Autor
– Philip Roth
Tytuł
– Teatr Sabata
Tytuł
oryginału – Sabbath’s Theater
Przekład
– Jacek Spólny
Wydawnictwo
Literackie
ISBN
978-83-08-06339-2
Po raz kolejny do
moich rąk trafiła książka Philipa Rotha, jednego z najbardziej cenionych
współczesnych amerykańskich pisarzy, wieloletniego kandydata do Literackiej
Nagrody Nobla. Teatr Sabata, powieść wydana w 1995 roku, uhonorowana National Book
Award, trafia w nowym wydaniu do polskich czytelników. Warto zwrócić uwagę, że
książka ta jest według samego Rotha jedną z dwóch jego ulubionych własnych
historii, obok Amerykańskiej sielanki. Twórca
stwierdził, że ma do nich sentyment, druga dla pierwszej stanowiła przeciwwagę,
przywracając harmonię i narzucając autorowi Kompleksu
Portnoya potrzebne do pracy ograniczenia po olbrzymiej dawce wolności,
której zaznał przy pisaniu Teatru Sabata.
Sądziłam, że poznałam
już wszystkie pisarskie oblicza Rotha i następna powieść niczym mnie nie
zaskoczy. Miło było się pomylić, tym bardziej, że Teatr Sabata zaskoczył mnie pozytywnie. Roth znów udowodnił, że
potrafi zmieniać twarz i styl, dokonując tak naprawdę niewielkich zmian. Mimo,
że tematyka dzieła przypomina po części tę znaną już choćby z Konającego zwierzęcia, to jej realizacja
jest po pierwsze, bardziej epicka i zdaje się czasem wręcz liryczna; po drugie,
głębiej wchodzi w psychologiczne aspekty namiętności. Po lekturze Teatru Sabata dochodzę do wniosku, że
późniejsze powieści Rotha stanowią dopiski, wypełniacze luk dla dawniejszych
tekstów. Autor Wzburzenia dopowiadał
to, czego nie mógł wcześniej zawrzeć, bo brakowało mu do tego perspektywy
kolejnych lat.
Albo przestajesz pieprzyć się z innymi, albo między nami skończone.
Tak brzmiało ultimatum, nie mieszczące się w oszalałej głowie, stuprocentowo nieprzewidywalne ultimatum, jakie pięćdziesięciodwuletnia i zalana łzami kochanka postawiła sześćdziesięcioczteroletniemu kochankowi w kolejną rocznicę związku, który przetrwał – z całą swoją niewiarygodną frywolnością i w nie mniej zdumiewający sposób zachowaną tajemnicą – przez lat trzynaście.
Głównym bohaterem
powieści jest Mickey Sabat, 64-letni emerytowany lalkarz i kobieciarz. Chociaż
stwierdzenie „kobieciarz” nie oddaje w pełni tego, jak bardzo mężczyzna
potrzebował kobiet w swoim życiu. Każdy kontakt z płcią przeciwną dawał
Sabatowi zarówno poczucie wolności, jak i nakładał na niego okowy pożądania.
Jego życie zmienia się, kiedy rozpoczyna się jeden z jego wielu romansów z przykładną
żoną i właścicielką motelu, jugosłowiańską emigrantką Drenką Balich. Sabat
otwiera drzwi wiodące do odkrycia seksualnych pragnień kobiety, wyzwala w niej
niepohamowane żądze; fascynuje go i podnieca myśl o rozpustnych czynach
kochanki. Drenka była jedną z tylu kobiet, które zechciały grać w teatrze,
gdzie Sabat pociągał za sznurki. Była, bo po trzynastu latach postawiła
ultimatum, a Sabat zdał sobie sprawę, że nawet nie zauważył, kiedy został
przywiązany nitkami do krzyżaka niczym jedna z marionetek.
Philip Roth
przedstawia człowieka, który młodość ma już dawno za sobą, to żadna nowość.
Mickey, po latach spędzonych na zdobywaniu kolejnych kobiet, trafia na mur,
który próbuje go otoczyć, zabierający mu tak ważne dla niego poczucie wolności.
Sabat staje jednak przed pytaniem, czy jest sens walczyć o wolność, z której
niedługo i tak nie będzie w stanie korzystać; czy warto poświęcić ostatnie
chwile sprawności i postąpić wbrew swojej życiowej filozofii, by zatrzymać przy
sobie kobietę, która dostarczyła mu tylu wrażeń i uniesień.
Teatr Sabata jest
powieścią – rachunkiem sumienia głównego bohatera – posyłającą czytelnika do
świata wspomnień starzejącego się hedonisty. Wyuzdanie, zwierzęcość czy może brak
ograniczeń, całkowita wolność oddają najlepiej charakter kolejnych relacji
byłego lalkarza? Warto przeczytać te sześćset stron, by zrozumieć, czym jest
fenomen seksualnej wolności, jakie są jego blaski i cienie. Żaden inny pisarz
nie potrafi zagłębić się w psychologicznych aspektach namiętności, tak jak Roth,
który robi to po mistrzowsku. Jego fraza jak zawsze jest nieśpieszna, a jednak
ciężko powiedzieć, by była nużąca; uwodzi raczej swym powolnym, pełnym uroku
krokiem. Dajcie się ponieść tej powieści, Roth naprawdę nie zawodzi i nie
pozwala nam na obojętność względem bohaterów i ich historii.
Dziękuję
Książka bierze udział
w wyzwaniach:
Czytamy powieści
obyczajowe, Czytelnicze igrzyska, Dziecięce poczytania, Gra w kolory – fiolet,
Olimpiada czytelnicza, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 78/52,
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 4,8 = 5,4 cm, W 200 książek dookoła świata –
Stany Zjednoczone, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy -
osoba
Dziwię się, że wcześniej nie słyszałam o tej książce. Wydaje się być ciekawa i interesująca. :D
OdpowiedzUsuńTo tak jak inne książki Rotha :)
UsuńNie znam Rotha ....ale wciąż go w blogosferze spotykam.
OdpowiedzUsuńTwoja opinia bardzo mnie zachęca a przy tym jest świetnie napisana.
Zawsze jestem pełna podziwu dla osób, których opinie są dopracowane i błyskotliwe.....
Roth i Vonnegut to dwaj pisarze, których chcę poznać....Vonneguta jednego już mam.
Dziękuję :)
UsuńObaj faktycznie zasługują na uwagę. Życzę Ci wspaniałej literackiej podroży.
Dziękuję.
Usuń