Autor
– Lucyna Klimczak
Tytuł
– Co-dziennik
Wydawnictwo
Helion
ISBN
978-83-283-2696-5
Codzienność potrafi przytłoczyć? Bywa nieprzyjemna, monotonna, zabiegana? Ile w Twoim życiu jest miejsca na refleksję, zaskoczenie, wzruszenie i okazywanie ciepłych uczuć? Chcesz oderwać się na chwilę od własnych problemów, zmienić perspektywę, a w konsekwencji poczuć się lepiej?
Co-dziennik Lucyny
Klimczak to kolejna książka z wskazówkami na każdy dzień roku. Nie ma na całe
szczęście jeszcze mowy o wysypie, ale rynek wydawniczy otworzył się na
kreatywną rozrywkę dla dorosłych: połącz linie, kolorowanki, a teraz nadszedł
czas na rozrywkę… zabawę… przygodę… w jednym.
Po tę publikację powinnam
sięgnąć z początkiem roku, ale przecież mogę zacząć teraz siedemdziesiątego
czwartego dnia roku. Co oferuje nam dziennik? Lepsze zrozumienie siebie,
wysłuchanie, stwierdzenie własnych zdolności. Poza tym przypomina i uczy jak
być.
Oprócz tego, że można w nim pisać
odpowiadając na zadane pytania, czy wykonywać z góry ustalone zadania, można także notować ważne
dla nas daty i sprawy, szkicować lub po prostu gryzmolić.
Książka bardziej przypomina
połączenie terminarza z notatnikiem i prawdę mówiąc spełnia po części taką rolę. Jest jednak czymś więcej. Wykracza poza obie nazwy. Pytania w niej
zawarte potrafią wkraść się w najgłębsze zakamarki naszych serc i zakorzenić
się tam. Rozwaliło mnie pytanie z numerem czternastym Po co jesteś tu, skoro możesz być wszędzie? I co mądrego tutaj
napisać? Chyba będę musiała się trochę wysilić. „Pogrzebać” sobie w głowie i wyciągnąć
jakąś błyskotliwą odpowiedź.
Na wykonanie każdego z zadań
autorka daje nam dwadzieścia cztery godziny, ale nic na siłę. Jak sobie nie
poradzisz, to przecież nic się nie stanie. W końcu rozliczasz się sam ze sobą.
Na zaliczenie „misji” przewidziana jest jedna strona, a wykorzystać ją można w
dowolny sposób: pisać, rysować, wyklejać – jak chcemy i jak nam się w danym
momencie podoba. Zadania można wykonywać w kolejności, w jakiej zostały
ustalone lub po prostu drogą losowania. I ja chyba właśnie tę drugą metodę będę
preferować.
Niespodzianką są zadania, które
nie mają określonego tematu. Są to autozadania, gdzie sami ustalamy na jakie
pytanie będziemy odpowiadać. Możemy sami sobie rzucić wyzwanie lub… nie robić
nic. Druga niespodzianka to wyobraź sobie.
I tu mamy naprawdę pole do popisu, bo puszczamy wodze fantazji.
Należy pamiętać, że nie ma
dobrych, ani złych odpowiedzi. Przecież każdy inaczej odpowie na pytanie czy
wykona zadanie. Wszystkie odpowiedzi są najlepsze, bo są Twoje. Co-dziennik można przeżywać na wiele
sposobów i niejednokrotnie, gdyż możemy wracać do zadań ponownie i sprawdzać
czy nasze poglądy się zmieniają.
Co zrobić, gdy już wykonasz
wszystko, co ma do zaproponowania dziennik? No cóż, można rozpocząć przygodę z
nim jeszcze raz. Można też, jak sugeruje autorka dać go komuś w prezencie,
opublikować, wykonać rytualne spalenie, ale również możesz przechować jak cenną
pamiątkę i za kilka lat przeczytać swoim dzieciom lub wnukom. Decyzja należy do
ciebie.
Co-dziennik Lucyny
Klimczak jest dla każdego, więc polecam go wszystkim bez wyjątku i bez względu
na wiek. Przeżyjcie swoją własną przygodę z dziennikiem i poznajcie siebie lepiej.
Dziękuję
Nie widziałam jeszcze tej pozycji, ale zaintrygowałaś mnie nią. Zwłaszcza tym pytaniem 14, które i mnie zbiło z pantałyku. Lubię takie zmuszanie do myślenia, a codzienny "obowiązek", byłby niezłym ćwiczeniem dla szarych komórek i ciekawą codzienną rozrywką.
OdpowiedzUsuńI to jest Marto dobre podejście :) Myślę, że "Co-dziennik" jest dla ludzi takich jak Ty :)
Usuń