Autor – Richard Flanagan
Tytuł – Pragnienie
Tytuł oryginału – Wanting
Przekład – Maciej Świerkocki
Wydawnictwo Literackie
ISBN 978-83-08-06294-4
Richard Flanagan
jest jednym z pisarzy, których twórczość w ciągu ostatnich paru lat zajęła
bardzo ważne miejsce w mojej bibliotece. Zaczęło się od Ścieżek Północy, którymi byłam oczarowana. Dalej było niezwykle
przejmujące Klaśnięcie jednej dłoni,
a także Księga ryb Williama Goulda.
Każda z tych powieści przypadła mi do gustu w większym bądź mniejszym stopniu,
o czym zresztą pisałam wcześniej. Niezmiernie ucieszyłam się zatem, kiedy do
moich rąk trafił egzemplarz nowej książki literackiego diabła tasmańskiego.
Pragnienie jest
stosunkowo krótką powieścią (jakieś 250 stron), jak na warunki Flanagana.
Rzuciłam wszystko i zabrałam się szybko do lektury, ale nie pociągała mnie tak,
jak jej poprzedniczki. Chociaż Księga
ryb… także fragmentami mnie irytowała, więc stwierdziłam, że trzeba
przeczytać do końca, bo komu jak komu, ale Flanaganowi można zaufać. Nie
zawiodłam się. Potwierdzenie po raz kolejny znajduje teza, że książkę należy
oceniać całościowo, a nie po przeczytaniu li tylko jej części. No dobra,
zacznijmy od początku.
Wojna skończyła się, tak jak czasem kończą się wojny: nieoczekiwanie. Pewien człowiek, który nikogo za bardzo nie obchodził, nieco nadęty mały prezbiteriański stolarz i kaznodzieja, najpierw w towarzystwie oswojonych czarnych i bez broni przebył wielkie, dziewicze pustkowia wyspy, a potem wrócił z całą hałastrą tubylców.
Akcja powieści
toczy się w dwóch strefach przestrzennych i czasowych. Pierwsza ma miejsce na
Ziemi van Diemena (dzisiejsza Tasmania) na początku lat czterdziestych XIX
wieku, natomiast druga to Anglia drugiej połowy lat pięćdziesiątych tego samego
wieku. Obie strefy dzieli kilkanaście lat i tysiące mil, łączy je natomiast
bohaterka, lady Jane Franklin, żona (pierwsza strefa) wielkiego podróżnika i
gubernatora Ziemi van Diemena, sir Johna Franklina. W drugiej strefie lady Jane
występuje już jako wdowa po Franklinie, który zginął podczas ekspedycji do
Arktyki. Bohaterka staje się łączniczką dwóch światów, ale nie jest główną
postacią powieści, a raczej nie tylko ona.
W Pragnieniu na pierwszy plan wysuwa się
czwórka bohaterów: oczywiście lady Jane i sir John, młoda Aborygenka Mathinna
oraz Charles Dickens (tak, ten Dickens). Jane jest stanowcza i dość oschła w
intymnych relacjach, gra idealną panią z socjety, wewnątrz jednak cierpi, że
nie może zostać matką. John zachowuje w większości bierną postawę, jest uległy
wobec zachcianek żony i nie nadaje się do zabawiania śmietanki towarzyskiej;
tęskni za minionymi wyprawami. Mathinna jako jedyna ocalała ze swojego
plemienia, zostaje adoptowana przez lady Jane, która stara się wychować
Aborygenkę na angielską damę; jak się okazuje, największe błogosławieństwo
stanie się dla dziewczynki źródłem nieszczęść. Pozostaje jeszcze Dickens,
spełniony pisarz, dziennikarz, a nawet aktor, ale sfrustrowany swoim pożyciem
małżeńskim. Zdecydowanie wiele te postaci dzieli, znajdujemy jednak cechę,
która łączy wszystkich tych bohaterów – pragnienie. Każda z postaci nie może
się pohamować, by nie oddać się w pełni pragnieniu, które je wypełnia.
I w tym momencie zrozumiał, że ją kocha. Nie potrafił dłużej dyscyplinować swojego niesfornego serca. On, człowiek, który przez całe życie wierzył, że pożądaniu ulega tylko dzikus, zdał sobie sprawę, że nie jest w stanie wypierać się dalej swoich pragnień — oraz tego, że czegoś mu brakuje.
Ciekawe jest to,
że swoją powieść Flanagan oparł na faktach, na co nie zwróciłabym pewnie
najmniejszej uwagi, gdyby nie postać Charlesa Dickensa. Poszperałam trochę i
okazało się, że małżeństwo Franklinów istniało naprawdę, sir John był
podróżnikiem i gubernatorem Ziemi van Diemena, a Lady Jane rzeczywiście
stworzyła galerię sztuki na drugim końcu świata i organizowała akcje, mające na
celu odnalezienie jej męża na dalekiej północy. Dickens naprawdę współtworzył
sztukę, o której mowa w książce, a nawet w niej zagrał. Brakuje tylko śladów
Mathinny, choć może zbyt pobieżne były moje poszukiwania.
Niewątpliwie
Richard Flanagan znajduje się w czołówce współczesnych anglojęzycznych pisarzy,
i słusznie zajmuje tam miejsce. Z
niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnej jego książki, czy to napisanej
wcześniej, czy zupełnie nowej. Flanagan nie pędzi z akcją na złamanie karku,
ale bardzo konsekwentnie, w ustalonym przez siebie tempie odkrywa kolejne
fragmenty układanki. Właśnie dlatego lektura jego dzieł jest tak fascynująca.
Polecam gorąco.
Dziękuję
Książka bierze
udział w wyzwaniach:
Czytamy powieści
obyczajowe, Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza, Pochłaniam strony, bo
kocham tomy, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 19/52, Przeczytam
tyle, ile mam wzrostu – 2,3 = 10 cm, W 200 książek dookoła świata – Australia,
Wielkobukowe wyzwanie, Wyzwanie Czytamy nowości, Zaczytajmy się
Moja wielka literacka przygoda z Richardem Flanaganem jeszcze przede mną, ale coś czuję, że na jednej powieści się nie skończy :)
OdpowiedzUsuńO, to będzie przygoda :)
UsuńJa niebawem planuję przeczytać :)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę przyjemnej lektury :)
UsuńTyle się o tym autorze ostatnio mówi, że pasowałoby w końcu się z nim zaznajomić
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
toreador-nottoread.blogspot.com
Też tak sądzę :)
UsuńMoże kiedyś się skuszę na jakąś jego książkę. ;) Na razie omijam.
UsuńNie zaliczone. Zasady lutowe mówiły: nie dla książek z USA, UE, Australii i Nowej Zelandii. Poza tym, w lutowych książkach miały być wstawione banerki. Uzupełnij we wcześniejszym poście, i czekam na recenzję innej książki.
Ja miałam podobne wrażenia - że nie jest taka jak jej poprzedniczki, ale w sumie się nie zawiodłam. Uważam, że Flanagan prowadzi dyskurs sam z sobą.
OdpowiedzUsuńJakbym była na uczelni to chętnie napisałabym pracę z Flanagana. Ale nie jestem ;(