niedziela, 24 stycznia 2021

Pustostany - Dorota Kotas

 

Dorota Kotas

Pustostany

Wydawnictwo Niebieska Studnia

ISBN 978-83-66324-03-9

Książkę Doroty Kotas miałem już przeczytać w sierpniu; byłem z nią na krótkich i mocno literackich wakacjach w Sopocie, coś mnie jednak wtedy powstrzymało przed rozpoczęciem lektury. Było wtedy lato, ja w podróży, chwytający ostatnie dni wakacji i słońca, wokół pełno ludzi, a do czytania Rok zająca, Turbulencje i Poparzone dziecko - każda na swój sposób pasowała do tego czasu bez zmartwień. Przyszedł styczeń, przesunięte zimowe ferie, całkowity brak słońca, nadchodzący mróz i wszystko pozamykane – a zatem przykucie do mieszkania, do kubka z herbatą, do wysiedzianej kanapy. I w takich okolicznościach przyrody przyszło czytać Pustostany.

Proza Kotas (bardzo obiecujący debiut) została w ubiegłym roku doceniona niesamowicie przez krytykę oraz kapituły ważnych konkursów (Nagroda Conrada, Nagroda Literacka Gdynia) i trudno się nie zgodzić z pochlebnymi opiniami. Pustostany nie są jedynie kolejną książką przeciwko kulturze schyłku kapitalizmu, ale niespotykaną opowieścią intymną o życiu destruentki w kapitalistycznym łańcuchu pokarmowym, która wykorzystuje to, co pozostawione w martwej materii pustych mieszkań, czasem będą to przeterminowane rafaello, innym razem uschnięte, całe lata niepodlewane kwiaty opuszczone przez zmarłą dawno właścicielkę.

Narratorka w prozie Kotas stara się nie dostrzegać przeciwności losu, trudności sytuacji; wytwarza wokół siebie bańkę optymizmu i inności, która potrafi zarówno ujmować, jak i irytować. Przypomina trochę introwertyczną wersję Holy Golightly, unikającą szumu i tłumu, czującą się dobrze i luźno w obecności zwierząt i bliskich ludzi, a spanikowaną i tracącą głowę z powodu nieplanowanej rozmowy telefonicznej lub wizyty na poczcie. Narratorka zna dobrze siebie i wymyśla swój wizerunek dla świata, cieszy się z prostych rzeczy i dostrzega w nich sens, żyje wolniej i pogodniej. Bańka pęka tylko wtedy, gdy naruszona zostaje bariera jej ciała.

Bardzo wiele u Kotas życzliwości i czułości do świata minionego, który mimo postępującej degradacji okazuje się nad wyraz trwały i dostarcza wszystkiego, co potrzebne do życia. Podobnie jest w przypadku lokalnego środowiska - małego ryneczku, którego ruchy narratorka obserwuje z okna, miejscowych osobistości będących filarem małej społeczności Grochowa, potrafiącej się dostosować do każdych warunków. Ten niewielki świat jest dobry, bo znany i oswojony.


Miejscami Pustostany będą czytelnikowi zapewne przypominać Mój rok relaksu i odpoczynku Otessy Mosfegh, wydaje mi się jednak, że proza Kotas ma w sobie coś na tyle charakterystycznego, by nie trafić do żadnej szufladki, a wszelkie porównania będą trafne tylko częściowo. Pustostany wskazują na duży talent, który wymaga jeszcze oszlifowania, chociaż może właśnie w tym kryje się siła prozy Kotas, że puszcza w ruch palce po klawiaturze i daje snuć swojej narratorce monolog wewnętrzny rozbuchany stylistycznie, przepełniony wtrętami, anegdotami i uwagami na marginesie. Styl ten sprawia, że dobrze czytać tę prozę partiami, by się zbytnio nie zmęczyć, by te obrazy nie stworzyły w czytelniczej głowie wielkiego bzyczącego roju. Kolejny mocny debiut z 2019 roku, a jeszcze zostało parę zaległości.

Ilustracje na okładce i w książce – Karolina Lubaszko.

niehalo

Książka bierze udział w wyzwaniach:

Przeczytam 120 książek w 2021 roku – 10/120; Mierzę dla siebie – 1,4 cm; 186 stron; Wielkobukowe bingo – książka polskiej autorki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz