Bartosz Sadulski
Rzeszot
Książkowe Klimaty
ISBN 978-83-66505-28-5
Kiedy myślę o historii życia nafciarza, to w głowie pojawiają się obrazy Rockefellera albo Daniela Plainview z filmu Aż poleje się krew. Wtem Bartosz Sadulski, poeta i dziennikarz, którego teksty można czytać choćby w “dwutygodniku.com”, pisze biografię prekursora przemysłu naftowego na świecie, galicyjskiego Rockefellera (jeszcze zanim ktokolwiek o amerykańskim potentacie w ogóle słyszał), postaci powszechnie znanej we wszystkich kręgach towarzyskich europejskich salonów, człowieka legendy, Pana Podedwornego. Ach, zapomniałbym dodać, że im głębiej wwiercamy się w tę książkę, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, że to piękna blaga.
Bohaterem Rzeszotu jest Pan Podedworny - człowiek o niewiadomym imieniu, postać nadzwyczaj tajemnicza. Wiadomo natomiast, że pojawia się wszędzie tam, gdzie coś się dzieje i przebywa we wspaniałym towarzystwie. Wiek XIX rozpoczął się na dobre, a czytelnik niesiony gawędą narratora, wraz z Podedwornym wędruje od Londynu po Paryż, by pojawić się w Krakowie i finalnie w okolicy Gorlic, a zatem terenie galicyjskiego zagłębia skałolejowego, czyli roponośnego. Podróżując po Europie (trochę z przymusu, gdyż z terenów rozebranej Polski musiał uciekać z uwagi na działalność wywrotową), Podedworny pojawia się zawsze w najlepszym towarzystwie, wśród znajomych warto wymienić choćby Dickensa, Schuberta, Słowackiego, Towiańskiego czy Mickiewicza – od tego ostatniego otrzyma proroctwo, które będzie pielęgnował, oraz szpilkę, z którą rozstawać się nie będzie, gdyż owa szpileczka niejedne drzwi mu otworzy i da dostęp do znacznych kapitałów.
Znamy wiele postaci w literaturze, rzuconych w bezlitosne tryby wielkiej historii, lecz to Podedworny nie przypomina pokornych bohaterów poddających się zmianom w świecie, oj nie – on tych zmian chce być częścią i niejednokrotnie sprawcą. Im Podedworny staje się potężniejszy, tym większy ma wpływ na wydarzenia i ludzi wokół siebie. Wiele postaci na kartach Rzeszotu jest prawdziwych, lecz Sadulski niejednokrotnie zmienia bieg historii, biografie autentycznych bohaterów zjeżdżają ze znanych torów, a wszystko za sprawą naftowej gorączki, która pochłania wielkie tereny i sporo ludzkich istnień. Co zaskakujące, mimo ogromu informacji dotyczących XIX wieku i rozwoju przemysłu skałolejowego, powieść Sadulskiego nie pozwala czytelnikowi się znużyć. Wręcz przeciwnie, tempo jest na tyle szybkie, że można stracić dech.
Zarówno w notce wydawniczej, jak i pojawiających się recenzjach, można przeczytać, że Rzeszot stanowi XIX wiek w pigułce i trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Autor popisuje się swoją erudycją w sposób tak nienachalny, że złapałem się na tym, jak naturalnie przyjąłem dokładne odniesienia do osób, zdarzeń i zwyczajów europejskiego romantyzmu, bo nie odstawały sztucznie od opowiadanej historii – Rzeszot składa się cały z anegdot, ciekawostek i wplecionych w ciąg opowieści razem z wieloma fałszywkami, które wyglądają więcej niż prawdopodobnie. Sami musi dojść, które z wykopanych szybów są prawdziwe, a które zmyślone - wszystkie jednak wydają się bardzo roponośne literacko. Sadulski zabiera czytelnika nie tylko w podróż po wydarzeniach XIX wieku, ale także samą formą swojej książki oddaje charakter tego okresu, wykorzystując gatunki popularne w owym czasie. Rzeszot przechodzi z gawędy w powieść z dreszczykiem, by za chwilę przeistoczyć się w powieść epistolarną, a na chwilę także w jednoaktówkę, a także powieść społeczną z nutką sensacji – a wszystko oblane łotrzykowskim sosem i z wisienką pastiszu jako zwieńczeniem.
Podczas lektury Rzeszotu zdawało mi się, że Sadulski unika zbędności; nie znajdziemy w powieści miejsca na głębszy oddech, przeskakujemy z miejsca na miejsce, zdarzenie goni zdarzenie, a karuzela postaci kręci się dookoła czytelnika, przyprawiając o zawrót głowy. Pod tym względem Rzeszot zdaje się grą w kulturę epoki wielkich odkryć i rewolucji technologicznej, do której nie otrzymujemy zasad; musimy się sami połapać, o co w tym biega w trakcie trwania zabawy – no bo tak, sądzę, że lektura powieści Sadulskiego może być wspaniałą intelektualną zabawą, a bibliografia załączona na końcu niech stanowi zachętę, do sprawdzenia, w których momentach autor wodzi nas za nos.
Na koniec, jako kaliszanin z dziada pradziada, mam jedno pytanie do autora: Panie Sadulski, co panu ten biedny Asnyk uczynił, żeś go rzucił w tę dziką krainę naftowych szybów?
niehalo
Dziękuję
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam 120 książek w 2021 roku – 86/120; Mierzę dla siebie – 1,8 cm; 234 stron; Pod hasłem
Zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńFenomenalnie napisana książka! :)
Usuń