Autor
– Maja Lunde
Tytuł
– Historia pszczół
Tytuł
oryginału – Bienes historie
Przekład
– Anna Marciniakówka
ISBN
978-83-08-06106-0
Hertfordshire, 1852. William, przyrodnik, właśnie wpadł na genialny pomysł, jak zrewolucjonizować konstrukcję ula. Nie wie jednak, że równolegle nad tym samym projektem pracuje inny wynalazca…
Autumn Hill, 2007. Prowadzący rodzinną hodowlę pszczół George ma nadzieje, że jego syn Tom przejmie po nim interes. Dowiaduje się, że chłopak ma inne plany, a co więcej – w całych Stanach pszczoły zaczynają wymierać.
Syczuan, 2098. W pozbawionym pszczół świecie przyszłości Tao od rana do nocy pracuje nad zapylaniem kwiatów. Pragnie, by jej syn, Wei-Wen, uniknął jej losu. Niespodziewanie jednak dziecko znika w tajemniczych okolicznościach, matka zaś rusza w podróż, by go odszukać.
Trzy historie, trzy
opowieści, trzy płaszczyzny czasowe… ale wszędzie najważniejsza jest rodzina,
relacje między jej członkami i pszczoły. Rewelacyjna powieść, przy której
bardzo miło spędziłam czas, a czytając miałam okazję posłuchać zapylających
kwiaty pszczół.
Czy faktycznie pszczołom
grozi wymarcie? Część naukowców jest zdania, że właśnie taki koniec czeka te
wyjątkowe owady. Rodzi się pytanie, jak ludzie poradzą sobie bez pożytecznych i
bardzo pracowitych pszczół? Czy czeka nas taki los, jak w powieści Mai Lunde?
Już teraz obserwuje się na świecie zwiększone wymieranie pszczół (CCD – Colony Collapse
Disorder). Podobno główną winę ponoszą używane na szeroką skalę pestycydy. Może
należałoby pomyśleć już teraz, gdy jest jeszcze czas na to, aby zmienić tez
stan rzeczy.
Trzęsły mi się ręce, kiedy unosiłam plastikowy pojemnik z drogocennym pyłem. Wszyscy musimy pracować, by zdobywać pożywienie, mówiono nam, musimy sami wyhodować to, co będziemy jeść. Każdy musi wnieść swój wkład, nawet dzieci. Ba na co komu wykształcenie, kiedy magazyny zbożowe świecą pustkami? Kiedy porcje z każdym miesiącem stają się mniejsze i mniejsze? Kiedy człowiek kładzie się spać głodny?
Historia
pszczół jest mądrą i ważną powieścią, którą ciężko
sklasyfikować. Jest prawdziwym tyglem literackim, mieszczącym różne gatunki od dystopii
do powieści psychologicznej. Maja Lunde snuje naprzemiennie trzy opowieści o
trzech rodzinach, których życie związane jest z pszczołami. I w ten sposób
przenosimy się do Anglii drugiej połowy XIX wieku, pierwszych lat wieku XXI w Stanach
Zjednoczonych i do wcale nie tak odległej przyszłości, bo do 2098 roku w
Chinach. Poznajemy trzech głównych bohaterów: Williama, George’a, Tao i ich
rodziny. Zgłębiamy świat w jakim przyszło im żyć. Przenikamy przez historie
tych osób, które nie są do pozazdroszczenia, zwłaszcza opowieść o Tao i jej
poszukiwaniu ukochanego trzyletniego synka.
Nie wiedziałam czego
spodziewać się po tak tajemniczym tytule jak Historia pszczół, który mógłby z powodzeniem być tytułem
podręcznika do biologii. Nie żałuję ani jednej minuty spędzonej z tą książką.
Nie rozerwałam się, bo to nie jest powieść czysto rozrywkowa. Udzielało mi się
napięcie, które towarzyszy każdej z trzech opowiadanych historii. Ale też
udzielał mi się wyjątkowy spokój, który towarzyszy wszystkim zajmującym się
tymi owadami.
Jajeczka mają nie więcej niż półtora milimetra długości. Jedno w każdej komórce, szarawe na tle żółtego wosku. Po trzech dniach wykluje się larwa, ona, bo najczęściej to właśnie jest ona, traktowana jak rozpieszczone dziecko. Potem następują doby wzrostu, zanim komórki zostaną zamknięte warstwą wosku. W środku larwa tworzy kokon, oplata go wokół siebie. Będzie to kostium chroniący przed wszystkim i wszystkimi (…) No i nareszcie staje się pszczołą-zbieraczką. Wylatuje z ula sama, jest wolna, pozwala, by skrzydła niosły ją od jednej rośliny do drugiej, zbiera z kwiatów słodki nektar, pyłek i wodę. Pokonuje kilometr za kilometrem…
Kiedy pszczoła zniknie z powierzchni Ziemi, człowiekowi pozostaną już tylko cztery lata życia. Skoro nie będzie pszczół,
nie będzie też zapylania. Zabraknie więc roślin, potem zwierząt, wreszcie
przyjdzie kolej na człowieka... Te słowa Charlesa Darwina wydają się dzisiaj
prorocze i do nich również odnosi się powieść Lunde, choć znajduje rozwiązanie
w postaci zapylających kwiaty ludzi. Pozostaje mieć nadzieję, że jednak nie
czeka nas taki koniec, gdy będziemy, zamiast pszczół przemierzać liczne
gałęzie, jak bohaterka jednej z opowieści Tao.
Nie
pozostaje mi nic innego, jak gorąco polecić powieść Mai Lunde wszystkim, którzy
szukają czegoś więcej niż rozrywki. To naprawdę wyjątkowa, bardzo ciekawa
historia, dotykająca, oprócz pszczół oczywiście, tematu rodziny, więzi i
stosunków między rodzicami i dziećmi. To powieść ukazująca subtelności ludzkiej
wytrzymałości i psychiki. Polecam z czystym sumieniem.
Dziękuję
Książka
bierze udział w wyzwaniach:
52/2016
– 86/52, Czytam opasłe tomiska – 520 = 4734 strony, Czytamy literaturę
skandynawską – Norwegia, Cztery pory roku, Historia z trupem, Kiedyś przeczytam
2016, Klucznik, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 86/100, Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu – 4,2 = 39,8 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła
świata – Norwegia, Wielkobukowe wyzwanie
Wyjątkowa powieść o fascynacji pszczołami, cały czas jestem pod jej wrażeniem. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też jestem pod ogromnym wrażeniem :)
UsuńUwielbiam literaturę skandynawską, jakoś dziwnie bliski jest mi jej klimat. Dziękuję, za pomysł na nową pozycję do czytania :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie:
cakesbykejt.blogspot.com
Będę zaszczycona jak polubisz mój fanpejdż i zostaniesz na dłużej :)
Na pewno skorzystam z zaproszenia, a dalej zobaczy się :)
UsuńNa pewno skorzystam z zaproszenia, a dalej zobaczy się :)
Usuńprzymierzam się do tej książki. zaintrygowała mnie
OdpowiedzUsuń