Pierre Lemaitre
Lustro naszych smutków
Miroir de nos peines
Przeł. Joanna Polachowska
cykl – Dzieci katastrofy
Wydawnictwo Albatros
ISBN 978-83-8215-479-5
Lektura ostatniej części cyklu Dzieci katastrofy Pierre’a Lemaitre’a w obecnej chwili wywołała u mnie nieprzyjemny dreszcz co najmniej kilkakrotnie. W Lustrze naszych smutków francuski pisarz przedstawił wydarzenia ostatnich dni pokoju i początek najazdu wojsk niemieckich w roku 1940. A choć akcja toczy się 80 lat temu to trudno nie dostrzec, jak bardzo powieść jest teraz aktualna. W wypowiedziach postaci, w nastroju strachu i niepewności, w języku propagandy i w obrazie samej wojny możemy się przejrzeć dosłownie jak w lustrze. Zasady, działania, reakcje czy emocje pozostają takie same, bo i my, mimo przemian społecznych i technologicznych, nie zmieniliśmy się - w obliczu kryzysu, końca świata, który znaliśmy do tej pory, zachowujemy się tak samo. Lemaitre natomiast dał się poznać jako bardzo sprawny twórca i dobry obserwator, a jego ostatnia powieść może tylko ugruntować to odczucie.
Lustro naszych smutków stanowi opowieść wieńczącą dwudziestolecie międzywojenne, a wielką historię w kształcie napierającej burzy czytelnik obserwuje z punktu widzenia kilku, na pierwszy rzut oka niepowiązanych ze sobą postaci. Będziemy śledzić losy młodej nauczycielki Louise, dorabiającej jako kelnerka w niewielkiej restauracji, starszego kaprala Raoula, kombinującego coraz to nowy handelek za plecami przełożonych, paryskiego żandarma Fernanda, który wygląda na przyzwoitego człowieka oraz uroczego oszusta w typie bohatera filmu Złap mnie, jeśli potrafisz, potrafiącego wcielić się w każdą rolę. Lemaitre miesza wątki swoich postaci nadzwyczaj sprawnie, dzięki czemu historie korespondują ze sobą, często ukazując awers i rewers przedstawianych w książce sytuacji.
Niesamowicie przypadła mi do gustu ta powieść; pewnie dlatego, bo autor po prosto dobrze ją obmyślił i spreparował. Po pierwsze, bohaterowie – Lemaitre wie, jak tworzyć postaci pełnokrwiste i zapadające w pamięć. Jest on zresztą na tyle doświadczony, by nie skupiać się jedynie na pierwszym planie, ale zadbać również o drugi, a także o tło - cały zastęp irytujących, zabawnych i interesujących bohaterów. Po drugie, akcja – niemal podręcznikowo wątki na początku kołują dość daleko od siebie, w trakcie rozwoju wydarzeń nawijają się coraz ciaśniej na spiralę, by powoli się zazębiać. Ciśnienie rośnie, atmosfera gęstnieje, wszystko coraz bardziej się komplikuje: czego chcieć więcej? Po trzecie, scenografia – miejsca zbudowane w taki sposób, że wydają się żyć, pełne detali zakotwiczających powieściową przestrzeń w odpowiednim czasie. Francja roku 1940 w powieści Lemaitre’a wydaje się wiarygodna; doświadczenie wyniesione z poprzednich książek cyklu nie poszło w las. Po czwarte, styl – no bo Lustro naszych smutków czyta się wybornie. Niechętnie odkładałem książkę niedoczytaną, bo przyciągała, nie zachęcając mnie do robienia przerw.
Mimo tych wszystkich zalet czuję, że czegoś mi w tej powieści jednak brakuje, jakiegoś elementu, który sprawiłby, żeby była wybitna. I zabijcie mnie, nie wiem, dlaczego marudzę. Przecież to naprawdę bardzo dobra książka i polecam ją Wam wszystkim razem i każdej oraz każdemu z osobna. Nie znalazłem w tych linijkach tekstu błysku, który by miał zostać ze mną na długo, do którego będę chciał kiedyś wrócić. Niemniej Lustro naszych smutków, jak cały cykl Dzieci katastrofy wart jest uwagi i pozostawia po sobie dobre czytelnicze wrażenie.
niehalo
Dziękuję
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam 120 książek w 2022 roku – 32/120; Mierzę dla siebie – 2,7 cm; 450 stron; Wielkobukowe bingo – książka z historią w tle, świeżynka; Wielkobukowe minibingo – świeżynka; Wielkobukowe okładkowe bingo – książka z jasną okładką, okładka z rysunkową grafiką, na okładce broń; Wielkobukowe alfabetyczne bingo - L
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz