Paweł
Sołtys
Nieradość
Wydawnictwo
Czarne
ISBN
978-83-8049-919-5
Mawia
się, że opowiadanie jest wśród form prozatorskich tą
mistrzowską, że dobre opowiadanie napisać to wielka sztuka i mało
komu się ona udaje. Pisarze decydują się częściej na pisanie
powieści, bo ponoć takie są wymogi rynku. Pozostają jednak ci,
którzy starają się robić temu na przekór; jeśli akurat jednym z
nich jest Paweł Sołtys to ze statystycznego punktu widzenia
będziemy mieli do czynienia ze wspaniałym zbiorem – do tej pory
wydane dwie książki będące zbiorami opowiadań, obie bardzo
dobre. Wydane w 2017 Mikrotyki
były
nominowane do wszystkich najważniejszych nagród literackich (część
z nich zgarnęły) i pokazały, że zapotrzebowanie na short
stories
na rodzimym rynku istnieje, pod warunkiem, że ich jakość jest
najwyższej próby. W ubiegłym roku ukazał się kolejny zbiór
Sołtysa, czyli Nieradość
i
chyba należy stwierdzić, że autor nie jest tylko „grajkiem,
który napisał książkę”, jak sam stwierdził w jednym z
wywiadów, ale pisarzem z uważnym okiem, wrażliwym uchem i czułym
piórem.
W
Nieradości,
podobnie jak w przypadku Mikrotyków,
czytelnik napotka historie przepełnione empatią i nostalgią za
przeszłością, tą bliższą i dalszą. Zdania zachowały tę samą
wspaniałą poczciwość, której ze świecą już dzisiaj szukać, a
która w przypadku Pablopavo, pardon, Sołtysa nie brzmi sztucznie,
ale przychodzi mu zupełnie naturalnie. Nie powinno to dziwić, skoro
wśród mistrzów ma Marka Nowakowskiego, Izaaka Babla czy Bohumila
Hrabala.
Piękna, klasyczna fraza prowadzi czytelnika po ścieżkach historii
ludzi zapomnianych i samotnych. Autor
w wywiadach zwracał uwagę, że inspiracją dla wielu opowiadań z
tego tomu były jego rozmowy z ojcem i dziadkami, dlatego też
bohaterami utworów są często ci, którzy zbliżają się do
jesieni swego życia, jak pani Halszka, dziadek Rysio lub pan Gerber.
Sołtys oddaje głos tym, których zazwyczaj słuchamy tylko jednym
uchem, często niechętnie - podobnie konstatuje narrator z
opowiadania Dwa.
Starsi – niekoniecznie starzy - noszą w sobie mądrość, która
nam będzie dostępna dopiero w dalekiej przyszłości, ale nie
chcemy słuchać o tym, co nas czeka, lecz o wspomnieniach, dawnych
historiach, które są po części i naszymi opowieściami, więc
nadstawiamy ucha.
Tym
razem Sołtys zabiera nas poza Warszawę - jedziemy przez Jarocin,
Brno i galicyjskie miasteczko, które zdaje się zatrzymane w jakimś
dziwnym bezczasie, bo czas w tych opowiadaniach jakiś taki, jak
pisze autor, sfilcowany. I ta przestrzeń podobnie jest wytarta,
trochę powgniatana przez luki w pamięci wypełnione nieprzejrzystą
mgłą.
Niektóre z historii wydają się żywcem wyrwane z najlepszych
tekstów Hłaski, jak ta o braciach Krzemykach, którzy stali tak,
jak wielkie gwiazdy kina tylko próbowały odgrywając chojraków i
wykolejeńców. Inne przepełnione są wrażliwością, jak choćby
opowiadanie Z
góry,
w którym poznajemy samotnego pana Gerbera, historyka i
artystę-fotografa. Każda opowieść jednak niesie spory ładunek
zrozumienia; chodzi jedynie o sam akt przekazania dalej historii,
uratowanie jej od zapomnienia.
Teksty
zebrane w Nieradości,
tak jak i te z Mikrotyków,
zostają z czytelnikiem jeszcze na długo po lekturze i przypominają
o sobie w nieoczekiwanych momentach,
wchodząc w skład naszych wspomnień, dzięki czemu historie ze
zbioru stają się w jakimś stopniu naszymi. Prozę
Sołtysa warto smakować powoli, żeby zauważyć jej złożoność i
docenić w pełni kunszt pisarski grajka z warszawskiego Grochowa.
niehalo
Książka
bierze udział w wyzwaniach:
Akcja
100 książek w 2020 roku – 82/120; Czytam, bo polskie; Mierzę dla
siebie – 1,7 cm; Olimpiada czytelnicza – 180 stron
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz