Leonid
Józefowicz
Zimowa
droga. Generał Anatolij Piepielajew i anarchista Iwan Strod w
Jakucji. 1922-1923
Зимняя
дорога. Генерал А.Н. Пепеляев и анархист
Й.Я. Строд в Якутии 1922-1923 годы
Przekład
- Henryk Chłystowski
Oficyna
Literacka Noir sur Blanc
ISBN
978-83-7392-664-6
Adam
Szydłowski był polskim inżynierem, który brał udział w
tworzeniu Kolei Wschodniochińskiej w końcu XIX wieku. Nad rzeką
Sungari leżała niewielka rybacka osada Harbin, której nazwa,
zgodnie z jednym z tłumaczeń z języka mandżurskiego, oznacza
miejsce do suszenia sieci. W 1898 roku na tym terenie Szydłowski
wyznaczy teren pod przyszłe miasto. Harbin bardzo szybko stał się
ważnym ośrodkiem handlowym, przyciągając osiedleńców z wielu
krajów. W latach trzydziestych mieszkało tam już ponad pół
miliona ludzi, dziś - ok. dziesięciu milionów. Harbin stał się
także miastem, w którym schronili się zwolennicy carskiej Rosji po
przegranej z bolszewikami. Tam także generał Anatolij Piepielajew
decyduje się w sierpniu 1922 roku na zbrojną akcję mającą na
celu pomoc w powstaniu i wyzwolenie Jakucji spod radzieckiego jarzma.
Dzięki Leonidowi Józefowiczowi mamy szansę poznać mało znany
fragment wojny domowej w Rosji i pojedynek dwóch wyrazistych
postaci.
Nie
jestem fanem książek historycznych, są dla mnie zbyt przeładowane
datami, nazwiskami i często, mimo dużej wartości dla miłośnika
historii, mają mizerny poziom literacki. Po dzieło Józefowicza
prawdopodobnie także bym nie sięgnął, gdyby nie dwie rzeczy.
Pierwsza: Leonid Józefowicz oprócz tego, że jest z wykształcenia
i zamiłowania historykiem, to dodatkowo dał się poznać jako
sprawny literat. Druga: na okładce znajduje się informacja, że
czytelnik będzie miał do czynienia z powieścią dokumentalną.
Kiedy dodamy do tego mroźną Syberię w latach dwudziestych XX wieku
i dwóch stojących po dwóch stronach barykady niezłomnych
bohaterów robi się interesująco.
Początek
powieści Józefowicza przypominał mi trochę jakucki krajobraz
zimą, dużo obcej przestrzeni i nie wiadomo, dokąd nas zaprowadzi.
Pierwsze rozdziały opowieści mają wiele wspólnego z książkami
historycznymi, lecz jeśli czytelnik przebrnie przez pierwsze zaspy,
historia zacznie przyspieszać i choć nadal będziemy mieli wiele
dat i nazwisk to akcja zaczyna przykuwać uwagę, a sylwetki
antagonistów zarysowują się coraz wyraźniej. Na pozór Anatolij
Piepielajew i Iwan Strod są swoim zaprzeczeniem. Pierwszy z nich był
oficerem w carskim wojsku, człowiek o nieposzlakowanej opinii i
posiadający autorytet wśród otaczających go ludzi. Drugi jest
anarchistą, na którego nawet nowa władza patrzy z nieufnością.
Obaj jednak cechują się męstwem i niezłomnością, a im lepiej
ich poznajemy, zauważamy ich wrażliwą naturę i skłonność do
zawierzenia losu sile wyższej.
Józefowiczowi
udała się sztuka stworzenia dzieła wciągającego i wiernego
historii. Okazuje się, że banalne stwierdzenie o najlepszych
scenariuszach pisanych przez życie i tu się sprawdza. Jednakże nie
myślcie sobie, że taka opowieść leżała sobie ot tak, na ulicy.
Autor dokonał tytanicznej pracy przerzucając dziesiątki publikacji
i tysiące stron dokumentów kurzących się w najciemniejszych
kątach archiwów. Dzięki tej nadludzkiej pracy czytelnik otrzymuje
opowieść będącą możliwie najwierniejszym zapisem tamtych dni.
Dodatkowo do tych wydarzeń otrzymujemy odpowiedni kontekst, dzięki
czemu nie jesteśmy skazani na wiszenie w próżni przypadkowych
faktów i domysłów. Jak magnes działają opisy terenów
zamieszkałych przez Jakutów i Tunguzów, wraz z ich obyczajami i
wierzeniami, które dla nas wydawać się mogą nad wyraz egzotyczne.
Zimowa
droga
to kolejna, obok Życia
i losu
Grossmana, podróż do dawnej Rosji w ostatnim czasie, tym razem
jednak cofamy się o dwadzieścia lat i skupiamy na małym i tylko z
pozoru nieznaczącym konflikcie na syberyjskiej głuszy. Przecież
bohaterowie Józefowicza też zastanawiają się nad znaczeniem
wolności, sensem rozlewu krwi i okrucieństwem wojny. Powieść
dokumentalna o Piepielajewie i Strodzie została porządnie wydana,
ich historia została okraszona zdjęciami udostępnionymi przez
autora, co działa na plus tego wydania. Brakowało mi jednak
chronologicznego układu zdarzeń oraz mapy terenu, na którym toczy
się akcja. Wiem, jestem leniwy, ale ułatwiłoby to lekturę,
ponieważ często musiałem przewracać kartki, by przypomnieć
sobie, kiedy jakieś wydarzenie miało miejsce albo przeszukiwać
mapy satelitarne przy kolejnej nazwie miejscowości. A może to nie
przypadek? Czyżby w taki sposób mieli zostać odsiani czytelnicy
pozbawieni wytrwałości, jak żołnierze Drużyny Syberyjskiej,
którzy nie sprostali trudom wędrówki przez śniegi i
pięćdziesięciostopniowy mróz? Uwierzcie mi, warto wytrwać do
końca tej historii.
niehalo
niehalo
Dziękuję
Książka
bierze udział w wyzwaniach:
Akcja
100 książek w 2020 roku – 26/120; Łów słów – owad; Mierzę
dla siebie – 3,4 cm; Olimpiada czytelnicza – 356 stron; Trójka
e-pik – zaległe, luty – zimowy tytuł
Z chęcią po nią sięgnę, lubię takie powieści :D Ale pewnie już po tej całej kwarantannie ;)
OdpowiedzUsuń