czwartek, 30 września 2021

Ostatnia podróż Winterberga - Jaroslav Rudiš

 

Jaroslav Rudiš

Ostatnia podróż Winterberga

Winterbergs letzte Raise

Przeł. Małgorzata Gralińska

Książkowe Klimaty

ISBN 978-83-66505-31-5

Od kiedy w 1827 roku Karl Baedecker założył swoją drukarnię, Europa stopniowo stawała się coraz bardziej uporządkowaną przestrzenią, kawałek po kawałku spisywaną i przenoszoną na dokładne mapy. W 1913 roku ukazało się bodajże 78. wydanie najpopularniejszego przewodnika na starym kontynencie – ostatnie przed wybuchem wielkiej wojny, która zniszczyła dawny porządek i zakończyła bardzo długi XIX wiek. Całą Europę - ze szczególnym wskazaniem na monarchię Austro-Węgier, razem z torami kolei żelaznej, tunelami wywierconymi w szczytach gór, najlepszymi lub po prostu wartymi uwagi hotelami i restauracjami oraz historią niezliczonych miejsc w pigułce - upakowano do książki o czerwonej i miękkiej okładce, którą śmiało można było zmieścić w kieszeni marynarki. Ponad sto lat później 99-letni Wenzel Winterberg z przedwojennym bedekerem rusza w swoją ostatnią podróż po dawnym imperium, patrząc na świat przez “pryzmat historii”.



Jaroslav Rudiš w swojej najnowszej powieści proponuje czytelnikowi, by ten cofnął się w czasie, wsiadł do pociągu i ruszył starymi szlakami. Ostatnia podróż Winterberga stanowi dzieło wielowymiarowe, które możemy odczytywać na kilku poziomach. Po pierwsze, wątek tytułowy, czyli podróż niemal stulatka po świecie, którego nie powinno już być. Po drugie, opowieść Jana Krausa, pełniącego funkcję opiekuna Winterberga podczas jego wojaży. Po trzecie, powieść drogi prowadząca czytelnika do zrozumienia losów i motywacji bohaterów, a także skłaniająca do refleksji nad naszym, czytających, życiem. Czwarte, książka o przemożnym, choć często niewidocznym, wpływie historii na cywilizację. Piąte, erudycyjny esej o poszukiwaniu wyjaśnień dla współczesności w fundamentalnych dla niej, choć nierzadko zupełnie nieoczywistych, wydarzeniach z przeszłości. Szóste, siódme i dalsze znajdźcie sami, znajdziecie w prozie Rudiša jeszcze i tuzin innych odczytań, bo pisarz nie pożałował nie tylko na ilości tekstu.



Ostatnią podróż Winterberga czytałem z coraz większym zaintrygowaniem, wpadając niejednokrotnie w trans, spowodowany jednostajnym, kołyszącym rytmem opowieści sunącej prosto po szynach pamięci Winterberga, ostatniego motorniczego w Berlinie Zachodnim, który czytając ciągle od nowa i na wyrywki swojego najdoskonalszego bedekera z 1913 roku rusza w nieodbytą wcześniej podróż poślubną śladami swojej księżycowej kobiety. Z każdym kolejnym kilometrem zatapia się głębiej w “the beautiful landscape of battlefields, cemeteries and ruins”, jak jego dawny przyjaciel Anglik nazywał tę część Europy. Im dłużej trwa podróż, tym bardziej Winterberg zdaje się żyć swoim przewodnikiem, zyskuje nowe siły, jakby młodniał z każdym odwiedzonym miejscem, lecz jednocześnie można odnieść wrażenie, że przenosi się dalej w przeszłość. Wyprawa Winterberga nie byłaby możliwa bez Jana Krausa, który z kolei walczy ciągle z własną przeszłością, ciążącą mu niczym kamień u szyi, nie dając Krausowi odnaleźć spokoju. Jak to zwykle w powieściach drogi bywa, podróż pozwala nie tylko czytelnikom lepiej poznać i zrozumieć bohaterów, ale przypomina niebanalnie o oczywistości, że w trakcie wędrówki jesteśmy w stanie poznać przede wszystkim siebie.



Rudiš serwuje nam niekończące się monologi Winterberga, pełne stukającego co chwilę potakiwania i powtarzających się fraz, które budują niepowtarzalny rytm tej powieści. Choć niejednokrotnie powracanie Winterberga do ciągle tych samych motywów - takich jak bitwa pod Königgratz, dla bohatera będąca symbolem końca harmonii i piękna, jak pierwsza spopielarnia (sic!) w Reichenbergu założona przez jego ojca, jak przerzucenie torów kolejowych przez Alpy etc. - powodować może rozdrażnienie podobne do tego, które odczuwa towarzyszący staruszkowi Kraus, to nie sposób autorowi odmówić kunsztu warsztatowego. Rudišowi udaje się odtworzyć niemal jeden do jeden styl języka mówionego, często bezładnej opowieści pozbawionej początku i końca, z której musimy wyłuskiwać coraz to nowe kawałki; zabieg “napadów historii” Winterberga jest w moim odczuciu posunięciem równie ryzykownym, co efektownym. Tym bardziej należy docenić kapitalny przekład Małgorzaty Gralińskiej, która nie zgubiła rytmu prozy Rudiša, co musiało stanowić iście koronkową robotę.



Ostatnia podróż Winterberga zrobiła na mnie spore wrażenie i szczerze ją polecam. Muszę jednak przestrzec, że jest to podróż przez wiele gęsto zapisanych stron, a dotarcie do końca wymaga trochę samozaparcia. Niewykluczone, że książka mogłaby zyskać trochę na niewielkich redakcyjnych cięciach. Niemniej powieść Rudiša oszałamia rozmachem i może stanowić ciekawy temat do nie tylko literackich dyskusji. Kolejna świetna pozycja od Książkowych Klimatów!



Ach, i jeszcze gratulacje dla Wojtka Świerdzewskiego za znakomity projekt okładki.



niehalo

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

Przeczytam 120 książek w 2021 roku – 120/120; Mierzę dla siebie – 4,5 cm; 580 stron; Pod hasłem (+3); Poznaj sąsiadów – Czechy; Trójka e-pik – zaległość z maja – knedliki i smażony ser

1 komentarz: