Autor
– Nina Riggs
Tytuł
– Jasna godzina. Dziennik życia i umierania
Tytuł
oryginału – The Bright Hour. A Memoir of Living and Dying
Przekład
– Dorota Malina
Wydawnictwo
Literackie
ISBN
978-83-08-06403-0
Śmierć to nie koniec świata – zwykła żartować moja mama, kiedy zdiagnozowano u niej nieuleczalną chorobę.
Jasna godzina to debiut, a
najsmutniejsze jest, że już żadnej książki napisanej przez Ninę Riggs nie
będzie dane nam nigdy przeczytać. Bo debiut to dobry, nawet bardzo dobry. Choć
przyznaję, że niezmiernie trudno jest oceniać tego typu literaturę. Bo przecież
książka ta powstała z potrzeby serca i dlatego by była pamiątką po matce i
żonie, dla synów i męża. Żeby mogli przypominać sobie jak niezwykłą, odważną,
mądrą i kochającą kobietą była Nina.
Nina Riggs, młoda mama, żona i poetka, podświadomie wie, że jej kolej w końcu nadejdzie. Pochodzi z silnie obciążonej genetycznie rodziny – jej matka, dziadek, ciotki i kuzynowie umarli na raka. Gdy ma 37 lat, staje twarzą w twarz z nowotworem. Złośliwy rak piersi. Jedna mała plamka.
Czytając przypominałam sobie
inną książkę, którą czytałam prawie trzy lata temu. Myślę tu o Chustce Joanny
Sałygi. I Joanna i Nina zmagały się z chorobą, z którą bardzo rzadko się
wygrywa – rakiem. Obie zaczęły pisać bloga, choć wpisy Joasi były z reguły
krótkie. Nina pisała teksty dłuższe, takie prawie opowiadania. Cudownie się
czytało obie książki i obie posiadają taki ciężar, że nie każdy będzie mógł
spokojnie przebrnąć przez lekturę.
Jasna godzina to historia życia
i umierania, ale napisana bez patosu, bez zadęcia, zwyczajnie, prosto. Nina
jawi się jako osoba wyjątkowa z poczuciem humoru, który nie opuszczał jej aż do
końca. Potrafiła cieszyć się życiem, każdą nawet najdrobniejszą rzeczą i chwilą. Nina
pięknie pisała o życiu, walce z chorobą, o umieraniu, o bólu, ale także o
codziennych radościach, o tym co jest dla niej najważniejsze: synowie, mąż,
matka, rodzina.
Błyskotliwa, rozbrajająco zabawna i głęboko poruszająca „Jasna godzina” uczy, jak kochać każdego dnia, nawet kiedy coś idzie nie tak. To książka o spojrzeniu śmierci prosto w twarz, a także niezwykle udana próba pogodzenia się z losem. Swoisty balsam dla duszy i forma modlitwy. Nina pisze bez zbędnego patosu, dzieląc się z czytelnikami swoją codziennością. Uczy, jak doceniać przyjemności i nie tracić pogody ducha.
Książka Niny sprawi, że
poczujecie radość. Riggs napisała pięknie o swojej rodzinie, miłości do natury, literatury i życia. Mimo wielu chemioterapii, mastektomii i pogarszającego się
zdrowia, książka przepełniona jest humorem. Może to wydać się to niektórym
osobom dziwne, ale to właśnie humor może pomóc w takiej sytuacji. A ciągłe umartwianie
się na pewno nie pomaga.
Czytając tę niesamowitą
książkę, piękny pamiętnik będą w was szaleć różne emocje. Poczujecie strach,
radość, rozpacz, pogodzenie z chorobą i ze śmiercią. Historia krótkiego życia
Niny przypomni, jak należy pielęgnować każdy dzień.
Przyznam się wam, że bardzo
trudno było mi napisać te kilka słów. Jasna godzina nie jest łatwą lekturą i
zdaję sobie sprawę, że nie nadaje się dla każdego. Lekko napisana książka o
ważnych sprawach nie pozostawi nikogo obojętnym. Nie pozostaje mi nic innego,
jak gorąco polecić ten pamiętnik życia i umierania innym czytelnikom.
„Jasna godzina” miała być dziedzictwem, które Nina zostawi naszym chłopcom, Freddy’emu i Benny’emu. Mam nadzieję, że kiedy dorosną, wielokrotna lektura pomoże im lepiej zrozumieć, jak bardzo ich kochała. Jestem pewny, że Nina chciałaby podziękować naszym synom i mnie. Byliśmy świetnie zgranym zespołem, a praca Niny w dużej mierze polegała nie na pisaniu, tylko na tworzeniu fundamentów pod nasze przyszłe życie.
Nina zawsze lubiła poranki. Zanim zachorowała, już o wschodzie słońca zrywała się z łóżka i odsłaniała żaluzje, nawet kiedy zdarzyło nam się mieszkać w hotelu przy pustyni, a okna wychodziły na wschód. Nie zdziwiło mnie więc, że zmarła tuz przed wschodem słońca, o szóstej rano 26 lutego.
John
Duberstein
Dziękuję
Książka bierze udział w
wyzwaniach:
ABC czytania – wariant 2, Akcja 100 książek w
2018 roku – 3/100, Czytelnicze igrzyska, Dziecięce poczytania, Olimpiada
czytelnicza – 368 stron, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 3/52,
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,3 = 10 cm, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie
u magdalenardo „2 w 1”, Wyzwanie Wiedźmy
Zgadzam się. Książka zachwyca, pomimo że czujemy dramat i nieuchronność losu tejj kobiety: zostawienie dziecka. W 'Chustce' były opisy efektów ubocznych terapii, tutaj jest inaczej.
OdpowiedzUsuńTak inaczej, ale są podobieństwa i przy lekturze jednej myśli się o drugiej książce.
UsuńBardzo chcę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńTo do dzieła...
UsuńNie dla mnie.
OdpowiedzUsuńA to dlaczego?
UsuńTrudny temat, ale potrzebny.
OdpowiedzUsuńOczywiście wiele jest książek, które powodują w czytelniku pewne przemyślenia, refleksje życiowe, a nawet przewartościowanie pewnych spraw, ale dopiero radość życia w obliczu śmiertelnej choroby może nami dogłębnie wstrząsnąć.
Ja akurat dzisiaj przeczytałam książkę dla dzieci "Samuraj i Anioł Stróż". Ona nie tyle jest o radości życia, co o godzeniu się z chorobą i równocześnie o walce do końca. O niepoddawaniu się i nadziei.
Myślę, że obie książki warto przeczytać, ich lektura będzie niczym potrząśnięcie za ramiona i otrząśnięcie się z letargu.
Racja... święta racja.
UsuńBardzo ładna okładka, przyciąga wzrok.
OdpowiedzUsuńMoże i tak... nie jestem sroka okładkową :)
UsuńKsiążka, która z jednej strony jest napisana tak lekko, a z drugiej jej emocjonalny "ciężar" może być bardzo trudny do udźwignięcia. Lektura na pewno wymagająca i taka, której warto poświęcić swój czas. Ja to planuje! Jestem przekonana, że i na mnie zostawi jakiś ślad.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Ale nie jest napisana w taki sposób, żeby ciężko było udźwignąć. Choć jestem zdania, że nie jest to lektura dla każdego.
UsuńJa raczej na chwilę obecną odpuszczę sobie te pozycje. Ale może w przyszłości skusze się na tę trudną opowieść.
OdpowiedzUsuńPolecam
Usuń