sobota, 7 lipca 2018

Z obłędu odsiać słowo, wers, drogę - Charles Bukowski


Autor - Charles Bukowski
Tytuł - Z obłędu odsiać słowo, wers, drogę
Tytuł oryginału – Sifting through the Madness for the Word, the Line, the Way: New Poems
Przekład - Michał Kłobukowski
Oficyna Literacka Noir sur Blanc
ISBN 978-83-7392-623-3


Moje kolejne spotkanie z, prawdopodobnie, największym literackim autsajderem w Stanach Zjednoczonych w czasach, gdy bycie autsajderem było w modzie. Postać Charlesa Bukowskiego przybliżałam już kilkakrotnie przy okazji wcześniejszych recenzji, więc tym razem sobie i wam tego odpuszczę. Skupmy się zatem na wierszach, występujących w zbiorze Z obłędu odsiać słowo, wers, drogę w olbrzymiej liczbie stu pięćdziesięciu i jeden. Niektórzy poeci napisali tyle przez całe życie, a w przypadku Bukowskiego są to jedynie utwory niepublikowane za życia poety, a i to pewnie nie wszystkie; co więcej, jak pisze Marcin Baran w posłowiu, Bukowski sam „przeznaczył do publikacji po swojej śmierci”. Mamy zatem do czynienia po raz kolejny z aktem autokreacji poety, który wybiera wiersze, mające znaleźć się w jego pośmiertnej antologii. Czytelnik otrzymuje opasły (czterysta pięćdziesiąt stron!) tom poetycki, będący niejako esencją twórczości Bukowskiego. Nie znajdziemy tu więc nowych słów, wersów i dróg; zamiast tego kroczymy dobrze znanymi ścieżkami, czytamy słowa i wersy brzmiące podobnie do innych tomów poetyckich i zbiorów opowiadań autora Listonosza. W niczym to jednak nie powinno przeszkadzać fanom (wyznawcom?) starego świntucha, a nawet wręcz przeciwnie.

[…]
i tak nie ma
nic
do wygrania

a zresztą
pamiętaj
tylko jedna rzecz
na świecie
jest lepsza od
smacznie przespanej
nocy

ta
najlepsza to:
łagodna
śmierć.

Wśród stałych motywów spotykamy w wierszach te najbardziej charakterystyczne dla Bukowskiego, czyli picie, kobiety i wyścigi. Nałóg nie opuszczał poety w życiu, więc poeta przelewał go także na papier, wprost do swojej twórczości. Swoją drogą, pisanie samo w sobie także stanowiło nałóg autora Hollywood, od którego nie mógł się uwolnić. Potrzeba pisania, uwieczniania w słowach własnych historii i histerii, frustracji i iluminacji, a przede wszystkim codziennego doświadczania szaleństwa w najczystszej postaci. Z tego otaczającego go zewsząd obłędu Bukowski odsiał słowa i wersy, by stworzyć z nich drogę dla tych, którzy go czytają. Nie chodzi mi wcale, by wrzucać na siłę wiersze Bukowskiego do jednego worka razem z kazaniami kaznodziejów, nawet jeśli byliby to wielcy rosyjscy pisarze, jak Fiodor Dostojewski czy Lew Tołstoj. Wiersze stanowiące odsiew szaleństwa odwołują się do poszukiwania jednej z ważniejszych wartości ludzkiego istnienia, czyli prawdy. Autor Szmiry wytyka fałsz, który dostrzega w świecie; robi to w sposób bezlitosny, ironiczny i niemal natchniony. Bukowski ustami Chinaskiego, swego literackiego alter ego, przemawia w niektórych wierszach niczym pijany mistrz do adeptów sztuki najważniejszej.


Marcin Baran zauważa, że Bukowski wchodzi chętnie w skórę białego Amerykanina, mizogina; poeta „pokazuje się jako najprawdziwszy szowinistyczny, męski, stuprocentowy wieprz, i dobrze mu z tym”. Z jednej strony możemy nie lubić autora za tę maskę, którą zakłada, ale nie sposób mu tego nie wybaczyć, gdy z podobną werwą łaja siebie, nie szczędząc sobie ironicznych sztychów, jak i innych samców, kobiety, białych, czarnych i Azjatów, bez wyjątku wszystkich, którzy tylko pozwalają sobie na zakłamanie. Poezja nie może, wg autora Nocy waniliowych myszy, zachodzić w fałszu, dlatego jest w niej wszystko, co dla twórcy prawdziwe i ważne.

jeszcze raz wznoszę więc toast za zdrowie
białego Amerykanina
mieszczucha i samca,
przedmiotu
wszystkich kpin,
błazna,
bydlaka,
telewidza,
psa,
piwosza,
seksisty i świntucha,
[…]

Z obłędu odsiać słowo, wers, drogę stanowi spójny komunikat poetycki dzięki stałości motywów pojawiających się w całej twórczości Bukowskiego. Zbiór ten jest dopełnieniem bogatego dzieła życia starego świntucha, w którym wrażliwość artysty skrywa się w burdelach lub na dnie butelki. Bukowskiemu nie można też zarzucić, cytując słowa jednej z piosenek Kultu, że „sprzedał swoje słowa tym, co nas ogłupiają”; nawet gdy wreszcie zaczął być szerzej rozpoznawalny i honoraria stały się naprawdę przyzwoite, Chinaski nie miał problemu, by autoironicznie z tego powodu sobie dowalić. Dla tych, co Bukowskiego znają, czytajcie poezję; dla tych, co chcą go poznać, zacznijcie od czegoś innego, Listonosza albo Kłopoty to męska specjalność.


Dziękuję

Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 1, Akcja 100 książek w 2018 roku – 62/100, Czytelnicze igrzyska, Olimpiada czytelnicza – 458 stron, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 62/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,4 = 9,7 cm, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie Czytamy nowości

2 komentarze:

  1. Boję się czytać tego autora po dwóch czy trzech jego książkach. Nigdy nie rozumiałem fenomenu jego prozy. Dla mnie to dość obleśna literatura, bez drugiego dna i polotu. Aczkolwiek jego poezji nie czytałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja przeciwnie. Mnie nie odrzuca od twórczości Bukowskiego. Czytam wszystko, co wpadnie mi w ręce.

      Usuń