Autor
– Krzysztof Spadło
Tytuł
– Skazaniec, tom VI. Liczba życia
Cykl
– Skazaniec
Wydawnictwo
KAGO
ISBN
978-83-948059-1-3
Pisząc swoje wyznania, dochodzę do wniosku, że muszę opowiedzieć wam o mało znanych rewirach więziennego życia, ukrytych w cieniu, zepchniętych na margines, obwarowanych zmową milczenia i regułach owianych tajemnicą. Gdybym miał skupić się na sprawach związanych tylko z grypserką, musiałbym na to poświęcić setki stron, albo i jeszcze więcej. Natomiast moim celem jest ukazanie, jaką ewolucję przeszło to środowisko we wronieckim więzieniu począwszy od chwili swojego rozkwitu w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych, aż do dnia mojego wyjścia na wolność.
Liczba
życia to szósty już tom świetnego cyklu Skazaniec Krzysztofa Spadło oraz moje kolejne spotkanie z
bohaterami tych niesamowitych powieści. Szósty tom, który ukazuje się właśnie
dzisiaj, po pięciu miesiącach od piątego tomu Zawsze mnie kochaj. Nie spodziewałam się, że tak szybko przyjdzie
mi powrócić na więzienne korytarze…
Oczywiście akcja Liczby życia dzieje się, jak we
wszystkich częściach, w murach Centralnego Więzienia we Wronkach, a rozpoczyna
się w roku 1952. Tytułowym skazańcem [nadmieniam, bo może ktoś nie zna tego
cyklu(?)] jest Stefan Żabikowski, dla znajomych i przyjaciół Ropuch. Stefan
jest z Kalisza [mojego rodzinnego miasta], a skazany został na karę
dożywotniego więzienia. Mężczyzna skończył pięćdziesiątkę, więc chyba zdajecie
sobie sprawę jak długo już garuje. Nadal pracuje w więziennej stolarni, dzięki
czemu ma możliwość pracy zarobkowej. A jak wiadomo powszechnie pieniądz rządzi
światem, zwłaszcza w więzieniu.
W najnowszym tomie Skazańca Krzysztof Spadło zaznajamia nas
z podkulturą grypsujących. Do tej pory myślałam, że grypsujący posługują się do
rozmowy rękoma, migając podobnie jak ludzie niemi lub piszą liściki maczkiem.
Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo złożony jest język grypserów. Ile różnych
całkiem nowych słów znajduje się w ich słowniku. Powiem wam, że trzeba mieć nie lada łeb żeby to wszystko opanować.
Ja zrobiłam sobie ściągawkę, z której musiałam od czasu do czasu korzystać.
W obliczu jakiekolwiek niebezpieczeństwa, nieważne czy to ma miejsce w celi, na peronie czy na promenadzie, Człowiek nigdy nie powinien się bać lub załamywać. Po prostu bez względu na okoliczności nie wolno mu pękać. Po drugie, żaden z Ludzi nie powinien przyznać się do popełnienia przestępstwa lub przewinienia, które godzi w więzienny regulamin. Nawet jeśli ktoś zostałby przyłapany na gorącym uczynku, to jego obowiązkiem jest iść w zaparte i wszystkiemu zaprzeczać.
Razem z Ropuchem przeżywamy
dole i niedole życia za kratami i co tu kryć – tak długiego pobytu w
odosobnieniu, że już prawie się nie pamięta jak wygląda istnienie na wolności. Stefan
nauczył się bytowania w murach więzienia, przywykł, co nie znaczy, że nie
chciałby się znaleźć po drugiej stronie murów. Większość swojego życia odbył
jednak jako skazaniec odsiadujący wyrok. Mijają dni, miesiące, lata, a nasz
bohater „tkwi na posterunku”. Zmieniają się pory roku, jedni więźniowie
wychodzą na wolność po odbyciu kary, inni umierają, kolejni trafiają za kraty. C’est
la vie.
Nie wiem czy z nudów, czy może
żeby udowodnić innym osadzonym jakim charakterniakiem się jest, niektórzy z
więźniów wpadają naprawdę na bardzo głupie pomysły. Wyobraźnia podsuwa im takie
rozwiązania, że skóra cierpnie jak się to czyta, ale więcej nie napiszę żeby
nie psuć wam przyjemności z lektury. Powiem tylko, że mają chłopiny inwencję
iście twórczą. Jednak nie próbujcie tego w domu… Jednym z wyjątków, którym nie wpadają tak
durne pomysły do głowy, jest właśnie Stefan. Może dlatego, że potrafi wykorzystać czas.
Prawie zachłannie czyta książki, a nawet uczy się ich na pamięć…
Jak w każdej książce, tak i w
tej Krzysztof Spadło przemyca prawdziwe wydarzenia ważne dla Polski i dla
świata, które dzieją się poza murem wronieckiego więzienia, m.in.: śmierć
Józefa Stalina; John Fitzgerald Kennedy zostaje 35. prezydentem Stanów
Zjednoczonych; wyścig kosmiczny między
Stanami a ZSRR czyli współzawodnictwo w eksploracji kosmosu…
Liczba
życia to książka, która mimo że została zakwalifikowana jako
dramat sensacyjny, wymyka się wszelkim podziałom i nie można jej włożyć do
jednego worka z żadnym z gatunków. Ta
książka to prawdziwy tygiel literacki – jest pamiętnikiem, dramatem, powieścią
historyczną i obyczajową w jednym.
Skazaniec jest
cyklem wyjątkowym, opowiadającym historie życia, które możemy sobie tylko
wyobrażać (i oby tak było). Seria posiada świetnie wykreowanych, bardzo
różnorodnych bohaterów. Jednych lubi się od pierwszego zdania, innych się nie znosi.
Ale trzeba o nich powiedzieć jedno, są realistyczni, tacy z krwi i kości, o
ciekawych i nietuzinkowych charakterach. Dzięki tym powieściom mamy okazję
poznać codzienną egzystencję więźniów oraz warunki panujące w zakładach
penitencjarnych.
Kiedyś napisałam takie zdanie,
które tutaj pragnę przytoczyć, bo pasowało kiedyś, pasuje teraz i w przyszłości
będzie jak znalazł: Nasuwa się jeden
wniosek na temat więźniów. Największym więzieniem są dla siebie oni sami, a nie
mury ich otaczające. Poprzez ograniczenia ich ciała stają się tak naprawdę
celami. Zamykając się w sobie budują więzienia dla swoich ciał i umysłów.
Chyba przyznacie mi rację, że przebywanie w zamknięciu nie jest ani łatwe, ani
przyjemne, a gdy się odsiaduje taki wyrok jak główny bohater, to szkoda gadać.
Cykl Skazaniec (dosłownie każda z książek) ma w sobie coś, co sprawia,
że z niecierpliwością czeka się na kolejną część. Już dzisiaj żałuję, że
niedługo musi się skończyć. To taki rodzaj opowieści, że chce się przeczytać od
razu, zachłannie. I powiem wam, że gdy już się zacznie lekturę, to nie da rady
przerwać. Mnie każdy kolejny tom wciąga niezmiennie, zatracam się w nim. Prawie
całkowicie znikam dla świata.
Autor odpowiednio i bez zarzutu
stopniuje napięcie, żeby czytelnik się nie znudził i nie prędko odkrył w czym
rzecz. Przez to książkę przeżywa się bardziej, a z chwilą odwrócenia ostatniej
kartki jest się całkiem rozdartym. Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić was
w progi wronieckiego więzienia, byście mogli tak jak ja przeżyć swoją
„przygodę” z Ropuchem i innymi osadzonymi. Zdecydowanie polecam.
Za
możliwość przeniesienia się znów do Wronek dziękuję Krzysztofowi Spadło
Książka bierze udział w
wyzwaniach:
Czytam, bo polskie, Czytam nie
tylko Amerykanów!, Czytelnicze igrzyska 2017, Gra w kolory, Grunt to okładka,
Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 151/52, Przeczytam
tyle, ile mam wzrostu – 2,5 = 24,7 cm, W 200 książek dookoła świata – Polska,
Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie Wiedźmy - osoba
Mądrego warto poczytać :) A tak na poważnie , z opinią całkowicie się zgadzam.
OdpowiedzUsuńWarto, warto :)
Usuń5 tomów po prostu połknąlem Za chwile zabieram sie kolejną I powiem szczerze Szukalem porownania w literaturze lub w filmach Nadywa mi sue jedynie "Skazany na Shawshank" jednak przyznam szczerze ze Tim Robbins przy Żabikowskim to pikuś 😀
OdpowiedzUsuńNie ma takiego porównania w literaturze. W filmie też ciężko znaleźć, choć Twoja sugestia mi pasuje.
UsuńJeszcze nie czytałem tej serii, ale z pewnością po nią sięgnę po Twojej opinii. Zainteresowała mnie ta seria. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam jeżowo
Nikodem z https://zaczytanejeze.blogspot.com/
Cóż tu dużo gadać - ten cykl jest naprawdę warty poznania.
UsuńA ja się doczepię, a co!
OdpowiedzUsuńMam wrażenie że książka jest pisana w pośpiechu, byle tylko ją wydać.
Autor popełnia bardzo wiele błędów językowych (np: nagminnie stosuje "bynajmniej" zamiast "przynajmniej", "pisze" zamiast "jest napisane", "w każdym bądź razie"). Wystarczy, żeby przed publikacją książkę przeczytał ktoś kto sprawnie posługuje się językiem polskim a większości takich błędów udałoby się ustrzec.
Albo motyw, gdy główny bohater żałował, że nie pójdzie nigdy do baru i nie powie do barmana:
"Lej waść, wstydu oszczędź!".
Takich kwiatków w każdym tomie jest masa i pozostawiają niesmak. Są też błędy w fabule (W VI tomie Ropuch dochodzi do wniosku, że jego życie nie miało wielkiego wpływu na nikogo, jakoś kompletnie zapominając jak wpłynął na losy Hrabiego i jego rodziny).
Moja ocena to 6/10, gdyby porządnie to zredagować byłoby więcej.
A ja uwielbiam przyprawiony język, a nie sztywno zapisane zasady. Książka jest świetnie napisana, wciąga i porywa czytelnika w wielki tajemniczy świat.
OdpowiedzUsuń