Sarah J. Maas
Dom ziemi i krwi (tom 1 i 2)
Crescent City. House of Earth and Blood
Cykl – Księżycowe Miasto
Przełożył Marcin Mortka
Wydawnictwo Uroboros
ISBN 978-83-280-5206-2
ISBN 978-83-280-8304-2
Związani krwią. Kuszeni pożądaniem. Wyzwoleni przeznaczeniem
Sądzę, że Sarah J. Maas nie trzeba nikomu specjalnie przedstawiać. Jej dwa cykle Szklany Tron oraz Dwór cierni i róż biły (a może nadal biją) rekordy popularności. Maas jest amerykańską pisarką fantasy zajmującą pierwsze miejsce na liście bestsellerów New York Timesa.
Do rąk czytelników trafiły właśnie książki będące pierwszą odsłoną nowego cyklu Księżycowe Miasto. Czy nowa seria podzieli los dwóch wcześniejszych, tak dobrze odebranych? Nie wiadomo. Na razie zdania są podzielone. Otwierający cykl Dom ziemi i krwi kierowany jest do starszego odbiorcy, nie tak jak wcześniej, do młodzieży.
Bryce Quinlan w połowie jest człowiekiem, a w połowie Fae. Kobieta kocha swoje życie. W dzień pracuje w galerii z antykami, sprzedając nie do końca legalne magiczne artefakty, a nocą imprezuje razem z przyjaciółmi, delektując się każdą przyjemnością, jaką Lunathion, znane również jako Księżycowe Miasto, ma do zaoferowania.
Gdy w Lunathionie dochodzi do bezwzględnego morderstwa, ułożone życie Bryce rozpada się jak domek z kart. Dziewczyna otrzymuje szansę na znalezienie winnego. Ale nie będzie w tym wszystkim sama. Jej towarzyszem zostaje upadły anioł, Hunt.
Bryce jest młodą kobietą, która ukrywa swoje prawdziwe ja za maską wulgarnej imprezowiczki. Hunt natomiast to potężny wojownik skazany na życie w niewoli. Przyznam się bez bicia, że spodobał mi się ten duet. Choć w pierwszej książce relacja między nimi uległa, że tak powiem pewnemu spłyceniu. W drugiej jest lepiej.
Maas interesująco przedstawiła nowy świat (a może już można mówić o Universum?), choć potrzeba czasu i przewracanych kart (których tu nie brakuje), aby się w nim do końca połapać. Jest zagmatwany i robi wrażenie, że za dużo zostało do niego wrzucone. Bo czego, a raczej kogo tu nie ma. Magiczne istoty, które żyją obok nas, korzystając z dorobku współczesnej cywilizacji. Mamy tu anioły, wilkołaki, wampiry, demony różnej maści, etc.
Druga książka jest lepsza, a czytelnik otrzymuje więcej informacji na temat świata stworzonego. Akcja książki się rozkręca i naprawdę zaczyna być ciekawie. Śledztwo trwa w najlepsze. Bryce i Hunt zagłębiają się w najskrytsze zakamarki miasta. Odkrywają mroczną siłę zagrażającą porządkowi wszechrzeczy. Mocną stroną powieści są nieźle wykreowane postaci dwójki głównych bohaterów (z resztą nie tylko tej dwójki). Jeśli nie polubiliście Bryce w pierwszej książce, to w drugiej zapewne zmienicie o niej zdanie.
Księżycowe Miasto to nie jest lektura dla dzieci. Sporo w niej wulgaryzmów, scen i aluzji seksualnych. Mnie to nie przeszkadzało, ale znam różnych wrażliwców, którzy z tego powodu mogą być co najmniej oburzeni. Zakończenie nie zamyka się w pięciu czy dziesięciu stronach, więc przygotujcie się raczej na wolniejsze zamknięcie, w którym dzieje się aż za wiele. Jeżeli ktoś myślał w trakcie lektury, że nie uda się tego wszystkiego dopiąć na ostatni guzik, to informuję, że Maas się to udało. Pozornie niepasujące do siebie elementy grzecznie wskoczyły na właściwe miejsca i wszystko stało się jasne.
Zaletami obu książek są zdecydowanie wyraziści bohaterowie, sporo akcji, odrobinka humoru i całkiem przyzwoity wątek kryminalny. Jeśli oczekujecie od czytanej powieści współczesności pomieszanej z magią, to trafiliście właściwie. Myślę, że obie części mogą się spodobać, a na pewno zaostrzają apetyt na więcej i jestem bardzo ciekawa dalszego ciągu tej opowieści. Wierzę, że Księżycowe Miasto bez problemu znajdzie odbiorców, nie tylko wśród licznej rzeszy wielbicieli twórczości Sarah J. Maas.
monweg
Dziękuję
Książki biorą udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2020 roku – 135, 136/120; Mierzę dla siebie – 3,2 cm + 4 cm; Olimpiada czytelnicza – 557 stron + 621 stron
Wesołych świąt, Monweg! Dobrego czasu z ludźmi, których kochasz i spędzonego tak, jak lubisz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie. Tobie również wszystkiego co najlepsze na święta. Spokoju, pogody, zdrowia i normalności.
UsuńNie wiedziałam, że Marcin Mortka także tłumaczy książki.
OdpowiedzUsuńJak widać Marto :)
Usuń