Georgi Gospodinow
Schron przeciwczasowy
Wremeubeżiszte
Przeł. Magdalena Pytlak
Wydawnictwo Literackie
ISBN 978-83-08-07490-9
Gdybyście mogli wybrać, to w których latach chcielibyście żyć? W szaleństwie lat 60., pełnych olbrzymich zmian społecznych w Europie? A może w latach 20. lub 30., które brzmią piosenkami, pachną wolą życia, bo już po wielkiej wojnie, zarazie i chyba nawet kryzys da się jakoś przetrwać? Albo w 90., pojawiających się w estetyce nostalgia core, przez co w pewnym stopniu oswoiły je sobie młodzi, którzy nawet ich nie doświadczyli. To pytanie nieprzypadkowe i zasadne, gdy spojrzymy do najnowszej powieści Georgiego Gospodinowa Schron przeciwczasowy. O tym, że Bułgar jest jednym z najciekawszych współczesnych twórców, wiedziałem już po przeczytaniu Fizyki smutku, w której autor powracał do mitu o labiryncie i minotaurze, a przecież, zdaje mi się teraz, była to powieść w dużej mierze o pamięci i wracaniu do przeszłości. W nowej książce Gospodinow poświęca się tej tematyce bez reszty i znalazłem tu wszystko, co lubię w literaturze: tęsknota za tym, co utracone, zmierzenie się z historią, zapasy z pamięcią i wątpliwa kondycja twórcy.
Zaczyna się od frapującego konceptu kliniki przeszłości dla ludzi chorujących na Alzheimera - powrót do przestrzeni przypominających ich lata młodości ma pobudzać pamięć i powodować przerwanie otępienia. Za stworzenie tego schronu przeciwczasowego odpowiada tajemnicza postać, Gaustyn; człowiek ten wydaje się istnieć jakby poza czasem, jakby niektóre prawa go nie obowiązywały. Narrator tej opowieści poznał Gaustyna w przeszłości, łączy ich rodzaj specyficznej relacji, więzi nadzwyczajnej i niezwykłej. Kliniki przeszłości zyskują na popularności, powstają kolonie w całej Europie i powrót do przeszłości, do innych czasów zaczyna objawiać się jako zbiorowa melancholia. Zbliża się referendum, w którym kraje zdecydują, w jakich latach będą chcieli żyć.
Powieść Gospodinowa podszyta jest w całości wielką literaturą i historią - to one są silnymi nićmi, którymi pisarz pozszywał kawałki tej prozy. Zrobił to zresztą na tyle umiejętnie, że materiał w żadnym miejscu się nie rozłazi. Jeden z moich wykładowców na studiach mówił, że doświadcza świetnej literatury, jeśli podczas pierwszego czytania nie zauważa środków wyrazu budujących jakość literacką tekstu, bo wrażenie czytelnicze jest zbyt mocne, by na to zwracać uwagę. Czuję, że właśnie mam tak ze Schronem przeciwczasowym. Umknęła mi pewnie połowa tego, co powinienem zauważyć, bo to co jest napisane przesłoniło mi jak.
Schron przeciwczasowy pobrzmiewa głosami Sebalda, Benjamina, Prousta czy Judta, a także tych wielu innych, którzy zanurzali się w odmętach pamięci, by lepiej ją zrozumieć - jak działa, czemu nie daje nam spokoju i dlaczego my ciągle żyjemy przeszłością. Gospodinow robi czytelnikowi niemal telegraficzny skrót z europejskiego XX wieku, wychwytując to, co najistotniejsze, trafiając w sedno. W powieści autor buduje kolejną utopię, która naprawdę mogłaby się wydawać choć przez chwilę możliwą i idealną, lecz przecież nie ma i nie może być takiego miejsca. W tym przypadku nie ma czasu, zatem może powinniśmy mówić o utempii – czasie niemożliwym czy też nie-czasie. Tak samo, jak nie jesteśmy w stanie zbudować idealnego państwa na fundamencie jakiegoś miejsca, tak i nierealne staje się użycia jako podstawy czasu, który przecież mocniej oddziałuje na ludzi, odsyłając do wspomnień i budując poczucie wspólnoty.
Pięknymi frazami operuje Gospodinow - są mocne i trafne. Pomimo tego, że książka jest nimi usiana, to nie tracą one nic ze swej siły. Duża w tym zasługa wspaniałego przekładu Magdaleny Pytlak, która oddała grozę, absurd i melancholię w języku, dzięki czemu lektura Schronu przeciwczasowego zmienia się w prawdziwą ucztę czytelniczą. Krótka opinia to zdecydowanie za mało na tę książkę, jestem w stanie dotknąć jedynie powierzchni, zostawić kilka znaczników interpretacyjnych, a chciałoby się wejść głębiej, podyskutować o prozie Gospodinowa. A choć sam się zachwycam, to zdaję sobie sprawę, że Schron przeciwczasowy nie stanowi pozycji, która porwie każdego. Gospodinow zadaje trudne pytanie i nie daje łatwych rozwiązań, ale czy nie o to właśnie chodzi?
niehalo
Dziękuję
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam 120 książek w 2022 roku – 18/120; Mierzę dla siebie – 2,7 cm; 354 stron; Pod hasłem; Wielkobukowe bingo – świeżynka; Wielkobukowe minibingo – świeżynka; Wielkobukowe okładkowe bingo – książka z czarną okładką; Wielkobukowe alfabetyczne bingo - S
Chyba raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuń