wtorek, 3 stycznia 2017

Nie - Konrad Góra

Autor – Konrad Góra
Tytuł – Nie
Biuro Literackie
ISBN 978-83-65125-28-8


Lektura Nie (Nich) Konrada Góry przypomina drogę przez mękę. Męka ta objawia się niezrozumieniem poetyckiego monologu (?), performansu wersyfikacyjnego (??), wiersza (zdecydowanie ???). Nie ukrywam, lubię wiedzieć, co akurat czytam, a w przypadku tekstu Góry (chyba najbezpieczniejsze, bo bardzo szerokie stwierdzenie) ciężko mi dokonać klasyfikacji. Nie chodzi mi o zaszufladkowanie utworu, włożenie go w ramy konkretnego gatunku, ale o swoiste uporządkowanie, dzięki któremu łatwiej interpretować dzieło, bo wiadomo, z czym mamy do czynienia. W przypadku poematu (?) Góry nie mam pewności, co czytam i jest to naprawdę frustrujące doświadczenie.

Zacznę w takim razie od tekstu, pojawiającego się w formie wprowadzenia to utworu, dedykacji oraz posłowia, które sam autor nazwał „Próbą wyjaśnienia”. Tom dedykowany jest „Nikomu, innemu” i już to wydaje się mocno znaczące. Dalej pojawia  się powiastka z Jirzego Kolarza, jednego z najważniejszych czeskich twórców literatury – może się wam wydać absurdalna, ale w odniesieniu do całości książki zaciera się początkowe wrażenie braku dopasowania czy wręcz nieprzystawalności. Radzę wszystkim czytelnikom Nie, by przed przeczytaniem tomu zajrzeli do autorskiej „Próby wyjaśnienia”, bo końcowa nota okazuje się niezwykle pomocna do zrozumienia całego tomiku. Czytelnik dostaje wyjaśnienie dotyczące tytułu oraz opis katastrofy hali fabrycznej, która ma dla autora, jak i dla tekstu, olbrzymie znaczenie.

Samo tytułowe Nie nie odnosi się do najczęstszego użycia tego słowa – jako kluczowej partykuły (wedle niektórych pierwszego słowa w ogóle), ale od ubocznego w języku polskim zaimka „nie”, wychodzącego od niemęskoosobowych form „ono” i „one” („oparłem się o nie”, „odpowiadam za nie” itd.), który to, ze względu na konieczne poprzedzenie spójnikiem, nigdy nie stanie na początku zdania, a więc jedynym sposobem na uwznioślające zapisanie go z wielkiej litery jest uczynienie go tytułem[…].

Cały utwór składa się z dystychów przedzielonych cyfrą 1 (słownie: jeden). Dwuwiersze nie stanowią zamkniętych całości, jedynki często wdzierają się w środek myśli, a nawet słowa. Można się zastanawiać, czy funkcją jedynek jest jedynie oddzielanie dwuwierszy, czy nie są one także spójnikiem, łącznikiem tomu. Każda z jedynek symbolizuje ofiarę s(S)ystemu i k(K)kapitału z budynku Rana Plaza w Bangladeszu, który zawalił się w 2013 roku. W budynku znajdowały się fabryki najważniejszych marek odzieżowych na świecie, a liczba ofiar sięgnęła 1134 osób. Z tylu właśnie dystychów składa się literackie oratorium Góry (z takim określeniem można się spotkać w recenzjach i materiałach wydawniczych i zdaje się oddawać charakter tekstu).  

Nie przypomina drogę przez mękę, mniej już niezrozumienia, a bardziej mękę świata rozbitego na kawałki. Podmiot daje świadectwo tragedii, ofiar; upomina się o pamięć, gniew i reakcję czytelnika – strofa ostatniego dystychu została pozostawiona pusta właśnie do napisania przez odbiorcę. Przemysław Rojek zauważył, że książka stanowi opowieść o kimś, kto „przemierza bezsensowne gruzowisko życia”, a język utworu jednocześnie dynamiczny i statyczny – wszystko w nim drga, ale nie porusza się naprawdę.  Joanna Orska pisała o Górze, że jako poeta „wyróżnia się niezwykłą poetycką wyobraźnią i wrażliwością, a sposób, w jaki wykorzystuje możliwości polskiej składni, brzmienie słów, rytmiczność zwykłej mowy, która staje się zdaniem poetyckim – a także jego głębokie zakorzenienie w polszczyźnie, poetyckiej tradycji literackiej – świadczy o wielkiej świadomości twórcy i to nie tylko warsztatowej”.

Opinie krytyków powinny dać nam dość jasny sygnał, że jeśli język i kompozycja Nie (Nich) wydają się bełkotliwe i chaotyczne, to mamy do czynienia ze świadomym zabiegiem poety, który przedstawia w ten sposób chaotyczność i martwicę świata. Muszę przyznać, że nie jestem fanką twórczości Góry, tego tomu także, to zdecydowanie dawałam się ponosić transowej rytmice utworu i mocy wyrażeń, które powodowały, że ciężko było nie przeczytać tekstu jednych tchem. Wrażenie zagubienia w labiryncie języka i sensów było doświadczeniem niepokojącym i polecam wam także się zagubić w najnowszym tomie Konrada Góry.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytamy nowości, Gra w kolory, Historia z trupem, Olimpiada czytelnicza 2017, Pochłaniam strony, bo kocham tomy, Przeczytam 52 książki w 2017 roku - 1/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 1,2 cm, Zaczytajmy się

2 komentarze:

  1. Moniko, przykro mi, że tak na początku podcinam Ci skrzydła, ale niestety bieli jest tu za mało. A może inaczej... więcej jest tu czerni.

    Co do książki... to obawiam się, że nie zrozumiałabym jej treści...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już myślałam, że tą okładką się załapię. Mówi się trudno.
      A tomik faktycznie do najłatwiejszych nie należy.

      Usuń