środa, 20 maja 2020

Nie zdążę - Olga Gitkiewicz


Olga Gitkiewicz
Nie zdążę
Dowody na Istnienie
ISBN 978-83-65970-39-8


Autobusami jeżdżę rzadko, głównie po mieście. Czasami zdarza się jakieś krótkie połączenie, maksymalnie 40 kilometrów. Ostatni raz gdzieś dalej pekaesem jechałem sześć lat temu. Ponad osiem godzin z Kalisza do Słupska, było duszno, niewygodnie i nie było toalety. Koleją jeżdżę znacznie częściej, pewnie po kilka tysięcy kilometrów rocznie. Widziałem już sporo: opóźnienia, zerwane trakcje, komunikację zastępczą, odwołane pociągi, awarię klimatyzacji i całej elektryczności w składzie, zepsute drzwi i toalety, oblodzone tory, a nawet punktualnie dojeżdżające na miejsce przeznaczenia wagony. Mimo tego lektura reportażu Olgi Gitkiewicz Nie zdążę była dla mnie fascynująca, bo mowa w nim o rzeczach, o których wcześniej nie myślałem.
Nie myślcie sobie, ta książka to nie jest była jakie biadolenie, że “o matko te pekaesy i pekapy!” i “transport publiczny to beznadzieja”; czytelnik otrzymuje całościowe ujęcie tematu poruszania się, przemieszczania z miejsca na miejsce. Zaczynamy nie od zbiorkomu (komunikacji zbiorowej), tylko od pieszego, czyli od każdego z nas, bo to żadne odkrycie, że własne nogi lub koła wózka to najczęściej wybierany środek transportu. Gitkiewicz udowadnia jednak, że dużo więcej praw mają od pieszego kierowcy, że to pod nich gospodaruje się przestrzeń miejską i nie tylko, że to im idzie się na rękę, bo przecież jeździć samochodem trzeba. Czy na pewno?

Nie zdążę stanowi wciągającą opowieść o niszczeniu polskiej komunikacji zbiorowej, o cięciach kosztów, zmienianiu rozkładów, wycofywaniu połączeń. To także tysiące historii wykluczenia komunikacyjnego, bo kiedyś coś jeździło, a teraz już nie, więc do najbliższego przystanku już nie kilometr, a sześć i dalej kolejne dwadzieścia do miasta. I jeśli się spóźnisz, to już dzisiaj nigdzie nie pojedziesz. To również kilka słów o konieczności posiadania samochodu, czasem dwóch, bo inaczej się nie da – to już nie luksus, tylko przymus. To jeszcze, a może przede wszystkim, studium upadku potęgi Polskich Kolei Państwowych.
Reportaż Gitkiewicz stanowi rzetelną dziennikarską pracę, mamy mnóstwo źródeł, odniesień i dziesiątki rozmówców, od pasażerów, przez pracowników kolei po ekspertów i społeczników. Dzięki jasności wywodu i plastycznemu językowi nawet najbardziej zawiłe treści stają się klarowne i można zapomnieć, że to przecież książka o transporcie, a nie trzymający w napięciu thriller. Nie zdążę to książka ważna, potrzebna i napisana w dobrym czasie, bo, jak przeczytamy na ostatniej stronie okładki, Prawie czternaście milionów Polaków ma wszędzie daleko – nie w kij dmuchał.

Nie zastanawiajcie się, tylko bierzcie i czytajcie; bardziej świadomi problemu nie damy sobie wcisnąć kitu, że samochód to wolność, bo coraz częściej staje się kulą u nogi (gdzie parkować, znowu tankować, jakieś opłaty, przeglądy, ubezpieczenia etc.). Polecam gorąco reportaż Olgi Gitkiewicz, wbrew tytułowi nie ma opóźnień, jest punktualny co do minuty.

niehalo


Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2020 roku – 58/120; Abecadło z pieca spadło…; Czytam, bo polskie; Mierzę dla siebie – 1,2 cm; Olimpiada czytelnicza – 240 stron; Wielkobukowe bingo – reportaż; Wizażowe wyzwanie czytelnicze – 13.

1 komentarz: