poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Zimowe Panny - Cristina Sánchez-Andrade

Autor – Cristina Sánchez-Andrade
Tytuł – Zimowe Panny
Tytuł oryginału – Las Inviernas
Przekład – Katarzyna Okrasko
ISBN 978-83-287-0110-6

Zimowe Panny
Któregoś ranka przemknęły jak szept szerszenia, szybsze niż mgnienie oka. 
One. 
Zimowe Panny. 
Mężczyźni pochyleni nad ziemią wyprostowali się, by popatrzeć. Miotły kobiet zastygły w miejscu. Dzieci przerwały zabawę – dwie kobiety, wysokie i szczupłe, trochę przygarbione jakby zmęczone życiem, przechodziły przez rynek.

Tak zaczyna się powieść Zimowe Panny hiszpańskiej pisarki, okrzykniętej jednym z najwspanialszych głosów kobiecych głosów we współczesnej literaturze hiszpańskiej. I przychylam się do tego stwierdzenia. Nie znałam wcześniej dokonań Cristiny Sánchez-Andrade, nawet nie wiedziałam, że gdzieś w Hiszpanii jest pisarka, która tak potrafi czarować słowem. Tak, czarować, bo ja po przeczytaniu tej książki czuję się zaczarowana i zastanawiam się, co się stało, że nic o niej nie wiedziałam. Teraz mam ogromną ochotę na kolejne powieści, mając nadzieję, że będą lepsze a przynajmniej tak samo dobre.

Bo powieść Zimowe Panny jest jak powiew wiatru w upalny dzień lub lekki deszczyk, gdy ziemia łaknie wody. Czytałam jak jedną z najpiękniejszych baśni, których do tej pory nie znałam. Język, jakim posługuje się autorka, nie jest skomplikowany, raczej powiedziałabym, bardzo przystępny, jednak książka przedstawia się jak poetycka opowieść, przepiękna, głęboka i bardzo interesująca. A wszystko toczy się w malutkiej mieścinie, żeby nie powiedzieć wiosce, Tierra de Chá.
Tierra de  Chá była zapadłą dziurą, a jej mieszkańcy byli biedni jak myszy kościelne, i w dodatku skretyniali, jak twierdzili sąsiedzi z okolicznych wiosek (…) W wiosce nie zmieniło się nic, jej mieszkańcy nadal wierzą, że świat kończy się za zakrętem drogi, długiej jak rybia ość, zza którego nie widać już budynków Tierra de Chá.

Zimowe Panny, tak nazywają je mieszkańcy tej zapomnianej przez Boga i ludzi wiosce. Faktycznie nazywają się Saladina i Dolores. Właśnie wróciły po wielu latach nieobecności i zamieszkały w domu swojego, nieżyjącego już, dziadka Reinalda. Od początku onieśmielają i  budzą pewną nieufność. A może i strach… Skąd ta nieufność, tego niestety zdradzić nie mogę, bo zepsułabym ucztę potencjalnym czytelnikom. A tymczasem tytułowe Panny żyją w zgodzie, zajmując się własnym gospodarstwem, krawiectwem, marzeniami i tajemnicami.
Wszystko zaczęło się wraz ze śmiercią Ramona w oborze Zimowych Panien. Nikt wówczas nie pomyślał, że to dopiero początek całej niezwykłej serii zdarzeń, bowiem rzeczy, podobnie jak ludzie i zwierzęta, potrzebują wiecznego odpoczynku i lepiej byłoby nie zanurzać się w mętnej wodzie przeszłości.

Bardzo mocną stroną powieści są postaci wykreowane na potrzeby tej historii. Aż wierzyć się nie chce, aby faktycznie znalazła się gdziekolwiek mała wioska z tyloma ciekawymi osobami. Same siostry są oryginalne i bardzo tajemnicze. Jest ksiądz, który zostaje przedstawiony jako nieokiełznany żarłok; nauczyciel, który uczy bez prawa wykonywania zawodu; technik dentystyczny, który wstawia zęby wyrwane uprzednio zmarłym. Rozbawiła mnie pewna starucha, wzywająca codziennie księdza na ostatnią posługę. Każdy bohater, nawet całkiem niewiele znaczący, jest bardzo ciekawą indywidualnością.

Zimowe Panny czyta się po prostu wyśmienicie. Zapomniałam o całym świecie i nawet nie docierały do mnie zwykłe odgłosy domu. Tak jak napisałam wcześniej, zostałam zaczarowana prozą Cristiny Sánchez-Andrade. Porwała mnie ta niecodzienna historia. Zachwycił mnie stworzony przez autorkę zadziwiający świat. Zafascynowali bohaterowie książki. Jeżeli chcecie przeżyć coś naprawdę wyjątkowego, coś, co zapamiętacie na długo, sięgnijcie po Zimowe Panny. Gorąco polecam.
Wielu rzeczy na tym świecie nie da się opisać. Najniezwyklejszą cechą ludzkiego umysłu jest to, że potrafi się przystosować nawet do najgorszego. Kiedy wydarzy się najgorsze, umysł uznaje, że już nie ma się czego obawiać. To, co niewyobrażalne już się stało, dalej jest tylko śmierć, chaos, koniec. Ale to, co najgorsze, jednak się wydarzyło, więc umysł znajduje wyjście z pułapki milczenia. Potrafi je znaleźć. Szuka na oślep, ale ostatecznie wynurza się na powierzchnię. W stronę odgłosów życia. Wstaje i stawia czoło. Przyzwyczaja się.

Zaryzykujecie podróż do Tierra de Chá… ja zaryzykowałam…

Dziękuję

 


Książka bierze udział w wyzwaniach:

6 komentarzy:

  1. Specyficzna książka. Ma swój niepowtarzalny urok. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O czytałaś? Mnie zaczarowała Cristina tą opowieścią :)

      Usuń
  2. Przekonałaś mnie do tej książki, czuję że mi się spodoba, koniecznie muszę się z nią zapoznać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A później podziel się ze mną swoimi wrażeniami :)

      Usuń
  3. Ty z kolei każdym swoim kolejnym słowem zachęcasz jeszcze bardziej do lektury :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo po prostu taka jest ta książka według mnie. Wiem, że nie każdemu się spodoba. Ja jestem zauroczona tą historią :)

      Usuń