czwartek, 27 stycznia 2022

Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku - Zbigniew Rokita

 

Zbigniew Rokita

Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku

Wydawnictwo Czarne

ISBN 978-83-8191-077-4

Co wiecie o Górnym Śląsku? Nie wiem, jak Wy, ale nawet nie zastanawiałem się dotąd nad tym; ze Śląskiem kojarzyły mi się dotąd kluski, ze dwie historie ojca z czasów młodości, kabaret “Rak” i to, że podobno mam tam jakąś rodzinę, której na oczy nie widziałem. Kilka faktów z lekcji historii w szkole. Dwa razy byłem przejazdem w Katowicach. Bardzo miła wędrówka po Beskidzie Śląskim i Śląsku Cieszyńskim. Koniec. Lektura osobistego reportażu Zbigniewa Rokity Kajś uświadomiła mi dopiero poziom mojej ignorancji. Oczywiście, po przeczytaniu paru powieści i wpisów Szczepana Twardocha można sobie zdawać sprawę z tego, jak tożsamościowo rozbity i niepewny jest to region, niemniej zabrakło mi do tej pory chęci i wnikliwości, by wgryźć się choć trochę w problem. Rozumiem, dlaczego Rokita za tę książkę otrzymał NIKE i w tej chwili nawet przychylnie patrzę w stronę werdyktu (przychodzi mi to niełatwo, bo jakoś chciałbym w roli laureatki widzieć powieść). Ale po kolei.



Rokita dokonuje bardzo zgrabnego opisu historii Górnego Śląska na przestrzeni wieków, ze szczególnym uwzględnieniem ostatnich stu lat, co nikogo dziwić nie powinno. Co więcej, nie przedstawia tylko jednej wersji, tylko cytuje kilka ważnych źródeł. Oczywiście, celem reportażu nie jest przecież dokładna analiza historyczna, więc informacje podane są w reporterskim skrócie. Co ważne, autor nie skupia się tylko na ważnych wydarzeniach granicznych, choć ich także nie brakuje, ale przedstawia losy Śląska na przykładzie zwykłych mieszkańców, w tym własnej rodziny. Dzięki temu Rokita uderza w czułe struny, czytelnik łatwiej może utożsamić się z losem części bohaterów, a ich historie stają się bardziej zajmujące. Niejednokrotnie zdziwiło mnie, że o wielu zdarzeniach lub sprawach czytam dopiero pierwszy raz, do tej pory nie mając pojęcia, że miały miejsce, jak np. zatruwanie Szopienic albo górnośląskie wulkany, czyli hałdy. Nagle ten rejon Polski (proszę wszystkich Ślązaków o wybaczenie za to stwierdzenie) zaczął być tajemniczy i fascynujący.



Bardzo dużo miejsca Rokita poświęca językowi i poczuciu przynależności narodowej, jak samemu pojęcia narodu śląskiego. Te fragmenty pozwalają zrozumieć, jak Ślązaków przez wiele lat pozbawiano ich śląskości, czy to poprzez używanie innego języka (niemiecki/polski), czy przez przymus określenia narodowości (bez możliwości zaznaczenia narodowości śląskiej). Kajś to także zbiór opowieści wielu ludzi, którzy różnymi sposobami próbują tę świadomość odrębności uratować czy pobudzić. Nie mogło zabraknąć na kartach tej książki takich postaci jak Kazimierz Kutz czy Jorg Gorzelik, ale występują tu także te mniej oczywiste, np. Marcin Musiał, walczący o przetrwanie języka.



Najmocniej wybrzmiewają moim zdaniem jednak te fragmenty, w których Rokita pisze o swoim dochodzeniu do śląskości, wspomina własne doświadczenia - od wstydu na myśl o Śląsku po wypracowany i przemyślany patriotyzm. Piszę wypracowany, bo autor tworzył tożsamość ze strzępów rodzinnych historii, początkowo szukając swych korzeni jak najdalej od miejsca, w którym się wychowywał, by z wiekiem dojrzeć do Górnego Śląska, przebić przez stereotypy nabudowane wokół Ślązaków. Stereotypy stworzone w dużej mierze przez Polaków, bo w ogólnym obiegu istnieje kabaretowy niemal wizerunek Ślązaka, a śmiech w tym wypadku niczego nie naprawia ani tym bardziej nie tłumaczy. Wręcz przeciwnie, obraz staje się bardziej zamglony.



Piszę o reportażu Rokity na świeżo, emocje po lekturze jeszcze nie opadły, więc przemyślenia nie zdążyły nabrać głębi. Czuję jednak, że wiele scen i wypowiedzi z tej książki gdzieś we mnie zostanie. Podoba mi się, w jaki sposób autor pisze o Górnym Śląsku oraz jak podchodzi do reportażu jako gatunku. Jest szczery w tym, co robi i ja mu wierzę, jak dobremu kumplowi przy piwie (bo dobry kumpel przy piwie nie kantuje, wiadomo). Kajś po śląsku oznacza gdzieś, Rokita parokrotnie zwraca uwagę, że ten Śląsk trochę tak jest traktowany, jak zadupie kraju, znajdujące się gdzieś. Po przeczytaniu Kajś już wiem kaj je Śląsk.



niehalo



Książka bierze udział w wyzwaniach:

Przeczytam 120 książek w 2022 roku – 10/120; Mierzę dla siebie – 2,5 cm; 320 stron; Wielkobukowe bingo – książka polskiego autora, książka nagrodzona, reportaż; Wielkobukowe Minibingo – książka nagradzana; Wielkobukowe okładkowe bingo – okładka ze zdjęciem, na okładce budynek; Wielkobukowe alfabetyczne bingo - K

1 komentarz: