Złatko Enew
Requiem dla nikogo
Реквием за никого
Przeł. Hanna Karpińska
Książkowe Klimaty
ISBN 978-83-66505-25-4
Wydaje mi się, że rozpoczęcie dyskusji nad książką Złatka Enewa Requiem dla nikogo powinno poprzedzić pochylenie się nad znaczeniem jednego słowa, które zdaje mi się kluczem do odbioru powieści. Chodzi mianowicie o przemoc – z jednej strony narzucanie własnej woli siłą komuś słabszemu, ale z drugiej, gdy sięgniemy do dawniejszych definicji, bardzo wielka siła. Jedno z pierwszych marzeń dziecka - posiadać ogromną moc, tak jak dorośli, tak jak superbohaterowie; przecież siła gwarantuje sukces, silny nie musi się nikogo bać, nikt mu nie rozkazuje, robi, co chce. Jak łatwo można poddać się urokowi mocy, która jest uzależniająca niczym najsilniejszy narkotyk. Jak łatwo zapomnieć o prefiksie, który tę siłę zamienia w cierpienie innych, w gwałt, ból, niewolę, znęcanie się nad słabszymi.
W powieści Enewa cała rzeczywistość przesiąknięta jest przemocą - relacje rodzinne, służbowe czy ogólnoludzkie opierają się na przewadze i uległości, bardzo często ten, kto w jednej relacji odgrywa rolę ofiary, w drugiej przemienia się w oprawcę. Przemoc jest zaraźliwa, jej wirus trwa w każdym z nas w uśpieniu, by przebudzić się, gdy wyczuje obok słabszą istotę. Postaci pojawiające się na kartach Requiem dla nikogo nigdy nie mogą czuć się bezpieczne – w kolejce po mięso, na szkolnym balu, w sielskim krajobrazie, we własnym domu. W każdym miejscu muszą zachować czujność, by z pająka nie stać się muchą. Enew nie ucieka przed taką metaforyką, tym dobitniej pokazując, że moc i płynąca z niej władza przynależą do praw rządzących światem. Ludzie dokonują tylko przerażających wariacji na ich temat.
Jednym z ważniejszych wątków w książce jest wynarodowienie bułgarskich Turków, które nasiliło się w latach 80. ubiegłego wieku wskutek polityki reżimu komunistycznego. W Polsce to także temat niewygodny, ale na szczęście poruszany (choćby niedawno wydana powieść Roberta Nowakowskiego Ojczyzna jabłek); polonizacja Ukraińców, Niemców, Bojków czy Łemków za czasów PRL działała prężnie i stanowiła jeden z ważniejszych celów władzy na drodze ku jednolitemu społeczeństwu. Nie inaczej sprawa miała się w przypadku bułgaryzacji, warto jednak dodać, że społeczność tureckich Bułgarów wynosiła ponad milion ludzi, więc mniej więcej siódmą część wszystkich mieszkańców. W wyniku działań mających na celu wykorzenienie ludności tureckiej Bułgarię opuściło ponad trzysta tysięcy ludzi, reszta została przymuszona do zmiany nazwisk na słowiańskie, nierzadko przesiedlana na nowe i obce tereny.
W Requiem dla nikogo ci, którzy są odpowiedzialni za wykarczowanie ludzi z ich kultury, religii i historii, lubią powtarzać, jak ważne są korzenie człowieka (oczywiście, że o tym wiedzą). Lubią także mówić, że Bułgaria to “ziemia, słońce i winogrona”. Szkoda tylko, że nie ma w niej miejsca dla ludzi. Jeżeli dobrze rozumiem, Złatko Enew swoją powieścią, wydaną przed dziesięcioma laty, przywrócił temat bułgaryzacji, wyjął tego trupa z szafy i pokazał publicznie, lecz nie doczekał się w swoim kraju odzewu. Milczenie także może być przemocą, czego nam również coraz częściej zdarza się doświadczać.
Miało być o książce, a ja tak trochę naokoło. Requiem dla nikogo rozgrywa się w trzech dekadach, lecz wszystkie wątki biorą swój początek w Prespanie w latach 80. W mieście żyją obok siebie społeczności bułgarska, turecka i romska, których wzajemne relacje opierają się na niechęci, częściej pogardzie i nienawiści. Czytelnik ma szansę przyjrzeć się działaniu aparatu władzy (dziwnie podobnego do aparatu represji) wobec problemu tureckiego, ale także codzienności mieszkańców, którzy nie sprzeciwiają się brutalizacji życia, wręcz przeciwnie. Ludzie, którzy z opuszczonymi głowami przeżuwają swój strach i gniew starali się ten gniew wyzwolić, gdy nadarzy się okazja. Każdy nosi przy sobie ogromny bagaż traumatycznych doświadczeń, które ciągną bohaterów na dno, przyciągają kolejne zło jak magnes. Przemoc psychiczna, fizyczna i seksualna przeplatają się w powieści Enewa, a autor z biegiem akcji przesuwa wskazówkę potencjometru na coraz wyższe rejestry, aż czytelnik poczuje, że jego też boli, że już wystarczy. Enew szokuje, robi to jednak umiejętnie i świadomie - to nie zwykły tani chwyt, ale otwarcie oczu czytelnika, jedna z wielu lekcji empatii.
Próbuję zrozumieć świat, w którym Requiem dla nikogo przechodzi bez echa - powieść, będąca przestrogą i głosem pozszywanym ze strzępków nadziei zostaje skazana na ciszę. Nie chcę takiego świata, w którym przemoc stanowi stały składnik krajobrazu, dlatego trzeba mówić głośno o książce Enewa i jemu podobnych, by nie zniknęła w wielkim strumieniu głosów, byśmy nie zapomnieli o cierpieniu słabszych i potrafili się przeciwstawić przemocy. Na koniec, warto zwrócić uwagę na świetny przekład Hanny Karpińskiej, boleśnie plastyczny i żywy, a także na kapitalny projekt okładki Mimi Wasilewskiej – lepszej być nie mogło.
niehalo
Dziękuję
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam 120 książek w 2021 roku – 50/120; Mierzę dla siebie – 2,7 cm; 360 stron; Trójka e-pik – oswoić strach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz