sobota, 30 lipca 2016

Kobiety w kąpieli - Tie Ning

Autor – Tie Ning
Tytuł – Kobiety w kąpieli
Tytuł oryginału – The Bathing Woman
Przekład – Anna Gralak
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
ISBN 978-83-24-2490-2
Tiao niebawem wychodzi za mąż za swojego przyjaciela, jednak wcześniejszy romans ze starszym mężczyzną wciąż nie daje jej spokoju. Jej siostra Fan sądzi, że ucieczka do Ameryki rozwiąże każdy problem, a ich dumna przyjaciółka Fei jest gotowa na wszystko, by uwolnić się od pracy w fabryce. Youyou tymczasem marzy tylko o jednym – chce gotować i prowadzić własną restaurację.Bohaterki powieści na różne sposoby starają się wziąć przyszłość we własne ręce – nawet kiedy ramy otaczającego je świata okazują się płynne i nieuchwytne jak woda.
Kobiety w kąpieli

Tie Ning należy do grona najbardziej cenionych i najczęściej nagradzanych współczesnych chińskich pisarzy. To dobrze, że w literaturze chińskiej zdominowanej przez mężczyzn znalazło się miejsce dla kobiecego głosu. A głos ten jest na tyle uniwersalny, że z powodzeniem powieść Kobiety w kąpieli nadaje się jako lektura zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn.

Kobiety w kąpieli to historia częściowo oparta jest na motywach autobiograficznych. To wielopłaszczyznowy obraz życia kobiet we współczesnych Chinach. Poznajemy cztery bohaterki: Tiao, jej siostrę Fan, matkę Wu i przyjaciółkę Fei. Autorka poświęciła każdej z kobiet odpowiednio dużo miejsca, aby czytelnik mógł jak najlepiej je poznać.
Nagle po twarzy Tiao popłynęły łzy. Poczuła pełną ulgę – jak wtedy, gdy mija ogromne napięcie, jakby wreszcie przyszedł spokojny, głęboki sen, taki głęboki, jakiego można by sobie życzyć po stu latach przymusowej bezsenności. Jej łzy niespiesznie zmywały wszelkie przeszkody w głębi duszy, niespiesznie wzbierały w jej oczach.
Tiao jednak wysuwa się na czoło tej opowieści. Tiao jest u progu zawarcia związku małżeńskiego. Razem z nią przenosimy się w przeszłość i uczestniczymy w życiu bohaterek w okresie panującej rewolucji kulturalnej zapoczątkowanej przez chińskiego przywódcę Mao Zedonga. Tiao opowiada o tym jak żyło się w tamtych czasach, gdy była najpierw dzieckiem, a później nastolatką.

Rozumiem, że nie jest łatwo przenieść się Europejczykowi w realia chińskie, gdzie wszystko jest tak bardzo odmienne od tego, co znamy. Począwszy od tradycji, roli kobiety w społeczeństwie, po teraźniejszość, która też ogromnie różni się od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni. I może ta odmienność życia powoduje, że to co tak inne i egzotyczne nas pociąga. W końcu człowiek, to taka istota, która jest ciekawa z natury i lubi bardziej lub mniej się uczyć nowych rzeczy, a tym nowym dla większości z nas będą właśnie Chiny.
Niewiele rzeczy zostaje w pamięci człowieka do końca życia. Ważne zdarzenia często łatwo się zapomina, a nie można wymazać trywialnych spraw, takich jak to, że w tym a tym roku, w tym a tym miesiącu, takiego a takiego dnia ktoś leciutko pociągnął kogoś za rękę (…) Jej gest był subtelny, ale stanowczy (…) Czy był wyrazem zadowolenia z wielkiego osiągnięcia, czy może odruchem w chwili największego strachu?
Kobiety w kąpieli to powieść nad podziw intymna. Ta intymność zapewne bierze się stąd, że książka jest na poły autobiograficzna. Przedstawienie kobiet jest uniwersalne i można je przenieść w każdy krąg kulturowy. Bohaterki opisane są z ogromną dbałością o szczegóły: Wu, której życie zostało zdeterminowane przez zdradę przed laty; dwie siostry Tiao i Fan, na których życiu położył się cieniem pewien wypadek sprzed lat i Fei nie znająca ojca, nie potrafiąca ulokować uczuć na żadnym mężczyźnie. Cztery kobiety i cztery historie, a w sumie powinnam napisać cztery dramaty.

Kobiety w kąpieli to wyjątkowa i rewelacyjna powieść. Nastrojowa, wyjątkowo emocjonująca, zapierająca dech w piersiach, taka jest ta historia. Oszałamiająca, fenomenalna i napisana przepięknym językiem, który pozwala się rozsmakować w lekturze. Akcja snuje się wolno, można powiedzieć, że leniwie, ale ani na chwilę nie ma się wrażenia znużenia. Wręcz przeciwnie opowieść Tie Ning jest bardzo ciekawa i przepełniona interesującą historią i tradycją chińską.
Łapczywie pisał maleńkie słowa, wciskając je na biały papier. Używał tych maleńkich słów, by nacierać na białe arkusze i gnębić je, nie zostawiał przerw między akapitami, nie zważał na format ani na przestrzeń. Nie pisał słów – pożerał papier i gryzł go słowami. Jakby jakiś przymus skłaniał go do zapełnienia tymi maleńkimi czarnymi wyrazami każdego centymetra papieru, do zajmowania wszystkich pustych miejsc na wszystkich kartkach białego papieru tymi maleńkimi czarnymi słowami, do przekształcania siłą cienkich kartek w kawały ciężkich ciemnych chmur.
Dla kogo Kobiety w kąpieli? Zdecydowanie dla każdej kobiety, choć mam nadzieję, że nie znajdziecie w tych historiach odbicia własnego życia. Dla mężczyzn, żeby było im łatwiej zrozumieć nas, kobiety. Dla wszystkich, którzy szukają ciekawej i robiącej ogromne wrażenie opowieści. Ale też dla tych, którzy lubią literaturę azjatycką a w szczególności chińską. Dajcie się uwieść Kobietom w kąpieli. Gorąco polecam.

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 114/52, Czytamy nowości, Historia z trupem, Kiedyś przeczytam 2016, motyw zdrady w literaturze, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 114/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,7 = 34,5 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata - Chiny

piątek, 29 lipca 2016

Patronat medialny - Prawie o północy - C.C. Hunter

Ja i mój blog monweg.blogspot.com objęliśmy patronatem medialnym kolejną książkę. Tym razem jest to zbiór nowel Prawie o północy, należący do poczytnej serii Wodospady Cienia autorstwa Christie Craig, znanej szerszej liczbie odbiorców jako C.C. Hunter.
Moja opinia o tym zbiorze już niebawem.


Premiera już 3 sierpnia 2016 roku

Kilka słów o fabule:

Ukryte przed światem Wodospady Cienia są tajną szkołą z internatem dla istot nadnaturalnych. Ale dla czwórki bardzo różniących się od siebie nastolatków to znacznie więcej niż tylko szkoła, to miejsce, w którym rozstrzygną się ich losy. Oto krnąbrna wampirzyca i nieufna wilkołaczyca, które zupełnie nie mogły znaleźć sobie miejsca w świecie, czarownica kompletnie załamana tym, że jej zaklęcia nie działały zgodnie z zamierzeniem, i pewien przystojny nowy mieszkaniec obozu, któremu wbrew przeciwnościom udało się skraść czyjeś serce.

Pięć najnowszych opowieści przedstawia nieznane dotąd losy Delli Tsang, Frederiki Lakoty, Mirandy Kane i Chase'a Tallmana. Poznajcie ich przeszłość, nim trafili do obozu w Wodospadach Cienia, i to, jak odnaleźli się w życiu.


C.C. Hunter (Christie Craig) pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Urodziła się w Alabamie. Mieszka w Teksasie razem z czterema ocalonymi kotami, psem i mężem. Gdy nie pisze, czyta, spędza czas z rodziną albo robi zdjęcia. Chętnie spotyka się z czytelnikami i opowiada o tym, jak pisać.


Prawie po północy to wyjątkowa gratka dla wszystkich fanów serii, która stała się bestsellerem według New York Timesa i zyskała na całym świecie rzesze czytelników.

A teraz uwaga! Już za kilka dni konkurs, w którym będzie można wygrać egzemplarz tej książki. Trzymajcie rękę na pulsie, a ja już Was wszystkich zapraszam do wzięcia udziału.




środa, 27 lipca 2016

Anatomia obcości - Andrea Portes

Autor – Andrea Portes
Tytuł – Anatomia obcości
Tytuł oryginału – Anatomy of a Mistif
Przekład – Janusz Maćczak
Grupa Wydawnicza Foksal/Wydawnictwo YA!
ISBN 978-83-280-2635-3
Na zewnątrz Anika Dragomir jest efektowną blondynką – numerem trzy w hierarchii popularności. Wewnątrz jest dziwadłem. Mieszaniną mrocznych myśli, diabolicznych planów i – jeśli wierzyć plotkom – wampirzego DNA. Ponadto jej ojciec pochodzi z Rumunii.
Okładka książki Anatomia obcości

Andrea Portes jest autorką dwóch bestsellerowych powieści dla dorosłych. Anatomia obcości jest jej trzecią książką, a pierwszą dla nastoletnich czytelników. Jej debiutancka powieść Jak najdalej stąd została zekranizowana [Prowincjuszka].

Główną bohaterką i narratorką Anatomii obcości jest piętnastoletnia Anika Dragomir, dziewczyna z jednej strony idealna, z drugiej plująca jadem. Jest bardzo zdolna, niesamowicie bystra, a przy tym złośliwa i ironiczna. I w tym miejscu muszę napisać, że polubiłam pannę Dragomir z jej pokręconym i inteligentnym humorkiem.

Jak przystało na czołówkę hierarchii szkolnej, Anika musi zwracać uwagę na to jak się zachowuje, czy z kim się spotyka, żeby nie spaść z zaszczytnego trzeciego miejsca. Chociaż czy ono jest naprawdę tak zaszczytne, dowiecie się, gdy przeczytacie te powieść. W tej chwili Anika stoi przed poważnym problemem. Musi wybrać chłopaka, a starających się jest dwóch. Jeden z nich to outsider i nieudacznik Logan McDonough. Chłopak przez wakacje się zmienił na korzyść; stał się przystojniakiem w skórzanej kurtce. Drugi to tzw. niegrzeczny chłopak, Jared Kline. Zły, ale ciacho, a do tego stanowi obiekt westchnień wszystkich dziewczyn. Kogo wybierze Anika i czy podejmie słuszną decyzję?
Powodem, dla którego jestem w szkole numerem trzy i nie mogę nawet marzyć o zostaniu kiedykolwiek numerem dwa czy jeden, jest to, że mój tata to Rumun i przypomina hrabiego Choculę z pudełek płatków śniadaniowych. Wygląda jak wampir (…) odziedziczyłam po nim dziwaczne nazwisko: Dragomir. I w dodatku nadał mi jeszcze dziwaczniejsze imię: Anika (…) Widzicie więc, że nie mogę mieć żadnej nadziei na wyższą pozycję.
Andrea Portes ma specyficzny sposób pisania, którym z powodzeniem uwodzi czytelników. Mnie uwiodła i pozostaję nadal pod jej urokiem. Nie jest to trywialna, niewiele znacząca historyjka jakich wiele na rynku czytelniczym. Choć czyta się zaskakująco szybko, lektura dotyka problemów ważnych, z którymi należy się zmierzyć. Poza tym opowieść Akademia obcości to książka, którą się zapamiętuje na dłużej. Nie wpada do głowy i wypada, zostawiając po sobie pustkę.
Panie i panowie, czuję się zdezorientowana. Z jednej strony jest Logan, który mimo bycia społecznym pariasem jest naprawdę fantastyczny, bystry i potrafi myśleć jak nikt inny, kogo kiedykolwiek znałam. Ale z drugiej strony jest Jared Kline, gwiazdor, półbóg i jedyna osoba na świecie zdolna obronić mnie przed Becky Vilhauer. Chodzi mi o to, że to jakby wybierać pomiędzy Jamesem Deanem a Elvisem. Poważnie, kto potrafiłby dokonać takiego wyboru?
Zakończenie wbija w fotel i odbiera na chwilę dech w piersiach. Dla tego zakończenia warto poznać całą historię. Co ja piszę – trzeba poznać całą historię od początku. Zapewne wiecie jak okrutne potrafią być dzieci (tak, dzieci!), a już szczególnie te nastoletnie. Jeżeli wspomnienia się zatarły w waszej pamięci, to przeczytajcie Anatomię obcości koniecznie. Być może przypomnicie sobie jak bezduszne i zwyrodniałe bywają nasze latorośle.

Podsumowując, Anatomia obcości to książka wartościowa. I choć trochę dziwna i osobliwa to może się podobać. Polecam wszystkim nastolatkom, szukającym swojego miejsca, nie tylko w szkole, ale przede wszystkim w życiu; rodzicom nastolatków, żeby spróbowali zrozumieć swoje dzieci. Ogólnie wszystkim tę historię polecam.

Dziękuję

Znalezione obrazy dla zapytania foksal wydawnictwo

Znalezione obrazy dla zapytania ya wydawnictwo


Zapraszam na konkurs - zadaj pytanie i zgarnij książkę!

Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 113/52, Czytam Young Adult, Czytamy nowości, Dziecinnie, Historia z trupem, Kiedyś przeczytam 2016, Motyw zdrady w literaturze, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 113/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2 = 30,8 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone


niedziela, 24 lipca 2016

Konkurs z pytaniami do autora

Jako, że objęłam patronatem medialnym powieść Agaty Wiącek Umowa, mam dla was niespodziankę. 


Konkurs, który będzie później wywiadem.

Do wygrania 1 egzemplarz Umowy, ufundowany przez Wydawnictwo Literackie Białe Pióro.



Co zrobić, żeby wygrać Umowę?

Otóż przez najbliższy tydzień od 25 lipca do 1 sierpnia 2016 roku zadajecie pytania do autorki książki (maksymalnie 3). Razem z Agatą Wiącek wybierzemy szczęśliwca, do którego pojedzie książka.

Bardzo proszę o czytanie już zadanych pytań, aby się nie dublowały. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego bardzo zgrabny wywiadzik.

Pomocny może się okazać mój wcześniejszy post tutaj oraz recenzja książki.

  • Nie ma banera, ale bardzo was proszę o udostępnianie tego posta.
  • Będzie mi miło, jeśli dodacie mnie do obserwowanych i polubicie mój blog na Facebooku.
  • Konkurs trwa od 25 lipca do 1 sierpnia 2016 roku (do północy).
  • Nagroda zostanie wysłana tylko na terenie Polski.
  • W konkursie może brać udział każdy, nie tylko właściciele blogów. Warunkiem jest podpisanie się imieniem i nazwiskiem oraz podaniem adresu mailowego [Ponieważ zdarzają się przypadki wykorzystywania adresów e-mailowych przez różnych oszustów, oświadczam, że nie wymagam uzupełniania danych, nie wysyłam formularzy i nie proszę o wysłanie np. numeru telefonu. Jedynym e-mailem, który możecie ode mnie dostać, to ten z informacją o wygranej].
  • Ze zwycięzcą skontaktuję się również drogą mailową.
  • Wyniki konkursu ukażą się na blogu około do trzech po jego zakończeniu.


Zapraszam do zadawania pytań i do dzieła!

Proszę o zastosowanie takiego szablonu:
- Zgłaszam się
- Obserwuję jako
- Adres e-mail
- Pytania do pisarki (max. 3)

sobota, 23 lipca 2016

Większy kawałek nieba - Krystyna Mirek

Autor – Krystyna Mirek
Tytuł – Większy kawałek nieba
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
ISBN 978-83-240-4123-7

Większy kawałek nieba
Iga i Wiktor żyją w zupełnie odmiennych światach. Ona dobrze rozumie, co to znaczy nie mieć wsparcia rodziny ani pieniędzy. Życie mocno ją doświadczyło. Na przekór wszystkiemu potrafi jednak Cieszyć się nawet z najmniejszych okruchów dobra. Ma odwagę marzyć i snuć plany na przyszłość. On jest zamożnym właścicielem restauracji, który po stracie ukochanej żony nie chce sobie przyznać prawa do szczęścia. Trochę wbrew temu postanawia otworzyć nowy rozdział w życiu – ożenić się i stworzyć prawdziwy dom dla dorastającego syna. Czy tak różni ludzie mogą mieć ze sobą coś wspólnego?
Chwytaj promyki szczęścia i nie bój się kochać!
Piszę kilka słów o powieści Krystyny Mirek u progu wydania drugiej części. Książka Większy kawałek nieba zagubiła mi się po prostu wśród wielu innych książek. I tak się stało, że dopiero teraz ją przeczytałam. Może dobrze się złożyło; cieplutko na dworze, słoneczko, śliczna pogoda; to wszystko nastroiło mnie bardzo optymistycznie. Przyznaję, bez bicia, że czytało mi się wyśmienicie, choć nie jestem miłośniczką literatury typowo kobiecej.

To moje drugie spotkanie z twórczością pisarki. Pierwsze było dość dawno, a książką, którą wówczas przeczytałam była Szczęście all inclusive. Wtedy z przyjemnością przeniosłam się na słoneczną grecką wyspę, teraz miałam przyjemność odbyć podróż do naszego pięknego Krakowa. I choć fizycznie w Krakowie nie byłam od dziecka, to dzięki powieści Krystyny Mirek przeniosłam się, by móc spacerować, podziwiać i wypić najlepszą kawę na świecie w pewnej przyjemnej restauracji.
Musiała przyznać się sama przed sobą, że czasem praca nie wystarcza. Serce mimo wszystko tęskni za czymś więcej (…) Kiedy pojawiały się podobne tęsknoty, zwykle stosowała sprawdzoną taktykę i przypominała sobie, jak traktowało ją życie za każdym razem, kiedy próbowała zawalczyć o coś więcej. Dostawała wtedy zwykle kopniaka i długo nie mogła podnieść się z kolan. Dlatego nauczyła się być ostrożna.
Bywa, że szczęście jest na wyciągnięcie dłoni, a czasem trzeba wiele w życiu zmienić. Na zmianę decyduje się bohaterka tej opowieści Iga. W jednej chwili, kierowana impulsem rzuca Wielką Brytanię i przyjeżdża do Krakowa, gdzie podejmuje pracę w restauracji. Już pierwsze spotkanie z przystojnym właścicielem powoduje przyspieszone tętno. Magia działa, ale niestety Wiktor zamierza ułożyć sobie życie z inną, z którą spotyka się od kilku lat. Czy to możliwe, aby plany uległy zmianie. Ile potrzeba, aby być w pełni szczęśliwym? Trzeba marzyć; a marzenia są jak większy kawałek słonecznego nieba.

Czy Większy kawałek nieba jest książką idealną na wakacje? Oczywiście. Powieść Krystyny Mirek idealnie wpasowuje się w letnie leżakowanie i leniuchowanie. Ale uważam, że nie tylko na lato; książki pisarki pozwolą rozchmurzyć choć na chwilę szare niebo, nadają się na rozgrzanie mroźnej, zimowej atmosfery…
Miłość to lotny wirus. Jest wszędzie. Nie można się przed nim tak naprawdę uchronić. Trzeba by chyba przestać oddychać. Choć zawsze warto przynajmniej próbować. Podobno to najpiękniejsze, co może człowieka w życiu spotkać, jednak w praktyce nie takie proste. Ziarenko musi paść w odpowiednie miejsce, w dobrym czasie i sprzyjających warunkach.
Powieść jest napisana leciutko i przyjemnie. Autorka jest bardzo wnikliwą obserwatorką życia codziennego. Sądzę, że bohaterami jej książek mógłby być każdy z nas. A bohaterów potrafi wykreować świetnie; takich, z którymi chciałoby się zaprzyjaźnić. Większy kawałek nieba jest powieścią o życiu, miłości, poszukiwaniu szczęścia i problemach dotykających nas wszystkich. Mówi się, że Krystyna Mirek pisze ku pokrzepieniu serc i zgadzam się z tym stwierdzeniem w stu procentach. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić lekturę tej i innych powieści.

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:


52/2016 – 112/52, Czytamy nowości, Grunt to okładka, Kiedyś przeczytam 2016, Motyw zdrady w literaturze, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 112/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,7 = 28,8 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata - Polska

czwartek, 21 lipca 2016

Heaven. Miasto elfów - Christoph Marzi

Autor – Christoph Marzi
Tytuł – Heaven. Miasto elfów
Tytuł oryginału – Heaven. Stadt der Feen
Przekład – Ewa Spirydowicz
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA
ISBN 978-83-287-0114-4
Londyn jest jego miastem. Ponad dachami brytyjskiej stolicy osiemnastoletni David znalazł swój drugi dom. Tylko tutaj czuje się wolny i może zapomnieć o swojej niechlubnej przeszłości. 
Pewnej nocy na jednym z dachów spotyka dziwną i piękną dziewczynę. Ma na imię Heaven i błaga o pomoc. Twierdzi, że właśnie wycięto jej serce. Choć David nic z tego nie rozumie i nie dowierza słowom Heaven, postanawia jej pomóc. W szpitalu lekarz potwierdza, że Heaven naprawdę nie ma serca. W ten sposób rozpoczyna się ich wspólna niebezpieczna przygoda. Przeżyją tylko wtedy, gdy uda im się poznać tajemnicę Heaven.

Co zapowiada ta tajemnicza, niebrzydka, połyskująca srebrem okładka? Niby nie wybiera się książek po okładkach, ale miło, gdy cieszą oczy. A ta moje ucieszyła. Nie powiem, że na tym koniec, ale historia snuta przez Christopha Marziego mnie nie powaliła na kolana. Jest to przyzwoicie napisana powieść obyczajowa z rozbudowanym wątkiem fantastycznym: elfy, duchy, gwiazdy…

Od początku czegoś mi w tej opowieści brakowało. Nawet po przeczytaniu książki nie wiem czego. Może jakiegoś elementu zaskoczenia, żebym otworzyła usta ze zdziwienia lub chociaż powiedziała wow! Niestety, nic takiego się nie stało. Dostałam do rąk książkę po prostu dobrą, ale nie genialną czy wybitną. A chciałoby się…

David Pettyfer i Heaven Mirrlees, chociaż może powinnam napisać Heaven i David. Dwójka nastolatków na granicy dorosłości. Spotykają się, a raczej wpadają na siebie na dachu pewnej londyńskiej kamienicy. Jakby nie można było normalnie jak ludzie po trotuarze… David woli jednak przemieszczać się, utrudniając sobie życie, po dachach. Heaven natomiast uwielbia oglądać niebo, a zwłaszcza tę jego część, która kiedyś zniknęła. Heaven w momencie spotkania z Davidem, nie jest w dobrej kondycji i twierdzi, że ktoś wyciął jej serce. Już chyba wiecie o jakiej kondycji mowa, bo przecież bez tego mięśnia, żyć się nie da.
Nie można żyć bez serca – stwierdził i starał się nie myśleć, że przecież nie czuł tętna. Trzymał dłoń na jej piersi; przez cieniutki materiał bluzki musiałby cos wyczuć. Ale jednak… nie, to niemożliwe. – Nie można żyć bez serca – powtórzył. – A co dopiero, biegać i uciekać.- Wiem – odparła załamana. Z jej oczu spływały łzy, zamarzały na policzkach, zmieniały się w kryształki lodu. Starła je zniecierpliwiona. – A jednak tu stoję, prawda?
Ścigani przez tajemniczego i bardzo niebezpiecznego Quilpa, Scrooge’a, Droopa, Heepa, czy jak mu tam, usiłują dokopać się do przeszłości dziewczyny i jej rodziny. Udaje im się dojść do wniosku, że dziwne obecne zdarzenia mają związek z zaginięciem kawałka nieba wiele lat temu.

Heaven. Miasto elfów to dziwna powieść. Niby współczesna, teraźniejsza, ale jakaś taka  trochę staromodna. Nie wątpię, że jest to zasługą talentu prozatorskiego niemieckiego pisarza. Marzi pisze lekko, ale i wyrafinowanie, dlatego książkę pochłania się błyskawicznie. Heaven. Miasto elfów przesycone jest baśniowością, którą tak lubię w literaturze. Niech nie zmylą was tytułowe elfy. Nie są to postaci jakie znacie z powieści Tolkiena… ale sami się przekonacie. Może ta różnica wynika z tego, że w dosłownym przekładzie mowa jest o mieście wróżek, ale przecież nie ja jestem tłumaczem.
Po śmierci mojej mamy kawałek nieba wrócił na miejsce. Kawałek nocnego nieba. Doszło do tego owego pamiętnego dwudziestego piątego listopada, gdy River Mirrlees zniknęła bez śladu (…) Ale nie całe niebo wróciło na miejsce, tylko kawałek (…) Dlaczego? Bo ja żyję. Bo we mnie żyje cząstka serca mojej matki. Przekazała mi je. Rosło we mnie przez te wszystkie lata. I dlatego żyję.
Heaven. Miasto elfów jest przyzwoicie napisaną powieścią; gdybym wystawiała oceny, to w skali sześciostopniowej dałabym mocne cztery. Czyli ocenę dobrą. Szkoda, że mnie nie zachwyciła, a była taka możliwość, bo z taką tematyką się chyba jeszcze nie spotkałam. Historia snuta przez Marziego miała niebywały potencjał, ale jak napisałam na początku czegoś mi w niej zabrakło. A po pisarzu nagradzanym i z tak dużym dorobkiem chyba spodziewałam się trochę więcej.

Uważam, że osobom zaczytanym w fantastyce Heaven. Miasto elfów może się nie spodobać lub potraktują powieść dość niesprawiedliwie. A do niej trzeba podejść, jak do literatury młodzieżowej, kierowanej do młodszej młodzieży. Starzy wyjadacze, którzy na fantasy zjedli zęby, nie będą zapewne zachwyceni. Jednak niewykluczone, że opowieść Marziego przypadnie do gustu pewnej grupie czytelników. Ja ze swej strony polecam.
Żadna opowieść, która zaczyna się jak baśń, nigdy tak naprawdę się nie kończy. Trwa dalej, nawet gdy opadnie kurtyna. David Pettyfer, który jako pasażer na gapę przyjechał z Cardiff do Londynu, wiedział o tym najlepiej.
Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 111/52, Czytam fantastykę, Czytam Young Adult, Czytamy nowości, Dziecinnie, Historia z trupem, Kiedyś przeczytam 2016, Motyw zdrady w literaturze, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 111/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,5 = 26,1 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata - Niemcy

środa, 20 lipca 2016

Informacyjnie i pokonkursowo

Był konkurs, a zatem przyszedł czas na jego rozstrzygnięcie.

Powieść Ocalona Alexandry Duncan wędruje do...

Pani Wu

Gratuluję :)

wtorek, 19 lipca 2016

Przedpremierowo - Umowa - Agata Helena Wiącek

Autor - Agata Helena Wiącek
Tytuł - Umowa
Wydawnictwo Literackie Białe Pióro


Umowa to powieść, którą ja i mój blog objęliśmy patronatem medialnym. Wypatrujcie książki w księgarniach, bo premiera dosłownie na dniach.

Piekło istnieje naprawdę! Ukryte w czeluściach niebytu czeka na zabłąkane dusze. Co stanie się, gdy więzione w nim demony uciekną i zechcą zrobić piekło na ziemi? Samanta jest jednym z łowców, którzy pod osłoną nocy rozprawią się z każdym demonem. Jest niebezpiecznie, ale dobrze mieć przy sobie zaufanego księdza zwanego Klechą i lekarza zdolnego uleczyć każdą ranę.

Zakładając, że Niebo istnieje, musi istnieć i Piekło. Brzmi strasznie, ale wcale nie nieprawdopodobnie, bo czyż większość z was nie wierzy w Niebo i jakieś tam życie po śmierci. Agata Wiącek posunęła się o krok dalej rysując nam wizję piekła, diabłów i demonów. Umowy czy pakty z mocami diabelskimi już były w literaturze i filmie. Tutaj mamy kolejną umowę, która w chwili zawarcia ma nigdy się nie ziścić. Ale jak to często bywa, nic nie jest takie, jakby się chciało. A życie jest przewrotne.

Samanta została przehandlowana przez swojego ojca.  Przehandlowana dosłownie. Na jego usprawiedliwienie można powiedzieć tylko jedno – nie wiedział wtedy o jej istnieniu.  Ale od początku. Marcin Brański spowodował wypadek komunikacyjny, w którym zginął człowiek. Na miejscu wypadku pojawia się diabeł Baltazar i proponuje mężczyźnie układ. Brański ma zaoferować duszę jakiegoś człowieka za własną i za odpuszczenie grzechów.
Czy byłby w stanie poświęcić kogoś, kogo zna? Zadał sobie to pytanie. Jest kilka osób, które bardzo zalazły mu w życiu za skórę, ale czy mógłby skazać je na wieczne potępienie?
 – Moje dziecko zamiast mnie – powiedział w nagłym olśnieniu.
Baltazar skinął głową i wyciągnął prawą dłoń o długich palcach. Marcin ścisnął ją, pieczętując tym samym umowę.
 – Życzę udanego życia – powiedział Baltazar i zniknął tak nagle, jak się pojawił.

Marcin odsiedział swoje, ale gdzieś tam… ma czyste konto. Tymczasem Samanta dorosła. Jest interesującą młodą istotką. Ma wiele zainteresowań i nie ma czasu na nudę. Ćwiczy z zapałem karate, bierze udział w turniejach i całkiem nieźle rysuje. No, może trochę lepiej niż nieźle. I właśnie poznała chłopaka, Nestora. I gdyby nie zgubny w skutkach pakt, mogłaby to być bajka.

W absolutne zdziwienie wprowadza ją wizyta Baltazara. Samanta nie chce wierzyć ani w prawdziwość piekła, ani, że jej rodzony ojciec postawił w pakcie z diabłem jej duszę. Ale jest jedno wyjście z tej beznadziejnej sytuacji. Dziewczyna musi zawrzeć kolejną umowę. W umowie tej zobowiązuje się do zabicia tysiąca demonów, którym jakimś cudem udało się uciec z piekła. Teraz Samantę czeka przyspieszony trening i zaczerpnięcie esencji samego Baltazara. Jak Sam poradzi sobie z tak trudnym zadaniem? I jaką rolę będzie odgrywał tajemniczy Klecha? Tego nie napiszę. Jeżeli udało mi się wzbudzić odrobinę ciekawości, to sami się wszystkiego dowiecie.

– Nie powiedziałem ci o jednej rzeczy – powiedział Czort w połowie schodów. – Żaden łowca tego nie używa, wolą zginąć niż poprosić nas o pomoc.
– O czym ty mówisz?

– Gdy wypowiesz nasze imiona z domieszką esencji, usłyszymy je, nieważne, jak daleko będziesz. Przybędziemy ci z pomocą. Spróbuj.


Umowa jest literackim debiutem młodziutkiej pisarki Agaty Wiącek i to naprawdę całkiem niezłym debiutem. Książka jest ciekawa i miałam problemy z jej odłożeniem w trakcie czytania. Umowa to powieść obyczajowa i fantastyka w jednym. W obu przypadkach wystawiłabym dosyć wysokie noty. Bardzo interesująco przedstawione piekło, z jego poziomami i hierarchią. Przebudzające się demony powodują przyspieszenie tempa akcji. Całość prezentuje się naprawdę dobrze i bardzo atrakcyjnie.

Umowę polecam każdemu szukającemu ciekawego debiutu. Fanom fantastyki i miłośnikom powieści obyczajowych. Nastolatkom i troszkę starszym czytelnikom. Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie. Dajcie szansę początkującej pisarce.

Diabelnie dobry i wciągający debiut Agaty Wiącek. Fantastyka i powieść obyczajowa w jednym. Hierarchia piekła i sztuki walki. Przyjaźń i miłość. Tradycje i sekrety rodzinne. To wszystko znajdziecie w tej wyjątkowej książce. Polecam gorąco

Agata Helena Wiącek, urodzona w 1992 roku Mielcu, obecnie mieszka w Krakowie. Wykształcenie średnie. Interesuje się wszystkim, co przyciąga jej uwagę na dłużej niż pięć minut. Lubi uczyć się nowych rzeczy, poznawać świat i jego tajemnice. Ma kilka hobby: gry komputerowe, klasyczne puzzle i kostki Rubika wszelkich rodzajów i kształtów. Jednak większość wolnego czasu wkłada w pisanie książek. Pozostaje mi z ciekawością czekać na kolejna powieść.


Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 110/52, Czytam fantastykę, Czytam Young Adult, Czytamy nowości, Dziecinnie, Motyw zdrady w literaturze, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 110/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3 = 23,6 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata - Polska

poniedziałek, 18 lipca 2016

Na południe od nigdzie - Charles Bukowski

Autor – Charles Bukowski
Tytuł – Na południe od nigdzie
Tytuł oryginału – South of No North
Przekład – Lesław Ludwig
Oficyna Literacka Noir sur Blanc
ISBN 978-83-7392-583-0
Musieliśmy chodzić na spacerniak dwa razy dziennie, rano i po południu. Niewiele było do roboty. Ludzie zawierali przyjaźnie głównie w oparciu o grzeszki, za które trafili do pudła. Jak twierdził mój sąsiad  z celi, pedofile i ekshibicjoniści znajdowali się na samym dole hierarchii społecznej, a wielcy oszuści i mafioso na jej szczycie.
Na południe od nigdzie  jest tomem opowiadań Charlesa Bukowskiego, wydanym w roku 1973. Mimo, że od premiery książki minęło już ponad czterdzieści lat, jej zawartość nie uległa zatarciu. Bukowski, jak zwykle, krąży wokół stałych tematów, które pojawiają się w jego twórczości. Niemniej jednak staremu świntuchowi nie brakuje pomysłów i i zdecydowanie nie powiela on schematów. Ten tom opowiadań przez wielu krytyków został uznany za jeden z najciekawszych w dorobku pisarza. Czytając kolejne teksty trudno się nie zgodzić z tym stwierdzeniem. Bukowski jest w wyśmienitej formie i wskrzesza niejednokrotnie swoje literackie alter ego, Henry’ego Chinaskiego.
Prawdę mówiąc, jestem facetem, który ma mnóstwo problemów i przypuszczalnie większość z nich stwarza sobie sam. Mam na myśli kobiety, hazard i wrogie uczucia do zbiorowości – a im większa grupa, tym większa moja wrogość. Nazywają mnie negatywnie nastawionym ponurakiem.
Zdecydowanie motywem łączącym większość, jeśli nie wszystkie opowiadania, jest pojawiająca się w nich postać głównego bohatera – autsajdera. Prawie w każdym przypadku bohaterowie to albo wyrzutki społeczeństwa, albo ludzie dotknięci przez życie. Nie można jednak nie odnieść wrażenia, że ich wyalienowanie stanowi pochodną ich własnych wyborów. Postaci stworzone przez Bukowskiego są samotne, gdyż nie wierzą już w to, że znajdują się na świecie ludzie, którzy przyjęliby ich, jednostki wewnętrznie, psychicznie poturbowane przez los, do siebie, pozwolili im zbliżyć się do siebie. Paradoksem wydaje się, że choć bohaterowie opowiadań ze zbioru Na południe od nigdzie sami odseparowują się od innych ludzi, to jednocześnie uczucie samotności potwornie im ciąży. Stąd też dochodzi u Bukowskiego do spotkań pomiędzy zdesperowanymi, sfrustrowanymi ludźmi.
Każdy wam powie, że nie jestem zbyt sympatycznym facetem. Nie znam tego słowa. Zawsze darzyłem podziwem szubrawców, ludzi wyjętych spod prawa, skurwysynów. Nie cierpię gładko ogolonych gogusiów na ciepłych posadkach, zawsze pod krawatem. Wolę desperatów, ludzi o poszczerbionych zębach, pokrętnych umysłach i pokręconych życiorysach.
Styl pisania Charlesa Bukowskiego mi odpowiada. Chropawość i wulgarność języka dodają realizmu postaciom, szalone koncepty fabularne potrafią niezmiennie zaskakiwać, a lejący się litrami alkohol i seksualne ekscesy sprawiają, że proza kalifornijskiego pisarza (i poety przede wszystkim) nabiera specyficznego smaczku, który utrzymuje się jeszcze długo po przeczytaniu. Styl starego świntucha jest brudny i spora część czytelników może czuć się momentami zgorszona podczas lektury, ale dzięki tej dawce brudu pisarstwo Bukowskiego staje się bardziej autentyczne.

Światy pijaków, dziwek, dewiantów seksualnych i literatów przenikają się w zbiorze Na południe od nigdzie, tworząc przestrzeń pełną samotności, gdzie każdy skupia się na poszukiwaniu swojego miejsca. Oczywiście, w opowiadaniach Bukowskiego nie brakuje humoru, zbereźnego i niepoprawnego politycznie, ale komizm próbuje jedynie zakryć smutek przebijający się przez tekst. Jeśli ktoś jeszcze nie zaczął swojej przygody z prozą Bukowskiego, może śmiało spróbować od tego zbioru. Gorąco polecam
Nie mogę powiedzieć, że nienawidziłem świata mężczyzn i kobiet, ale czułem jakąś szczególną odrazę, która odgradzała mnie od rzemieślników i handlarzy, kłamców i kochanków, a teraz – mimo upływu kilku dziesięcioleci – nadal czuję tę samą odrazę. Rzecz jasna, to doświadczenia i spojrzenie na rzeczywistość jednego człowieka. Jeśli zechcecie czytać dalej może następne będzie bardziej optymistyczne. Mam taką nadzieję.
Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 109/52, Czytamy klasyków, Czytamy nowości, Kiedyś przeczytam 2016, Motyw zdrady w literaturze, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 109/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 1,8 = 20,6 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone