly i Patrick zostali parą. Byli prawie nierozłączni i szczęśliwi, ale zdarza się, że nie wszystko układa się tak, jak byśmy tego chcieli. W pewnym momencie pojawiły się rysy na tym idealnym związku. W chwili zwątpienia Molly korzysta z ciepłych ramion brata Patricka, Gabe'a. I stało się... Dziewczyna zwierza się jedynej osobie, której w tym momencie może zaufać, mamie. Jednak i w tym przypadku robi błąd. Mama Molly jest pisarką i wykorzystuje życie własnej córki do stworzenia nowej powieści. Chyba nie trzeba być geniuszem, żeby domyślić się jak zareagowali znajomi i przyjaciele nastolatki.

Wiem, wiem, wydaje wam się, że po tym co napisałam można spodziewać się świetnej książki. Niestety, jesteście w błędzie. Powieść Katie Cotugno jest słaba; jest przewidywalna; jest mocno denerwująca – mogłabym mnożyć następne jest... ale po co? Jedyną zaletą tej książki jest absolutne nieskomplikowanie, w związku z czym opowieść tę czyta się bardzo szybko. Uważam jednak, że nic nie wnosi i lektura 99 dni lata nic nie zmieni w naszym życiu.

Wiadomo, że bohaterką powieści Cotugno jest Molly i powinnam w tym momencie nic więcej nie pisać. Ale muszę... Molly jest jedną z najbardziej irytujących bohaterek z jakimi miałam do czynienia w ostatnim czasie. Zdecydowanie zbyt często miałam ochotę przełożenia jej przez kolano i przetrzepania czterech liter. Rzadko trafiam na takie postaci, które nawet przez moment nie wzbudzają we mnie ciepłych uczuć. Cotugno się udało w stu procentach wykreować bohaterów, którzy doprowadzali mnie do takiego stanu, że miałam ochotę cisnąć książką w kąt... o ścianę... przez okno...

Dziewięćdziesiąt dni to kawał czasu żeby naprawić to, co się kiedyś rozsypało, albo na to żeby jeszcze bardziej wszystko zagmatwać. Nie napiszę, co się wydarzyło. Jeśli sądzicie, że macie ochotę na tę książkę, to się dowiecie jakie kroki podejmie Molly i co z tego wyniknie.

Wydawało mi się, że opowieść Katie Cotugno miała potencjał, ale niestety coś mi nie zagrało. Może to sama historia, może bohaterowie – sama już nie wiem. Ale po lekturze 99 dni lata wiem jedno – trochę szkoda mi jest tego czasu, który poświęciłam na przeczytanie książki. Denerwujące postaci, a szczególnie wkurzająca mnie co kilka kartek Molly, dopełniły dzieła. Nie potrafiłam wykrzesać w sobie choćby odrobiny współczucia dla głównej bohaterki, a sądzę, że o to właśnie chodziło autorce.

Jeżeli szukacie lekkiej i nieskomplikowanej powieści na lato, to może 99 dni lata wpiszą się w wasz gust. Po sprawdzeniu ocen tej książki byłam w lekkim szoku, jak wielkiej liczbie czytelniczek ta historia się spodobała. Ale jest to książka dla młodzieży, więc ja chyba jestem po prostu na nią za stara. Czy czytać, czy nie – wybór pozostawiam wam.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2018 roku – 63/100, Czytelnicze igrzyska, Olimpiada czytelnicza – 360 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 63/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,7 = 12,4 cm, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy – liczb, czas, Zatytułuj się 2 - C