środa, 4 stycznia 2017

Po prostu zabijałem - Artur Górski

Autor – Artur Górski
Tytuł – Po prostu zabijałem
Wydawnictwo Burda Książki
ISBN 978-83-8053-172-7



Artur Górski jest dziennikarzem śledczym i autorem wielu powieści sensacyjnych oraz książek non-fiction. Jego seria Masa o polskiej mafii stała się bestsellerem. Specjalizuje się w tematyce międzynarodowej przestępczości zorganizowanej. W magazynie Fokus Śledczy ukazywały się jego liczne reportaże, będące pokłosiem spotkań z przestępcami osadzonymi w polskich zakładach karnych. Powieść Po prostu zabijałem powstała po licznych rozmowach autora z jednym z osadzonych.

Jeżeli sądzicie, że jest to książka stworzona dla was, to muszę wam wylać na głowę wiadro wody. Nie chciałabym abyście się nastawili na nią tak jak ja. Miałam wiele oczekiwań, choć żadnej z książek Górskiego nie czytałam. Dopisek na okładce: oparta na autentycznych wydarzeniach historia polskiego seryjnego mordercy, zachęcał do sięgnięcia po tę książkę; okładka również okazała się interesująca.

Bohater, ów seryjny morderca, niechętnie dzieli się szczegółami zbrodni, które popełnił. Nie jest to dziwne, bo i chwalić nie ma się czym. Górski przedstawia nam człowieka, nie potwora za jakiego powinien uchodzić. Mamy możliwość poznać go jako młodego chłopaka, jego otoczenie i ludzi, którzy powinni mieć wpływ na jego dalsze życie. Z tyłu głowy pojawił mi się myśl, która nie dawała mi spokoju w trakcie lektury książki: czy przypadkiem autor nie chciał trochę wybielić zwyrodnialca i nadać mu więcej człowieczeństwa, niż na to zasługuje.

Bohatera muszę traktować jak degenerata [nie mogę inaczej], który już w wieku czternastu lat rozpoczął swoją krwawą profesję. I przyszło mu to nad wyraz łatwo, bez większych wyrzutów sumienia. Mimo iż książka nie traktuje o niczym przyjemnym, czyta się ją bardzo szybko i płynnie. Niestety brakowało mi w niej mrocznej, dusznej scenerii towarzyszącej odbieraniu życia drugiemu człowiekowi.

Po prostu zabijałem jest zapisem rozmowy autora z mordercą. Na okładce napisano, że to spowiedź, jeżeli tak jest, to „konfesjonał” nie został potraktowany zbyt poważnie. Widać wyraźnie białe plamy w opowiadanej przez niego historii. A poza tym uważam, że bohater jest wyjątkowo nudnym rozmówcą, a historia nijaka i mdła. Ale o tym każdy sam się przekona [oczywiście jeśli przeczyta].

We wstępie – od autora – Górski napisał: To nie jest typowa literatura faktu, bo pracując nad tą trudną do pełnego zweryfikowania materią, postanowiłem pomieszać gatunki i połączyć dziennikarstwo śledcze z literaturą. Wyszła z tego ni to powieść, ni to literatura faktu, czyli krótko mówiąc mi pies, ni wydra. Mam wrażenie, że gdyby nie zbeletryzowanie opowiedzianej historii, książka zamknęłaby się w stu stronach, a może nawet nie.

Niestety nie przekonał mnie Artur Górski, nie przekonała mnie opowieść-spowiedź. Jestem zawiedziona, bo spodziewałam się czegoś innego. Brakowało mi przygnębiającej atmosfery. Dostałam za to opis człowieka, przestępcy, który przemierza pociągami życie i w licznych przypadkach ubarwia sobie egzystencję zabijając i okradając ludzi.

Podsumowując, jeśli szukacie książki niebanalnej i trzymającej w napięciu do ostatniej strony, to nawet nie bierzcie Po prostu zabijałem do rąk. Sądzę jednak, że książka i tak znajdzie odbiorców, w końcu autorem jest Górski znany z opowieści o świadku koronnym Masie.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytamy nowości, Czytamy razem, Grunt to okładka, Historia z trupem, Olimpiada czytelnicza, Pochłaniam strony, bo kocham tomy, Przeczytam 52 książki w 2017 roku, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 1,7 = 2,9 cm, Zaczytajmy się

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz