Autor – Marek Weiss
Tytuł – Brat bies
ISBN 978-83-287-0257-8
Marek Weiss jest reżyserem, autorem ponad stu inscenizacji
teatralnych i operowych. Jednak od niedawna wycofuje się z zawodu na rzecz
literatury. Brat bies to jego trzecia
książka, a moje pierwsze zetknięcie z prozą pisarza.
Stara chińska klątwa brzmi: „Obyś żył w ciekawych czasach”. Czy człowiek obserwujący upadek imperium jest szczęśliwy? Czy wystarczy nadzieja na inną przyszłość, aby uwolnić się od demonów historii?Młody student rusycystyki jest naocznym świadkiem zagłady wartości, które trzymały w ryzach skażony reżimem kraj. Wierzy w to, że można okiełznać zło i wyzwolić się z narzuconych ludzkości ograniczeń. Chce złamać wszystkie prawa i odrzucić wszelkie nakazy. Chce kochać, wbrew światu i walczyć z ciemiężycielem narodu i wrogami wolności. Tymczasem okazuje się, że z każdego zakątka jego życia wypełzają zmory i nic nie jest tak jednoznaczne, jak w swej naiwności myślał. Czy uda mu się ocalić choćby swoją duszę?
Zacznę nietypowo. Powieść, choć dość krótka, bo ma niespełna
290 stron, posiada solidny ciężar gatunkowy i wypada w tym miejscu wspomnieć,
że nie jest dla każdego. Nie jest to książka, którą bierze się rano, a odkłada
wieczorem. Nad treścią trzeba się zastanowić, analizować ją i rozkładać na
czynniki i znów składać. Tematyka też nie dla każdego, ponieważ dużo tutaj
historii sięgającej kilka dekad wstecz.
Prawie cała powieść to czasy Polski Ludowej, można by rzec
komunistycznej, z ogromnym i szkodliwym wpływem Związku Radzieckiego na każdy
aspekt życia. Bohater odbywa podróż po Polsce i Europie, zwiedzając ciekawe
miejsca, piękne miasta i poznając interesujących ludzi, których wielu z was (a
ja na pewno) chciałoby poznać osobiście. Tak więc, będąc ciągle w drodze, ma
niesamowitą okazję poznać Václava Havla, Władimira Wysockiego, Daniela
Olbrychskiego, a także, a może przede wszystkim księdza Jerzego Popiełuszkę.
Bohater i narrator w jednej osobie, w pewnym sensie rozlicza własne życie tuż
przed zbliżającą się śmiercią.
Dzisiaj, kaszląc po przebudzeniu, zobaczyłem ja wyraźniej niż zwykle. Początkowo była drobna i nie budziła lęku. po chwili zorientowałem się, że idzie szybko i zwinnie, a sylwetką i odległymi jeszcze rysami twarzy przypomina moją matkę. Domyślałem się, że jest wytworem mojej wyobraźni, bo przecież śmierć nie jest ani osobą, ani oswojonym zabawnym szkieletem, ale zdawałem sobie sprawę, że za tą wyobrażona postacią ukrywa się jej rzeczywiste istnienie, że jest realna i absolutnie moja. Nie podzielę się nią z nikim.
Lwia część powieści to opisy, często niezwykłych miejsc, do
których bohater zawitał w swej podróży prowadzonej z przyjacielem, Mikołajem. Sam
Mikołaj przez niektórych może być postrzegany jako marzenie erotyczne bohatera.
Nic bardziej mylnego, to nie Mikołaj staje się fascynacją młodego mężczyzny,
lecz jego matka Natalia, z którą wiąże go gorący romans. Chociaż nawet słowo
romans jest jakby nie na miejscu, bo to po prostu głęboki związek, mimo
naprawdę znaczącej różnicy wieku.
Brat bies nawiązuje
do tematyki, która dzieli ludzi, dzieli pokolenia. Mam na myśli wszechobecną
politykę, historię, religijność i wiarę. Dlatego nie każdy odnajdzie się w tej opowieści,
chociaż sądzę, że trochę starsi czytelnicy, pamiętający rządy Gierka, Gomułki
czy Jaruzelskiego, znajdą wiele punktów stycznych do swojego życia. Ja
odnalazłam się w tej historii znakomicie.
Świadomie więc wycofam się na teren mojego prywatnego życia z pominięciem wielkich zbiorowych uniesień, jakich byłem rozedrganą cząstką. Czym jest to prywatne życie? Co w nim jest ważne, a co nie? Dopiero tuż przed śmiercią możemy ustalić hierarchię wartości różnych wydarzeń, czynów i spotkań. Dopiero na ostatniej prostej życia jesteśmy w stanie ocenić, co było błędem, a co prawdziwym sukcesem. Które słowa wypowiedzieliśmy słusznie, a które haniebnie, które myśli miały sens, a które były go pozbawione – tego nie wiemy do końca. Kto i kiedy wystawia za to wszystko rachunek? Może z tych pytań bierze się potrzeba Sądu Ostatecznego?
Weissa cechuje bardzo plastyczny język. Stajemy się świadkami
bardzo interesującej historii, która wciąga w swój nurt i nie pozwala o sobie
zapomnieć. Łapałam się na tym, że całkiem nieświadomie moje myśli błądziły
wokół tej książki, nie dając od niej odpocząć. Brat bies to kawał świetnie napisanej literatury, w której próżno
będziecie szukać dialogów, bo jest ich naprawdę malutko. Zatraciłam się w jej
treści całkowicie, czego i wam życzę.
Podsumowując, opowieść niespiesznie snuta przez Weissa nie
przypadnie do gustu każdemu. Jeśli poszukujecie książki, przy której się
rozerwiecie, która poprawi wam nastrój i
w końcu takiej przy której odpoczniecie, nie bierzcie Brata biesa do ręki. To nie jest prosta i łatwa historia,
jakich wiele. Jeżeli zaś poszukujecie powieści, przy której będziecie się
zastanawiać nad sensem życia, nad wiarą i prawdą, to książka dla was. Na szczególną uwagę, moim zdaniem, zasługuje genialna okładka [wg. projektu Pawła Panczakiewicza], więc jeśli wybieracie książki sugerując się właśnie nią, to nie mam obaw, że książka przejdzie przez wiele rąk. Gorąco
polecam.
Dziękuję
Książka bierze udział w wyzwaniach:
52/2016 – 80/52, Celuj w zdanie, Historia z trupem, Kiedyśprzeczytam 2016, Motyw zdrady w literaturze, Polacy nie gęsi, Przeczytam 100książek w 2016 roku – 80/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2 = 23 cm,
Reading Challenge 2016, Rosyjsko mi!, W 200 książek dookoła świata - Polska
Bardzo ciekawa propozycja. Dopiero odłożyłam "LAURA" Jewgienija Wodołazkina, a to jedna z takich książek, po której trudno znaleźć następną, równie dobrą. Widzę, że ta byłaby odpowiednia.
OdpowiedzUsuńNo i czasy bardzo dobrze mi znane...
UsuńW takim razie pozostaje mi życzyć udanej lektury :)
UsuńRaczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńZapraszam do udziału w konkursie: http://zycnadalzpasja.blogspot.com/2016/05/ostatni-list-konkurs.html :)
Nie wiesz, dopóki nie przeczytasz :)
UsuńOj, czuję, ze to coś dla mnie. Zawsze mnie ciągnęło do takich pozycji.
OdpowiedzUsuń