poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Nocny prom do Tangeru - Kevin Barry


Kevin Barry
Nocny prom do Tangeru
Night Boat to Tangier
Przeł. Łukasz Buchalski
Wydawnictwo Pauza
ISBN 978-83-955508-4-3


Wydawnictwo Pauza serwuje swoim czytelnikom książki autorek i autorów, którzy w polskim obiegu się nie pojawiali, z małymi wyjątkami. Dzięki temu czytelnicy otrzymują teksty, po których nie wiedzą, czego się spodziewać. W tej chwili linia wydawnictwa wydaje się coraz wyraźniej zarysowana, mamy do czynienia z dobrze przełożoną prozą z silnym akcentem na portrety wewnętrzne postaci. Nie inaczej jest w przypadku powieści irlandzkiego pisarza, Kevina Barry’ego, mającego już wyrobioną markę w Wielkiej Brytanii, lecz do tego roku w Polsce nieznanego. Nocny prom do Tangeru zabiera nas do portu w Algeciras, skąd kursują statki do Maroka.

Październikowa noc w porcie należy do spokojniejszych, nie ma dużego ruchu, a na ławce przy okienku informacyjnym siedzi dwóch mężczyzn po pięćdziesiątce; po ich ciałach i umysłach przetoczył się niejeden huragan. Jeden z nich to Maurice Hearne, który poszukuje swojej córki Dilly, od trzech lat żyjącej między południową Hiszpanią a Marokiem. Obok Maurice’a siedzi Charles Redmond, wieloletni przyjaciel tego pierwszego. Obaj mają za sobą wspólne interesy – z tych mniej niż bardziej legalnych, problemy z kobietami, ale przede wszystkim łączą ich te same nieszczęścia, ten sam ból istnienia, doprowadzający ich do szaleństwa.

Pod tym względem Nocny prom do Tangeru wyrasta na powieść o przyjaźni, która jest w stanie przetrwać najgorsze kryzysy i wybaczyć nawet niewybaczalne, a także o miłości, toksycznej i prowadzącej do szaleństwa, ale też trzymającej przy życiu, gdy wszystko inne dookoła się wali. Dzień spędzony w porcie w nadziei na znalezienie córki Maurice’a staje się pretekstem do rozrachunku z przeszłością bohaterów. Poznajemy ich opowieść, poszatkowaną na drobne kawałki, z których możemy spróbować skleić pełny obraz. Barry nie ułatwia czytelnikowi tego zadania, jego fabuła jest przerywana i pełna luk, podobnie zresztą jak narracja powieści. Dopiero w dalszej części książki do historii poharatanych przez życie mężczyzn dołączają elementy pochodzące od samej poszukiwanej, które uzupełniają opowieść. Lektura przypomina zbieranie do kupy poplątanych wspomnień, niewyraźnych z powodu mgły opływającej przeszłość. I tak, jak w przypadku opisu minionych zdarzeń z życia postaci ta technika narracyjna wydaje się przekonywająca, to ich obecność w niespokojnym zazwyczaj porcie w Algeciras przez tę formę zdaje się niejako zakwestionowana.



Choć zadbano, by czytelnik znał dokładnie czas i miejsce akcji, 23 października 2018 roku, to można odnieść wrażenie, że sami bohaterowie znajdują się w swoistym bezczasie i poza przestrzenią. Moss i Charlie są jak aktorzy odgrywający ciągle od nowa to samo przedstawienie, zaczepiając ludzi, którzy przekraczają granicę ich sceny i prowadząc udawane dialogi; postaci stoją na krawędzi między szaleństwem a... no właśnie, czym? Czy szaleństwo w tym przypadku ma pełnić funkcję otchłani, morskiego odmętu Cieśniny Gibraltarskiej (z tyłu głowy przypominają o sobie Cieśniny Wojciecha Nowickiego)? Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że bohaterowie Nocnego promu... są jak tytułowe postaci z filmu Toma Stopparda Rosenkrantz i Guildenstern nie żyją, gdzie protagoniści krążą bez celu po ekranie, myląc własne nazwiska i szukając sensu w opowieści, której stali się częścią. U Barry’ego Moss i Charlie także zdają się wklejeni w przestrzeń portu, nie wiadomo skąd przybyli i dokąd się udadzą - znane są nam tylko ich wcześniejsze przystanki: Cork, Berehaven, Malaga. Nie przypominają już ludzi, tylko zjawy, cienie osób, którymi byli; ich działania stanowią tylko parodię samych siebie sprzed lat.

W swej powieści Barry opowiada o losach ludzi, którym nie zostało już nic innego oprócz nich samych; żyją oni w czasowym chaosie, przeskakując między wydarzeniami z przeszłości, a na teraźniejszość pozostaje już niewiele miejsca. Tytułowy nocny prom daje nadzieję na happy end, uzyskanie przebaczenia i odkupienie win; dopóki nie przypłynie, pozostaje szansa, że uda się znaleźć Dilly Hearne i odzyskać chociaż jeden kawałek z tego, co przeminęło. Książka Barry’ego jest niepokojąco głęboko smutna, a budowane powoli napięcie nie znajduje ujścia, pozostawiając bohaterów, jak i czytelników, w stanie nerwowego oczekiwania.

niehalo

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2020 roku – 85/120; Mierzę dla siebie – 1,9 cm; Olimpiada czytelnicza – 226 stron

4 komentarze:

  1. Mam w planach ten tytuł, bo wydawnictwo Pauza już mnie w sobie rozkochało! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pauza faktycznie rozpieszcza swoich czytelników :)

      Usuń