poniedziałek, 1 sierpnia 2022

Dom - Marilynne Robinson

 

Marilynne Robinson

Dom

Home

Cykl - Gilead (tom 2)

Przeł. Tomasz Wilusz

Prószyński i S-ka

ISBN 978-83-8295-109-7

Lubicie czytać historie rodzinne, z tych trudnych, uwierających i bolesnych? Wielu mówi, że literatura powinna przedstawiać to, co w jakiś sposób nie zostało wypowiedziane, czego nie widać z boku. Wytartym frazesem będzie tu cytat z Tołstoja, że wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, lecz właśnie to nieszczęście nas tak bardzo pociąga. Podobnie jest u Marilynne Robinson, która w drugim tomie swojej gileadzkiej sagi skupia się na rodzinie pastora Boughtona.



Gwoli przypomnienia, pierwsza część zatytułowana Gilead ma wyjątkowo kunsztowną formę listu pisanego dla syna – to wielkie życiowe przesłanie zostało spisane przez dobiegającego kresu życia pastora Johna Amesa. W liście Ames często odwoływał się do historii nie tylko miasteczka i swojej rodziny, ale także bliskiego przyjaciela, Roberta Boughtona. Dom pozwala nam poznać od środka właśnie tę drugą rodzinę, a zdarzenia opisywane są z punktu widzenia Glory Bougthon, córki starego kaznodziei, która postanowiła opiekować się ojcem. Dzięki narracji prowadzonej w trzeciej osobie mamy jednak wrażenie trzymania się lekko z boku lub nad tym, co się dzieje w domu bohaterów.



Trafiamy na moment swoistego przełomu, ponieważ po dwudziestu latach niemal całkowitej ciszy do Gileadu wraca Jack, jeden z synów starego Bougthona. Mężczyznę można by traktować jako czarną owcę w rodzinie, tego, który przynosił wstyd nazwisku pijąc, pozostawiając nieślubne dziecko, uciekając od odpowiedzialności. Robinson nie stara się dokonać sądu nad tym bohaterem, choć łatwo byłoby tak zrobić. Zamiast tego stajemy się świadkami próby naprawienia zerwanych więzów, co, jak nietrudno sobie wyobrazić, łączy się z ogromnym wysiłkiem dla trojga domowników. I choć Glory pozwala nam obserwować, co dzieje się w domu, to ona sama prawie zawsze usuwa się gdzieś w cień. To Jack po powrocie staje się postacią centralną, ze swoją poszarpaną przeszłością, z całym ciężkim ponad siły bagażem problemów i złych emocji, z którymi nie potrafi sobie poradzić. Stary Boughton odgrywa nie tylko rolę ojca, którego wszyscy starają się zadowolić, ale chyba w pierwszej kolejności pastora, duchowego przewodnika, który stara się z każdego wydarzenia wyciągać jakąś lekcję i odnosić do Biblii.



Dom w porównaniu z Gileadem wypada bardzo klasycznie, jest dużo łatwiejszy w odbiorze, znajdziemy też w tej powieści zdecydowanie mniej fragmentów dotyczących tematów teologicznych, choć i te się pojawią. Drugi tom cyklu dotyczy dla mnie przede wszystkim potrzeby uszczęśliwiania innych – działania każdego z bohaterów wydają się podyktowane przymusem zadowalania rodziny, ojca, Boga, całego miasteczka. Zupełnie tak, jakby postaci nie myślały o sobie; zawsze ważniejsze okazuje się, co czują, czego oczekują lub potrzebują inni. Mamy więc Glory, która po zawodzie miłosnym nie chce lub boi się patrzeć w kierunku swojego szczęścia, całą siłę poświęcając w utrzymanie w porządku domu i ojca, a później także Jacka. Mamy pastora, który każdymi swoimi słowem, myślą i czynem stara się zadowolić Boga, będąc dobrym chrześcijaninem i kapłanem, zapominając chyba o tym, że powinien czasem być jeszcze człowiekiem i ojcem. Mamy w końcu Jacka, który próbował nigdy nie pasował do modelu kreowanego przez ojca, co stało się dla niego źródłem udręki, bo nie czuje się wystarczająco dobry ani jako syn, ani brat, ojciec czy w ogóle człowiek.



Lektura Domu nie należała do łatwych, ale była znacznie przystępniejsza od Gileadu. Widać także, jak bardzo te opowieści się uzupełniają, dlatego też wyczekiwać będę kolejnych dwóch książek, które zapełnią całkowicie ten niedokończony obraz. Nie ukrywam, że oczekiwania już narosły do niedosiężnych wysokości i pozostaje mieć nadzieję, że ten ambitny literacki projekt Robinson okaże się arcydzielnie domknięty. Zastanawia mnie tylko zmiana tłumacza: pierwszy tom przełożył Witold Kurylak (moim zdaniem bardzo dobrze), drugi natomiast Tomasz Wilusz. Może to tylko wrażenie, ale wydawało mi się, że język Domu stał się uboższy w stosunku do pierwszej części cyklu, co może wynikać oczywiście ze zmiany konwencji książki, ale momentami bywało drażniące (zwłaszcza „parskający śmiechem” prawie co stronę Jack). Polecam Waszej uwadze sagę Robinson, nie powinniście być zawiedzeni.


niehalo

Dziękuję


"Dom” do kupienia na Bonito


Książka bierze udział w wyzwaniach:

Przeczytam 120 książek w 2022 roku – 67/120; Mierzę dla siebie – 2,8 cm; 430 stron; Pod hasłem – premiera lipca 2022; Wielkobukowe bingo – świeżynka, saga rodzinna, książka nagrodzona; Wielkobukowe minibingo – książka nagrodzona, świeżynka; Wielkobukowe okładkowe bingo – książka z minimalistyczną okładką; Wielkobukowe alfabetyczne bingo - D

1 komentarz:

  1. Świetnie recenzujesz :) Ja nie potrafię. Piszę notatki czasem strasznie chaotyczne. Historia wydaje się być interesująca, ale dla mnie chyba za ciężka. Chociaż przypomniała mi pewną pozycję, którą czytałam bardzo dawno temu.."Krystyna córka Lavransa" i wcale taka łatwa nie była, ale była piękna:) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń