Autor
– Jan Waletow
Tytuł
– Ziemia Niczyja
Tytuł
oryginału – Ничья земля
Seria
– Fabryczna Zona
Przekład
– Ewa Białołęcka
ISBN
978-83-7964-150-5
Ziemia Niczyja to kolejna powieść postapokaliptyczna z serii Fabryczna Zona, a moje drugie
spotkanie z tym cyklem. Jak więc łatwo się domyślić, nie jestem specjalistką od
postapo wydawanego przez Fabrykę Słów. Ale przecież tego typu powieści nie są
tylko dla znawców tematu. Książki są formą rozrywki i przyznaję, że dość miło
(choć może „miło” to nie jest najlepsze słowo) spędziłam czas przenosząc się na
Ziemie Niczyje. Oczywiście dopiero wtedy, gdy już się wgryzłam w opowiadaną
historię, bo z początku szło mi z oporami.
Świat, w którym runęły zapory i miliony ludzi straciło życie w ciągu zaledwie kilku dni. Strefa klęski żywiołowej skażona na całe wieki, w której nie działają ni prawa natury, ani prawa ludzkie. Dawna Ukraina, rozerwana na części przez Zachodnia Konfederację i Rosyjskie Imperium. Więzienie dla opozycjonistów i kryminalistów, poligon niehumanitarnych eksperymentów na ludziach, punkt przerzutowy dla handlarzy bronią i narkotykami, pole walki między spec służbami różnych krajów, strefa buforowa między Wschodem a Zachodem, chroniona przez wojska ONZ, pole minowe i tysiące kilometrów zapór z drutu kolczastego.
Od
powieści postapo oczekuję ciarek w niektórych częściach ciała i w tym przypadku
również dostałam to, czego szukałam. Przede wszystkim jest ciekawie i często po
plecach przebiegał mi dreszczyk emocji. Jest świat po apokalipsie. Świat
wyniszczony, w którym, wydawać by się mogło, nie ma miejsca dla ludzi. Ludzie
jednak są podobne do zwierząt, które potrafią się odnaleźć w różnych, nawet
najgorszych sytuacjach. Niedobitki egzystują, próbując się dostosować do
niesprzyjających warunków i przetrwać.
Głównym
bohaterem jest Michaił Siergiejew, który wraz z nastoletnim chłopcem Milczkiem
przemierza wyniszczoną ziemię. Nie sposób polubić Michaiła. Jest cwany i
wyrachowany, pod maską całkowitej obojętności skrywający swoje dotychczasowe
życie. Ich droga nie jest miła ani bezpieczna, stanowi wszak przestrzeń po
Potopie, gdzie zapuszczają się tylko ci, którzy muszą. Oprócz innych ocalałych,
grożą im sfory psów lub pułapki stworzone przez zdradliwą naturę.
Ziemia
Niczyja, nie należąca do nikogo, ale jednocześnie przynależna wszystkim, którzy
przetrwali. To miejsce, w którym towarzyszymy Michaiłowi i Milczkowi. Ale także
miejsce, gdzie działają gangi, odbywają się walki o władzę, gdzie szmugluje się
narkotyki czy broń. Lubię takie książki, gdzie nigdzie nikomu się nie śpieszy;
gdzie historia opowiadana jest niespiesznie. Ta powieść taka jest, zresztą
dokąd śpieszyć się, gdy praktycznie nic już nie ma. Gdzie to, co było, trafił
szlag.
Ile czasu potrzeba, by nowe pokolenie wyrosło na nieludzi? Czyżby aż tak mało? A najstraszniejsze jest to, że oni to uważają za życie. Normalne, zwykłe życie. Nie znają innego. Wybacz mi, panie! I jej też wybacz. Ichneumon miał rację – nigdy nie trafimy do raju! Stąd prowadzi prosta droga do piekła. Bez odpuszczenia grzechów, bez modlitwy. I ciało nigdy nie spocznie w poświęconej ziemi. Ile takich płytkich grobów jest na Ziemi Niczyjej, któż policzy? Wybacz jej, Boże! (…) Okaż miłosierdzie, Panie, dzieciom i zwierzętom, dla nas o nic nie proszę. Nie jesteśmy dziećmi, a i zwierzęta są lepsze od nas.
Czytałam
kiedyś Łabędzi śpiew Roberta
McCammona. To było moje pierwsze albo drugie spotkanie z literaturą
postapokaliptyczną. Zaczarowała mnie ta dwutomowa, obszerna powieść. Dla mnie,
niewprawnej czytelniczce gatunku, nie ma porównania. Powieść McCammona była według
mnie świetna, akcja nie leciała na złamanie karku podobnie jak u Waletowa, ale
opowieść była zdecydowanie ciekawsza. Skutki choroby popromiennej zmieniły
oblicza większości osób, upodabniając ich do groteskowych i strasznych masek. W
Ziemi Niczyjej nie ma takich
anomalii. Chyba mi trochę tego brakowało. U Stephena Kinga, w powieści Bastion, mamy do czynienia ze
śmiertelnym wirusem. Tutaj śmierć może nas spotkać jedynie z rąk naszych
pobratymców lub zdziczałych zwierząt.
Jednak
powieść Waletowa zainteresowała mnie na tyle, że chętnie sięgnę po kolejną
część Dzieci Kapiszcza. Kto wie, co
Jan Waletow szykuje dla nas, czytelników w drugiej odsłonie. Niestety, nie mogę
powiedzieć, że powieść Waletowa czytało mi się łatwo. Kilkakrotnie ją
odkładałam, by po chwili odpoczynku znów wziąć ją do ręki. Nie wiem czy Ziemia Niczyja spodoba się miłośnikom
prozy postapo, bo jak napisałam wcześniej, dopiero zaczynam stawiać w niej
pierwsze kroki. Myślę, że powieść przypadnie do gustu takim osobom, jak ja,
raczkującym w tym gatunku.
Ta zatruta, krwawiąca ziemia jest ojczyzną dla wielu, którzy przeżyli katastrofę. Ojczyzną, której są gotowi bronić do ostatniego tchu, dawno umarłych dla całego pozostałego świata. Ich ziemia, Ziemia Niczyja.
Dziękuję
Książka
bierze udział w wyzwaniach:
52/2016
– 83/52, Czytam fantastykę, Historia z trupem, Kiedyś przeczytam 2016,
Klucznik, Motyw zdrady w literaturze, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 83/100,Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,2 = 29,6 cm, Reading Challenge 2016, Rosyjsko mi!, W 200książek dookoła świata – Ukraina
Bardzo lubię powieści właśnie w tym klimacie i bardzo zainteresowała mnie ta pozycja :) Myślę, że postaram się z nią zapoznać bliżej.
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Skoro tak, to pozostaje mi życzyć Ci przyjemnej lektury :)
UsuńCoś mi się wydaję, że książka mogłaby przypaść mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuńTo przeczytaj, a później daj mi znać, jakie wrażenia :)
UsuńZapowiada się bardzo ciekawie. Zachęcasz mnie...
OdpowiedzUsuńJeżeli to na terenie i/lub o terenie Rosyjskiego Imperium, to uznam to do "Rosyjsko mi!" jak najbardziej. Jeżeli nie, to daj znać, to wykreślę z listy.