Ludwika Włodek
Buntowniczki z Afganistanu
Wydawnictwo W.A.B.
ISBN 978-83-280-9694-3
Afganistan, o jakim wszyscy słyszeli, to miejsce, gdzie ciągle toczy się wojna, pełne zniszczenia i przemocy. Kobiety są tam traktowane jak towar, jak owce, za które można coś dostać. Są ofiarami przemocy domowej, niepiśmienne i nieświadome. A przede wszystkim milczące.
Jednak istnieje inny Afganistan, gdzie miliony afgańskich matek, córek, sióstr i żon walczą o swoje prawa i lepsze życie dla siebie i swoich rodzin. Chcą dla siebie odpowiedniej pozycji w społeczeństwie i robią wszystko, by ją dostać. Ich moc i ich duma przez długie lata wojny były dla nas wszystkich źródłem inspiracji i siły.
Reportaż Ludwiki Włodek Buntowniczki z Afganistanu rozpoczyna fragment z książki Protecting the Afghan Women, afgańskiego znajomego autorki, który ukrywa swoją tożsamość pod pseudonimem Adam S. Szczerze napiszę, że ten wyimek mógłby stanowić treść całej opinii. Jednak coś od siebie też dodam.
Czytając reportaż Włodek zastanawiałam się nad pewnymi podobieństwami do powieści Margaret Atwood Opowieść Podręcznej. Tylko, że faktycznie jedno to realne życie (Afganistan), a drugie to fikcja literacka. Jednak podobieństwa istnieją i to jest bardzo przerażające. Bo i w rzeczywistości i w książce kobieta nie znaczy nic, albo prawie tyle co nic. Traktowana na równi z krzesłem, szafą, łóżkiem… bo przecież jest rzeczą, którą w każdej chwili można i da się zastąpić innym przedmiotem. Smutne to, ale prawdziwe.
Druga konkluzja, która mi się nasuwa po lekturze książki to temat niewolnictwa. Cóż, tutaj też nie ma sytuacji zbyt wesołej, choć może lepszą, bo w końcu nie wymyśloną, tylko prawdziwą. Jednak mając na uwadze czas trwania tegoż procederu (początek wraz z odkryciem Ameryki (1492); w Stanach zniesienie niewolnictwa dopiero w 1865 roku, a w Mauretanii w 1981) to naprawdę kawał czasu. Gdyby wziąć pod uwagę walkę to była całkowicie inna (wojna secesyjna).
Zastanawiam się ile czasu (jeśli w ogóle) zajmie kobietom w Afganistanie uwolnienie spod jarzma mężczyzn, niezbyt mądrych praw i zawalczenie o tę lepszą przyszłość, nawet jeśli już nie dla siebie to na pewno dla swoich córek, wnuczek…
Buntowniczki z Afganistanu to kilka kobiet, bohaterek tego reportażu: Parasto, Gaisu, Limo, Homejro, Zohra, Roda. Ale tak naprawdę jest ich więcej. To kobiety, które nie pochodzą z biedoty, są wykształcone, a dzięki zmieniającemu się jak w kalejdoskopie ustrojowi kraju w większości mogły poznać to, co ma do zaoferowania zachód. Jednak przez panujący patriarchat oraz ustrój, religię i zasady nakazujące mnóstwo ograniczeń właśnie kobietom ciągle mają na sobie pęta, nawet jeśli na pierwszy rzut oka ich nie widać.
A te pęta, kajdany nakładane są w najróżniejszych sytuacjach: brak albo utrudnienie edukacji, niesprawiedliwość w pracy, endogamia, brak swobody a nawet „wymazanie” z przestrzeni publicznej i życia społecznego. Nawet nie chce mi się już komentować zasłaniania całej sylwetki, łącznie z twarzą (nikab, burka).
Czy przyjdzie afgańskim kobietom czekać na ponowne obalenie władzy Talibów, czy uda im się znaleźć jakiś inny sposób na wyjście spod tego zniewolenia?
Buntowniczki z Afganistanu to bardzo interesujący i ważny reportaż. Temat przybliżający nam to, co dzieje się w innym zakątku świata, z odmienną kulturą. Możemy się cieszyć, że nie przyszło nam się urodzić w tym kraju. Ludwika Włodek pokazuje nam nierówną walkę dzielnych, mądrych kobiet o lepsze jutro. Czy im się uda? Czy my możemy coś zrobić żeby im pomóc? Książka zmuszą do takich i podobnych refleksji.
Nie zamierzam nikogo namawiać. To indywidualna sprawa. Napiszę tylko, że to bardzo dobra książka i warto poznać jej treść.
monweg
Dziękuję
"Buntowniczki z Afganistanu” do kupienia na Bonito
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam 120 książek w 2023 roku – 8/120; Mierzę dla siebie – 2,3 cm; 320 stron; Pod hasłem – reportaż; Wielkobukowe bingo – nadrabiamy; Wielkobukowe albo-albo – reportaż; Wielkobukowe alfabetyczne bingo – B
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz