Joanna Gierak-Onoszko
27 śmierci Toby’ego Obeda
Dowody na Istnienie
ISBN 978-83-65970-34-3
O Kanado! Ziemio przodków naszych […]
Historia twa jest epopeją
Dokonań najwspanialszych.
(fragm. hymnu państwowego Kanady)
Zachód od dziesięcioleci z zazdrością patrzył w stronę Kanady, która wydawała się idyllicznym krajem uprzejmych i szczęśliwych ludzi – bez strasznej przeszłości, traum narodowych, czarnych kart historii. XXI wiek okazał się jednak czasem odkrywania tego, co przemilczane i wyrzucane poza margines. Kanada również się nie uchowała, ale w przeciwieństwie do wielu innych zdecydowała się rozliczyć się ze złe, które zostało wyrządzone rdzennych mieszkańcom. O tym właśnie procesie pisze w swoim reportażu 27 śmierci Toby’ego Obeda Joanna Gierak-Onoszko
Początkowo kontakty między osadnikami a autochtonami układały się bardzo dobrze, obie strony były pozytywnie nastawione i prowadziły wymianę handlową. Później osadników było coraz więcej, potrzebowali większych terenów i powoli zaczęli wypychać rdzenną ludność. W XIX wieku terenami Kanady zainteresował się Kościół, a państwu zależało na edukowaniu wszystkich mieszkańców na wzór europejski, więc Kościół zajął się stworzeniem sieci placówek edukacyjnych dla dzieci pochodzących z Pierwszych Narodów. Szkoły z internatem okazały się jednak miejscami, w których nauka i poznawanie świata wcale nie były najważniejsze. Zamiast tego dzieci były przymusowo odbierane rodzicom, odłączane niemal całkowicie od domu i tak rozpoczynał się w ich życiu okres nieustannego deptania godności, przemocy psychicznej, fizycznej i seksualnej oraz wykorzeniania. Dzieci nie mogły używać rodzimego języka, nie mogły liczyć na ciepło i zrozumienie, nie mogły liczyć na sprawiedliwość, a system wartości, który obowiązywał w szkole, daleki był od chrześcijańskiego. W II połowie XX wieku sytuacja dla nieletnich przedstawicieli rdzennych mieszkańców Kanady okazała się raczej niewiele lepsza niż sto lat wcześniej.
Dziś opinia publiczna w Kanadzie płacze razem z ocalonymi, czyli tymi, którym udało się przetrwać lata w systemie szkół z internatem. Biała Kanada wstąpiła na drogę pojednania z Pierwszymi Narodami, pochyla głowę i posypuje ją popiołem. Premier Justin Trudeau oficjalnie przeprasza wszystkich rdzennych mieszkańców za lata niesprawiedliwości, bólu, odbierania im człowieczeństwa i należnego im miejsca w kraju, który był ich domem na długo przed pojawieniem się białych. Kanada zaczęła rozrachunek i przemianę od podstaw, czyli od języka. Dawne narracje i pojęcia zostają skreślone z użycia jako krzywdzące. Sceptycy nazywają to kultem poprawności politycznej, lecz chodzi tu o coś zupełnie innego – to nie poprawność, ale oddanie wreszcie głosu tym, którym ten głos został odebrany. Ba, oni nigdy go nie otrzymali, a teraz mogą mówić o swoim cierpieniu, o traumie, o straconym życiu.
Książka Gierak-Onoszko oddziałuje na czytelnika z dużą mocą, historie kolejnych bohaterów są przerażające i pozbawiają siły i nadziei. Tym bardziej, że żadna z nich nie stanowi fikcyjnej opowieści - przedstawione świadectwa przemocy nie dotyczą osób, które istnieją tylko w dawnych aktach, lecz nadal żyją. Opisywane w reportażu postaci możemy znaleźć w internecie, ich zdjęcia, artykuły na ich temat, wywiady. Oprócz potwornych doświadczeń rdzennych mieszkańców Kanady i zinstytucjonalizowanej przemocy skierowanej w ich stronę równie mocno oburzające wydają się słowa powtarzane przez lata przez lokalnych polityków, że za każdym razem chodziło o pojedynczy incydent, wyjątkowo pechową koincydencję. Dzięki niezłomności społeczników, dziennikarzy, prawników i przede wszystkim samych ocalonych, Pierwsze Narody zostały zauważone, a ich głos nareszcie mógł wybrzmieć. Kanada stoi na razie na początku długiej i trudnej drogi do odkupienia win, ale pierwsze kroki wydają się tymi w dobrym kierunku.
Nie wiem, jak pisać o książce tak ważnej dla nas, którzy jako tradycję narodową mamy wpisane zamiatanie pod dywan doświadczeń stawiających polski naród w złym świetle. Gierak-Onoszko dała się poznać jako bardzo sprawna i empatyczna dziennikarka z dobrym piórem, co zaowocowało nominacjami do nagród i zwycięstwem w plebiscycie czytelników Nagrody NIKE. Jeżeli ktoś z Was jakimś dziwnym zrządzeniem losu, podobnie jak ja do niedawna, nie miał okazji przeczytać 27 śmierci Toby’ego Obeda to chyba najwyższy czas to zmienić. Serio, przeczytajcie koniecznie.
niehalo
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam 120 książek w 2021 roku – 48/120; Mierzę dla siebie – 2,2 cm; 346 stron; Pod hasłem
Kusisz.
OdpowiedzUsuń