czwartek, 20 maja 2021

Listowieść - Richard Powers

 

Richard Powers

Listowieść

The Overstory

Przeł. Michał Kłobukowski

Wydawnictwo WAB

ISBN 978-83- 280-7538-2

Podczas pandemii chyba duża część z nas doceniła nareszcie zieleń dookoła nas – lasy i parki przez jakiś czas stały się miejscami obleganymi, w których można głęboko odetchnąć. Mimo tego, że coraz chętniej na łonie natury spędzamy czas, uciekając od tak kochanych przez miejskich zarządców i architektów przestrzeni betonowych placów i ciągnących się po horyzont parkingów, to szacunek do zieleni nadal jest czymś, co wymaga nauczenia się. Drzewa, krzewy i wszelka zieloność dookoła prawdopodobnie będą już niebawem stanowiły jedyny ratunek jako oazy na asfaltowych pustyniach. W dobrym momencie pojawia się gigantyczna powieść Richarda Powersa Listowieść, w której to drzewa stają się niemym bohaterem zbiorowym, odgrywając niebagatelną rolę.



Powers stworzył dzieło, które ma bardzo klasyczną strukturę, lecz wielowątkowość, czy też wielotematyczność Listowieści sprawia, że książka rozgałęzia się w tylu kierunkach, że trudno ją objąć. Pierwsza część powieści to przedstawienie bohaterów i historii ich rodzin, przez co wędrujemy po osi czasu, sięgając wydarzeniami połowy XIX wieku. W sumie nie jest to do końca prawda, ponieważ skupiam się z przyzwyczajenia na ludziach, a oni często schodzą na drugi plan, oddając pierwszeństwo drzewom, które otulają każdą z postaci, nawet gdy ta jest tego nieświadoma. Drzewa wpływają swoją statyczną siłą i wielowiekową mądrością na wydarzenia, mimo że przecież tylko rosną, jak zawsze. Słynny na całą okolicę kasztan, potężne buki, wyniosła morwa czy bardziej egzotyczne gatunki przypominają bóstwa, bo w pewnym sensie właśnie nimi są. Czytelnik, zapuszczając w opowieści korzenie, sięga do początków istnienia.



Historie bohaterów ludzkich splotą się w późniejszych częściach, które Powers pielęgnuje jak drzewo wyrastające z książki. Choć mają tak różne doświadczenia, spotkają się w obozie ekologicznych aktywistów walczących o prawa drzew, które dla człowieka często stanowią źródło zysku lub przeszkodę do usunięcia - pod tym względem Listowieść występuje przeciw myśli kapitalistycznej, bo dla jego bohaterów kapitał jest jeden, drzewa. Choć klasycznie napisana, zdaje się w swoisty sposób wywrotowa, bo w centrum nie zostaje postawiony człowiek, ba, nawet nie szeroko pojęta fauna, a właśnie rośliny. Kiedy narrator zaczyna skupiać się na opisach drzew, lasów, ekosystemów, zwraca uwagę na relacje pomiędzy elementami świata przyrody, czytelnik może zanurzyć się w przepełnionym wrażliwością i ciekawostkami wywodzie, który fascynuje. W mojej ocenie Powers w tej powieści gorzej radzi sobie z ludźmi, czasami brakuje im głębi, zdają się prości w swoich działaniach. Nawet najbarwniejsze postaci – a tych naprawdę nie brakuje - wydają się bez koloru, a ich życia i historie są zwyczajnie miałkie i nieważne w porównaniu z leśnym eposem.



Trudno znaleźć dla powieści Powersa półkę, na której znalazłyby się podobne utwory. Oczywiście, znajdziemy pozycje, które pochylają się nad problemem ekologii, dobra roślin i środowiska, lecz ze świecą szukać tych, w których to nie ludzie grają pierwsze skrzypce, a tak właśnie jest w przypadku Listowieści. Powieść wpada często w mocno dydaktyczne rejestry, może zbyt wyraźnie, choć słusznie, wskazując na niektóre problemy i zjawiska, co odbiera jej trochę uroku. Nie ukrywam, że książkę czytało mi się długo i nie tylko ze względu na jej rozmiar (grubość solidnego pnia), lecz z powodu powolności narracji, przypominającej miejscami tempo rośnięcia zielonych bohaterów. Nie odbierzcie tego źle, była to odprężająca i otulająca lektura, która przyniosła mi wiele przyjemności, poszerzając mój świat w wielu kierunkach. Dodatkowo ujęła mnie wrażliwość autora w traktowaniu natury. Listowieść stanowi dzieło niezwykłe i nie dziwi przyznana Powersowi Nagroda Pulitzera, lecz do wybitności sporo jej brakuje. Niemniej mamy do czynienia z książką ważną, w której autor zaryzykował i przesunął akcent z człowieka na roślinę. Efekt możecie ocenić sami i wierzcie, że nie będzie to czas stracony.

Słowa uznania należą się przekładowi Michała Kłobukowskiemu, który zieleni się w opisach nie tylko lasów. Wspaniała okładka projektu Aleksandry Nałęcz-Jaweckiej jest pełna życia i hipnotyzuje od pierwszej chwili.


niehalo

Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

Przeczytam 120 książek w 2021 roku – 58/120; Mierzę dla siebie – 4,7 cm; 624 stron; Wielkobukowe bingo – amerykańska powieść

2 komentarze:

  1. Książka rozgałęzia się tak jak jej bohaterowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę tak, chociaż oni przypominają częściej nasiona, z których dopiero coś więcej wyrośnie.

      Usuń