Autor - Charles Bukowski
Tytuł - Z obłędu odsiać
słowo, wers, drogę
Tytuł oryginału –
Sifting through the Madness for the Word, the Line, the Way: New
Poems
Przekład - Michał
Kłobukowski
Oficyna Literacka Noir sur
Blanc
ISBN 978-83-7392-623-3
Moje kolejne spotkanie z,
prawdopodobnie, największym literackim autsajderem w Stanach
Zjednoczonych w czasach, gdy bycie autsajderem było w modzie. Postać
Charlesa Bukowskiego przybliżałam już kilkakrotnie przy okazji
wcześniejszych recenzji, więc tym razem sobie i wam tego
odpuszczę. Skupmy się zatem na wierszach, występujących w zbiorze
Z obłędu odsiać słowo, wers, drogę w
olbrzymiej liczbie stu pięćdziesięciu i jeden. Niektórzy poeci
napisali tyle przez całe życie, a w przypadku Bukowskiego są to
jedynie utwory niepublikowane za życia poety, a i to pewnie nie
wszystkie; co więcej, jak pisze Marcin Baran w posłowiu, Bukowski
sam „przeznaczył do publikacji po swojej śmierci”. Mamy zatem
do czynienia po raz kolejny z aktem autokreacji poety, który wybiera
wiersze, mające znaleźć się w jego pośmiertnej antologii.
Czytelnik otrzymuje opasły (czterysta pięćdziesiąt stron!) tom
poetycki, będący niejako esencją twórczości Bukowskiego. Nie
znajdziemy tu więc nowych słów, wersów i dróg; zamiast tego
kroczymy dobrze znanymi ścieżkami, czytamy słowa i wersy brzmiące
podobnie do innych tomów poetyckich i zbiorów opowiadań autora
Listonosza. W niczym
to jednak nie powinno przeszkadzać fanom (wyznawcom?) starego
świntucha, a nawet wręcz przeciwnie.
[…]
i tak nie ma
nic
do wygrania
a zresztą
pamiętaj
tylko jedna rzecz
na świecie
jest lepsza od
smacznie przespanej
nocy
ta
najlepsza to:
łagodna
śmierć.
Wśród stałych motywów
spotykamy w wierszach te najbardziej charakterystyczne dla
Bukowskiego, czyli picie, kobiety i wyścigi. Nałóg nie opuszczał
poety w życiu, więc poeta przelewał go także na papier, wprost do
swojej twórczości. Swoją drogą, pisanie samo w sobie także
stanowiło nałóg autora Hollywood,
od którego nie mógł się uwolnić. Potrzeba pisania, uwieczniania
w słowach własnych historii i histerii, frustracji i iluminacji, a
przede wszystkim codziennego doświadczania szaleństwa w
najczystszej postaci. Z tego otaczającego go zewsząd obłędu
Bukowski odsiał słowa i wersy, by stworzyć z nich drogę dla tych,
którzy go czytają. Nie chodzi mi wcale, by wrzucać na siłę
wiersze Bukowskiego do jednego worka razem z kazaniami kaznodziejów,
nawet jeśli byliby to wielcy rosyjscy pisarze, jak Fiodor
Dostojewski czy Lew Tołstoj. Wiersze stanowiące odsiew szaleństwa
odwołują się do poszukiwania jednej z ważniejszych wartości
ludzkiego istnienia, czyli prawdy. Autor Szmiry
wytyka fałsz, który dostrzega w świecie;
robi to w sposób bezlitosny, ironiczny i niemal natchniony. Bukowski
ustami Chinaskiego, swego literackiego alter ego, przemawia w
niektórych wierszach niczym pijany mistrz do adeptów sztuki
najważniejszej.
Marcin Baran zauważa, że
Bukowski wchodzi chętnie w skórę białego Amerykanina, mizogina;
poeta „pokazuje się jako najprawdziwszy szowinistyczny, męski,
stuprocentowy wieprz, i dobrze mu z tym”. Z jednej strony możemy
nie lubić autora za tę maskę, którą zakłada, ale nie sposób mu
tego nie wybaczyć, gdy z podobną werwą łaja siebie, nie szczędząc
sobie ironicznych sztychów, jak i innych samców, kobiety, białych,
czarnych i Azjatów, bez wyjątku wszystkich, którzy tylko pozwalają
sobie na zakłamanie. Poezja nie może, wg autora Nocy
waniliowych myszy, zachodzić w fałszu,
dlatego jest w niej wszystko, co dla twórcy prawdziwe i ważne.
jeszcze raz wznoszę więc
toast za zdrowie
białego Amerykanina
mieszczucha i samca,
przedmiotu
wszystkich kpin,
błazna,
bydlaka,
telewidza,
psa,
piwosza,
seksisty i świntucha,
[…]
Z obłędu odsiać słowo,
wers, drogę stanowi spójny komunikat
poetycki dzięki stałości motywów pojawiających się w całej
twórczości Bukowskiego. Zbiór ten jest dopełnieniem bogatego
dzieła życia starego świntucha, w którym wrażliwość artysty
skrywa się w burdelach lub na dnie butelki. Bukowskiemu nie można
też zarzucić, cytując słowa jednej z piosenek Kultu, że
„sprzedał swoje słowa tym, co nas ogłupiają”; nawet gdy
wreszcie zaczął być szerzej rozpoznawalny i honoraria stały się
naprawdę przyzwoite, Chinaski nie miał problemu, by autoironicznie
z tego powodu sobie dowalić. Dla tych, co Bukowskiego znają,
czytajcie poezję; dla tych, co chcą go poznać, zacznijcie od
czegoś innego, Listonosza albo
Kłopoty to męska specjalność.
Dziękuję
Książka bierze udział w
wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 1,
Akcja 100 książek w 2018 roku – 62/100, Czytelnicze igrzyska,
Olimpiada czytelnicza – 458 stron, Przeczytam 52 książki w 2018
roku – 62/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,4 = 9,7 cm, W
200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie
Czytamy nowości
Boję się czytać tego autora po dwóch czy trzech jego książkach. Nigdy nie rozumiałem fenomenu jego prozy. Dla mnie to dość obleśna literatura, bez drugiego dna i polotu. Aczkolwiek jego poezji nie czytałem.
OdpowiedzUsuńA ja przeciwnie. Mnie nie odrzuca od twórczości Bukowskiego. Czytam wszystko, co wpadnie mi w ręce.
Usuń