czwartek, 29 grudnia 2016

Rybak znad Morza Wewnętrznego - Ursula K. Le Guin

Autor – Ursula K. Le Guin
Tytuł – Rybak znad Morza Wewnętrznego
Tytuł oryginału – The Wind’s Twelve Quarters; A Fisherman of the Island Sea; Four Ways to Forgiveness; The Birthday of the World and Other Stories; The Telling
Przekład – Zofia Uhrynowska-Hanasz, Lech Jęczmyk
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
ISBN 978-83-8097-019-9


Ursula Kroeber Le Guin, wielokrotnie nagradzana amerykańska pisarka fantasy i SF. Wiele jej książek weszło do klasyki gatunku. Dzięki wydawnictwu Prószyński i S-ka możemy znów, po wielu latach zatopić się w fantastycznym świecie Ziemiomorza i Ekumeny. Przepięknie wydane jednotomowe publikacje, zachwycają już na pierwszy rzut oka. Rybak znad Morza Wewnętrznego to trzeci tom dzieł Le Guin, po Ziemiomorzu i Sześciu światach Hain.

W skład zbioru wchodzą: Wszystkie strony świata, Rybak z Morza Wewnętrznego, Cztery drogi ku przebaczeniu, Urodziny Świata, Opowiadanie Świata. Mamy ponownie możliwość odwiedzenia świata z dwóch poprzednich zbiorów. Jednak podczas, gdy inne części były już wcześniej wydawane w Polsce, to Rybak z Morza Wewnętrznego ukazuje się po raz pierwszy i stanowi niebywałą gratkę dla każdego wielbiciela prozy Ursuli K. Le Guin.

A teraz krótko o tym, co znajduje się w tym zbiorze. Wszystkie strony świata to wczesne opowiadania Le Guin, gdzie mamy możliwość powrócić do światów znanych z uniwersów Ziemiomorze i Ekumena. Spotykamy tu smoki, czarodziejów, ale także uczestniczymy w podróżach kosmicznych. Rybak znad Morza Wewnętrznego jest zbiorem o pojmowaniu świata. Widać fascynację Rowling tymi opowiadaniami Ursuli K. Le Guin (Kamień Wskrzeszenia, Peleryna Niewidka, Czarna Różdżka,  w oryginale kamień, czarten i flet). Cztery drogi ku przebaczeniu traktuje o niewolnictwie, gdzie ludzie podzieleni są na posiadaczy i posiadanych. Wyraźnie da się zauważyć odniesienia do niewolnictwa panującego w Stanach Zjednoczonych, a bohaterowie starają się być w pełni ludźmi. Urodziny Świata, zbiór rozgrywający się ściśle w realiach Ekumeny. Poznajemy nowe planety, nowych ludzi. Przewijają się tu wątki podróży, miłości i dojrzewania. I jedyna powieść z zbiorze Opowiadanie Świata. Bohaterką jest Satti, która zafascynowana ziemską cywilizacją, postanawia ją odtworzyć. Wyrusza więc w podróż naszpikowaną niebezpieczeństwami w poszukiwaniu źródeł prastarej kultury.

Tak w telegraficznym skrócie przedstawia się zbiór Rybak znad Morza Wewnętrznego niekwestionowanej królowej światowej fantastyki naukowej i fantasy. Biorąc pod uwagę fakt, kiedy powstawały jej największe i najbardziej popularne dzieła, należy przyznać, że obok Tolkiena jest ona prekursorką gatunku. I to z jej twórczości czerpali pełnymi garściami inni autorzy fantastyki.

Proza Le Guin nie czyta się sama. Trzeba jej poświęcić niepodzielnie naprawdę dużo czasu. Język amerykańskiej pisarki jest elegancki, plastyczny, ale i łatwy w odbiorze; zachwyca rozmachem i oryginalnością. Opowiadania są mądre, bardzo dojrzałe, jednocześnie będąc niezmiernie ciekawymi, fascynującymi i malowniczymi. Publikacja jest naprawdę pokaźnych rozmiarów, więc nie ma się co oszukiwać, czytanie nie zajmie wam dwóch wieczorów. Nawiasem mówiąc uważam, że należy ją wydzielać małymi dawkami.

W tym momencie nie pozostaje mi nic innego, jak gorąco polecić lekturę opowiadań i powieści Ursuli K. Le Guin wszystkim miłośnikom szeroko rozumianej fantastyki. Każdy wielbiciel tego gatunku literackiego powinien zapoznać się z jej twórczością. Chociaż uważam, że nawet jeśli fantastyki nie czytacie, to i tak jest to książka dla was. Uniwersalne prawdy w niej zawarte dotrą do każdego czytelnika. Bez wątpienia stanowi zbiór ponadczasowych wartości, ważnych dla wszystkich ludzi. Zdecydowanie polecam.

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 188/52, Czytam fantastykę, Czytamy nowości, Gra w kolory, Kiedyś przeczytam 2016, Olimpiada czytelnicza, Pochłaniam strony, bo kocham tomy, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 188/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 7 = 38,9 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone

wtorek, 27 grudnia 2016

Rytm Zdrowego Życia według Konrada Gacy. Terminarz motywacyjny

Tytuł – Rytm Zdrowego Życia według Konrada Gacy
Terminarz motywacyjny
Wydawnictwo Burda Publishing Polska
ISBN  978-83-7778-738-0


Terminarz motywacyjny otrzymałam od wydawnictwa Burda Książki dwa miesiące temu. Odłożyłam na półkę i zapomniałam o nim. Przed świętami wpadł mi w ręce i postanowiłam o nim coś napisać. A że akurat zbliża się nowy rok, więc nowy kalendarz będzie jak znalazł.

Myślę, że Konrada Gacy nie trzeba nikomu przedstawiać. Chyba każdy dorosły Polak wie kim jest ten pan. Ale jeśli ktoś się nie orientuję, to przybliżę jego postać w kilku słowach. Konrad Gaca jest ekspertem ds. leczenia otyłości; twórcą przełomowego programu Mądrego Odchudzania GACA SYSTEM; prezesem Stowarzyszenia Zapobiegania Otyłości oraz założycielem Fundacji Konrada Gacy „dlaczego?”. Jest też autorem kilku publikacji, a także autorem kampanii społecznej „Chudniesz-Wygrywasz”.

A teraz odrobinkę o samym terminarzu. Piszę odrobinkę, bo i nie ma za bardzo o czym pisać. Jestem ogólnie rzecz biorąc zwiedziona tym kalendarzem, bo faktycznie jest to kalendarz. Oczekiwałam wielu ciekawych porad, z których sama mogłabym skorzystać. Niestety takowych tutaj brak. Myślałam, że będę mogła realizować jakieś założenia, zadania, ale nic z tego, a przecież oparty na Piramidzie Zdrowego Człowieka, Rytm Zdrowego Życia powinien pomóc osiągnąć cel jaki przed sobą stawiamy. Czeka na nas kilka stron ogólnych założeń i nieco haseł zachęcających do pracy.

Sam kalendarz wykonany jest bardzo starannie. Twarda okładka zapobiegnie zbędnemu zniszczeniu książki i bez problemu wytrzyma z nami rok. Kartki są kredowane, na każdej stronie oddzielny dzień, podzielony na godziny. Dużo miejsca na notatki, by zaplanować sobie dokładnie dowolny dzień. Każdy miesiąc rozpoczyna krótka notka dotycząca tego, co powinniśmy robić, aby zdrowo żyć. Zaczynamy od poznania siebie, a kończymy na pozytywnym myśleniu.

Jeżeli miałabym oceniać terminarz jako kalendarz, to wystawiłabym mu bardzo wysoką ocenę. Uważam jednak, że terminarz ten miał w założeniu służyć nie tylko temu celowi. W związku z tym Rytm Zdrowego Życia oceniam między przeciętnym a dobrym.

Jeżeli szukasz obszernego i porządnie wykonanego kalendarza, to ta publikacja nada się wyśmienicie. Jeżeli chciałbyś przyswoić sobie więcej o wiadomości o rewolucyjnej metodzie odchudzania według Konrada Gacy, to polecam raczej którąś z jego książek.


Dziękuję


poniedziałek, 26 grudnia 2016

Zwyczajna opowieść o miłości - Steven Camden

Autor – Steven Camden
Tytuł – Zwyczajna opowieść o miłości
Tytuł oryginału – It’s About Love
Przekład – Maria Zawadzka
Grupa Wydawnicza Foksal/Wydawnictwo YA!
ISBN 978-83-280-3430-3


Steven Camden – poeta, performer, autor słuchowisk radiowych. Pracuje z młodzieżą, prowadzi zajęcia, na których uczy, jak opowiadać ciekawe historie. Camden opowiada dla nas historię zwyczajną, historię o miłości.

Głównymi postaciami powieści są Luke i Leia, ale spokojnie, nie jest to kolejna część Gwiezdnych wojen. To zupełnie inna opowieść, bez fantastycznych elementów. Samo życie. Mogłabym zacząć tak: Luke i Leia poznali się pewnego pochmurnego dnia na przystanku autobusowym. Padał deszcz, a Luke nie miał parasola, był cały przemoknięty. I wtedy poznał Leię, która zaproponowała mu miejsce pod swoim parasolem. Gdybym tak zaczęła, byłaby to prawda, ale faktycznie było tak. Luke i Leia spotkali się w deszczowy dzień, ale Luke nie był przygotowany na zawieranie znajomości. Tak naprawdę poznali się w szkole podczas zajęć kółka filmowego, bo film to ich wspólna pasja, i to ona pomaga im się do siebie zbliżyć.

Poznają się pracując razem, tworząc scenariusz. Są sobą zafascynowani, ale Luke, dla którego jest to nowa szkoła, czuje się dość dziwnie. Ma problemy z zaklimatyzowaniem się i wydaje mu się, że tylko Leia traktuje go poważnie i normalnie. Przyjaźń szybko zmienia się w głębsze uczucie, tylko czy nastolatkom uda się pokonać dzielące ich różnice. Wszak pochodzą z innych światów i mieszkają na dwóch przeciwnych krańcach miasta. Powracające demony przeszłości mogą położyć się cieniem na ich przyszłości.
Ilekroć jestem w nowym miejscu, wyobrażam je sobie jako plan filmowy. Myślę o tym, że ktoś musiał wcześniej ułożyć każdą  cegłę, postawić każdą ścianę i wznieść dach. Myślę o tym, że ludzie, którzy przebywają w tej przestrzeni, są aktorami odgrywającymi swoje role – i cały czas pamiętam o tym, że i mnie ktoś może oglądać.
Zwyczajna opowieść o miłości jest książką, która została napisana właśnie jak scenariusz filmowy. Przed każdą sceną jest opis miejsca z didaskaliami. Nie przeszkadza to w odbiorze, a wręcz wprowadza powiew świeżości. Jest inaczej i jest dobrze.

Narratorem tej historii jest Luke i dzięki takiemu zapisowi, w każdej chwili wiemy, co sądzi, odczuwa, o czym myśli. Bardzo dobrze poznajemy chłopaka i na pewno znajdą się tacy, którzy będą się utożsamiać z tym bohaterem. Czy polubiłam Luke’a? Polubiłam, to chyba za dużo powiedziane. Luke mi po prostu nie przeszkadzał, a były momenty, gdy trzymałam za niego kciuki.
Tata mówił, że zawsze staramy się wracać do tego, co dobrze znamy. Ten sam smak pizzy, ten sam szampon, ta sama piosenka, ci sami ludzie. Oswajamy pewne rzeczy i się ich trzymamy. Jesteśmy istotami, które kierują się przyzwyczajeniem.
Zwyczajna opowieść o miłości to interesująca powieść, którą czyta się bardzo płynnie i szybko. Nie jest to zbyt skomplikowana historia, ale w miarę czytania myśli galopują naprzód, jakby chciały wyprzedzić, to co się w danej chwili dzieje.

Camden stworzył powieść obyczajową dla młodzieży o przyjaźni, miłości, dorastaniu (bo dorastać można w każdym wieku), radzeniu sobie z przeciwnościami losu i walką z demonami, które mogą stać się udziałem każdego z nas. To moje pierwsze spotkanie z twórczością brytyjskiego pisarza i już wiem, że nie ostatnie. Jeśli chcecie książki mądrej i ważnej, to jest to pozycja dla was. A ja ją gorąco polecam.

Dziękuję




Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 187/52, Czytam Young Adult, Czytamy nowości, Dziecinnie, Gra w kolory, Kiedyś przeczytam 2016, Olimpiada czytelnicza, Pochłaniam strony, bo kocham tomy, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 187/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,2 = 31,9 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata – Wielka Brytania

sobota, 24 grudnia 2016

Królowa Pomorza i inne historie z Vigaty - Andrea Camilleri

Autor – Andrea Camilleri
Tytuł – Królowa Pomorza i inne historie z Vigaty
Tytuł oryginału – La Regina di Pomerania
Przekład – Maciej A. Brzozowski
Oficyna Literacka Noir sur Blanc
ISBN 978-83-7392-618-9


Zbiór opowiadań Królowa Pomorza to moje pierwsze spotkanie z twórczością Andrea Camilleriego. Camilleri jest ciekawą osobą, bo oprócz bycia prozaikiem, jest też poetą oraz reżyserem teatralnym. Sławę przyniósł mu cykl powieści kryminalnych o komisarzu Montalbano, rozgrywających się w fikcyjnym sycylijskim miasteczku Vigata. I właśnie Vigata stanowi wspólny mianownik i arenę dla wydarzeń opisanych w ośmiu opowiadaniach składających się na książkę Królowa Pomorza.
Co się wydarzy w małym sycylijskim miasteczku, gdy dwóch sprzedawców lodów, o równie bujnej fantazji, co niewzruszonym uporze jest rywalami zarówno w miłości jak i w interesach? 
Lub, gdy w okresie rozkwitu faszyzmu pewien ogrodnik odziedziczy szczególnie upartego osła zwanego „Mussolini”? Albo, gdy po powrocie demokracji, mieszkańcy Vigaty zaczną się oddawać pewnej ryzykownej grze?
Biorąc do ręki niepozorną (trzysta stron i niewielki format, akurat do torebki) książeczkę Camilleriego, zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Nie zdawałam sobie sprawy, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przeniosę się do małej mieściny na Sycylii. To w Vigacie, typowym włoskim miasteczku, dzieją się rzeczy zwykłe ale i całkiem niecodzienne. To tutaj mieszkają interesujące, a nawet intrygujące osoby, których przywary zostały opisane z dużym wyczuciem, ciepłem, zrozumieniem i humorem. A to, co szczególnie mi się podobało, to fakt, że Camilleri nie ocenia postaw swoich bohaterów, a skupia się na tym, co dla nich w danym momencie jest najważniejsze.

Ja odebrałam te opowieści trochę jak przypowieści, które kończą się morałem. Zaczarował mnie talent gawędziarski Camilleriego. Włoskiego pisarza cechuje niewiarygodna zdolność do obserwacji ludzi, ich charakterów, mentalności i sposobu bycia. Osiem opowiadań, osiem ciekawych historii, z których najbardziej zapadły mi w pamięci tytułowa Królowa Pomorza oraz Pojedynek  i Ojciec nieznany. To nie tak, że pozostałe pięć jest słabszych. Uważam, że wszystkie są świetne i warte poznania.
Wdzięk tych ośmiu nowel składających się na zbiór „Królowa Pomorza” polega przede wszystkim na opisie pewnej społeczności poprzez ukazanie jej człowieczeństwa, gdzie zarówno wady jak i zalety mogą budzić uśmiech. W atmosferze raz beztroskiego dzieciństwa, raz okrucieństwa tego rozkosznego mikroświata, Camilleri przedstawia nam swoją wizję człowieka, która jednak nigdy nie jest pesymistyczna, choć jego ostre pióro nikogo nie oszczędza, szczególnie tych dzierżących władzę.
Królową Pomorza czyta się bardzo szybko, lekko i przyjemnie. Książka jest po prostu bajeczna w odbiorze. Cechuje się prostotą, ale i elegancją, błyskotliwością oraz dbałością o formę. Camilleri, nawet w tych krótkich opowiadaniach, świetnie oddaje klimat i nastrój włoskiego południa. I nawet tutaj, w  takich drobiazgach czuje się rubaszny dowcip, przyjemną dawkę złośliwości i pazur artysty, jakim bez wątpienia jest włoski pisarz. Zdecydowanie przy tej książce można się świetnie zrelaksować i odpocząć. Zdecydowanie polecam.

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 186/52, Czytamy nowości, Gra w kolory, Kiedyś przeczytam 2016, Motyw zdrady w literaturze, Olimpiada czytelnicza, Pochłaniam  strony, bo kocham tomy, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 186/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 1,7 = 28,7 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata - Włochy

czwartek, 22 grudnia 2016

Everyman - Philip Roth

Autor – Philip Roth
Tytuł – Everyman
Przekład – Jolanta Kozak
Wydawnictwo Literackie
ISBN 978-83-08-06240-1


Wesołe jest życie staruszka – śpiewali Starsi Panowie dwaj. Zgoła inne zdanie o starości ma Philip Roth, który w króciutkiej powieści Everyman dokonuje dogłębnej analizy stanów i emocji, zachodzących w starzejącym się ciele. Tytuł książki nie stanowi przypadku, nie dowiadujemy się, jak nazywa się główny bohater, gdyż jest on everymanem, postacią rodem z średniowiecznego moralitetu i życiu przerwanym nagle przez śmierć. Everyman, jak łatwo się zorientować, to Każdy, bohater uniwersalny, którym może być każdy z nas. W jego historii możemy odnaleźć siebie, bo  odbijamy się w niej niczym w zwierciadle.

Roth rozpoczyna swoją powieść na cmentarzu, podczas pogrzebu głównego bohatera. Trzeba przyznać, że to dość nietypowy sposób na wprowadzenie postaci. Rothowski  bohater zostaje pochowany na zniszczonym cmentarzu blisko autostrady w grobie swoich rodziców. Wspominają go najbliżsi, grzebią szczątki jego ciała i rozchodzą się, pozostawiając go samego.

W ciągu paru minut wszyscy się rozeszli – ze znużeniem i smutkiem oddalili się od najmniej lubianej czynności naszego gatunku – i pozostał sam. Oczywiście, jak po śmierci każdego człowieka, chociaż wielu pogrąża się w żałobie, są i tacy, których to nie wzrusza, którzy doznają ulgi albo nawet, z przyczyn uzasadnionych lub nieuzasadnionych, autentycznej radości.

Początkowo więc poznajemy everymana poprzez wypowiedzi i myśli innych postaci: córki, brata, synów i znajomych. Powoli zarysowuje się obraz everymana. Po pogrzebie następuje zwrot, cofamy się w czasie.

Podążamy przez życie razem z głównym bohaterem, począwszy od dzieciństwa, pomocy ojcu w sklepie jubilerskim, pierwszej wizyty w szpitalu. Bohater nigdy nie miał tak końskiego zdrowia, jak jego starszy brat Howie, który ponadto był uzdolniony w każdej dziedzinie, a do tego wysportowany. Everyman świetnie pływał i miał niesamowity zmysł artystyczny, pracował w dużej agencji reklamowej, w której odnosił spore sukcesy. Nie wyszło mu z pierwszą żoną, miał z nią dwóch synów, cała trójka nienawidzi go za zdradę z młodą dziewczyną, przyszłą żoną numer dwa.

Phoebe stała się dla bohatera najlepszym, co go spotkało w życiu. Była dla niego nie tylko przyjemnym towarzystwem, ale prawdziwym wsparciem, wspaniałą matką dla ich córki, Nancy.

Nancy była nie tylko córeczką tatusia, ale też niezwykle zdolną i bezproblemową dziewczyną, dla której on mógłby zrobić wszystko. Jednak z wiekiem i druga żona przestała go pociągać i zaczął skakać w bok, mimo że zdrowie dokuczało coraz bardziej. Wreszcie Phoebe nie wytrzymała i przyszedł czas na żonę numer trzy. Everyman się zestarzał, co roku odwiedza szpital, w którym starają się go utrzymać w kupie. Wyprowadził się nad ocean, zamieszkał w osiedlu dla emerytów. Wszędzie otaczała go starość. Nawet malowanie, które stanowiło jego pasję, nie dawało mu już radości. Samotność okazała się nie do zniesienia, wieści o śmierci lub ciężkiej chorobie kolejnych przyjaciół dobijały go coraz bardziej.

Philip Roth wyśmienicie opisał proces starzenia się ciała, jego zniedołężnienia, tracenia sił i motywacji do życia. Jego bohater umiera w wieku 71 lat, czyli moglibyśmy powiedzieć, że nie był przecież aż taki stary. Mimo to jego organizm odmówił w końcu posłuszeństwa i zatrzymał się. Można się zastanawiać, w jakim stopniu powieść niemłodego już autora Amerykańskiej sielanki jest autobiograficzna. Wydaje się, że część przemyśleń, wątpliwości bohatera ma na tyle intymny charakter, że wykraczają poza zwykły akt twórczy pisarza. Warto zauważyć jednak, że  wiąże się to ściśle z przyjętą przez Rotha koncepcją wykorzystania motywu everymana – każdy z nas może nim być, każdy może zobaczyć w tej postaci odbicie siebie samego, przecież bohater to Każdy. Zapraszam do lektury.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 185/52, Czytamy nowości, Gra w kolory, Historia z trupem, Motyw zdrady w literaturze, Olimpiada czytelnicza, Pochłaniam strony, bo kocham tomy, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 185/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 1,3 = 27 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone

środa, 21 grudnia 2016

Dziewczyna w czerwonej pelerynie - Sara Blakley-Cartwright

Autor – Sara Blakley-Cartwright
Na podstawie scenariusza – David Leslie Johnson
Tytuł – Dziewczyna w czerwonej pelerynie
Tytuł oryginału – Red Riding Hood
Przekład – Dorot Strukowska
Wydawnictwo Galeria Książki
ISBN 978-83-62170-15-9


W marcu 2011 roku na ekrany kin trafił film Dziewczyna w czerwonej pelerynie w reżyserii Catherine Hardwicke [Zmierzch]. W obsadzie znaleźli się m.in. Amanda Seyfried, Gary Oldman, Billy Burke, Virginia Madsen, Julie Christie. Film widziałam i uważam, że jest całkiem niezły. Taka bajka dla dorosłych. Po niedługim czasie ukazała się książka na podstawie scenariusza. Kupiłam, bo bajki naprawdę lubię. Czy zrobiłam dobrze?

Wszyscy znamy bajkę o Czerwonym Kapturku, więc nie zdziwi nikogo [zwłaszcza po obejrzeniu okładki], że książka jest zupełnie inną wersją tejże bajki dla dzieci. Tyle, że dla dzieci nie jest, bo mrocznie, czasami brutalnie i bajronicznie. Ale do rzeczy.

Witajcie w  sennej wiosce Daggorhorn i poznajcie Valerie, archetyp Czerwonego Kapturka. Daggorhorn to osada, w której wszyscy bez wyjątku się boją, czują ciągłe zagrożenie, nawet we własnym domu. Jedyną osobą, która się nie boi i czuje, że różni się od mieszkańców wioski jest właśnie Valerie.
Kowal pragnie ją poślubić. Drwal pragnie z nią uciec. Wilkołak pragnie, by stała się taka jak on. 
Siostra Valerie była piękna, dobra i urocza. A teraz nie żyje. Henry, przystojny syn kowala, próbuje pocieszyć Valerie, lecz jej zbuntowane serce bije mocniej dla kogoś innego – drwala uważanego za wyrzutka, Petera, który proponuje dziewczynie inne życie z dala od domu. Po brutalnym zabójstwie siostry świat Valerie zaczyna w szaleńczym tempie wymykać się spod kontroli. Od pokoleń gniew Wilka łagodzono comiesięczną ofiarą, jednak teraz nikt nie jest bezpieczny. Kiedy do wsi przybywa doświadczony pogromca wilkołaków, mieszkańcy dowiadują się, że bestia żyje pośród nich – może nią być każdy… Wkrótce okazuje się, że Valerie jako jedyna posiada zdolność rozumienia głosu potwora. Wilk mówi, że dziewczyna musi poddać się jego woli, zanim przeminie krwawy księżyc. W przeciwnym wypadku zginą wszyscy, których kocha.
W telegraficznym skrócie, to o tym jest książka, która powstała na podstawie scenariusza filmowego. Wszystko pięknie, ale przez cały czas kołatała mi w głowie pewna myśl. Po co było pisać książkę po filmie? Powiem wam szczerze, że nie mam pojęcia w jakim celu ona powstała.

Lubię baśnie, bajki oraz różne podania i legendy. Dziewczyna w czerwonej pelerynie miała aspirować do szeroko rozumianych baśni. Bardzo się zawiodłam, tym bardziej, że miałam pewne oczekiwania po obejrzeniu filmu. Książka jest napisana dziwnie, niefrasobliwie, że powiem nawet, bezmyślnie. Zastanawiam się, jak można było tak schrzanić tę historię.

Tak główni bohaterowie, jak i poboczne, drugoplanowe postaci są niedopracowane. Ci, którzy książkę przeczytali, chyba się ze mną zgodzą, że ich wykreowaniu wiele brakuje. Tytułowa bohaterka, ów Czerwony Kapturek jest infantylna, a stworzona została na wzór licznych bohaterek paranormal romance. I to ta pannica powinna trzymać „w kupie” całą opowieść? Niestety, nie wyszło. Zapowiadany romans też nie istnieje. Czyli klęska po całości.

Teraz powinnam napisać komu polecam Dziewczynę w czerwonej pelerynie. Bardzo mi przykro, ale nie zamierzam tego robić. Powiem więcej – szczerze odradzam wam czytanie tej książki. Całkowita strata czasu, który jest tak bardzo cenny. Zamiast niej można przecie przeczytać coś, co warto poznać. Jednak wam pozostawiam decyzję.

Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 184/52, Cztery pory roku, Czytam fantastykę, Czytam zekranizowane książki, Dziecinnie, Grunt to okładka, Historia z trupem, Motyw zdrady w literaturze, Olimpiada czytelnicza, Pochłaniam strony, bo kocham tomy, Pod hasłem 2016, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 184/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,7 = 25,7 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone, Wyzwanie biblioteczne

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Informacyjnie o wyzwaniach na rok 2017

Witam wszystkich moich "czytaczy" wieczorową porą :)

Post informacyjny, bo ja mam informacje i oczekuję informacji od Was. Otóż mija rok i dobrze byłoby się określić, co do wyzwań na nowy rok.

Bardzo proszę abyście określili się, czy chcecie dalej wyzwania: Biblioteczne i Czytamy nowości?



Pod tym wpisem proszę o deklaracje. Jeżeli nie zbierze się po dziesięć osób do każdego z wyzwań będę musiała zrezygnować z ich prowadzenia. 
Najpewniej nic nie ulegnie zmianie, więc możecie dowiedzieć się o wyzwaniach z odpowiednich zakładek.

Serdecznie zapraszam!!!

Tymczasem rezygnuję z wyzwania Czytamy klasyków.

sobota, 17 grudnia 2016

Pilch w sensie ścisłym. Pierwsza biografia - Katarzyna Kubisiowska

Autor – Katarzyna Kubisiowska
Tytuł – Pilch w sensie ścisłym. Pierwsza biografia
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
ISBN 978-83-240-4121-3
Jerzego Pilcha chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Obecnie należy do grona, bardzo wąskiego, najbardziej rozpoznawalnych polskich pisarzy, a wokół jego postaci narosło mnóstwo historii albo raczej legend i mitów. Fraza Pilcha jest tak charakterystyczna, że powiedzieć o niej, że jest charakterystyczna, to nic nie powiedzieć. Po prawdzie, żaden polski literat nie może się równać z Pilchem w kwestii rozchwytywalności wydawniczej w sensie ścisłym. Nadszedł czas, by ukazała się wreszcie biografia największego piewcy protestanckiej Wisły.
I już na początku faux pas, bo ja tu o Pilchu, ale przecież to on w książce jest bohaterem, wypada najpierw przedstawić autorkę. Katarzyna Kubisiowska, bo o nią się rozchodzi, ukończyła filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim, związana jest z redakcją „Tygodnika Powszechnego” . Do tej pory dała się poznać jako dziennikarka, współautorka książek Panorama kina najnowszego. 1980–1995. Leksykon oraz Lektury na ekranie, czyli mały leksykon adaptacji filmowych, a także rozmowy Rak po polsku. Jerzego Pilcha zna od dawna, razem pracowali w „Tygodniku Powszechnym”, często przepisywała jego rękopisy w redakcji, pisarz został nawet ojcem chrzestnym jej syna; można powiedzieć, że się przyjaźnili i dlatego wybór Kubisiowskiej na autorkę swojej biografii Pilch przyjął wręcz z entuzjazmem. Nie zmienia to faktu, że Pilch w pewnym momencie zmienił zdanie i z chęci zrobiła się niechęć. Ale po kolei.
Jerzy Pilch:- Ile dostałaś czasu?Ja:- Dwa lata- Aha, czyli liczą na to, że przed wydaniem zdążę umrzeć. Nim zdołałam cokolwiek z siebie wykrztusić, zalała mnie fala entuzjazmu. Pojęłam, że usłyszałam pierwsze zdanie biografii, na dodatek sformułowane przez samego jej bohatera. Czekałam na jeszcze jedno, decydujące – wyrażające zgodę na to, by ona w ogóle powstała. W tym celu zadzwoniłam.
To, że zna Pilcha, bardzo jej pomogło w zdobywaniu materiałów do biografii. Pisarz udostępnił jej pokaźne archiwa, na które składały się artykuły, listy, zdjęcia itp., a także listę kontaktów do wielu swoich znajomych. Mało tego, części z nich przykazał mówić, ile dusza zapragnie. Zielone światło ze strony Pilcha świeciło niezwykle jasno, więc Kubisiowska mogła przystąpić do pracy. Zebrała mnóstwo ważnych materiałów, skontaktowała się z kim trzeba, była stałym gościem w mieszkaniu pisarza na Hożej w Warszawie i jego rodzinnym domu w Wiśle. Niby wszystko powinno być w porządku, książka się ukazała, jest pokaźnych rozmiarów, prawie 500 stron. Cóż z tego skoro, jak zauważają krytycy (w tym Dariusz Nowacki czy Marcin Sendecki), mało znajdziemy tu informacji nowych, nieznanych, zaskakujących.
W dużej części ten brak oryginalności spowodowany jest tym, że twórczość Pilcha należy do silnie autobiograficznych, w powieściach odniesień do własnego życia i krainy dzieciństwa nie brakuje, a w felietonach czy Dziennikach ciężko nie zauważyć przygniatającej przewagi treści wyciąganych z życiorysu. Kubisiowskiej jednak udało się zawrzeć kilka ciekawych spostrzeżeń i historii, które stawiają pisarza w kiepskim świetle. O tym, że Pilch jest kobieciarzem, wiadomo było od dawna. Okazuje się jednak, że powiedzieć o nim, że jest kobieciarzem, to jakby nic nie powiedzieć. Także wpadki alkoholowe autora Pod Mocnym Aniołem zdarzają mu się nadal, choć można by sądzić, że z piciem już skończył. Takich kwiatków na łączce Kubisiowskiej parę się pojawia, ale ogółem książki to nie ratuje.
Głównym problemem autorki Pilcha w sensie ścisłym jest jej brak dystansu do całej sytuacji, do pisania biografii kogoś, kogo uważa za przyjaciela. Niby nie waha się wyciągać brudów, niby robi wszystko po bożemu, ale często na pierwszy plan wychodzi ona sama. Kubisiowska pojawia się w pełnym świetle i mówi o swoim rozczarowaniu albo rozżaleniu zachowaniem Pilcha w takiej lub takiej sprawie. Szczytem wszystkiego jest fragment, w którym autorka daje upust rozgoryczeniu, pisząc o zdradzie Pilcha, który udziela wywiadu-rzeki swojej „aktualnej byłej”, Ewelinie Pietrowiak, bez wspomnienia o tym Kubisiowskiej.
Inną sprawą jest często naiwne przedstawianie faktów z życia pisarza, brak głębszego zrozumienia danego wydarzenia; anegdoty pojawiają się i znikają nierzadko bez żadnej analizy czy próby interpretacji. Brakuje tu również, na co również zwracali uwagę krytycy, rozdziału dotyczącego twórczości Pilcha, ale co zrobić, widocznie tak miało być. Od siebie dodam jeszcze, że formułowane przez autorkę zdania denerwowały mnie swoją składnią, ale pewnie się czepiam niepotrzebnie.
Podsumowując, miło, że informacje o Pilchu są zebrane w jednej książce, łatwiej będzie znaleźć interesującą czytelnika informację. Pilch w sensie ścisłym Katarzyny Kubisiowskiej nie stanowi jednak dzieła wybitnego, ani nawet zadowalającego. Tak naprawdę jest trochę nijakie, a to do Pilcha całkowicie nie pasuje. Niestety, nie polecam znawcom biografii i twórczości Pilcha, a dla początkujących lektura będzie jak znalazł.
Dziękuję

Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 183/52, Czytamy nowości, Gra w kolory, Olimpiada czytelnicza, Pochłaniam strony, bo kocham tomy!, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 183/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,8 = 23 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata - Polska

Złe dziewczyny nie umierają, 3. Bardziej martwa być nie może - Katie Alender

Autor – Katie Alender
Tytuł – Bardziej martwa być nie może
Tytuł oryginału – As Dead as it Gets
Cykl – Złe dziewczyny nie umierają
Przekład – Jakub Steczko
Wydawnictwo Feeria Young
ISBN 978-83-7229-613-9


Od śmierci Lydii Small minęły trzy miesiące. Alexis marzy o tym, by w końcu jej życie wróciło do normalności.
Ale normalni ludzie nie widują gnijących trupów na zdjęciach. Nie muszą sobie radzić z wściekłym duchem Lydii, który czasami posuwa się do przerażających ataków.
Trzecia i ostatnia część cyklu Katie Alender Złe dziewczyny nie umierają. Minęły trzy miesiące od wydarzeń, które miały miejsce w finale Od złej do przeklętej. Oczywiście główną bohaterką książki Bardziej martwa być nie może jest osiemnastoletnia Alexis Warren i to wokół niej dzieją się ciągle dziwne rzeczy. Dziewczyna nawiedzana jest przez duchy, które tylko ona widzi, ale tym nieustająco jej towarzyszącym jest duch Lydii, nastolatki, która straciła życie w drugiej części trylogii.

To co przyszykowała dla czytelników w tej odsłonie Katie Alender można nazwać w kilku słowach: ostra jazda bez trzymanki. W pierwszej części Alexis musiała się zmierzyć z nawiedzoną przez ducha lalką [która „żyła” własnym życiem]; w drugiej walczyła ze złośliwym duchem, Araltem „zamieszkującym” strony pewnej tajemniczej księgi. Teraz przyszedł czas na ducha, którego bawi odbieranie życia młodym ludziom, z grona znajomych nastolatki. I tylko ona może położyć kres bezsensownym mordom. Oj będzie się działo.

Bohaterowie są ci sami co we wcześniejszych częściach, choć niektórych możemy dopiero teraz nieco lepiej poznać. Postaci zostały wykreowane wiarygodnie i bardzo realistycznie. Z kilkoma z nich mogłabym się zaprzyjaźnić, a nielicznych omijałabym szerokim łukiem. A jeszcze innym z przyjemnością podbiłabym to i owo.

To nie jest tak, że te książki nie mają minusów. Na pewno mają, ale przedstawiona historia jest na tyle wciągająca, intrygująca i tajemnicza, że po prostu słabych stron się nie zauważa, a nawet jeżeli, to nie zwraca się na nie zbytniej uwagi. Zaczyna się czytać i od tego momentu wszystkie nasze myśli skierowane są i skupione wyłącznie na książce. Nie wiem, czy wiecie jak to jest, gdy w głowie wam gości niepodzielnie jedno i to samo. To trochę denerwujące, ale tak jest w przypadku tej właśnie trylogii, brakuje w głowie miejsca na inne sprawy, jest tylko ta opowieść, nic więcej się nie liczy.

Złe dziewczyny nie umierają to bardzo dobra seria, a jeszcze lepiej można się o niej wypowiadać, gdyż pierwsza część była debiutem amerykańskiej autorki. Przyznaję, że czytając bawiłam się wyśmienicie. Może nie bałam się, ale jestem pewna, że niejednej osobie przechodziły ciarki po plecach. Wszystkie trzy części prezentują się bardzo ciekawie i warte są uwagi. Nie ociągajcie się i sięgnijcie już teraz po Złe dziewczyny… Choć to horrory kierowanie głównie do młodzieży, gwarantuję, że przygoda z tymi książkami nie będzie czasem straconym, a historie spodobają się znacznie szerszej liczbie odbiorców.

Jesteście gotowi się bać? Polecam gorąco.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 182/52, Czytam Young Adult, Czytamy nowości, Dziecinnie, Gra w kolory, Historia z trupem, Kiedyś przeczytam 2016, Motyw zdrady w literaturze, Olimpiada czytelnicza, Pochłaniam strony, bo kocham tomy!, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 182/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,2 = 19,2 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone

czwartek, 15 grudnia 2016

barwy - Stanisław Jerzy Lec

Autor – Stanisław Jerzy Lec
Tytuł – barwy
Oficyna Literacka Noir sur Blanc
ISBN 978-83-7392-616-5


Stanisław Jerzy Lec jest znany przede wszystkim jako aforysta, twórca Myśli nieuczesanych, którego sentencje tłumaczone są na wiele języków i cenione za błyskotliwość i trafność. Andrzej Nowicki podsumował twórczość Leca w krótkich słowach: „Osiągnął ideał: potrafił jak najkrócej powiedzieć jak najwięcej”. Jednakże nie powinniśmy zapominać, że Lec był także, a może nawet w pierwszej kolejności, poetą. Dziś, z okazji 50. rocznicy śmierci twórcy, mamy okazję dorwania reprintu debiutanckiego tomiku Leca. Barwy, wydane nakładem lwowskiej księgarni „Nowości” w roku 1933, stanowią nie tylko dzieło literackie, ale także typograficzne, dlatego też tomik stanowił przez wiele lat łakomy kąsek na rynku antykwarycznym.
patrzę w zwierciadło wystawy, chciwie się sobie przyglądam
jestem wysoki i piękny i elegancki jak aktor
i widzę, że stoi przy mnie jakiś niemiły przybłęda
który wpatrzył się we mnie bez wychowania i taktu […]
(Obłęd)
Za niezwykłą oprawę książki poetyckiej Leca odpowiedzialni byli Otto Hahn, artysta-malarz zaprojektował okładkę, oraz Paweł Hecht, który dokonał układu graficznego wierszy. Ten pierwszy należał do lwowskiej grupy awangardowej „Artes” i studiował na paryskiej Académie Moderne Fernanda Légera,, drugi pracował w drukarni jako metrampaż, składając i komponując typograficznie strony drukowanych książek. Oprawa graficzna nawiązywała do tradycji ilustracyjnych i konstruktywistycznych grup artystycznych działających w tamtym czasie.
Teraz trochę o wierszach. Sporo o nich można przeczytać w tekście Lidii Kośki, znajdującym się w części współczesnej Barw/barw (wybierzcie sobie, czy wolicie z wielkiej czy z małej, autor chyba wybrałby w tamtym czasie drugą opcję). Warto przypomnieć, że książka poetycka stanowiła wydawniczy debiut Leca, choć pewnie część utworów lub nawet całość była znana w wąskim kręgu bywalców wieczorów poetyckich. Uderza zatem odbiorcę rytmiczność tekstów autora Myśli nieuczesanych, pochodna tego zapewne, że wiersze miały służyć wygłoszeniu. Treść wielu utworów ma charakter komunizujący, żeby nie powiedzieć rewolucyjny, co odzwierciedla poglądy Leca, który w międzywojniu pisywał felietony do socjalistycznych czasopism (po wojnie zresztą niechęci do idei komunistycznej także z trudem byłoby u niego znaleźć).
[…] w zmierzchu, w zmierzchu paryża szubienicą kwitną latarnie
czernią, ruchliwą czernią dojrzewają cienie
psiakrew sobacza, jakżeż można marniej
czyż zaprawdę nas odszedł w zmierzch owy chuligan sergjusz jesienin […]
(śmierć jesienina)
Co charakterystyczne dla debiutanckiego tomu, widoczny jest swoisty rozrzut w wyborze poetyki. Raz poeta uderza w bęben, jego metafory i porównania są krwiste i agresywne, przez co wiersze mają duży ładunek energetyczny; innym razem zdejmuje nogę z gazu, dając ochłonąć przy spokojniejszych utworach. Lidia Kośka zauważa, że barwy zapowiadają różnorodność i nadmiar, spostrzegawczość zmysłową i umysłową, być może za i przeciw. Mają wreszcie barwy ukazać skalę talentu. Mimochodem ukażą jednak zasadniczy rys twórczości Leca, którym jest – dystans”. Niewątpliwie Lec-poeta utalentowanym twórcą jest, jednakże wspomniany nadmiar nie każdemu przypadnie do gustu.
Barwy zdecydowanie zasługują na uwagę dzisiejszych czytelników, a ich najnowsze wydanie stanowi najlepszą okazję, by zapoznać się z wczesną twórczością Stanisława Jerzego Leca. Będzie to nie tylko doświadczanie tekstu, ale też sztuki plastycznej, która współcześnie zdaje się zapomniana. Wiersze układają się w kolory tęczy, intrygując swą efektownością. Poeta zaś w wierszu śmierć jesienina, który zaskakuje swą elegijnością na tle innych utworów, przedstawia chyba najwrażliwsze i skryte oblicze. Pokuszę się zatem o stwierdzenie, że Lec zaprezentował nie tylko „barwy”, ale także całe spektrum cieni. W wolnej chwili zajrzyjcie do poezji słynnego aforysty, nie powinniście się czuć zawiedzeni.  
Dziękuję
Noir Sur Blanc

Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 181/52, Czytamy nowości, Gra w kolory, Olimpiada czytelnicza, Pochłaniam strony, bo kocham tomy! Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 181/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 1 = 16 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata - Polska