Lars Simon
Lennart
Malmkvist i osobliwy mops Buri Bolmena
Lennart
Malmkvist und der ziemlich seltsame Mops des Buri Bolmen
Cykl
– Lennart Malmkvist (tom 1)
Przekład
– Anna Krochmal, Robert Kędzierski
Wydawnictwo
Initium
ISBN
978-83-66328-06-8
Niektórzy już znają mnie na tyle i
wiedzą, że żadna ze mnie okładkowa sroka. Zdarza się, że
okładka jest wręcz odpychająca, ale to treść w końcu jest
najważniejsza. Jednak zdarza się raz na jakiś czas, że i mnie
zaświecą się oczy na widok jakiejś pięknej lub interesującej
okładki. W podobny stan wprowadziła mnie okładka do Lennarta
Malmkvista i osobliwego mopsa Buri Bolmena autorstwa ilustratora
Piotra Sokołowskiego. Zachowana w stylu vintage przyciąga wzrok,
jak stare reklamy, albo szyldy sklepów. Nie bez znaczenia okazał
się również długi i dziwny tytuł.
W życiu odnoszącego sukcesy młodego konsultanta, Lennarta Malmkvista, zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Prześladuje go kataryniarz w czerwonym fraku i pogniecionym cylindrze, i to nie tylko za dnia, ale również w snach. Na jakiś czas traci mowę, co skutkuje natychmiastowym zwolnieniem z pracy, a wreszcie dziwaczny sąsiad, stary Buri Bolmen, zapisuje mu w spadku sklep z magicznymi przedmiotami i śmiesznymi gadżetami oraz humorzastego mopsa.
Po przeczytaniu tych kilku słów można
zacząć się zastanawiać, czy może być gorzej. Co jeszcze może
się stać skoro w kluczowym momencie swojej kariery traci się głos
i… w efekcie pracę? Można stać się spadkobiercą właściciela
sklepu z dowcipnymi rzeczami, który nomen omen zostaje w nim
znaleziony martwy. Grota Śmiechu i Czarów Bolmena od tego momentu
staje się własnością Lennarta, ale nie tylko ten sklep. Żeby
było zabawniej mężczyzna dziedziczy również humorzastego mopsa
Bölthorna, który szybko zmienia
życie Lennarta.
Nie chcę za dużo zdradzać, bo
najlepiej samemu o wszystkim się przekonać. Jednak kilka rzeczy
muszę wyjawić, żeby was zainteresować. Lennart dowiaduje się od
Bölthorna (tak, dobrze
widzicie!), który podczas burzy zaczyna mówić, że jest wybrany.
Wybrany do czego? Do tego, aby dowiedzieć się kto zabił Buriego
Bolmena. Okazuje się też, że musi zaakceptować swoje magiczne
dziedzictwo. Magiczne dziedzictwo – też coś…
Powieść Larsa Simona (pseudonim
literacki) czyta się z dużym zaciekawieniem, choć jej akcja na
początku nie gna na łeb, na szyję. Jednak w miarę odwracania
kolejnych kartek, jest coraz lepiej i nie można narzekać na nudę.
Opowieść zaserwowana przez niemieckiego pisarza skutecznie poprawia
nastrój i odpędza zły humor. Autorowi udało się wykreować
naprawdę ciekawych bohaterów, których trudno nie polubić, i
którzy nie zawsze okazują się tacy, jakimi ich na początku
postrzegaliśmy.
Lennart Malmkvist i osobliwy mops Buri
Bolmena nie jest pojedynczą książką lecz stanowi pierwszą część
cyklu. I cudownie się składa, bo bardzo nie chcę się na stałe
rozstawać z bohaterami tej historii. A co otrzymujemy na ponad 460
stronach?
Zaskakującą historię.
Śledztwo warte całkiem przyzwoitego
kryminału.
Podróż w świat nadprzyrodzony.
Przezabawne dialogi i ciekawy pomysł.
Dynamiczną akcję.
Nietuzinkowych bohaterów, którzy tworzą
mieszankę wybuchową.
Sporą dawkę humoru.
Magię i…
gadającego mopsa, który lubi sobie
pożartować, a jego wtręty są… no właśnie, chyba zabrakło mi
słów.
Jeżeli po tym co przeczytaliście, nie
jesteście zainteresowani, to nic na to nie poradzę. Dodam tylko, że
pierwsza część cyklu o Lennardzie Malmkviście wydaje mi się
wspaniałą rozrywką na długie zimowe wieczory. A chyba właśnie mamy zimę (chociaż prawdę mówiąc, to ciągle sieęnad tym zastanawiam).
I tylko na koniec pozostajemy ze sporym
niedosytem. Bo powieść się kończy zbyt szybko, a może zbyt
nieoczekiwanie.
I tylko pozostaje nam czekać na kolejny
tom. Kochane Initium, oby nie za długo.
monweg
Dziękuję
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2020 roku –
8/120; Mierzę dla siebie – 3,5 cm; Olimpiada czytelnicza – 464
stron; Pod hasłem; Tygodniowe wyzwanie książkowe – 37.; Wizażowe
wyzwanie czytelnicze – 12.
Bardzo intrygująca okładka :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się 😉
UsuńZaintrygował mnie mops.
OdpowiedzUsuńHa ha ha. Jakoś nie jestem zdziwiona 😉
Usuń