Mira Marcinów
Bezmatek
Wydawnictwo Czarne
ISBN: 978-83-8191-000-2
Czy także odnosicie wrażenie, że istnieją w literaturze (i szerzej, w kulturze) tematy niewyczerpywalne? Wydaje się, że książki dotyczące śmierci, straty mają już tak szeroką reprezentację, że nic więcej już się nie wymyśli, że kolejne mogą już tylko powielać. A jednak doświadczenie tak bardzo jednostkowe i silnie nacechowane emocjonalnie każdorazowo okazuje się, przynajmniej w jakiejś części, dziełem oryginalnym. Dużo czasu minęło już od premiery Bezmatka Miry Marcinów, debiutu prozatorskiego polskiej dziennikarki i naukowczyni (autorki choćby świetnie przyjętej Historii polskiego szaleństwa), za który została uhonorowana Paszportem “Polityki”. Zdaje mi się, jakby już wszyscy przeczytali dawno tę pozycję, tylko ja jakimś cudem się uchowałem taki niedoczytany.
Bezmatek to słowo z żargonu pszczelarskiego i oznacza ul, w którym zmarła królowa matka. Pszczoły w takim ulu stają się niespokojne, nie wiedzą, co mają robić, wydają się zdesperowane i zagubione. Nieprzypadkowo taki tytuł wybrała autorka dla swojej książki, w której powraca ciągle do figury matki, która umarła. Już sam tytuł wystarcza za przyczynek do refleksji, choćby na temat języka, którego używamy - jak bardzo nie odpowiada on naszym faktycznym potrzebom. Po śmierci bliskich mówimy o rozpaczy, żalu, żałobie, akceptacji/negacji, ale te słowa nie oddają wyjątkowości tej sytuacji, są zbyt ogólne, by do nich przystawać. Dlaczego jest tak, że wyrażenia niedotyczące człowieka pełniej obrazują odczucia, które wiążą się z danym wydarzeniem lub procesem, niż ten ludzki słownik? W wywiadach Marcinów zauważa, tak samo zresztą pisze w samej książce, że podczas przepracowywania żałoby przypadkiem natknęła się na ten termin, gdy wpisała w wyszukiwarkę hasło: “brak matki, co robić”.
Trudno byłoby jednoznacznie określić, do jakiego gatunku należy Bezmatek - osobiście skłaniałbym się do tego, by książki dotyczące tematu żałoby stanowiły osobną grupę, bo często ich forma wymyka się prostej kategoryzacji. Celnie ujął to w blurbie Marek Bieńczyk, że Marcinów raz nuci, a raz tnie ostro; od wspomnień z dzieciństwa autorka potrafi gładko przejść do czasu po śmierci, by wpleść zaraz fragment piosenki czy wiersza. Pod względem formalnym Bezmatek przypomina mi zbiór epifanii, które łączy figura matki, spajająca tekst w całość. Matki, co wydaje się być wieloma osobami w jednej; matki odważnej, pięknej, czułej; matki pijanej, upadłej, złośliwej; matki pełnej życia i matki chorej; matki, którą chce się przytulić i tej, która przytula. Jednocześnie nie odniosłem wrażenia, by Marcinów próbowała pisać o macierzyństwie, a raczej o relacji pomiędzy matką a córką, którą zestawia też z relacją matka-syn. Ta relacyjność jest zupełnie inna, wydaje się bardziej złożona i działająca na wyższym poziomie zrozumienia. Jak tu pisać o istocie tego połączenia, gdy jest się tylko mężczyzną?
Chociaż Bezmatek to książka o doświadczaniu śmierci, nie sposób nie odnieść wrażenia, że dotyczy ona przede wszystkim chwytania życia; ta witalna energia buzuje ze zdań, wspomnień opowiadanych przez autorkę - zarówno w powrotach do czasów dzieciństwa, jak i podczas choroby matki oraz po jej śmierci. To także książka o pustce i edytorsko ta pustka lepiej nie mogła być przedstawiona. Strony, na których pojawia się czasami kilka zdań albo tylko jedno, wybrzmiewają ciszą, jakby brakowało już głosu, który mógłby je zapełnić.
Proza Miry Marcinów wymaga skupienia i czasu od czytelnika, lecz w zamian otwiera drzwi do zamkniętego świata, który nie powróci. Podczas lektury czułem, jakby Bezmatek mógł pomóc w trudnym czasie, choć wcale nie musi być książką na trudny czas. Polecam ją zwłaszcza uwadze tych, którzy jej do tej pory nie poznali (jeśli tacy jeszcze są), bo to piękna literatura.
niehalo
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam 120 książek w 2022 roku – 1/120; Mierzę dla siebie – 2,4 cm; 256 stron; Wielkobukowe Bingo – książka polskiej autorki, książka pożyczona; Wielkobukowe MiniBingo – książka poniżej 300 stron; Wielkobukowe okładkowe Bingo – książka z jasną okładką, okładka z kobiecą postacią, książka z minimalistyczną okładką; Wielkobukowe alfabetyczne bingo – B; WyPożyczone
Już na mnie czekana czytniku, niebawem się pewnie za nią zabiorę
OdpowiedzUsuńDobrej lektury!
UsuńSłyszałam o książce, ale nie czytałam.
OdpowiedzUsuńPolecam gorąco ;)
Usuń