Autor
– Sally Green
Tytuł
– Prawdziwa krew
Tytuł
oryginału – The Half Lost
Trylogia
– Zła krew
Przekład
– Dorota Konowrocka-Sawa
Grupa
Wydawnicza Foksal/Wydawnictwo Uroboros
ISBN
978-83-280-3667-3
Trylogia Zła krew stała się sensacją jeszcze przed premierą. Pierwsza część
została przetłumaczona na 47 języków, bijąc w ten sposób Rekord Guinnessa za
najczęściej tłumaczoną przed premierą książką debiutującego autora.
Powieści wchodzące w skład z
tego cyklu [Zła krew, Dzika krew, Prawdziwa krew] są przez wielu porównywane do bestsellerowej serii Joanne Kathleen
Rowling o młodym czarodzieju Harrym Potterze. Czy słusznie? Musicie sami
ocenić. Przyznaję, że jednym z powodów przez które sięgnęłam po tę trylogię był
właśnie fakt owego podobieństwa. Jestem wszak dorosłą i bardzo dojrzałą
potteromaniaczką.
Żyjemy na tym świecie i nie
dopuszczamy do głowy takiej myśli, że oprócz nas i obok nas żyją inne nacje.
Jedni stwierdzą, że zapewne są to wampiry, i może mają rację. Większość, a
zwłaszcza ci, którzy chcą wierzyć w magię, wierzą w sąsiedztwo magów. Sally
Green stworzyła świat trochę podobny do tego z Harrego. Otóż jesteśmy my, a
koło nas czarodzieje i czarodziejki dobrzy czyli biali posługujący się białą
magią oraz czarni – źli, którzy korzystają z „dobrodziejstw” magii czarnej.
Jedyną anomalią jest chłopiec Natan, urodzony z białej matki i czarnego ojca,
czyli dwu zwaśnionych rodów. Naznaczony od urodzenia jak znany wszystkim inny
chłopiec z błyskawicą na czole.
Natan szybko orientuje się, że
czarodzieje wcale nie są tacy wspaniali, jakby się to mogło wydawać.
Osamotniony chłopak nie ma w nikim oparcia i na nikogo nie może liczyć.
Natomiast każdy z nich w wielką chęcią wykorzystałby talent Natana do własnych
celów, a okazuje się, że chłopak jest obdarzony wyjątkowymi zdolnościami. Dla
niego najważniejsze jest bezpieczeństwo ukochanej Annalise oraz „porozumienie”
z ojcem, który jest najokrutniejszym czarownikiem na świecie. A teraz, gdy
Natan dysponuje mocą potężniejszą niż reszta magów staje się jedyną osobą,
która może zakończyć wojnę czarodziejów, a jest to na tyle trudne, że powinien
się ukrywać, bo grozi mu niebezpieczeństwo.
Tak naprawdę w tych książkach
nic nie jest takie jakim się wydaje. Ci dobrzy, biali nie są do końca tak
wspaniali, jak być powinni. Granica między jednymi a drugimi czarodziejami jest
tak niewielka, że prawie nikła. Ma się raczej wrażenie, że źli walczą z jeszcze
gorszymi, a pośrodku znajduje się Natan, chłopiec, którego tak naprawdę nikt
nie chce, a wszyscy się obawiają.
Prawdziwa
krew
i cała trylogia Zła krew jest
napisana poprawnie. Uważam, że brakuje jej trochę efektywności. Sądzę, że należałoby
podnieść poziom opowiadanej historii, która potencjał ma zdecydowanie, choć nie
do końca wykorzystany. Jednak czyta się bardzo sprawnie, a lektura całego cyklu
nie zajmuje dużo czasu. Co prawda porównywanie do serii Rowling uważam za
niewielkie nadużycie, niemniej wspólne cechy istnieją.
Prawdziwa
krew
i Zła krew w ogóle to powieści
mroczne, brutalne, niepokojące. Dużo mroczniejsze od wcześniej przytoczonej
przeze mnie serii o młodym czarodzieju. Nie jest to jakieś wiekopomne dzieło,
ani szczególnie ambitne, ale na pewno robi wrażenie i nie sposób rozstać się z
jej bohaterami nawet po odłożeniu książki/książek na półkę. Wiecie jak to jest,
gdy książka siedzi wam w głowie, nawet wtedy, gdy wykonujecie inne czynności.
Taka jest Prawdziwa krew.
Towarzyszyła mi nie tylko w momencie czytania. Budziłam się i miałam ją w głowie,
robiłam obiad czy zmywałam – była ze mną, szłam spać i cały czas dotrzymywała
mi towarzystwa. Wypełniała mi czas, którego nie miałam już dla niczego innego.
A najdziwniejsze okazało się to, że gdy już skończyłam czytać i zasiadłam do
pisania recenzji, to tak naprawdę nie miałam pojęcia od czego zacząć. Jak
opisać swoje odczucia, żeby nikogo za bardzo nie zniechęcić. Bo mimo wszystko powieści
z cyklu Zła krew warto przeczytać.
Pozostało mi już tylko jedno. I
cóż mam zrobić. Polecić, czy też nie? Wybór zostawiam wam, ale uważam, że
zaznajomienie się z trylogia pióra Sally Green nie będzie czasem straconym,
zwłaszcza dla tych z was, którzy podobną tematykę lubią oraz wielbicielom
fantastyki [nawet fanom Harry’ego Pottera].
Dziękuję
Książka bierze udział w
wyzwaniach:
Czytam fantastykę, Czytelnicze
igrzyska 2017, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 39/52,
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,6 = 32,7 cm, W 200 książek dookoła świata –
Wielka Brytania
A do mnie jakoś Harry Potter nie przemawia...
OdpowiedzUsuńCo prawda miałam jedno podejście kilka lat temu, ale jakoś się zniechęciłam...
Także podejrzewam, że i ten cykl nie przypadnie mi do gustu :)
Harryego bym nie porównywała z tym cyklem. Harry jest dla dzieci, a Green pisze zdecydowanie dla dorosłych. Nie ma bajkowych scenerii, nie ma dobrego zakończenia. Bardzo wciągająca trylogia, pełna nieoczekiwanych zwrotów. Ja polecam gorąco :)
UsuńNo to może faktycznie warto spróbować :)
UsuńCzytam, lubię ! :)
OdpowiedzUsuńI zapraszam również do siebie :)
http://pisareczka2407.blogspot.com/
HP nie czytałam, a tą trylogią czuję się zaintrygowana, choć wykonanie trochę kuleje.
OdpowiedzUsuń