Autor – Paweł Lisicki
Tytuł – Krew na naszych rękach?
Wydawnictwo Fabryka Słów
ISBN 978-83-7964-174-1
Tematy związane
z II wojną światową, z masowymi mordami, zdradą i bohaterstwem, a przede
wszystkim z Holocaustem, odbijają się nam, mimo że od ekspansji III Rzeszy i
terroru niemieckiego w Europie minęło już 70 lat. Pozostało już niewielu ludzi,
których wojna dotknęła, a jednak doświadczenia i historie przekazywane przez
rodziców i dziadków sprawiają, że istnieje ona ciągle w naszej pamięci, choć
sami tego nie przeżyliśmy. Przez te 70 lat powstała niezliczona ilość opracowań
historycznych, psychologicznych, socjologiczny etc. Ciągle powstają nowe
powieści o tematyce wojennej, pokazujące, że motyw ten pozostaje ciągle żywy.
Trauma wojenna została nam przekazana w historiach rodzinnych, wojna dosięgła
wszystkich i wszyscy mogą coś o niej powiedzieć. Jednak obecnie dyskurs
mówienia o wojnie wyszedł poza poziom postpamięci, dziś powinniśmy mówić o
dyskursie poczucia dumy lub wstydu. Niedawno pojawiła się książka Pawła
Lisickiego Krew na naszych rękach?, w
której autor argumentuje swoje stanowisko, że II wojna w oczach świata to
historia Holocaustu, mordowania Żydów, gdzie inne wydarzenia pozostają poza
zasięgiem wzroku większości.
W tym miejscu
jestem zmuszona napisać, że nie dam rady być obiektywna, nie mogę poddać tej
książki bezstronnej recenzji. Paweł Lisicki był redaktorem naczelnym „Uważam
Rze” i jest ciągle w „Do Rzeczy”. Nie utożsamiam się z opiniami pojawiającymi
się w tych czasopismach i wydaje mi się, że daleko mi do światopoglądu autora
książki Krew na naszych rękach? Co muszę oddać Lisickiemu, to na pewno jego
ogromną sprawność w doborze tekstów źródłowych i perswazyjność wypowiedzi.
Argumentacja polskiego publicysty także wydaje się bez zarzutu. Lisicki stawia
tezy i ich broni lawirując od jednego dowodu do drugiego i ciężko się oprzeć
sugestywności jego wywodu. Przecież rzeczywiście wychodzi na to, że Polacy
wychodzą na największych przegranych II wojny w dzisiejszym dyskursie. Daliśmy
się wbić w ziemię i z postawy klęczącej bić się w piersi błagając o wybaczenie,
że biliśmy i wybijaliśmy Żydów. Oczywiście przesadzam, ale a ten przerysowany
sposób chciałam zwrócić uwagę na pewną prawidłowość.
Lisicki, jak już
wspomniałam, nie daje się ponosić emocjom i w bardzo konsekwentny sposób
wykazuje, że maluje nam się ręce czerwoną farbą i wmawia, że to krew. I
wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że brakuje mi tu obiektywizmu. Czytając książkę Lisickiego
odniosłam wrażenie, że wszyscy litują się nad tragedią żydowską, a gromy
ciskają w naszą stronę. A przecież tak w rzeczywistości nie jest, a
przynajmniej nie w takim stopniu, jak zostało to pokazane, takie jest moje
odczucie. Co mi się nie podoba, to że dobieranie przykładów dla poparcia swojej
argumentacji odbywa się często kosztem zniekształcenia rzeczywistości i nie
tyczy się to tylko książki Lisickiego.
Naprawdę nie
wiem, czy powinnam polecać wam lekturę wywodu Pawła Lisickiego. To naprawdę
gruba książka, a czas poświęcony na jej przeczytanie, można wykorzystać na coś
innego. Jestem pewna, że wielu osobom Krew
na naszych rękach? bardzo się spodoba. Żyjemy w czasach, gdy prawica ściera
się z lewicą, próbując utrzymać się na powierzchni fali obustronnego „hejtu”. Lisicki
ma zdecydowanie więcej klasy od większości biorącej udział w tej, z braku
lepszego słowa, dyskusji. Ja osobiście nie zgadzam się z wieloma stwierdzeniami
autora, więc sumienie nie pozwala mi polecić tej pozycji. Wybór jednak należy
do was, kwestia jest bardzo delikatna i wywołuje wiele emocji; jeśli chcecie,
czytajcie. Ja wracam do beletrystyki i poezji, a z tego pociągu wysiadam.
Dziękuję
Książka bierze
udział w wyzwaniach:
52/2016 – 165/52,
Cztery pory roku, Czytamy nowości, Gra w kolory, Historia z trupem, Olimpiada
czytelnicza, Przeczytam 100 książek 2016
roku – 165/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 4 = 23,6 cm, Reading Challenge
2016, W 200 książek dookoła świata - Polska
Czytałem już jedną, pozytywną opinię na temat tej książki, po której nabrałem negatywnego stosunku do niej i mam takie same wnioski jak Pani. Więc książki nie przeczytam. Przede wszystkim dlatego, że czytałem już wystarczająco dużo na temat stosunków tego jak wyglądały relacje polsko-żydowskie w czasach II WŚ i chyba już nie da się zbyt wiele powiedzieć. Choć, powiem szczerze, że problem "szmalcownictwa" chyba jednak powinien być lepiej nagłośniony, szczególnie że warszawska afera z "reprywatyzacją" kamienić przy Noakowskiego jest świetnym momentem do nagłośnienia tego o co chodziło.
OdpowiedzUsuńNatomiast dla mnie zastanawiające jest sam pomysł Pana Pawła Lisickiego pisania książki historycznej "polemicznej". Bo w końcu jest to polemika na co wskazuje sam tytuł w formie zadanego pytania. O co tu chodzi?
No bo co my wiemy o relacjach polsko-żydowskich w czasie wojny?
Czy były pogromy Żydów? Były! Tak w czasie wojny jak i przed wojną a także i po niej.
Czy byli Polacy pomagający Żydom i ratujący Żydów? Byli! Było ich wielu i warto o nich pamiętać i ich przypominać.
Czy byli szmalcownicy, dorabiający się na tym, że Żydzi byli w sytuacji bez wyjścia? Byli! Bardzo wielu! W samej Warszawie minimum 3000 osób się tym zajmowało "zawodowo". Niby nie mordercy, bo krwi na rękach nie mają, ale pieniądze, które zarobili były ubabrane we krwi.
Czy byli Polacy, którzy najchętniej w ogóle by o niczym nie wiedzieli, skoro sprawa nie dotyczyła ich osobiście? Byli! I takich była większość.
Czy to Polacy byli pomysłodawcami i wykonawcami Holocaustu? Nie byli! Nie ma chyba nikogo, kto by poważnie tak twierdził, chyba, że zaczniemy się naprawdę czepiać "polskich obozów", co jest prawie zawsze problemem gramatycznym, bo jak ludzie w USA (na przykład) mają nazwać poprawnie obozy śmierci, które jakby nie patrzeć były zlokalizowane na terenie Polski? My taki niuans czujemy a dla nich Polska jest miejscem geograficznym...
No więc z czym tu polemizować? Z kilkoma szalonymi idiotami, których zawsze się gdzieś znajdzie? Kaźdy, najbardziej bzdurny pomysł znajdzie kilku wyznawców, szkoda na to czasu.
To co mnie najbardziej odrzuca jest ukryta, moim zdaniem, motywacja autora: Paweł Lisicki chciał wziąć udział w tworzeniu poczucia "oblężonej twierdzy". Że ktoś tu nas, Polaków, atakuje, więc musimy zewrzeć szeregi i walczyć do ostatniej kropli krwi. Tyle tylko, że chyba nie ma przeciwko komu walczyć, Panie Lisicki. Nikt nas nie okrążył...
Dziękuję za bardzo wyczerpujący komentarz.
Usuń