Autor – Lauren Groff
Tytuł – Fatum i furia
Tytuł oryginału – Fates and
Furies
Przekład
– Mateusz Borowski
ISBN
978-83-240-4103-9
Plażą szły dwie osoby. Ona, jasnowłosa o wyrazistej urodzie, w zielonym bikini, choć w Main w maju było jeszcze zimno. On, wysoki i energiczny, tak promienny, że nie sposób było oderwać od niego wzroku. Mieli na imię Mathilde i Lotto. (…) On objął jej twarz dłońmi i pocałował jej blade usta. Teraz mógłby umrzeć ze szczęścia. (…) Cóż, był młody, miał dwadzieścia dwa lata i tego ranka w sekrecie wziął z nią ślub.
Nie sądzicie, że brzmi dość banalnie?
Nie należy jednak oceniać pochopnie i właśnie powieść Lauren Groff jest
najlepszym tego przykładem. Wcześniej nie zdarzyło mi się spotkać z prozą tej
autorki, ale słyszałam wiele dobrego o Fatum
i furii, więc postanowiłam nie zrażać się na początku. Muszę przyznać,
dobrze się stało, że nie odłożyłam książki , która na pierwszy rzut oka
wydawała mi się raczej przeciętna. Każdy kolejny rozdział okazywał się coraz
lepszy, a rozwój akcji wciągał.
Fatum
i furia opowiada o
losach Mathilde i Lotta, małżeństwa (prawie) idealnego, pokazując ich wzloty i
upadki, wspieranie się w trudnych chwilach. On jest nieprzesadnie przystojny,
niewiarygodnie wysoki i utalentowany; Lotto roztacza wokół siebie aurę, która
zjednuje serca wszystkich ludzi stykających się z nim. Mathilde nie jest tak
towarzyska jak jej mąż, lecz także ma sporo uroku i potrafi być naprawdę
cudowna. Razem stanowią parę jak z obrazka. Ale czy na pewno?
Patrzył, jak Lotto, którym – jak mu się wydawało – kiedyś był, wstaje ucharakteryzowany, w serdaku, w przepoconym kaftanie, dysząc i rycząc, a publiczność wybucha owacją. Jak duch opuszcza ciało, które kłania się teatralnie i wychodzi na zawsze przez zamknięte drzwi z mieszkania.
Lauren Groff stworzyła historię związku
w dwóch częściach. Pierwsza, Fatum, opowiedziana
jest głównie z punktu widzenia Lotta. Poznajemy jego dzieciństwo, wszelkie
szaleństwa i błędy młodości; towarzyszymy bohaterowi w każdej ważnej chwili,
będąc świadkami rozwijającego się geniuszu Lotta, wziętego dramatopisarza. Możemy jednak odnieść wrażenie, że mimo kłód rzucanych
pod nogi przez los (patrz: fatum), wszystko układa się naprawdę nieźle.
Historia Mathilde i Lotta jest chyba trochę zbyt wspaniała; ich miłość do
siebie pomaga przezwyciężać przeciwności, oboje stanowią dla siebie oparcie,
światło życia etc. Czy aby nie jest za pięknie?
Gdy zaczynamy czytać część drugą, Furię, zaczynamy rozumieć, że Fatum stanowiło ledwie preludium,
wprowadzenie do właściwej części powieści. Teraz to Mathilde przedstawia swoją
wersję historii, a czytelnik może już tylko wątpić w to, czego dowiedział się
wcześniej. Tu muszę się zatrzymać, bo zdradzenie choćby jeszcze jednego
szczegółu książki może zepsuć całą przyjemność czytania. Mogę tylko
przypomnieć, że furie w mitologii rzymskiej były utożsamiane z greckimi
eryniami, boginiami zemsty.
Życie, które w dzieciństwie jawiło się przerażająco wielkim obszarem, w średnim wieku skurczyło się do rozmiaru pojedynczego rozpalonego do czerwoności punktu. A z tego miejsca znowu wybuchło na wszystkie strony.
Fatum
i furia to książka
bardzo dobra, choć to ocena ogólna, bo Groff krąży między wybitnością a
przeciętnością. Autorka stworzyła bardzo dokładny portret psychologiczny dwojga
ludzi, w którym wartości sprzeczne nie muszą się wykluczać, a zabieg ten
świadczy o rewelacyjnym przygotowaniu
Groff. Z drugiej strony dość często zdarzają się momenty wyraźnie
słabsze, gdzie wynik obserwacji wydaje się co prawda trafny, ale ociera się o banał,
co bywa denerwujące w tak dobrej książce. Powieść jest wciągająca, a jej druga
część trzyma w napięciu niczym najlepsze thrillery, zresztą powoduje czasem
podobny dreszcz. Muszę jeszcze wspomnieć o bardzo ciekawym środku, jakiego
użyła Groff. Narrator czasami wychodzi z cienia rzucając swoje uwagi
bezpośrednio do bohaterów i sytuacji [To prawda, ten zabieg stanowi o
oryginalności Fatum i furii].
Podsumowując, Fatum i furia Lauren Groff powinno się przeczytać, i to nie
dlatego, że Barack Obama uznał ją za najlepszą powieść 2015, a z powodu tego,
że jest to po prostu dobra literatura.
[Poważnie, przeczytajcie, nie będziecie żałować.]
Zresztą ten rozdział się już skończył. Szkoda. ogrzewała dłonie o filiżankę herbaty. Wyglądały tak, jakby zrobiono je z wełny na drutach, a potem jakieś dziecko zmięło je brudnymi rączkami. Po kilkudziesięciu latach ciało paraliżuje jeden wielki skurcz. Kiedyś była seksowna, a nawet jeśli nie wszyscy tak uważali, to na pewno jej oryginalna uroda przyciągała wzrok. Przez okno widziała, że jej życie było dobre. Niczego nie żałowała.
[To nieprawda, Mathilde; a ten głos w uchu?]
Dziękuję
Książka bierze udział w wyzwaniach:
52/2016 – 62/52, ABC czytania - wariant 1, Celuj w zdanie, Czytam opasłe tomiska – 430 = 912 stron, Grunt to okładka, Historia z trupem, Kiedyś przeczytam 2016, Motyw zdrady w literaturze, Przeczytam 100 książek w 2016 roku– 62/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,2 = 17,6 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata – Stany Zjednoczone
Czekam na tę książkę, a Twoja opinia tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto!
OdpowiedzUsuńWarto, zdecydowanie warto :)
UsuńO kurczę, zapisuję na listę :)
OdpowiedzUsuńI chyba się nie zawiedziesz :)
UsuńMuszę koniecznie zapisać na swoją listę ;)
OdpowiedzUsuńJuż życzę Ci udanej lektury :)
UsuńCóż, chyba zostałam przekonana. ;) Rozejrzę się za nią kiedyś w bibliotece ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;]
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Książka wydaje się intrygująca, więc na pewno dam jej szansę. :)
OdpowiedzUsuń