Autor
– Sandra Regnier
Tytuł
– Pan. Sekretne dziedzictwo króla elfów
Tytuł
oryginału – Das geheime vermächtnis des Pan
Cykl
– Pan, tom 1
Przekład
– Anna Bień
Wydawnictwo
Adamada
ISBN
978-83-7420-866-6
Okładka obiecywała opowieść o
wysłanniku króla elfów. Spodziewałam się przyjemnej, lekkiej fantastyki. A co
dostałam? Przez siedemdziesiąt pięć
procent książki jest to najzwyklejsza powieść obyczajowa dla młodzieży,
która z magią i fantasy ma bardzo niewiele wspólnego. Byłam trochę zawiedziona,
ale przyznam, że warto było czekać, bo zakończenie jest niezłe.
Felicity Morgan ma osiemnaście
lat i nie wyróżnia się niczym specjalnym. To po prostu zwyczajna, przeciętna
dziewczyna, która ma mocno zaniżoną samoocenę. Jest może ku temu powód. City
[bo tak ją nazywają] niezbyt atrakcyjnie się ubiera, nosi aparat na zębach, z
włosów często robi jej się kołtun, a do tego spóźnia się na lekcje i zdarza
się, że czuć od niej alkoholem. Jednak dziewczyna nie pije, jedynie pomaga
matce w prowadzeniu mało popularnego pubu, w którym jedynymi klientami są
ciągle ci sami goście, w liczbie trzech. Wyśmiewana przez klub pięknych i
popularnych, należąca do klubu frajerów, na których zawsze i w każdej sytuacji
może liczyć.
Lee Fitzmor jest nowym uczniem w
klasie Felicity. Przystojny jak marzenie, wyglądający jak model, skupia na
sobie uwagę wszystkich dziewcząt w szkole, przede wszystkim śmietanki
towarzyskiej. Jednak Lee o dziwo interesuje się właśnie City. Zaprzyjaźnia się
z dziewczyną i jej znajomymi, siada z nią w ławce i nawet po szkole zaczyna
spędzać z nią czas. Jest coś co niepokoi Felicity. Każdy dotyk Lee jest dla
niej jak lekkie kopnięcie prądu. Do tego zaczyna mieć dziwne wizje, w których
przenosi się w inne miejsca. Czy to jest w ogóle możliwe i czy Felicity to
faktycznie zwyczajna osiemnastolatka?
Znacie na pewno taki schemat
występujący w literaturze [najczęściej młodzieżowej] i w wielu filmach.
Popularny i super przystojny chłopak próbuje zrobić z przeciętniaczki królową
balu. Tutaj jest podobnie. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i dzięki
licznym różnym znajomościom Lee, Felicity zaczyna zmieniać się z brzydkiego
kaczątka w całkiem interesującego łabędzia. Zaczyna biegać, traci trochę
tłuszczyku i przyciąga uwagę płci przeciwnej. Taki szablon – ona typowy
Kopciuszek, on królewicz na białym koniu.
Sekretne
dziedzictwo króla elfów to moje pierwsze spotkanie z twórczością
niemieckiej pisarki fantasy Sandry Regnier, która ma na swoim koncie trzy
trylogie. Jedną z nich jest Pan
napisany w 2014 roku, za którego otrzymała nagrodę od czytelników niemieckiego internetowego
serwisu społecznościowego dla miłośników literatury LovelyBooks.
Sandra Regnier wykreowała
postaci nierówno. W pierwszej części [tej obyczajowej] bohaterowie nie zachwycają,
ale sądzę, że młodszym odbiorcom mogą przypaść do gustu. Felicity jest
niegłupia, dowcipna, ale zahukana. Uważam, że można ją polubić. Lee to na całe
szczęście nie typowa znakomitość i myślę, że niejedna dziewczyna będzie do
niego wzdychać. W drugiej części, która wydaje się całkiem odrębna i inna
główne postaci też się zmieniają, na lepsze. Ale musicie przeczytać, żeby
dowiedzieć się więcej.
Powieść Sandry Regnier czytało
mi się bardzo dobrze i niezwykle przyjemnie spędziłam z nią czas. Odpoczęłam,
zrelaksowałam się i po chwilach kiedy musiałam na chwilę odłożyć książkę z
ogromnym zadowoleniem do niej wracałam. Jest schematyczna to prawda, ale to nie psuje
odbioru powieści. Radzę się nie nastawiać na fantastykę, która gości w książce
na ostatnich stu stronach i jest napisana naprawdę nieźle. Na tyle
zadowalająco, że mam ochotę na kolejną część i będę czekała na nią z
niecierpliwością. Gorąco polecam.
Dziękuję
Książka bierze udział w
wyzwaniach:
Czytam fantastykę, Czytelnicze
igrzyska 2017, Gra w kolory – zielony, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52
książki w 2017 roku – 94/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,1 = 44,7 cm,
W 200 książek dookoła świata – Niemcy, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie
czytelnicze Wiedźmy – osoba, Zmierz się z tytułami - król
Kurczę, z jednej strony odrzuca mnie ten odgrzewany kotlet spod znaku "Kopciuszek i książę", ale z drugiej, skoro ta magia pojawia się na końcu, to pewnie w drugiej części będzie jej więcej. No i nie wiem, czy polować na tę książkę, czy nie :D
OdpowiedzUsuńMnie też magia najbardziej wciągnęła. I jak przeczytałam o elfach na okładce, to nabrałam ochoty. Teraz nie żałuję, bo mam nadzieję, że dopiero będzie się działo :)
Usuń