Max
Blecher
Rozświetlona
jama. Dziennik sanatoryjny
Vizuina
luminată: Jurnal de sanatoriu
Przeł.
Joanna Kornaś-Warwas
Książkowe
Klimaty
ISBN
978-83-65595-77-5
Przykuty
do łóżka z powodu choroby, nękany wieloma dolegliwościami
powodującymi niewyobrażalny ból, przebywający w kolejnych
sanatoriach i klinikach Max Blecher nie utracił czułego oka i
jasności umysłu, spisując swój dziennik, który za jego życia
nie zdążył się ukazać.
Blecher
od kilku lat jest wreszcie w Polsce wydawany, na rynku pojawiły się
Zabliźnione
serca
i Zdarzenia
w bliskiej nierzeczywistości,
które zapewniły mu miejsce w kanonie rumuńskiej literatury XX
wieku. Piszę wreszcie, ponieważ w Europie był to od dawna pisarz
ceniony, a u nas prawie nieznany, co akurat dziwne, patrząc na jego
podobieństwo do prozy Brunona Schulza. Zresztą, nie tylko do niego
pisarstwo Blechera jest przyrównywane - krytycy wskazują także
choćby na Franza Kafkę czy Roberta Walsera, a zatem Rumun znajduje
się w zaszczytnym gronie.
Choroba
autora Rozświetlonej
jamy,
gruźlica kręgosłupa, spowodowała, że podejmujący studia
medyczne w Paryżu chłopak zostaje zmuszony do przebywania głównie
w pozycji horyzontalnej, pod stałą opieką lekarską. Jak pisze
Dariusz Sośnicki w recenzji
Zdarzeń w bliskiej nierzeczywistości,
gdyby nie choroba, prawdopodobnie nie byłoby Blechera – pisarza;
cała jego twórczość powstała w ciągu dziesięciu lat od
diagnozy do tragicznie wczesnej śmierci. Brak jakiejkolwiek innej
aktywności, oprócz prowadzenia rozmów, przejażdżek w gouttiére
(rodzaj
amortyzującego wstrząsy łóżka na kółkach, które można także
jako powozu) spowodował, że Blecher oddał się pisaniu. Mimo
młodego wieku, należał do elity intelektualnej ówczesnej Europy,
korespondował m. in. z André Bretonem, André Gide’m czy Martinem
Heideggerem.
W
swoim dzienniku sanatoryjnym Blecher nie skupia się wcale na
własnych dolegliwościach, choć o nich także znajdziemy kilka
fragmentów; więcej miejsca poświęca ludziom, niezwykłym
sytuacjom i sennym wizjom, a wszystko niemal płynnie się przeplata,
tworząc oniryczny portret intymny. Charakterystyczne dla pobytu w
zamknięciu zawieszenie w czasie powoduje, że wydarzenia w świecie
przedstawionym dzieją się w wielu polach czasowych, gdzie
wspomnienia z wczoraj, sprzed kilku lat czy z sennego bezczasu
występują obok siebie połączone siłą nasuwających się
skojarzeń.
Nie
sposób patrzeć na Rozświetloną
jamę jak
na dzieło powstałe w próżni, gdyż widać, że stanowi dziecko
literatury modernistycznej ówczesnej Europy; czytelnik na pewno
dostrzeże podobieństwo do literatury sanatoryjnej XX-lecia
międzywojennego (Schulz, Mann). Co jednak wyjątkowego dla dziennika
Blechera to jego wyczulenie na piękno, a także jego brak; nie
czytamy prozy człowieka trawionego chorobą, przepełnionego bólem,
lecz człowieka zachwycającego się światem, pięknem surowego
krajobrazu, mistrzowskim połączeniem kolorystycznym i kompozycyjnym
ogrodu, a nawet końskim zadem.
Warto
zaopatrzyć domową biblioteczkę w tę pozycję z uwagi na piękno
języka i piękno literackiej wizji autora. Rozświetlona
jama daje
podczas lektury mnóstwo przyjemności oraz otula uczuciem spokoju.
Ciało Blechera odmawiało mu posłuszeństwa, obolałe i słabe,
więc to intelekt musiał działać jak dobrze naoliwiona maszyna, i
tak właśnie jest. Błyskotliwa i precyzyjna fraza tworzy wspaniały
literacki obraz, a kolejne myśli przepływające prze kartki w
magiczny sposób stają się rozmową dwóch starych znajomych:
autora z czytelnikiem.
niehalo
Dziękuję
Książka
bierze udział w wyzwaniach:
Akcja
100 książek w 2020 roku – 59/120; Łów słów – naja; Mierzę
dla siebie – 2 cm; Olimpiada czytelnicza – 200 stron
O takiej chorobie nie słyszałam, ale sanatoria... znam od podszewki.
OdpowiedzUsuńJa od podszewki może nie, ale wystarczająco żeby wyrobić sobie zdanie :)
UsuńO chorobie już wcześniej słyszałam.