niedziela, 25 kwietnia 2021

Demon i mroczna toń - Stuart Turton

 

Stuart Turton

Demon i mroczna toń

The Devil and the Dark Water

z angielskiego przełożył Jacek Żuławnik

Wydawnictwo Albatros

ISBN 978-83-8215-294-4

Jedną z lepszych książek, które przeczytałam w 2019 roku była debiutancka powieść Stuarta Turtona Siedem śmierci Evelyn Hardcastle. Wiedziałam, że gdy Brytyjczyk napisze kolejną książkę nie będę umiała się jej oprzeć. I tak też się stało. Gdy zobaczyłam w ofercie wydawnictwa Albatros Demona i mroczną toń, aż zapiszczałam z zachwytu. Ale pojawiły się również wątpliwości. Czy ta historia spodoba mi się równie mocno jak Siedem śmierci…? Czy Turton nie zawiedzie pokładanych w nim nadziei?


Zbrodnie na pełnym morzu.

Niezwykły duet detektywów.

Demon, który być może nie istnieje.


Rok 1634. Przeklęty i skazany na zagładę statek handlowy Kompanii Wschodnioindyjskiej, Saardam, przewożący przyprawy i… inny tajemniczy ładunek wypływa z Batawii do Amsterdamu. Wśród pasażerów rejsu znajdują się znakomitości na czele z gubernatorem, okrutnym i bezwzględnym człowiekiem i jego rodziną. Na pokładzie (a raczej pod nim) znajduje się słynny detektyw Samuel Pipps. Saardam przed wypłynięciem w rejs zostaje przeklęty przez trędowatego, który prorokuje i statkowi i każdemu kto wejdzie na pokład zgubę. I faktycznie nad statkiem rozpościerają się „czarne chmury”. Szalejąca burza grozi zatopieniem statku; w niewyjaśnionych okolicznościach giną różne rzeczy; zapasy jedzenia bardzo szybko się kurczą, a ludzie zaczynają umierać. Czy za tymi wszystkimi nieszczęściami stoi demon? Tajemnicę tę będzie musiał rozwikłać (za Pippsa) jego przyjaciel Arent Hayes, któremu pomagać będzie żona gubernatora, Sara. I choć kilkakrotnie dowiadujemy się, że kobiety w tych czasach nie miały żadnych praw, to odważna i mądra Sara nie daje się zastraszyć przez męża tyrana. Przyznam, że niezmiernie spodobał mi się ten duet detektywów amatorów. Ale czy uda im się rozwiązać tajemnice mnożące się z każdą przepłyniętą milą?


Wysłuchajcie ostrzeżenia wydanego na mocy pradawnych praw. Ładunek tego statku jest splamiony grzechem, toteż każdego, kto wejdzie na jego pokład czeka niechybna zguba. Saardam nie dotrze do Amsterdamu.


Stuart Turton zachwycił mnie książką Siedem śmierci Evelyn Hardcastle, której nie można zaszufladkować. Powieść ta to był prawdziwy tygiel gatunkowy. Podobnie rzecz się ma z Demonem i mroczną tonią. Otrzymaliśmy klasyczny kryminał w stylu Agathy Christie, gdzie mamy zamkniętą grupę postaci na ograniczonej przestrzeni, z których każdy ma coś na sumieniu i z góry jest podejrzany. Z drugiej strony mamy duet Arent/Sara, który przypomina ten bardziej znany z przygód o Sherlocku Holmesie. Nie trzeba też być wcale zbyt uważnym obserwatorem żeby zauważyć podobieństwo (niewielkie, ale jednak) do serii filmów Piraci z Karaibów. Oczywiście jest też trochę historii, trochę grozy, thrillera i fantastyki. Jak widzicie, faktycznie nie da się wszystkiego spakować do jednego worka.


Oprócz kilku całkiem sympatycznych bohaterów, mamy okazję poznać sporo postaci, z którymi nie chcielibyśmy mieć do czynienia. Turton zadziwia pomysłowością w wodzeniu czytelnika na manowce. Konia z rzędem temu, kto rozwiąże wszystkie zagadki przed finałem. Turton całkowicie kontroluje sytuację podrzucając nam co jakiś czas strzępki informacji, które i tak prowadzą nas donikąd. Przyznaję, że Demon i mroczna toń to fantastyczna lektura i wspaniała podróż, dopracowana w każdym szczególe. Zainteresowanie opowiadaną historią nie maleje, a wręcz rośnie z każdą odwracaną kartką. W tej książce jest wszystko czego czytelnik oczekuje od dobrze napisanej historii: tajemnica (nawet wiele tajemnic), śmierci i niesłabnące napięcie. Co jeszcze można powiedzieć o najnowszej powieści Brytyjczyka? To, że jest ambitna, nieszablonowa i intrygująca. Czekam z niecierpliwością na kolejną książkę Turtona.


Fascynująca tajemnica. Niesamowita morska przygoda. Fantastyczna opowieść. Mroczne duchy i bezwzględni członkowie załogi. Przygotujcie się na międzykontynentalny rejs po mrocznych wodach. Poczujcie ten wyjątkowy klimat.


Na koniec nie sposób nie wspomnieć o cudownej okładce, za której projekt odpowiedzialny był David Mann. Brawa również dla polskiego tłumacza Jacka Żuławnika, dzięki któremu naprawdę poczułam się jakbym brała udział w niebezpiecznym rejsie.


monweg


Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

Przeczytam 120 książek w 2021 roku – 47/120; Mierzę dla siebie – 3,5 cm; 512 stron; Pod hasłem; Trójka e-pik – zaległość z lipca 2019 roku – kryminał z wysp; Wielkobukowe bingo – opowieść z elementami magicznymi; Okładkowe bingo – książka z piękną okładką

1 komentarz: