Autor – Tommaso Landolfi
Tytuł – Morze Karaluchów
Tytuł oryginału – Il Mar delle
Blatte
Przekład – Halina Kralowa, Anna
Wasilewska
Biuro Literackie
ISBN 978-83-05125-38-5
Wyobraźcie sobie
teksty, które będą was zwodzić na manowce, najpierw wdzięcząc się by za chwilę
poczęstować was fangą w nos. Kiedy będziecie myśleli, że łapiecie już istotę
rzeczy, ta nagle wyślizgnie się spomiędzy rąk ze zwinnością pstrąga, oślepiając
was do tego blaskiem swych łusek. Jednocześnie, pomimo tych ciągłych potknięć
nie zniechęcicie się, ale tym bardziej będziecie próbowali znaleźć klucz, który
pomoże wam otworzyć drzwi do świata, gdzie fikcja wiruje z prawdą w
nieprzerwanym tańcu. Macie to? W takim razie stoicie w przedsionku literackiego
domu Tommasa Landolfiego.
Kiedy wstajemy rano z łóżka i ogarnia nas zdumienie, że powracamy do życia, nie mniejsze zdziwienie budzi sam fakt, że wszystko jest dokładnie takie, jak poprzedniego wieczoru. Pogrążony w równie bezmyślnej zadumie wyglądałem spomiędzy okiennych zasłon, kiedy przyjaciel Y zapowiedział swoją wizytę serią pospiesznych kołatań w drzwi mojego pokoju.
Landolfi urodził
się ponad sto lat temu we włoskim miasteczku Pico, w szlacheckim domu starego
italskiego rodu. Od młodych lat interesował się naukami humanistycznymi, już
jako nastolatek pisał swoje pierwsze teksty. Biegle znał kilka języków, w tym
przede wszystkim rosyjski, niemiecki i francuski, z których przełożył na włoski
dzieła wielkich twórców: Dostojewskiego, Tołstoja, Gogola czy Hofmannstahla.
Mimo świetnej znajomości językowej podróżował rzadko. Podczas czarnej ery
faszyzmu Landolfi nie obawiał się kpić z władzy, za co został na krótko
osadzony w więzieniu, którego faktu nie wykorzystał po wojnie, jak czynili
inni. Pisał wiele, nie tylko opowiadania, ale także teksty krytyczne, sztuki,
scenariusze i wiersze. Zdrowie zniszczyły mu alkohol i hazard, pozbawiając sił
i w końcu życia w roku 1979. We Włoszech i na świecie Landolfi uważany jest za
jednego z najważniejszych włoskich twórców; za swojego mistrza uważał go choćby
Italo Calvino. Pomijając kilka opowiadań wydrukowanych w jednym z numerów
„Literatury na świecie” z 1984 roku, Landolfi w Polsce był do tej pory pisarzem
nieznanym. Jednakże za sprawą tłumaczek Anny Wasilewskiej i Haliny Kralowej
ukazał się nakładem Biura Literackiego jego zbiór opowiadań, Morze Karaluchów.
Ejże, co ma znaczyć to nagromadzenie drętwych danych, ten napuszony i egzaltowany ton, te mniej lub bardziej retoryczne pytania, jednym słowem: co znaczy całe to os rotundum? (…)W przedostatnim zdaniu zamieszczonego powyżej pseudotekstu użyłem, na przykład, takiej masy liczebników, że można by się uśmiać (gdyby tak niewiele potrzeba mi było do śmiechu) albo też pogrążyć się w rozpaczy (gdyby tak niewiele wystarczało, bym się w niej pogrążył).
Po tym naprawdę
przydługim wstępie czas wreszcie przejść do książki, na którą składa się
trzynaście opowiadań z wczesnego okresu twórczości Landolfiego, jak zauważa
Anna Wasilewska, z widocznymi elementami przewodnimi dla jego późniejszych
tekstów, takimi jak autotematyzm i zabawy językowe. Trzeba jednak przyznać, że
tak skrótowa charakterystyka opowiadań zawartych w zbiorze oddaje jedynie
ułamek tego, co naprawdę sobą przedstawiają.
Każde z
opowiadań jest zupełnie inne, Landolfi przy konstruowaniu ich korzystał z
zupełnie różnych konwencji i zmieniał styl pisania. Mamy zatem powiastkę
filozoficzną, prozę awanturniczą, gotycki horror, opowieść kryminalną czy groteskową. Tak naprawdę
jednak wszystkie teksty tylko wybornie udają przedstawicieli gatunku, ich maski
są niezwykle misternie wykonane, ale zostają zdjęte, wprawiając czytelnika w
osłupienie. Włoski pisarz gładko przeskakuje od prawdy do fałszu, wykazując jak
łatwo jesteśmy w stanie poddawać się złudzeniu rzeczywistości. Demaskuje literaturę
jako oszustwo, próbę zmiany świata, która nie może się udać. Autor Morza Karaluchów sięga do tradycji
pisarskich XIX wieku, a nawet wcześniejszych i przedstawia w zaskakującej
formie. Znawcy twórczości Landolfiego twierdzą, że nie wierzył w moc sprawczą
literatury, w jej możliwości odwzorowania świata, stąd też korzysta z dawnych,
zużytych form, wypruwając z nich elementy urealniające literacką rzeczywistość.
Dzięki temu jego opowiadania nie próbują udawać, że są zwierciadłem
przechadzającym się po gościńcu; oddają natomiast sztuczność form służących
opisywaniu świata przedstawionego.
Bo też kto zrozumie, co się dzieje w głowie klnącego człowieka? Znałem nawet jednego, który twierdził, że kiedy w trakcie przywdziewania stroju wieczorowego, gdy przyjaciele trąbią już z ulicy, guzik od kołnierzyka potoczy mu się jak zwykle pod komodę, wystarczy najłagodniejsze z przekleństw, by spod niej wyszedł, można rzec, na własnych nogach; co więcej, zaklinał się, że coś takiego przydarzyło mu się dziesiątki razy, chociaż każdy widzi, że jeśli już, to fakt ów wiąże się z pewną szczególną pochyłością podłogi.
Muszę przyznać,
że Morze Karaluchów zaskoczyło mnie
niejednokrotnie i stanowiło nie tylko rozrywkę, ale przede wszystkim
interesujące doświadczenie literackie. Rzadko zdarza się, by literatura była
autokrytyczna, a tak jest właśnie w przypadku utworów Landolfiego. W opowiadaniach nie brakuje humoru, który
jest naprawdę pierwszorzędny, przy kilku z nich mimowolnie chichotałam. Teksty
są pełne aluzji i odwołań literackich, a dbałość pisarza o słowo jest wręcz
niewiarygodna. Morze Karaluchów stanowi
jeden z lepszych zbiorów opowiadań, jakie ukazały się na naszym rynku
wydawniczym i nareszcie została nadrobiona zaległość, za jaką należy uznać brak
książkowego wydania Tommasa Landolfiego w Polsce. Nie pozostaje mi nic innego,
jak zachęcić was wszystkich, byście dali się wodzić za nos i zapoznali z
utworami włoskiego mistrza krótkiej formy. Miłej lektury.
Dziękuję
Książka bierze
udział w wyzwaniach:
52/2016 –
164/52, Czytamy nowości, Gra w kolory, Grunt to okładka, Historia z trupem,
Motyw zdrady w literaturze, Olimpiada czytelnicza, Pod hasłem 2016, Przeczytam
100 książek w 2016 roku, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 1 = 19,6 cm,
Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata - Włochy
Bo takiej recenzji grzech byłoby przejście obok Tommaso Landolfiego obojętnie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję. I też tak uważam :)
Usuń