niedziela, 27 lutego 2022

Zapiski z nocnych dyżurów - Jacek Baczak

 

Jacek Baczak

Zapiski z nocnych dyżurów

Wydawnictwo Wolno

ISBN 978-83-959390-1-3

W ostatnich dniach coraz częściej i coraz bardziej nerwowo sprawdzam wiadomości z frontu i chyba pierwszy raz jestem naprawdę wdzięczny za bezpieczeństwo, którym możemy się cieszyć. Trudno mi myśleć o literaturze, o pisaniu, o czymkolwiek poza tym, co dzieje się w Ukrainie. A jednak to książki pozwalają znaleźć spokój w tej sytuacji, oddalić mózg od czarnych myśli. Wróciłem do Zapisków z nocnych dyżurów Jacka Baczaka, które zacząłem czytać na początku roku. Dla mnie był to powrót do Baczaka po ładnych kilku latach, kiedy zetknąłem się z jego prozą jeszcze na studiach. Wtedy w natłoku innych lektur tylko przez niego przemknąłem, teraz poświęciłem mu więcej uwagi. Prawdopodobnie, gdyby nie wznowienie Zapisków... przez wydawnictwo Wolno, ponownego spotkania z tym tekstem by nie było, z olbrzymią szkodą dla mnie.



Historia tej książki już zachęca do czytania. W połowie lat 90. Baczak, pracownik socjalny, debiutuje mikroprozami będącymi zapisem jego pracy w Domu Pomocy Społecznej w Komorowicach. Zapiski... zostają świetnie przyjęte przez krytykę i środowisko literackie. W posłowiu do nowego wydania Dariusz Czaja zwraca uwagę na to, że debiut Baczaka wpisywał się w ówczesny nurt związany z cielesnością. Książka przynosi autorowi bardzo wtedy prestiżową Nagrodę Fundacji im. Kościelskich, ale pisarz nie kontynuuje kariery, twórczo zamilka – Zapiski... do dzisiaj pozostają jedyną pozycją w twórczości Baczaka. Książka jedyna, jak w słynnej serii wydawnictwa Adelphi.



Choć lektura tej prozy bardzo mocno oddziałuje na czytelnika, na nasze emocje i postrzeganie starości, samotności i śmierci, to trudno mi o niej mówić. Doświadczenie Zapisków z nocnych dyżurów wydaje się zbyt intymne, zbyt osobiste, by otwarcie się nim dzielić. Prawie każdy kolejny wpis z nocy przynosi opis przechodzenia na drugą stronę; czujemy, jakbyśmy byli świadkami odchodzenia kolejnych ludzi. Ludzi absolutnie świadomych nadchodzącego końca, bez względu na stan, w którym się znajdowali w chwili przyjęcia na oddział - a przecież część z nich prawie nic nie pamiętała lub nie zdawała sobie sprawy z własnego położenia. Świadomość przejścia była widoczna w każdej z tych osób.



Łatwo byłoby potraktować ludzi pojawiających się i odchodzących co chwila w książce Baczaka, gdyby nie to, że każdy z nich ma imię, każdy zostawia swój ślad życia w zapiskach. Czasami to fragment historii, innym razem jakaś oddziałowa anegdota; zawsze dostajemy coś, co ożywia bohaterów w tekście - a pojawiają się przecież tylko na chwilę. Pozostają po nich dwa portrety – ten w słowach, pokazujący ich za życia, a także szkic twarzy wykonany już po śmierci przez narratora. Przy pierwszej lekturze sądziłem, że to zobojętnienie pozwala na taki opis ciała i śmierci, że nic to już nie znaczy, jest automatyczne. Teraz myślę, że w działaniu, myśleniu narratora widać olbrzymią wrażliwość i dobro, a to co brałem za obojętność, jest tak naprawdę głębokim spokojem, tak potrzebnym w spotkaniu ze śmiercią.



Zapiski z nocnych dyżurów stanowią wyzwanie emocjonalne dla czytelnika, ich lektura bowiem wiąże się z przekraczaniem granicy, pozwala jednak znaleźć więcej zrozumienia, empatii dla człowieka. Pod tym względem powrót do wrażliwej prozy Baczaka przyniósł mi trochę spokoju, którego mamy teraz deficyt. Jeśli literatura może nam coś dać, to niech to będzie właśnie spokój.


niehalo



Książka bierze udział w wyzwaniach:

Przeczytam 120 książek w 2022 roku – 21/120; Mierze dla siebie – 1,2 cm; 108 stron; Wielkobukowe bingo – książka polskiego autora; Wielkobukowe minibingo – książka poniżej 300 stron; Wielkobukowe okładkowe bingo – książka z jasną okładką, książka z minimalistyczną okładką; Wielkobukowe alfabetyczne bingo - Z

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz