piątek, 11 listopada 2016

Tropizmy - Nathalie Sarraute

Autor – Nathalie Sarraute
Tytuł – Tropizmy
Tytuł oryginału – Tropismes
Przekład – Szymon Żuchowski
Biuro Literackie
ISBN 978-83-65125-40-8

Tropizm oznacza reakcję ruchową roślin i niższych zwierząt na bodźce zewnętrzne. W zależności od rodzaju tropizmu, ruch może być powodowany przez np.: światło słoneczne, temperaturę, obecność wody, grawitację czy zranienie. Ruch może się odbywać w kierunku bodźca lub też odwrotnym, w celu oddalenia od niebezpieczeństwa. Istnieje także tropizm tkankowy, polegającym na tym, że wirusy dokonują wyboru tkanki, którą mogą zaatakować.

Tropizmy Nathalie Sarraute stanowią jedno z kanonicznych dzieł dla zrozumienia nurtu nowej powieści, czyli nouveau roman, którego przedstawicielami byli choćby Simon, Beckett czy Le Clézio, a Sarraute była główną praktyczką i teoretyczką. Tropizmy znalazły się na liście 100 najważniejszych książek XX wieku wg dziennika „Le Monde”.

Rozmawiały, ciągle rozmawiały, powtarzając to samo, przewracając się z jednej strony na drugą, międląc i międląc, wałkując palcami tę jałową, niewdzięczną materię, którą czerpały ze swojego życia (z tego, co nazywały „życiem”, ze swojej działki), międląc, wałkując, aż pod ich palcami stawała się tylko okruchem, małą szarą kulką.

Na samym początku zmuszona jestem ostrzec, nie znajdziecie tu żadnej fabuły. Tropizmy reprezentują gatunek, o którym Sartre mówił „antypowieść”, i nie znajdziecie w nich wartkiej akcji ani wyraźnie zarysowanych postaci. Sarraute stworzyła dwadzieścia cztery krótkie teksty po trosze prozatorskie, a po trosze poetyckie, będące zapisem niezauważalnego gołym okiem życiodajnego ruchu, który my, ludzie, wykonujemy podobnie jak rośliny.  

Każda miniatura przedstawia innych bohaterów, których tak naprawdę nie poznajemy bliżej; za przedstawienie wystarcza „ona”, „on” albo „kucharka”. W pewnym sensie jednak widzimy te postaci wyraźniej, niż gdybyśmy znali szczegóły ich fizjonomii czy cechy charakteru. Zgłębiamy te najdrobniejsze zmiany i repetycje, które wyznaczają wewnętrzny rytm ich życia. Wszystkie historie opisane zostały w czasie niedokonanym; bohaterowie pozostają w ciągłym, powtarzającym się ruchu. Warto w tym momencie oddać głos autorowi nowego tłumaczenia Tropizmów, Szymonowi Żuchowskiemu:

Jak gdyby nie istniał żaden gest poza wyuczoną gestykulacją, jakby żadna czynność nie mogła wyłamać się ze zwyczaju, a żadne zdanie nie mogło paść tylko raz, lecz wszystko było skazane na syzyfowo-tantalową powtarzalność. Nie ma: „powiedział”, „zrobiła”, „wyszedł” – jest: „mówił”,  „robiła”, „wychodził”. Nic nie może się stać, musi się wiecznie dziać.

Rzeczywiście, wahadłowość czynności wykonywanych przez postaci Sarraute oraz ich zachowań stanowi charakterystyczny element Tropizmów. Przenosząc te wiecznie dziejące się gesty, powtarzane ciągle od nowa, na bardziej współczesny nam grunt, moglibyśmy powiedzieć, że przypominają one zapętlające się animacje, filmiki. Dokonując pewnie kontekstowego nadużycia napiszę, że jest to dla mnie podobne do swego rodzaju literackich gifów. Jednakże, kiedy gify mają budzić zazwyczaj rozbawienie u odbiorcy, tak Tropizmy oddziałują na czytelnika zgoła inaczej. Przenoszą mianowicie niepokój, odczucia bohatera, który staje się w tekstach Sarraute „podpórką dla zaprezentowania tropizmu, czy dokładniej: zreprodukowania go w czytelniku”. Kolejne miniatury pozostawiają w umyśle odbiorcy obraz czynności, będących ludzkim odpowiednikiem roślinnych ruchów życia.

Kiedy był mały, zrywał się nocą z łóżka i wołał. Przybiegały, zapalały światło, brały białą pościel, ręczniki, ubrania i mu je pokazywały. Niczego tam nie było. W ich rękach materiał stawał się niegroźny, kurczył się, przy świetle zastygał i umierał.

Chyba nie ma drugiego takiego przypadku, by niewidoczne na pozór ruchy literackie były przyczyną tak dużych poruszeń w literackim świecie. Wydaje mi się jednak, że warto zapoznać się ze zbiorem tekstów Nathalie Sarraute nie tylko z powodu ich wpływu na literaturę europejską, a francuską w szczególności, ale przede wszystkim w celu sprawdzenia własnych reakcji  na historie zawarte w Tropizmach. Dlatego zapraszam was wszystkich serdecznie do lektury tych poetyckich miniatur prozatorskich francuskiej autorki urodzonej w carskiej Rosji. Być może sami zauważycie własne tropizmy?

Dziękuję
Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 159/52, Czytamy nowości, Gra w kolory, Grunt to okładka, Kiedyś przeczytam 2016, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 159/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 0,4 =  11,1 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata - Francja

2 komentarze:

  1. Wow. Z taką książką się nie spotkałam. Może warto przeczytać coś takiego, odkryć nowe obszary i porównać sobie styl i formę różnych autorów, a nie tylko czytać to, co jest nam dobrze znane :) Co do samej okładki- chciałabym mieć taki widok z okna. Chciałabym by mój pokój zalewało zielone światło, a nie żółte. Wtedy czuję się, jakoś bezpiecznie ;)
    Zapraszam do siebie! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto przeczytać. Polecam.
      Za moment będę u Ciebie :)

      Usuń