Wojciech
Nowicki
Cieśniny
Wydawnictwo
Czarne
ISBN
978-83-8049-913-3
Chcę
wam opowiedzieć o książce, która w ciągu ostatnich dwóch
miesięcy towarzyszyła mi w każdej podróży, przejechałem z nią
ponad półtora tysiąca kilometrów, czytałem ją tylko w pociągach
i pekaesach, w ciągłym ruchu. Gdy docierałem na miejsce, czekała
gdzieś z boku na kolejne poruszenie. W międzyczasie dużo
chodziłem, zdzierając bieżnik w podeszwach, dodając sobie
odcisków na podbiciu stóp. Podróżowała ze mną na południe i
na północ, od Karkonoszy po Kujawy, przekraczaliśmy granice
wyznaczane przez wielki rzeki, Wartę, Odrę i Wisłę. Lekturę
kończyłem w przymusowym zamknięciu, wydeptując ścieżki po
panelach i płytkach mieszkania, by nie zgubić jej rytmu, by pełniej
ją odczuć. Książka ta jest o podróży, nie z chęci zrodzonej,
lecz przymuszonej siłą wewnętrzną, której nie można się
przeciwstawić w żaden sposób, choćby i nadludzki wysiłek się w
to włożyło. Książka ta jest o chorobie, co wypala człowieka od
środka, raz mocniej, a raz znowu słabiej żarzy się w sercu i
mózgu. Książka ta jest o szaleństwie, które oddziałuje na nas
wszystkich, choć nie zdajemy sobie może z tego sprawy; nie
dostrzegamy go, bo może i nie jesteśmy w stanie go dostrzec.
Cieśnina
oznacza wąski pas wody, łączący dwa większe zbiorniki.
Etymologia tego słowa zaprowadzi nas do przymiotnika ciasny; możemy
też dostrzec więź ze słowem cieśń, które, choć obecnie
wykorzystywane w medycynie, oznaczało niegdyś ścisk, tłok,
ciasnotę. Ciekawe okażą się poszukiwania pochodzenia cieśniny w
innych językach, choćby we francuskim, który, co nie powinno nas
dziwić, korzysta z łaciny - francuskie détroit
pochodzi
od łacińskiego distringere,
czyli rozdzielać, rozciągać, ale też trzymać z dala. W pewien
sposób te wszystkie znaczenia oddają dość dobrze charakter
książki Wojciecha Nowickiego Cieśniny.
Decydując
się na lekturę, rozpoczynamy podróż po miejscach dobrze znanych w
literaturze, bo przecież wybierzemy się do Tangeru, więc
Burroughs; do Stambułu, a zatem Pamuk; do Neapolu, dziś Ferrante,
dawniej Malaparte. U Nowickiego każde z tych miast ma w sobie coś
szalonego, a raczej wpływa na mieszkańców, do szaleństwa ich
prowadząc. Wraz z narratorem, który ma w sobie coś z śledczego,
poszukującego rozwiązania zagadki, człowiekiem walczącym z
chorobą, z własnym umysłem i ciałem, czytelnik podąża ciasnymi
uliczkami Fezu, wśród budynków pozbawionych okien; dzielnicami
portowymi wypełnionymi ludźmi, którzy szamotają się jak ryby
wyjęte z wody, by przetrwać; spękanymi upałem miastami, gdzie
życie zdaje się wypełnieniem niesprawiedliwego wyroku; poprzez
dzienniki medycznych przypadków manii wędrowczej, ludzi skazanych
na bycie w ruchu, w ciągłej wędrówce wbrew własnej woli,
przegrywających z nakazami ich chorych umysłów. Zarówno
mieszkańcy tych przeklętych miast, jak i chorzy na dromomanię
zdają się ściśnięci w wąskich ulicach, na zatłoczonych
targach, stłoczeni przez cieśń w mózgach; wszyscy oni zdają się
być pod wpływem wody, przelewającej się podziemnymi korytami,
rzeźbiącej kontynenty niczym rylec w dłoni wielkiego stolarza,
przeciskającej się przez cieśniny, tworząc szaleńcze prądy i
wiry.
Niezwykła
i transowa jest fraza Nowickiego, która wciąga, porywa podobnie do
wartkiego nurtu, przez co tak trudno oderwać się od lektury. Nasze
ucho może wychwycić rytm słów, które płynnie, krok za krokiem,
prowadzą nas ścieżkami wydeptanymi przez dotkniętych obłędem
bohaterów, bordoskiego gazownika Alberta Dadasa, bezimiennego
pacjenta paryskiego doktora Charcota, piątego diuka Portland Johna
Bentincka, a nawet narodowego wieszcza Adama Mickiewicza. Szalonych w
książce Nowickiego znajdziemy zdecydowanie więcej, bo właśnie do
źródeł wszelkiej manii zdążamy. Mimo tego, dzięki pięknemu
językowi kroczenie szaleńczym duktem przynosi czytelnikowi więcej
przyjemności, niż można by przypuszczać. Cieśniny
nie
stanowią jednak łatwej lektury, potrzeba będzie absolutnego
skupienia, by nie zbłądzić w trakcie; nic dziwnego, skoro mamy do
czynienia z prozą o arcyeseistycznym zacięciu. Wyjątkowa książka
otrzymała także wyjątkową oprawę, która zachwyca za sprawą
projektu Witolda Siemaszkiewicza.
Cieśniny
w
mojej ocenie należą do czołówki najlepszych książek ubiegłego
roku, dając materiał do poszukiwań, przemyśleń i literackich
powtórek, poza tym ten wspaniały język! Podczas lektury
przypomniały mi się sceny z Forresta
Gumpa
Winstona Grooma (z adaptacji oczywiście też) oraz z filmu Wima
Wendersa Paryż,
Teksas.
Nie pozostaje mi nic innego, jak polecić wam tę pozycję, ale z
lekturą radziłbym się wstrzymać do końca kwarantanny, bo proza
Nowickiego nastraja do długich, forsownych i nieplanowanych
wędrówek, a na tę chwilę lepiej zostać w domu.
niehalo
Książka
bierze udział w wyzwaniach:
Akcja
100 książek w 2020 roku – 33/120; Czytam, bo polskie; Mierzę dla
siebie – 3 cm; Olimpiada czytelnicza – 344 stron
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz