piątek, 3 kwietnia 2020

Cieśniny - Wojciech Nowicki


Wojciech Nowicki
Cieśniny
Wydawnictwo Czarne
ISBN 978-83-8049-913-3


Chcę wam opowiedzieć o książce, która w ciągu ostatnich dwóch miesięcy towarzyszyła mi w każdej podróży, przejechałem z nią ponad półtora tysiąca kilometrów, czytałem ją tylko w pociągach i pekaesach, w ciągłym ruchu. Gdy docierałem na miejsce, czekała gdzieś z boku na kolejne poruszenie. W międzyczasie dużo chodziłem, zdzierając bieżnik w podeszwach, dodając sobie odcisków na podbiciu stóp. Podróżowała ze mną na południe i na północ, od Karkonoszy po Kujawy, przekraczaliśmy granice wyznaczane przez wielki rzeki, Wartę, Odrę i Wisłę. Lekturę kończyłem w przymusowym zamknięciu, wydeptując ścieżki po panelach i płytkach mieszkania, by nie zgubić jej rytmu, by pełniej ją odczuć. Książka ta jest o podróży, nie z chęci zrodzonej, lecz przymuszonej siłą wewnętrzną, której nie można się przeciwstawić w żaden sposób, choćby i nadludzki wysiłek się w to włożyło. Książka ta jest o chorobie, co wypala człowieka od środka, raz mocniej, a raz znowu słabiej żarzy się w sercu i mózgu. Książka ta jest o szaleństwie, które oddziałuje na nas wszystkich, choć nie zdajemy sobie może z tego sprawy; nie dostrzegamy go, bo może i nie jesteśmy w stanie go dostrzec.


Cieśnina oznacza wąski pas wody, łączący dwa większe zbiorniki. Etymologia tego słowa zaprowadzi nas do przymiotnika ciasny; możemy też dostrzec więź ze słowem cieśń, które, choć obecnie wykorzystywane w medycynie, oznaczało niegdyś ścisk, tłok, ciasnotę. Ciekawe okażą się poszukiwania pochodzenia cieśniny w innych językach, choćby we francuskim, który, co nie powinno nas dziwić, korzysta z łaciny - francuskie détroit pochodzi od łacińskiego distringere, czyli rozdzielać, rozciągać, ale też trzymać z dala. W pewien sposób te wszystkie znaczenia oddają dość dobrze charakter książki Wojciecha Nowickiego Cieśniny.


Decydując się na lekturę, rozpoczynamy podróż po miejscach dobrze znanych w literaturze, bo przecież wybierzemy się do Tangeru, więc Burroughs; do Stambułu, a zatem Pamuk; do Neapolu, dziś Ferrante, dawniej Malaparte. U Nowickiego każde z tych miast ma w sobie coś szalonego, a raczej wpływa na mieszkańców, do szaleństwa ich prowadząc. Wraz z narratorem, który ma w sobie coś z śledczego, poszukującego rozwiązania zagadki, człowiekiem walczącym z chorobą, z własnym umysłem i ciałem, czytelnik podąża ciasnymi uliczkami Fezu, wśród budynków pozbawionych okien; dzielnicami portowymi wypełnionymi ludźmi, którzy szamotają się jak ryby wyjęte z wody, by przetrwać; spękanymi upałem miastami, gdzie życie zdaje się wypełnieniem niesprawiedliwego wyroku; poprzez dzienniki medycznych przypadków manii wędrowczej, ludzi skazanych na bycie w ruchu, w ciągłej wędrówce wbrew własnej woli, przegrywających z nakazami ich chorych umysłów. Zarówno mieszkańcy tych przeklętych miast, jak i chorzy na dromomanię zdają się ściśnięci w wąskich ulicach, na zatłoczonych targach, stłoczeni przez cieśń w mózgach; wszyscy oni zdają się być pod wpływem wody, przelewającej się podziemnymi korytami, rzeźbiącej kontynenty niczym rylec w dłoni wielkiego stolarza, przeciskającej się przez cieśniny, tworząc szaleńcze prądy i wiry.


Niezwykła i transowa jest fraza Nowickiego, która wciąga, porywa podobnie do wartkiego nurtu, przez co tak trudno oderwać się od lektury. Nasze ucho może wychwycić rytm słów, które płynnie, krok za krokiem, prowadzą nas ścieżkami wydeptanymi przez dotkniętych obłędem bohaterów, bordoskiego gazownika Alberta Dadasa, bezimiennego pacjenta paryskiego doktora Charcota, piątego diuka Portland Johna Bentincka, a nawet narodowego wieszcza Adama Mickiewicza. Szalonych w książce Nowickiego znajdziemy zdecydowanie więcej, bo właśnie do źródeł wszelkiej manii zdążamy. Mimo tego, dzięki pięknemu językowi kroczenie szaleńczym duktem przynosi czytelnikowi więcej przyjemności, niż można by przypuszczać. Cieśniny nie stanowią jednak łatwej lektury, potrzeba będzie absolutnego skupienia, by nie zbłądzić w trakcie; nic dziwnego, skoro mamy do czynienia z prozą o arcyeseistycznym zacięciu. Wyjątkowa książka otrzymała także wyjątkową oprawę, która zachwyca za sprawą projektu Witolda Siemaszkiewicza.

Cieśniny w mojej ocenie należą do czołówki najlepszych książek ubiegłego roku, dając materiał do poszukiwań, przemyśleń i literackich powtórek, poza tym ten wspaniały język! Podczas lektury przypomniały mi się sceny z Forresta Gumpa Winstona Grooma (z adaptacji oczywiście też) oraz z filmu Wima Wendersa Paryż, Teksas. Nie pozostaje mi nic innego, jak polecić wam tę pozycję, ale z lekturą radziłbym się wstrzymać do końca kwarantanny, bo proza Nowickiego nastraja do długich, forsownych i nieplanowanych wędrówek, a na tę chwilę lepiej zostać w domu.
niehalo

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2020 roku – 33/120; Czytam, bo polskie; Mierzę dla siebie – 3 cm; Olimpiada czytelnicza – 344 stron

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz